Wzrost dziesięciolatki?

Wzrost dziesięciolatki?
(fot. mat Walker / flickr.com / CC BY 2.0)

"Ile wzrostu może mieć dziesięcioletnia dziewczynka?" - zapytałem pani, która w punkcie Caritas wydawała mi wielkanocne świece. Pani popatrzyła na mnie uważnie. "Moje dziecko ma prawie 150 cm, ale jest wyrośnięte. Myślę, że taka zwyczajna dziewczynka w tym wieku powinna mieć około 145 cm.  Ale gdyby okazało się, że jest niższa to rękawy można podwinąć".

Musiałem robić wrażenie zatroskanego ojca, który myśli o pierwszokomunijnym stroju dla swojej córki. A ja po prostu próbuję sobie od kilku dni wyobrazić dziewczynkę, która na zatłoczonym rynku w nigeryjskim Potiskum wysadziła się (lub została wysadzona) zabijając cztery osoby i raniąc ponad czterdzieści. Zamach samobójczy? Żywa bomba, którą ktoś zdalnie odpalił?

Uzasadnione podejrzenie padło na islamskich terrorystów z ugrupowania Boko Haram. Ta zbrodnia, podobnie jak wiele innych ostatnio popełnionych przez wyznawców Allacha, nie spotkała się z żadnym radykalnym sprzeciwem ze strony muzułmanów. Powstaje wrażenie, że przemoc, bezmyślna i okrutna, wpisana jest w akt wiary muzułmanów. I oni zdają się bezkrytycznie akceptować taki stan rzeczy.

DEON.PL POLECA

Czy nie urąga wyznawcom Boga myśl, że można zostać wierzącym ze strachu przed okrutną śmiercią? Czy nikt nigdy nie postawił sobie pytania ile warta jest wiara w Boga wymuszona przez strach przed utratą życia swojego lub swoich najbliższych?

Czy przemoc wpisuje się tylko w islam? Czy ona jest wpisana tylko w Koran (o ile jest weń wpisana)?

Historia Abrahama, który idzie na górę Moria, aby tam złożyć swojego syna Izaaka, pokazuje, że również judaizm nie jest wolny od przekonania, że w imię Boga (i dla Boga) można zabić drugiego człowieka. Historia chrześcijaństwa pokazuje, że od takiej myśli nie byli wolni wyznawcy Jezusa Chrystusa. Wystarczy wspomnieć krucjaty, podbój obydwóch Ameryk czy Inkwizycję.

"Wszystkie religie Abrahamowe są naznaczone przemocą. (…) Wyjście z Egiptu zaczyna się śmiercią pierworodnych w ich własnych łóżkach oraz potopieniem egipskich żołnierzy w morzu. Historia chrześcijan ma swój punkt kulminacyjny w brutalnej egzekucji. Nie da się ocenzurować naszej religii. Nie możemy opowiadać o Jezusie umierającym w łóżku jako szczęśliwy staruszek" (Timothy Radcliffe OP, Siedem ostatnich słów, Poznań 2006, str. 93).

Tak jak nie możemy ocenzurować naszej religii tak samo nie możemy ocenzurować naszej historii.

Mam nieprzeparte wrażenie, że wszelkie zabiegi egzegetyczne, które źródła takich deklaracji przemocy szukają w ówczesnej kulturze, języku czy zwyczajach (i sugerują niedwuznacznie, że bliżej im właśnie do tejże kultury niż do Pana Boga) próbują stępić skandaliczność tych wypowiedzi. Nie zmienia to jednak faktu, że Abraham jest gotów zabić swojego syna, bo tak chce Bóg. Musiało mu się mieścić w głowie, że takie żądanie może zostać postawione! I musiało mu się mieścić w głowie, że Bóg takie żądanie może postawić. 

Na początku 2014 roku Międzynarodowa Komisja Teologiczna opublikowała dokument Bóg. Trójca. Jedność ludzi. Monoteizm chrześcijański przeciwko przemocy.  Dokument ten nie przemilcza ciemnych kart historii chrześcijaństwa (chociaż się na nich nie koncentruje). W pewnym momencie czytamy, że "w tej fazie historycznej chrześcijaństwo jest postawione - i wystawione - jako globalny i jednoznaczny punkt odniesienia do piętnowania radykalnej sprzeczności kryjącej się w międzyludzkiej przemocy praktykowanej w imię Boga. Jako takie jest ono wezwane, by oczyszczać i odnawiać swoją posługę jednania ludzi między sobą, niezależnie od tego, czy są oni religijni, czy też niereligijni". (63)

Jeśli tę deklarację skonfrontować z historycznym doświadczeniem przemocy stosowanej w imię Jezusa Chrystusa przez Jego uczniów wobec wyznawców judaizmu i islamu rodzi się pytanie, co takiego wydarzyło się, że dzisiaj chrześcijaństwo jawi się jako religia obnażająca niegodziwość wszelkiej przemocy czynionej w imię Boga.

Myślę, że wspomnieć trzeba o dwóch faktorach. Nade wszystko trauma Holokaustu. Nawet jeśli nie sposób obciążać chrześcijaństwa zbrodniami Hitlera i nazizmu to nie sposób nie zgodzić się z uwagą abpa Stanisława Gądeckiego, który w jednym ze swoich kazań z okazji rocznicy wybuchu II Wojny Światowej powiedział, że jest ona świadectwem załamania się chrześcijaństwa, chrześcijan pierwszej połowy II wieku wobec naporu pogańskiego myślenia. Czytając dokumenty związane ze zbrodnią w Jedwabnym natrafiłem na wspomnienie dotyczące tamtejszego proboszcza, który miał stać na drodze i napominać swoich parafian, aby nie szli z Niemcami zabijać Żydów. Bezsilność Kościoła wobec Zagłady zmieniła nasze sumienia.

Drugim faktorem, ściśle teologicznym, jest wzrastająca świadomość Misterium Paschalnego. Ten, który umiera na krzyżu, kilka godzin przed swoją śmiercią, powstrzymuje swoich uczniów przed przemocą. Do Szymona, który chce walczyć w Jego obronie mówi, żeby schował miecz. Ten, który umiera na krzyżu, modli się za swoich oprawców i prosi Ojca, aby im wybaczył.
Wbrew logice przemocy (czynionej w imię Boga lub przeciw Bogu) On wydaje siebie na śmierć a nie swoich uczniów, wyznawców.

W tym punkcie musimy być szczególnie wrażliwi. Nie mamy do czynienia bowiem z pewną figurą retoryczną, z pewnym wzorcem moralnym, który przychodzi do nas z I wieku, a który winniśmy, w imię wierności źródłom, naśladować w XXI wieku. Mamy do czynienia z Kimś, kto staje pośród nas jako Zmartwychwstały. Z bliznami swojej Męki i cierpienia nie jest wspomnieniem przeszłości a żywą obecnością, która interpeluje naszą wolność, która stale wystawiona jest na pokusę przemocy. Ta zaś przybiera różne postaci i nie zawsze przecież oznacza zabicie drugiego człowieka w imię Boga. Czasami sprowadza się do pozbawienia wolności a czasami do ograniczenia praw drugiego człowieka.

W przywołaniu Misterium Paschalnego Jezusa Chrystusa przekraczamy pewną granicę w naszym spotkaniu z judaizmem i islamem. O ile wszyscy wierzymy, że człowiek został stworzony przez miłującego Boga i przeznaczony do życia wiecznego, to w sytuacji, w której ta wiara nie pociąga za sobą, jako naturalnej konsekwencji, przekonania o powszechnym braterstwie nie pozostaje nam nic innego (poza przemocą jako odpowiedź na przemoc), ze względu na wierność Synowi, jak przylgnięcie do Jego Krzyża i Zmartwychwstania. To może światu zaoferować jedynie chrześcijaństwo.

Dzisiaj widzimy zaledwie pierwociny tego rozbratu Kościoła, wyznawców Jezusa Chrystusa, z przemocą religijną. Ale są to pierwociny, które pozwalają mieć nadzieję, że nie jesteśmy skazani na powrót archaiczno-sakralnej nienawiści, która wydaje się zalewać nasze miasta. Wspomniany przeze mnie dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej powiada, że powinniśmy "podzielać entuzjazm tych owoców i uczyć się ponosić ryzyko". To jest chyba zadanie na czas paschalny, który w liturgii przeżywamy.

Kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Autor rekolekcji o "Amoris Laetitia". Mieszka i pracuje w Tivoli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wzrost dziesięciolatki?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.