Zanim Hołownia powie „tak” lub „nie”

Zanim Hołownia powie „tak” lub „nie”
(fot. Filip Ćwik)

Z jego ewentualną kandydaturą wiążą się bardzo poważne pytania dotyczące Kościoła i polityki. Niezależnie od tego, czy Szymon Hołownia zdecyduje się kandydować na Prezydenta RP, trzeba znać odpowiedzi.

Jeszcze dwa tygodnie temu ta informacja była traktowana raczej jak żart albo chwyt marketingowy w ramach promocji nowej książki. Obecnie jego nazwisko uwzględniane jest w sondażach, publikowanych i analizowanych przez największe media. Komentatorzy polityczni o znanych nazwiskach zaczynają z uwagą, a niektórzy z nieskrywanym niepokojem, przyglądać się jemu samemu i możliwości, że faktycznie podejmie rywalizację. Trwają już w najlepsze dociekania, pod hasłem „skąd weźmie pieniądze?” i „kto za nim stoi?”.

DEON.PL POLECA

W odpowiedzi na drugie z tych pytań najczęściej padają sformułowania „katolicyzm otwarty” lub „Kościół otwarty”. Wygłaszane są z estymą lub pogardliwie, zależnie od zapatrywań tego, kto po nie sięga. Zapatrywań eklezjalnych, ale też ideologicznych i politycznych.

Sam najbardziej zainteresowany nie potwierdza ani nie zaprzecza. Nie ogłosił dotychczas decyzji ani na „tak”, ani na „nie”. Daje do zrozumienia, że nie wyklucza możliwości startu, a równocześnie prosi o jeszcze trochę czasu. Czy czeka na odpowiednio wysoki wynik w sondażach? Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów, jego zwolenników w kolejnych badaniach przybywa. Jednak eksperci od sceny politycznej wciąż nie dają mu dużych szans na zwycięstwo. Dostrzegają jednak, że jest w Polsce całkiem spora grupa ludzi, którzy widzą w nim lidera i autorytet na dzisiejsze czasy.

Na spotkaniach z nim sale są pełne, a uczestnicy chłoną każde wypowiadane przez niego słowo. Jest wśród nich wielu młodych, także młodych katolików. Czy ci, którzy niezależnie od wieku, przychodzą na spotkania, widzą w nim już kandydata na polityczny urząd? A jeśli tak, to dlaczego? Czy widzą w nim „kościelnego” kandydata? To znaczy takiego, który mógłby wystartować z poparciem Kościoła?

Jeśli Szymon Hołownia miałby być kandydatem na Prezydenta RP, to z pewnością nie może być kandydatem firmowanym przez Kościół. Może być kandydatem katolików.

W tle tych pytań stoją kwestie o wiele poważniejsze i głębsze. Czy Kościół powinien mieć swojego kandydata na nie tylko na najwyższy urząd w państwie, ale na jakikolwiek? Czy katolicy powinni mieć swoich kandydatów do pełnienie najróżniejszych funkcji politycznych?

Odpowiedź na drugie z tych pytań jest twierdząca. Powinni. Tak uczy Kościół. Odpowiedź na pierwsze, zgodnie z nauczaniem Kościoła, musi być negatywna. Jeśli Szymon Hołownia miałby być kandydatem na Prezydenta RP, to z pewnością nie może być kandydatem firmowanym przez Kościół. Może być kandydatem katolików.

Dlatego błędne są w swej istocie komentarze sugerujące, że znany i popularny pisarz, dziennikarz, publicysta, prezenter, może być kandydatem „Kościoła”. Nieważne, czy z przymiotnikiem „otartego” czy jakimkolwiek innym. Przymiotniki nie mają tu znaczenia, ponieważ Kościół jest jeden. Nawet jeżeli wspomniane przymiotniki pokazują, jak bardzo jest dziś wewnętrznie rozdarty, to jednak wciąż i na zawsze istnieje tylko jeden Kościół powszechny, bo jeden jest Jezus Chrystus. I ten jeden Kościół po stuleciach rozmaitych doświadczeń dziś, w XXI wieku, nie wystawia swoich kandydatów do pełnienia państwowych urzędów. Zachęca natomiast gorąco tworzących go wiernych, aby to robili. Co więcej, motywuje ich do tego, aby aktywnie się w działalność polityczną włączali, także przez kandydowanie i obejmowanie nawet najwyższych funkcji. Nie tylko papież Franciszek wielokrotnie do tego nawoływał i nawołuje. Robił to również św. Jan Paweł II.

Czy Kościół powinien mieć swojego kandydata na nie tylko na najwyższy urząd w państwie, ale na jakikolwiek? Czy katolicy powinni mieć swoich kandydatów do pełnienie najróżniejszych funkcji politycznych?

Słychać już głosy przypominające, że katolickie środowiska w Polsce, z którymi przede wszystkim kojarzony jest Szymon Hołownia, są zwykle bardzo krytyczne i niechętne wobec udziału Kościoła w bieżącej polityce. Wspieranie przez nie jego kandydatury na najwyższy urząd w naszej Ojczyźnie miałby być przejawem niekonsekwencji.

Z pewnością byłoby dziwne i niekonsekwentne, gdyby Szymon Hołownia, w przypadku podjęcia decyzji na „tak” w sprawie kandydowania na Prezydenta RP, prowadził kampanię wyborczą z wykorzystaniem kościelnej infrastruktury. Gdyby jego spotkania z wyborcami odbywały się w salkach parafialnych lub w świątyniach. Gdyby z ambon i w ramach ogłoszeń parafialnych padały zachęty do udziału w mityngach z jego udziałem, a w przedsionku kościoła rozdawano promujące jego kandydaturę materiały propagandowe i gadżety reklamowe. Warto jednak pamiętać, że równie niekonsekwentne i sprzeczne z nauczaniem Kościoła byłoby zwalczanie jego kandydatury z użyciem tych samych miejsc i narzędzi.

Wydarzenia ostatnich lat i miesięcy z różnych miejsc na świecie pokazują, że zmęczeni nudną przewidywalnością zawodowych polityków wyborcy szukają innych kandydatów do wysokich urzędów i ważnych funkcji. Takie oczekiwania są coraz wyraźniej obecne także w Polsce, również wśród polskich katolików. Czy akurat Szymon Hołownia jest tym, który na nie odpowie? Trudno powiedzieć. Czas pokaże.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Są takie momenty, kiedy brakuje nam tchu.
Są takie chwile, kiedy nie mamy już na nic sił.
Są takie dni, kiedy trudno nam dostrzec nadzieję.

Nadziejnik, który trzymasz w swoich rękach, jest właśnie...

Skomentuj artykuł

Zanim Hołownia powie „tak” lub „nie”
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.