Szymon Hołownia o herezji, która może dotyczyć każdego z nas
"Rozmawiam czasami z niektórymi moimi współbraćmi w wierze i oni naprawdę wierzą, że my możemy przeżreć tę Ziemię, wszystko wyrżnąć, wszystko spalić, wszystko wykopać, wszystko zatruć, a na końcu przyleci statek ze Star Treka z Panem Bogiem i zabierze nas na inną planetę" - mówi Szymon Hołownia.
To fragment spotkania z Szymonem Hołownią p.t. "Wspólny dom, czy wspólny śmietnik". Spotkanie odbyło się w Studio Inigo w ramach 10. urodzin DEON.pl.
Zobacz całość spotkania
Przeczytaj też fragment wywiadu z Szymonem Hołownią
Michał Lewandowski: Jak konkretnie mogę zmienić to, co się dzieje?
Szymon Hołownia: Jeść więcej produktów roślinnych. Jeść mięso rzadziej, ale lepszej jakości. Wybierać produkty o mniejszej zawartości cierpienia. Przykład: jeśli kupujesz jajka "trójki", czy nie mógłbyś sprawdzić, czy - za cenę jednej jajecznicy mniej - nie stać by cię było na "dwójki"? Różnica w "indeksie etycznym" jest radykalna. W chowie klatkowym (z którego pochodzą "trójki"), kura po śmierci, w piekarniku, ma dla siebie więcej miejsca, niż miała za życia.
Czy naprawdę muszę jej to robić? Przecież ona też jest Bożym, a nie moim, stworzeniem. Bóg nie stworzył "drobiu", "dziczyzny", "ludzkości": stworzył - i tworzy - każde ze stworzeń osobno, zna je, wie o nich. To nie jest przecież tak, że kiedyś tam nastąpiła kreacja prototypowych par każdego gatunku, a teraz to już "idzie" prokreacja, do której Bóg się nie miesza, sami to wszystko ogarniamy. Hola, hola - to jest ów Bóg stworzycielem "wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych", czy nie jest? Tu powoli zarysowuje nam się odpowiedź na pytanie, dlaczego człowiek - poproszony przez Boga, by opiekował się światem - zamienił rajski ogród na obóz koncentracyjny.
Naszą chciwością, wygodą, nieuważnością, tępym rozumieniem tradycji, zdetronizowaliśmy Boga. To już nie jest Jego świat.
Ale przecież codziennie Go wyznajemy.
Wyznajemy Go ustami, w praktyce żyjąc nie w teocentryzmie, a w antropocentrycznej herezji. Mój Bóg, piszę o tym w "Boskich zwierzętach", jest "psychofanem" życia. Po owym "mrocznym" przymierzu po Potopie, po którym (i dopiero po nim) pozwala ludziom jeść zwierzęta i wprowadza w nie strach przed człowiekiem, sam składa wyraźną deklarację: On sam nigdy już nie zniszczy żadnej istoty żywej, człowieka ani zwierzęcia.
Bo skoro każde z jego stworzeń ma w sobie pochodzącego od Niego "ducha życia", ten duch nie może umierać, bo przecież Bóg - jako samo Życie - nie mógł wpisać weń, a więc stworzyć śmierci! Tu naprawdę nie chodzi o jakąś szaloną ideologię, a o sekundę refleksji, gdy otwieramy drzwi lodówki. Pożywienie nas przecież tworzy, wnika w nasze komórki i sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy.
Skomentuj artykuł