Zaproszenie do więzienia

Zaproszenie do więzienia
(fot. Duszpasterstwo Więzienne OO. Trynitarzy w Krakowie)

Ostatnio dziwna sytuacja mi się przydarzyła. Wchodząc do aresztu i zostawiając telefon u strażnika, powiedziałem do swojej siostry: "Zadzwonię, jak wyjdę z więzienia".

Jakiś czas temu poznałem Andrzeja. Andrzej jest młodym księdzem, zakonnikiem, trynitarzem. Posłuchajcie, co robi.

"Byłem w Rio na Światowych Dniach Młodzieży. Papież Franciszek dużo mówił tam o wychodzeniu na peryferie. Więc ja tego słuchałem i zastanawiałem się, jak ja, będąc kapelanem więziennym, mogę wychodzić na peryferie. Pomyślałem o rodzinach więźniów. I zacząłem organizować kolonie dla dzieci więźniów. Tak to już funkcjonuje kilka lat. Piękne rzeczy się tam dzieją. Albo w ubiegłym roku zrobiliśmy w Wielkim Poście drogę krzyżową dla naszych podopiecznych. Z jednej strony muru szli więźniowie, a z drugiej ich rodziny. I razem się modliliśmy".

DEON.PL POLECA

Jak go słuchałem, to sobie pomyślałem, że kiedy Jan Paweł II mówił o tym, żebyśmy mieli wyobraźnię miłosierdzia, to mówił właśnie o czymś takim. Ale to dopiero początek.

***

Stoję przed masywnymi drzwiami. Dzwonię domofonem. Mówię, że jestem umówiony z grupą na 10.30. Po chwili strażnik otwiera i wpuszcza mnie do pierwszego pomieszczenia.

Plecak, telefon i wszystkie inne rzeczy zostawić w szafce numer sześć. Dowód osobisty ląduje u strażnika. Skanowanie z przodu, skanowanie z tyłu. Możesz wejść do poczekalni.

Po kilkunastu minutach pojawia się reszta grupy. Razem idziemy głębiej. Jedna krata, drzwi i kolejne. Przy przejściach przez zamknięcia charakterystyczne "bzyczenie" przy otwieraniu.

Jesteśmy na miejscu. Szybko rozkładamy krzesła, ustawiamy krzyż i ikonę. Po chwili wchodzi pierwsza grupa. Z każdym z nas witają się uściskiem dłoni. Po kilku minutach druga grupa. Razem około czterdziestu mężczyzn. Siadamy, kilka praktycznych wyjaśnień.

Zaczynamy śpiewać pierwszy kanon.

"W naszych ciemnościach, o Panie, rozpal ogień, który nigdy nie zagaśnie".

Na początku śpiewamy tylko my, "ludzie z drugiej strony muru". Ale z każdym następnym powtórzeniem dołączają się nieśmiało kolejne niskie, męskie głosy.

Siedzę z tyłu i zastanawiam się, czy to na pewno dla nich, czy ta modlitwa nie jest zbyt powtarzalna, monotonna. I chyba zbyt dużo w niej ciszy. Spokój przychodzi w momencie przewrócenia kartki w śpiewniku. Słychać, że cała kaplica jak jeden mąż przewraca ją, żeby dalej śledzić teksty kanonów i czytań. W trakcie kilku minut milczenia absolutna cisza. Ewangelię o Zacheuszu przeczytał z wielkim zaangażowaniem i przejęciem jeden z więźniów.

Po modlitwie na środku kaplicy ląduje stół. Wokół niego krzesła. Na nim kawa, herbata, ciastka. Siadamy.

Pierwsze chwile i słowa zawsze są trudne. Patrzysz nieznanemu człowiekowi w twarz. Wiesz, że jego życie nie jest łatwe. Boisz się, żeby nie zapytać jakoś niefortunnie, nie palnąć czegoś głupiego. "Mam dwie córki i cztery wnuczki, bardzo je kocham" - mówi Andrzej, zanim zdążam otworzyć usta. Po kilku minutach cała kaplica wypełniona jest głośnymi rozmowami i śmiechem.

Wchodzi strażnik. Koniec czasu. Wszyscy żegnają się serdecznie. Znowu uścisk czterdziestu męskich dłoni. I co chwila to samo pytanie na pożegnanie. "Wrócicie?". "Jasne, że wrócimy".

[18 marca razem z grupą ludzi od lat jeżdżących do małej wioski w Burgundii i związanych z Taizé Kraków WAJ zorganizowaliśmy w podgórskim areszcie pierwszą modlitwę w duchu Taize. Będziemy tam wracać raz w miesiącu. Jak macie wolne przebiegi, to pomódlcie się za ludzi, których tam spotkaliśmy, i za te nasze spotkania.]

***

Kilka dni temu ojciec Andrzej wysłał mi maila. Tytuł: "zaproszenie do więzienia". W środku krótka informacja. "Szczęść Boże, przesyłam w załączniku plakat zapowiadający modlitwę z więźniami oraz zdjęcia pokazujące, jak było rok temu. Pragnę nadmienić, że również w tym roku będzie odpowiednie nagłośnienie, tak aby śpiew, który będzie wykonywany przez chór na trzy głosy, i tekst rozważań czytany przez jednego z osadzonych - był słyszalny po stronie zewnętrznej, jak i wewnętrznej muru. Rozważania przygotował jeden z panów odbywający karę pozbawienia wolności".

Zaproszenie do więzienia - zdjęcie w treści artykułu

Zaproszenie do więzienia - zdjęcie w treści artykułu nr 1

Jest końcówka Wielkiego Postu. Więzienie to jest konkretne miejsce, które potrzebuje nadziei. Więźniowie są konkretnymi ludźmi, którzy potrzebują wsparcia. Jeśli chcemy za kilka dni cieszyć się z tego, co będziemy przeżywać w Wielkim Tygodniu, z tego, co zrobił dla nas Jezus, to też dobrze by było, gdybyśmy próbowali Go naśladować i nieść światło tam, gdzie wydaje się, że jest już tylko ciemność.

Chrześcijaństwo przeżywane tylko na poziomie liturgii i modlitwy jest piękne, ale niepełne, bardzo zubożone. Kiedy wychodzimy do naszych braci na marginesie, wtedy wiara nie zostaje w kościele, wtedy Bóg zaczyna przenikać do naszej codzienności. To nie jest kwestia obowiązku i bycia dobrym katolikiem, ale szansa na to, żeby i w nas, i w ludziach, których spotkamy, wydarzyło się coś dobrego. Takie spotkania zawsze są szansą na tajemnicze, małe zmartwychwstanie.

Zaproszenie do więzienia - zdjęcie w treści artykułu nr 2

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie"

Dziennikarz, publicysta, człowiek z Zupy na Plantach. W latach 2015-2020 redaktor naczelny DEON.pl. Autor książek, m.in. bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim "Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość", przetłumaczonej na język niemiecki rozmowy z ks. Manfredem Deselaersem "Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz" czy "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet". Laureat Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka. Prowadzi podcasty "Słuchać, żeby usłyszeć" i "Wiara wątpiących".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zaproszenie do więzienia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.