Wyprawa w głąb więzień, czyli niezwykłe świadectwo Petera Jonesa

Wyprawa w głąb więzień, czyli niezwykłe świadectwo Petera Jonesa
(fot. materiały prasowe)
Informacja prasowa

"Byłem zagubionym nastolatkiem, od 14. roku życia paliłem marihuanę i papierosy, piłem dużo alkoholu, a jako osiemnastolatek byłem uzależniony od kokainy. Żyłem z amerykańską kobietą starszą ode mnie i myślałem, że tak wygląda wolność" - mówi o sobie człowiek, który doświadczył Bożej ingerencji w swoim życiu.

Kiedy miałem 21 lat, nasza relacja zakończyła się, a ja popadłem w głęboką depresję. Cierpiałem na agorafobię, czyli lęk przed otwartą przestrzenią. Gdy wychodziłem na zewnątrz, dopadały mnie ataki paniki, miałem myśli samobójcze, a jakiś głos w głowie podpowiadał mi "nie, nie ma szans". Dziś wiem, że to był Duch Święty. Wiele razy Bóg ocalił mi życie. Przez kilka kolejnych lat, leczyłem swoją depresję poprzez pracę. Dostałem bardzo dobrą pracę w Londynie, byłem dobry w tym co robiłem, zarabiałem pieniądze, miałem apartament i wszystko, co tylko świat może zaoferować. Mimo to, wciąż towarzyszyło mi okropne poczucie winy za to, co uczyniłem - kiedy moja dziewczyna zaszła w ciąże, zrobiłem coś głupiego. Wziąłem trochę pieniędzy, dałem je francuskiemu lekarzowi i trzymałem ją za rękę kiedy miała aborcję. Tego dnia straciłem moją niewinność i jakąkolwiek relację z Bogiem. Próbowałem zagłuszyć swoje emocje różnymi używkami, ale to nie działało. Następnego dnia poczucie winy nadal było.

Pracowałem w firmie z kobietą, która była katoliczką. Nie wiedziałem o tym, ale ona zaczęła się za mnie modlić razem ze swoją wspólnotą. Przed modlitwą nic się nie ostoi - kiedy byłem w najgłębszej frustracji zacząłem poszukiwać prawdy. Wiedziałem, że jest w życiu coś więcej, niż to czego teraz doświadczam, a problem, który mi ciąży nie może być rozwiązany przez świat. Zacząłem czytać książki filozoficzne, poszukiwać prawdy w religiach, medytować i przez godzinę wpatrywałem się w czajniczek herbaty. To wcale nie pomagało. Pewnego dnia, moja koleżanka Dona dała mi Biblię. Kiedy ją czytałem, odkrywałem jej doskonały sens i to, jak odnosi się do mojego życia. Szukałem prawdy, czegoś, czemu mogę zaufać, jakiejś filozofii, a ku mojemu zaskoczeniu znalazłem osobę, która mówiła: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem".

DEON.PL POLECA

Dona, nigdy nie rozmawiała ze mną o Bogu. Któregoś dnia zabrała mnie na spotkanie swojej wspólnoty. Była to farma pracownicza na obrzeżach miasta. Mieszkała tam wspólnota ekumeniczna, prowadzona przez katolików. W domu mieli małą kaplicę, gdzie każdego dnia o szóstej rano, uwielbiali, śpiewali, grali na gitarze. Pamiętam jeden dzień, to był maj 1990 roku. Położyłem swoją rękę na klamce kaplicy i powiedziałem "Boże, wiem że jesteś dobry, nie mogę dowiedzieć się więcej, tylko czytając o Tobie, lecz chcę Ciebie w moim życiu". Myślę, że Bóg był zadowolony z modlitwy, którą wypowiedziałem. Kiedy wszedłem do środka, było tam sześcioro młodych ludzi. Modlili się i śpiewali, a ja miałem przekonanie, że słyszę co najmniej dwanaście głosów. To był najbardziej wyjątkowy moment. W Biblii jest napisane, że aniołowie radują się kiedy jeden grzesznik się nawraca. Bóg otworzył niebo nad tą kaplicą, a ja słyszałem anioły, które śpiewają. Duch Święty zstąpił na mnie, upadłem na kolana i zacząłem płakać. Wypłakałem chyba wszystkie łzy z ostatnich dziesięciu lat.

Po powrocie do Londynu, Dona zaprowadziła mnie do kościoła anglikańskiego, gdzie zacząłem uczęszczać na Alpha. Po drugiej stronie mojego stołu siedziała piękna kobieta, już wtedy wiedziałem, że zostanie moją żoną. I tak się stało; po pewnym czasie wzięliśmy ślub.

Praca wśród zbuntowanych

Kiedy Bóg przemienił moje życie porzuciłem swoja karierę i zacząłem prace wśród młodych na ulicach Londynu. Spędziłem z nimi pięć miesięcy, zanim pozyskałem ich zaufanie. Któregoś dnia, zapytali mnie czy mogą iść ze mną do mojego biura, które było w kościele.

W ciągu miesiąca grupa kościelna powiększyła się z dwudziestu do pięćdziesięciu osób. Oni zajęli cały kościół; było to sporym wyzwaniem. W piątki wieczorem mieliśmy spotkania klubu młodzieżowego, a w sobotę rano brałem swoją skrzynkę z narzędziami i naprawiałem drzwi i wszystko, co było popsute. Byłem dla nich przyjacielem, którego ja sam nigdy nie miałem. Pokazywałem im, jaki jest Bóg, zanim zacząłem im o Nim mówić. Któregoś dnia jeden z nich zapytał mnie, co Bóg dla niego zrobił. Odpowiedziałem mu: "On posłał mnie, dzięki czemu masz spotkania młodzieżowe w piątki wieczorem, i jeszcze inne w środy. I masz dorosłego przyjaciela, kogoś kto będzie stał z tobą przed nauczycielami, odbierze cię z posterunku policji, będzie rozmawiał z twoimi rodzicami, więc być może Bóg też jest po twojej stronie". Od tego momentu zaczęli przychodzić do Jezusa. W tym czasie postanowiłem prowadzić Alpha w swoim domu. Przez trzy lata zrobiliśmy dziewięć kursów. Dzięki nim wiele osób uwierzyło w Jezusa.

Nowe miejsce, nowe wyzwania

Po dziesięciu latach przeprowadziliśmy się do nowego kościoła, gdzie zapytano mnie czy chciałbym prowadzić Alpha w więzieniu. Dołączyłem do zespołu czternastu osób, a po kilku miesiącach poprosili bym go prowadził. To było w 2007 roku. Wtedy Bóg zaczął czynić wielkie rzeczy w więzieniach, do których chodziliśmy. Pewnego dnia stałem przed kaplicą w więzieniu z jednym mężczyzną. Zobaczyłem, że korytarzem w moja stronę idzie kilku facetów, a na ich czele jeden, niezbyt wysoki ale szeroki, widać było, że to szef ekipy. Podchodzi do mnie i pyta:

- Kim ty jesteś?
- Jestem Peter, a Ty?  Potrząsnął moją rękę i mówi:
- Jestem Pene, diler narkotyków.
To, co powiedział zdenerwowało mnie, ponieważ on sam się określił. Wziąłem jego rękę i powiedziałem:
- Nie, nie jesteś. A on na to:
- Jestem od kiedy skończyłem 14 lat. Powiedziałem:
- Nie taki jest Boży plan, dla twojego życia. Jeśli chcesz się dowiedzieć jaki jest, to chodź ze mną do kaplicy. Chyba, że się boisz.

Tam wysłuchał wykładu o tym, dlaczego Jezus umarł. Półtorej godziny później zaczął płakać jak dziecko. Powiedziałem mu: "nie możesz naprawić rzeczy, których się dopuściłeś. Ale dzięki Jezusowi mamy życie wieczne. Tylko Jezus może zapłacić cenę za to, co uczyniłeś". Za każdym razem kiedy chcieliśmy się za niego modlić, on zaczynał płakać i wybiegał do toalety. Po tym doświadczeniu zaczął przyprowadzać na Alpha ludzi i to coraz gorsze przypadki. Takich, do których ja nie docierałem, kiedy pracowałem na ulicy. To byli ci sami ludzie, tylko kilka lat później. Wszyscy dilerzy narkotykowi trafili na Alpha. W ciągu roku, dzięki Alpha, siedemdziesiąt cztery osoby uwierzyły w Jezusa. Byli to ludzie, którzy nigdy wcześniej nie znali Boga. Przez trzy lata prowadzenia Alpha, kiedy liczba nawróconych przekroczyła trzysta pięćdziesiąt osób, przestałem już liczyć.

Peter Jones - pracownik Alpha International. Od 2007 roku jest odpowiedzialny za rozwój Alpha w Więzieniu na świecie. W poniedziałek, 17 października, Peter będzie gościem na corocznym spotkaniu kapelanów więziennych w Popowie pod Warszawą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyprawa w głąb więzień, czyli niezwykłe świadectwo Petera Jonesa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.