Zbyt lekkomyślnie pozwala się na sakramentalne małżeństwa

(fot. Charlie Foster / Unsplash)

Już co trzecie małżeństwo w Polsce się rozpada. Myślę, że wcale nie lepiej wygląda sprawa z powołaniami zakonnymi czy wyświęconymi prezbiterami. Ale o tym mniej się oficjalnie mówi.

Ewangelia rzuca światło na ten problem. Faryzeusze, powołując się na autorytet Mojżesza, który pozwolił, aby mężczyźni dawali list rozwodowy swoim żonom, chcą zdyskredytować Jezusa. Pytają, czy wolno oddalić żonę z jakiegokolwiek powodu. Pomijam tutaj równie ciekawą sprawę, że na małżeństwo patrzą wyłącznie z perspektywy mężczyzny. To jest skutek grzechu, o którym czytamy w trzecim rozdziale księgi Rodzaju. Po grzechu mężczyzna "będzie panował nad tobą" - powiedział Bóg do Ewy. Najsmutniejsze jest to, że czasem także w Kościele usprawiedliwiano tymi słowami ucisk mężczyzn wobec kobiet. A tu chodzi o grzeszne panowanie, które traktuje kobietę jak rzecz, własność. Kobiety nie pisały listów rozwodowych.

DEON.PL POLECA

Zadziwia odpowiedź Jezusa i Jego mądrość. Faryzeusze pewnie sądzą, że Jezus zgodzi się z Mojżeszem albo podważy jego autorytet. Jezus nie powiedział jednak, że Mojżesz był w błędzie. I nie podważył jego autorytetu.

Natomiast sprytnie stwierdził, że Mojżesz zezwolił na rozwody z powodu grzechu człowieka, aby powstrzymać, ograniczyć jeszcze większe zło, które mogłoby wyniknąć z braku tego pozwolenia. Nie znaczy to, że Bóg zmienił zdanie w kwestii małżeństwa, ale że grzeszny człowiek nie był w stanie żyć zgodnie z przykazaniem Boga. I akurat tutaj Jezus mówi, że przyczyna rozwodów tkwi nie w żonach, lecz w zatwardziałości serca mężów. Dzisiaj należałoby powiedzieć, że ta zatwardziałość określa zarówno mężczyzn jak i kobiety.

Jeśli w czasach Starego Testamentu Bóg przyzwalał na proceder rozwodowy, to dlaczego Jezus z tego samego powodu (ludzkiej słabości, ograniczenia większego zła) nie zezwala na rozwody? Co się zmieniło?

Odpowiedź też jest zaskakująca. I ciągle mało się o tym mówi w Kościele. Jezus twierdzi, że wbrew pozorom, w naszym świecie, który nie jest idealny, nie wszyscy nadają się do małżeństwa. Nie wszyscy powinni je zawierać niejako z automatu, ponieważ są mężczyznami lub kobietami. Chrystus zaleca rozeznanie przed podjęciem wymagań małżeństwa, które jest równie trudne jak i życie zakonne czy kapłaństwo. Niektórzy urodzili się niezdolni do małżeństwa (fizycznie, psychicznie), niektórych ludzie takimi uczynili (może przez niewłaściwe wychowanie). Niektórzy powołani są do innego rodzaju życia. I rzeczywiście może tu być coś na rzeczy, dlaczego mamy coraz większą grupę tzw. samotnych osób, które nie mogą znaleźć męża i żony. Bo nie wszyscy są zdatni do takiej relacji. Moim zdaniem, ciągle zbyt łatwo i lekkomyślnie pozwala się na sakramentalne małżeństwa.

Po drugie, Jezus nie zmniejsza wymagań związanych z nierozerwalnością małżeństwa, ponieważ można je przeżyć owocnie i bez rozwodu z Jego pomocą, czyli dzięki powolnej przemianie zatwardziałego serca. To akurat dotyczy nie tylko małżeństwa, lecz także życia zakonnego i kapłaństwa. Dopóki nie będzie pogłębienia wśród wiernych zrozumienia, że sakramenty i modlitwa nie są tylko religijnymi obowiązkami, lecz źródłami siły i przemiany dla człowieka niezdolnego własną mocą sprostać wymaganiom Ewangelii, dopóty będą rozwody i odejścia z kapłaństwa lub życia zakonnego. Tego wsparcia nie mieli jeszcze faryzeusze. My w Kościele mamy. Pytanie jednak, czy i jak tę pomoc Boga przyjmujemy. Mam wrażenie, że z tym jest ciągle spory kłopot.

Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zbyt lekkomyślnie pozwala się na sakramentalne małżeństwa
Komentarze (23)
IS
~Irena S
22 lipca 2022, 10:04
Coraz mniej wsparcia od społeczeństwa." Rób, co chcesz." "Ja wiem najlepiej, co dla mnie dobre." "To jest MOJA prawda." Dlatego związki na tzw. kocią łapę rozpadają się jeszcze szybciej niż małżeństwa nawet te cywilne, często zanim ktokolwiek z otoczenia się zorientuje, że zaistniały.
Andrzej Ak
28 sierpnia 2019, 13:13
Jako przygotowanie do małżeństwa chyba najlepszą próbą i lekcją byłby obóz przetrwania np w dżunglii amazońskiej tylko 2 tyg. To zaoszczędziło by jakieś pierwsze 2-a lata wspólnego małżeństwa. Małżeństwo to też krzyż dźwigania na swoich plecach swojej małżonki lub swojego małżonka. Sakrament jest możliwością skorzystania z pomocy Boga w tej służbie drugiemu człowiekowi. Bóg nikogo nie zmusza, a też wielu małżonków bierze swoje małżeństwa w swoje ręce, nie oglądając się na Wolę Boga, a potem to już są domina ludzkich dramatów.
AC
Athanasius Contra Mundum
28 sierpnia 2019, 09:28
Dopóki Kościół Posoborowy będzie organizował "duszpasterstwo" dla osób w związkach cudzołożnych jako diabelską alternatywę non serviam i bądź wola moja do katolickiej wierności przysiędze małżeńskiej, dopóki będzie chciał tym ludziom udzielać Komunii św., włączać ich do Kościoła, zamiast zgodnie ze starym KPK mówić o przestępstwie bigamii i nakładać karę interdyktu lub ekskomuniki, dopóki będzie stwierdzać hurtowo o nieważności małżeństw (w Stanach 1:1 względem rozwodów, więc oznacza to akceptację rozwodów), dopóki nie będzie katechizować małżonków, aby od samego początku wiązali życie małżeńskie z Krzyżem Chrystusowym, z ofiarą, niesieniem własnego krzyża ("Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje" Łk 9,23), dopóty sytuacja będzie coraz gorsza i to z powodu i na własne życzenie ludzi, którzy są od ponad 50 lat u władzy w Kościele. Szczerze, biorąc pod uwagę leitmotiv obecnych czasów, uznaje to za celowe działanie, mające na celu przekształcanie Kościoła.
M
Mawak
27 sierpnia 2019, 21:50
Pewnie, po co młodym pozwalać na sakrament małżeństwa, niech lepiej dalej żyją w grzechu ciężkim. Sam zawarłem sakrament małżeństwa w wieku 21 lat (wcześniej się nie dało). Nie jestem w pełni przekonany, czy nie było to lekkomyślne, ale dzięki Bogu wkrótce będę świętował 37 jego rocznicę. Bardzo mnie ciekawi, w jaki to sposób zamierza Autor reglamentować sakrament małżeństwa? Jakiś okres próbny? Przecież tak na moje oko, to pewnie 90% lub więcej osób zawierających obecnie ten sakrament taki okres próbny (czasami wieloletni) ma za sobą. Można też odnieść wrażenie, że im dłużej ta próba trwa, tym szybciej później dochodzi do rozwodu. Nie w tym rzecz, że przyzwala się na lekkomyślne małżeństwa, tylko w tym, że młodzi są obecnie przekonani, że coś takiego jak grzech nie istnieje. No może jest nim morderstwo lub korzystanie z węgla kamiennego, ale stosunki pozamałżeńskie? Toż to miłość w czystej postaci. Co prawda trwa niedługo (czasami kilka minut), ale co komu do tego. Dość często bywam na nabożeństwach u jezuitów i dominikanów. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w ostatnich latach usłyszał tam homilię o grzechu. Ergo, grzech nie jest już jakimś poważnym problemem, nad którym warto by było się zastanawiać. Za Odrą powszechną praktyką jest przystępowanie do Eucharystii rozwodników w nowych związkach. Jakie w tej sytuacji argumenty zamierza szanowny Autor wykorzystać do przekonania tych młodych, którzy jeszcze w ogóle chcą się pojawić przy ołtarzu, by się z tym wstrzymali?  Jeżeli duchowni wreszcie zaczną wracać do nauki Kościoła o grzechu i jego konsekwencjach, to może coś się poprawi. No i może warto propagować nie karykaturę, ale pełną wersję orędzia o Bożym Miłosierdziu. Siostra Faustyna coś tam zdaje się pisała i o piekle i o czyśćcu, nieprawdaż?
AW
Anna Wanda
28 sierpnia 2019, 09:36
Sęk w tym, że Kościół wcześniej nieustannie o grzechu mówił. I dobrze. Tylko dlaczego o miłości i miłosierdziu Boga tylko od czasu do czasu i w nie wystarczający sposób? I wdrukował niechcący w umysł ludzi niepełny obraz Boga. Paradoksalnie, grzech, człowiekowi który żałuje, skraca drogę do Boga. Wiadomo nie od dziś, już św. Paweł o tym wspominał, że czyni nie to czego pragnie, a powodem jest ciało. Wiele osób ma problemy z ciałem i ulega różnym pokusom, trwa w związkach w których nie ma prawdziwej miłości, a każdy jej szuka. Ludzie nie wiedzą co to miłość, rozumieją ją opacznie, po swojemu, a nie tak jak uczył Jezus. I w tym jest problem. Kościół ma wielki zaniedbań w codziennym przekazywaniu tej prawdy o Bogu. Zawsze mogą urodzić się dzieci. Niestali ludzie wiedzą że żyją niezgodnie z zasadami, są przekonani o swoim grzechu, a wyjścia z tego impasu nie ma. Dlatego Kościół musi być przy zagubionym człowieku i rozumieć nieodwracalność pewnych sytuacji, ( co doskonale rozumie papież Franciszek ) i nieść pomoc na miarę ich sytuacji. Często jest tak ,że niewidoczne dla innych nasze grzechy są tysiąckroć cięższe, ( wyzysk, wykorzystywanie innych , krzywdzenie, nie liczenie się z innymi dla naszej korzyści). Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień.   Dlatego ludziom trzeba oprócz grzechu i jego skutków, nieustannie mówić o miłości Boga i tłumaczyć to pojęcie, (a źródłem jest Ewangelia), żeby zechcieli i zapragnęli wejść z Nim w relację. Jeżeli tak się stanie to na pewno relacja z Bogiem zmieni nasz sposób myślenia i zacznie się w nas proces nawrócenia. Nie może być inaczej ponieważ Bóg jest Miłością, relacja z Nim to miłość a miłość rodzi miłość. „Miłość mi wszystko wyjaśniła, miłość mi wszystko rozwiązała, dlatego uwielbiam tę miłość, gdziekolwiek by przebywała”
KB
Kasia Brzez
28 sierpnia 2019, 13:15
Bardzo mądra wypowiedź i bardzo chciałabym, by tak myśleli, a w konsekwencji - wypowiadali się i postępowali - nasi duszpasterze.
27 sierpnia 2019, 13:21
Napisał ksiądz, że częstotliwość "wychodzenia" ze stanu kapłańskiego czy zakonnego jest taka sama jak rozwodów (oczywiście, śluby zakonne to nie sakrament). Do stanu kapłańskiego przygotowanie trwa sześć lat, do ślubów wieczystych też sporo. A do małżeństwa? jeden weekend? dwa? A dla jakiego procenta katolików chrzest jest rzeczywistością sakramentu, a nie zsakralizowaną uroczystością nadania imienia? A bierzmowanie wpisane w program nauczania w szkole? A Eucharystia z quasi-weselnymi uroczystosiami, które przesłaniają jej sens? Mam wrażenie, że tak naprawdę nie wiemy, czym jest sakrament i po prostu rzeczywistość sakramentu marnujemy, przerzucając na Boga całą troskę i odpowiedzialność... Coraz bardziej zwietrzałą solą jesteśmy...
Piotr Stanibor
27 sierpnia 2019, 13:24
Zgoda do początku, ale końcówka... . Bo kiedyś ludzie byli bardziej moralni, lepsi i trawa bardziej zielona ... .
Dariusz Piórkowski SJ
27 sierpnia 2019, 15:38
Do małżeństwa, do kapłaństwa podobnie, najlepiej może przygotować tylko dobre małżeństwo rodziców i rodzina. Ksiądz to przecież też nie tylko wiedza teologiczna, ale człowiek:) Człowieczeństwo to można trochę podrasować w seminarium, ale fundament jest w domu. Sasma wiedza  (żaden kurs) nie uczyni z kogoś dobrego małżonka czy księdza. Kursy przedmałżeńskie są pewną pomocą. Pomagają w potwierdzeniu decyzji, ale też powinno wprowadzić, jak słusznie Pani pisze, w tajemnicę sakramentu małżeństwa i innych sakramentów z nim powiązanych.
27 sierpnia 2019, 12:32
A inne sakramenty? Czy nie są udzielane zbyt pochopnie? Jak tu z rozważaniem ojca na temat pełnego udziału w Eucharystii? JAk z chrztem?
S
Stanibor
27 sierpnia 2019, 11:38
Bonifacy 10:38:59 | 2019-08-27 "Z drugiej strony, prawo do zawarcia małżeństwa jest prawem naturalnym, którego nie można ograniczać bez ważnego powodu. Kto miałby, zdaniem autora, decydować o dopuszczeniu bądź niedpouszczeniu konkretnej osoby do zawarcia małżeństwa? Proboszcz?" Tak było kiedyś, tak zwane małżeństwa naturalne, małżeństwa dzikie. Małżeństwo katolickie to nie jest związek cywilny oparty na dobrowolnej umowie prawnej ukształtowany przez biologię i normy kulturowe. Wielu tego nie pojmuje. Normy moralne, które Kościół stawia przed małżonkami są wyśrubowane, często się o nich szczegółowo nie mówi bo nawet sami księża albo ich nie znają, olewają albo z pragmatyki nie chcą wystraszyć kandydatów. Zauważmy tylko, że wyśrubowane standardy dotyczą nie tylko małżeństwa, ale i kandydatów do kapłańska, a także stanu kawalerskiego, panieńskiego. Jednym słowem każdego wiernego. Jakby sprawę małżeństwa potraktować fundamentalistycznie to protokół małżeński poprzedzony byłby szczegółowym wywiadem środowiskowym, a zapowiedzi przedślubne nie byłyby tylko tradycyjnym wywieszeniem karteczki, ale okazją do licznych donosów.
Dariusz Piórkowski SJ
27 sierpnia 2019, 15:40
To dlaczego ta biologia i natura wystarcza niektórym na rok, dwa, pięć i potem się rozchodzą? Czym innym jest zdolność a czym innym zdatność, według mnie. 
Piotr Stanibor
27 sierpnia 2019, 16:36
Nie rozumiem xiędza komentarza. Ja nie pisałem, że małżeństwa z motywacji psychobiologicznej są lepsze czy trwalsze jak te z katolickiej.  A dlaczego się rozpadają? Te z motywacją z katolicką też się rozpadają tylko ludzie przekonani o nierozerwalności i grzeszności odejścia trwają obok siebie. Wielu też ludzi nie przyrzeka sobie wierności do grobowej deski i nierozerwalności pod żadnym powodem, z tego punktu widzenia scenariusz rozstania jest bywa i pozytywnym krokiem ku wolności i znalezieniu nowego partnera. Zgodzę się, że jest to postawa humanistyczna polegająca na unikaniu zadawania cierpienia i zaspokajaniu swoich potrzeb psychobiologicznych. Z katolicyzmem, tradycyjnie pojmowanym chrześcijaństwem, eklezjalnym charakterem małżeństwa, niesieniem krzyża na własną Golgotę nie ma to wiele wsólnego. Przepraszam, poniosło mnie już nie do tematu.
Piotr Stanibor
27 sierpnia 2019, 11:07
Ciekawe, że do innych wniosków na podstawie tej samej księgi doszli teolodzy protestanccy, ale też, co mnie bardziej ciekawi, prawosławni.
27 sierpnia 2019, 10:40
Problemy poruszone przez księdza są realne i poważne. Są one ważniejsze niż wyimaginowana "ideologia LGBT". Problem z małżeństwem jest też taki, że nie wiadomo w ogóle czy to jest sakrament. Są co do tego wątpliwości;) 
Rafał Szewczyk
27 sierpnia 2019, 13:52
Natomiast nie ma wątpliwości co do tego, że homoseksualizm jest zaburzeniem.
27 sierpnia 2019, 14:22
Nie ulega żadnej wątpliwości, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem czy zboczeniem ale orientacja seksualną. Bez uznania przez Ciebie tego faktu nie mamy o czym rozmawiać!! 
P
Paweł
28 sierpnia 2019, 08:16
Jesteś w stanie, w akcie seksualnym ze swoim partnerem począć dziecko? Nie, nie jesteś. Dlatego akt ten jest zaburzeniem.
Piotr Stanibor
28 sierpnia 2019, 11:03
Czyli hetero ubezpłodnieni stale lub tymczasowo też nie powinni mieć seksu xD
P
Paweł
28 sierpnia 2019, 14:55
Odpowiedz sobie sam na to pytanie, ono wymaga inteligencji.
27 sierpnia 2019, 10:38
Z drugiej strony, prawo do zawarcia małżeństwa jest prawem naturalnym, którego nie można ograniczać bez ważnego powodu. Kto miałby, zdaniem autora, decydować o dopuszczeniu bądź niedpouszczeniu konkretnej osoby do zawarcia małżeństwa? Proboszcz?
27 sierpnia 2019, 10:54
W pełni zgadza sie z tym co tu napisałeś "prawo do zawarcia małżeństwa jest prawem naturalnym, którego nie można ograniczać bez ważnego powodu. Kto miałby, zdaniem autora, decydować o dopuszczeniu bądź niedpouszczeniu konkretnej osoby do zawarcia małżeństwa? Proboszcz?" Pozdrawiam :D
Rafał Szewczyk
27 sierpnia 2019, 13:53
Nie tak głęboko, Sebciu.