Żółta kartka dla KAI i "Gazety Wyborczej"
Odwołanie arcybiskupa − szczególnie kiedy jest on jeszcze stosunkowo młody i nie cierpi na żadną poważną chorobę, która by tę dymisję uzasadniała − zasługuje na zainteresowanie mediów. Także, a może przede wszystkim, mediów katolickich, bo przecież sprawa dotyczy Kościoła.
Zainteresowanie to powinno być tym większe, im mniej rzecz cała jest oczywista, im więcej wywołuje pytań i głosów sprzeciwu. A tak właśnie to wygląda w przypadku niedawnego odwołania arcybiskupa słowackiej Trnawy Róberta Bezáka.
Patrząc z tego punktu widzenia, nie rozumiem powściągliwości Katolickiej Agencji Informacyjnej, która w tej sprawie wyraźnie nabrała wody w usta. Powołano ją przecież po to, by rzetelnie informowała o Kościele. Tymczasem w płatnym serwisie internetowym KAI ukazały się na ten temat dwie notki; w drukowanym biuletynie zaledwie jedna - tę o niezadowoleniu Słowaków z decyzji papieża ocenzurowano; ale już w bezpłatnym serwisie internetowym nie ma o dymisji Bezáka ani słowa! I jak tu nie pokazać KAI żółtej kartki?
Żółta kartka należy się, moim zdaniem, także redakcji "Gazety Wyborczej" - za sposób, w jaki o sprawie Róberta Bezáka poinformowała swoich czytelników. W wydaniu sobotnio-niedzielnym (14-15 lipca br.) "GW" zechciała zapowiedzieć poświęcony temu tekst na pierwszej stronie (choć nie był to już wtedy żaden news - przypominam, że chodziło o wydarzenie sprzed dwóch tygodni), poświęcając na to ogromną (!) część kolumny. Nie ma w tym, oczywiście, nic nagannego - każdy próbuje się sprzedać, tak jak potrafi, wyciągając na okładkę temat w tym momencie najbardziej chwytliwy, choć mnie zawsze ogarnia smutek, ilekroć widzę, jak ważna i opiniotwórcza niegdyś gazeta przypomina tabloid.
Problem jednak w tym, że omawiana pierwsza strona "GW" to − moim przynajmniej zdaniem − majstersztyk manipulacji. Zestawiono tu bowiem dwie fotografie: Benedykta XVI i arcybiskupa Bezáka. Papież, odziany w bogato zdobione szaty pontyfikalne, na fotografii opublikowanej przez "Gazetę" wygląda demonicznie, wyraźnie widać też jego (złoty?) łańcuch i (złote?) spinki przypięte do paliusza, arcybiskup Trnawy natomiast uśmiecha się łagodnie, ubrany jest w prosty strój i wspiera się na drewnianym (!) pastorale. Od razu widać, komu w tym sporze dzieje się krzywda. Całość dopełnia wielki tytuł na czerwonym tle: "Słowacja broni swojego biskupa przed PAPIEŻEM".
Na szczęście są i tacy, którzy przy tej okazji na żółtą kartkę nie zasłużyli. Wręcz przeciwnie. Chciałbym zatem pochwalić "Tygodnik Powszechny" − zwłaszcza za mądrą jak zwykle wypowiedź ks. Tomáša Halíka, oraz kilka katolickich portali internetowych, szczególnie zaś DEON.pl − za komentarz ks. Artura Stopki zatytułowany "Chcę wiedzieć, dlaczego…".
Skomentuj artykuł