Zrozumieć Franciszka

(fot. © Mazur/catholicnews.org.uk)

Pojechałem do Rzymu również z powodu Papieża. Byłem tu parę lat za Jana Pawła. Rok za Benedykta. Chciałem zobaczyć i Franciszka. A raczej zanurzyć się w uszach i sercu Wiecznego Miasta, by poznać fenomen papa Bergoglio. Po trzech miesiącach kilka myśli wydaje się być niezmiennych. W sprawie papieskich kontrowersji.

1. Najpierw uderza, że trudność ze zrozumieniem Papieża to nie jest sprawa Polska. To nawet nie jest sprawa księżowska. Papież bezsprzecznie jest kochany przez bardzo wielu. Jednak wcale nie pojedyncze głosy młodych, świeckich i duchownych różnych kontynentów, szczerze zaangażowanych od wielu lat dla dobra Ewangelii, pokazuje, że trudności z Papieżem Franciszkiem nie kończą się za granicami Polski. Nie wiem, jak to nazwać. Granica między zachwyconymi Ojcem Świętym a tymi od rezerwy czy krytyki biegnie w przestrzeni wielowymiarowej, gdzieś między socjalistami a kapitalistami, między lubiącymi porządek a nieprzewidywalnymi, między żołnierzami z pierwszej linii a spokojnymi kucharzami, między naturalną otwartością a naturalnym zamknięciem, między krótkowidzami a zatroskanymi o przyszłość, między ideowcami a pragmatykami. I choć trudno zdefiniować granice między zachwyconymi a tymi, którzy nie rozumieją Papieża, to na pewno nie jest to granica między Franciszkiem a Kościołem w Polsce i na pewno to nie jest granica między prawdziwymi i nieprawdziwymi chrześcijanami.

2. Drugie, i co wydaje się być najważniejsze, to zrozumienie, że Franciszek jest prorokiem. A prorok to ktoś, kto przekazuje słowo od Boga i robi to często w sposób niekonwencjonalny. Jak Jeremiasz, który wkłada jarzmo na szyję albo głosi konieczność poddania się wrogom. Jak Ezechiel, który zjada zwój. Jak Amos, który mówi, że nie jest prorokiem. Czy jak Ozeasz, który poślubia prostytutkę. Najważniejsze jest to, że proroka nie wolno odczytywać dosłownie. Zazwyczaj. Bo prorok to nie jest uczony w Prawie. Inaczej kompletnie miniemy się z przesłaniem od Boga.

We wrześniu 2013, podczas kazania w domu św. Marty, Papież powiedział, że pieniądze to "łajno diabła". Gdybyśmy chcieli zrozumieć to dosłownie, to skutki byłyby absurdalne. Jeśli bowiem pieniądze są łajnem diabła, to nie możemy ich dawać ubogim, bo co to za miłość, która chce dawać biednym łajno? Jeśli pieniądze są ekwiwalentem naszej pracy, a pieniądz to łajno, to znaczy, że również nasza praca jest łajnem. Powiedz komuś, kto pracował cały dzień na kasie, w szpitalu, w kopalni czy gdziekolwiek, że według Papieża jego praca jest łajnem. O to chodzi? Papież mówi mocno, ale tak mocno jak żona alkoholika, która widząc butelkę w jego ręku wyrywa ją i rzuca o ścianę krzycząc: "To dziadostwo cię zabije!". Czy to znaczy, że wódka jest dziadostwem? Skądże! Alkohol jest dobry. Ale w tej konkretnej sytuacji ona nie może powiedzieć: "Mężu kochany, subiektywnie nie radzisz sobie z alkoholem, który obiektywnie jest dobry". Sytuacja zwariowania wobec pieniądza jest taka, że Papież mówi mocno nie dlatego, żeby zmienić naukę na temat pieniądza, ale dlatego, że my wciąż nie widzimy wystarczająco zła, które przynosi rzecz sama w sobie dobra.

DEON.PL POLECA

Również w czasie porannego kazania, w listopadzie tego roku, Franciszek, omawiając przypowieść o nieuczciwym rządcy, skoncentrował się na tym, że sługa zamiast służyć, wysługiwał się innymi. To pozwoliło Ojcu Świętemu na wprowadzenie wątku o karierowiczach w Kościele. Problem cały w tym, że Jezus opowiedział tę przypowieść nie po to, żeby zganić rządcę, ale żeby go pochwalić, pochwalić pewien sposób jego zachowania. To tak, jakby powiedzieć na kazaniu, że pasterz, który opuszcza 99 owiec i idzie za zagubioną, to obraz ludzi nieodpowiedzialnych w Kościele, którzy zamiast zajmować się tym, co mają, to gonią za drobiazgami, w czasie gdy to, co zasadnicze jest zaniedbywane. Gdyby interpretować dosłownie Papieża, to dochodzimy do absurdu. Tam, gdzie Jezus potrafi zobaczyć dobro, Franciszek widzi tylko zło. Znowu jednak nie chodzi o to, że Franciszek chce przekazać, co Jezus miał na myśli w tej perykopie, ale perykopa staje się dla niego punktem wyjścia do powiedzenia o sprawach, które są ważne i jako prorok uważa, że tu i teraz trzeba właśnie o tym powiedzieć.

Trzeci przykład z uchodźcami. We wrześniu tego roku, podczas Anioł Pański, Papież zaapelował, aby każda parafia czy zakon przyjęła jedną rodzinę uchodźców. Gdyby rozumieć to dosłownie, to znowu nasuwają się dziwne wnioski. "Papież jest przeciwko przyjmowaniu emigrantów, bo mówi tylko o uchodźcach. Papież nie chce, żeby rodziny były blisko siebie. Trzeba je rozdzielić między parafie. Papież mówi, że w Polsce należy przyjąć tylko 10 tys. rodzin. Nie więcej". Znowu nie można interpretować tego dosłownie, ale bardziej w znaczeniu: "Otwórzcie się na innych, są ludzie potrzebujący, myślcie konkretnie, jest was tak wielu, że możecie pomóc nawet niewielu. Ale zróbcie coś w tym kierunku!". Kto wie, myśląc mega globalnie, czy nie żyjemy w czasie wędrówki ludów, której Europa nie będzie w stanie powstrzymać i za 50, 100 lat, muzułmanie stanowiący większość na naszym kontynencie będą wspominali, że jedynym, który nigdy nie powiedział o nich złego słowa był Papież Franciszek. I to pozwoli uratować od prześladowań europejski Kościół, który będzie żył wtedy w niedemokratycznych państwach, pośród politycznie i religijnie islamskiej większości.

Ostatni przykład z reformą Watykanu. Nie jest tajemnicą poliszynela, że zarówno zmiany w stylu życia Papieża jak i prace nad reformą skutkują tym, że za Franciszka jest więcej wydatków niż za jego poprzedników. Gdyby interpretować to dosłownie, to znowu dochodzimy do absurdu. Mówi o ubóstwie, a wydaje więcej pieniędzy. Absurd jak za Jeremiasza. Niby mówił, że świątynia zostanie zburzona, a ona stała jak stała. Wrogowie Jeremiasza mieli rację. Jednak tylko do czasu. Bo w zrozumieniu proroka konieczny jest czas. Kto chce zrozumieć za szybko, zrozumie zawsze źle. W tym momencie trzeba uchwycić się symbolu, próbować przemyśleć swoje wydatki na poziomie lokalnym i poczekać na owoce. Może nieraz i kilka lat.

Nie da się zrozumieć Franciszka bez hermeneutyki proroka. Ona jest trudna, bo w dużej mierze zależy od naszego nastawienia. Ale też jest piękna, bo wierzy w inteligencję i miłość człowieka. Problemem nie są prorocy, tylko nasza zdolność otwarcia na to, co jest kontrowersyjne. Dlatego zamiast powtarzać: "Czemu Papież tak mówi?", lepiej zadać pytania: "Co dobrego mogę wyciągnąć z tego, co on głosi". Prorok może niepokoić bardzo. Ale, osobiście dziękuje Bogu za to, że Papież Franciszek mówi czasem głośniej niż moje niby mówiące sumienie.

3. Trzecia sprawa, Papież też jest człowiekiem. A jako człowiek ma prawo do błędów. Ani więc podkreślanie błędów, ani bronienie nieskazitelności nie jest żadnym rozwiązaniem. Chodzi o to, żeby tym, co mnie razi, nie zasłaniać sobie dobra pontyfikatu. Jeśli widzę coś, co uważam za niewłaściwe, to z jednej strony mam oficjalną drogę zwrócenia uwagi Papieżowi, a z drugiej strony, muszę to wykorzystać jako mój czas na to, żeby się skoncentrować na Panu Bogu. Bo może się okazać, że ani zachwyceni ani kontestujący Papieża nie wykorzystają łaski czasu i zamiast wprowadzać to, co dobre w życie, stracą siły na emocje albo pozytywne albo negatywne. Trzeba uczciwie powiedzieć, że trudność tej kategorii zrodziła się trochę z naszej winy. Kładliśmy za duży nacisk na nieskazitelną świętość i wszechobecną nieomylność papieży. Być może to dobry czas, żeby Bóg stał się Bogiem, a Papież papieżem.

4. Człowieczeństwo to również prawo do bycia sobą. Czemu Franciszek się tak zachowuje? Bo jest sobą. Jan Paweł II był inny. I też niektórzy go kontestowali. Benedykt był ideałem Papieża nie dla wszystkich. I kolejna głowa Kościoła też będzie budziła zachwyty i kontrowersje, choć pewnie u innej grupy ludzi. Ta różnorodność osobowości papieży osobiście podoba mi się najbardziej. Bo to tak jakby Duch Święty pobudzał różnych pasterzy dla różnych owiec, chociaż zarazem są oni dla wszystkich. Był czas, że księża byli tylko chwaleni. Mają co wspominać i oglądać. Wiedzą, że są potrzebni. Był czas, że ucieszyli się tradycjonaliści. Mają, co czytać. Niech nie narzekają. Pozwólmy też ucieszyć się w Kościele tym, dla których Papież Franciszek jest bardziej niż inni przemawiającym świadkiem Chrystusa. A przecież miliony zgodzą się z tym, co napisał jeden z internautów w pierwszych dniach po konklawe: "Boże, wreszcie rozumiem Papieża". I są miliony tych, których papież Franciszek przybliżył do Chrystusa. A to zawsze jest i będzie największym argumentem.

Pamiętajmy o modlitwie za Ojca Świętego. I o tym, że Kościołem kieruje Duch Święty. Franciszek jest tylko człowiekiem i aż Papieżem. Miejmy w sobie przynajmniej tyle miłosierdzia, żeby nie gasić ducha u tych, co cieszą się Papieżem i nie drażnić tych, dla których niezrozumienie może być łaską oczyszczenia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zrozumieć Franciszka
Komentarze (93)
PG
Pawel G
9 grudnia 2015, 22:45
Żeby zrozumieć Bergoglio trzeba znać lewicową agendę. A ta między innymi zawiera postulaty ograniczenia emisji CO2, zmiany definicji rodziny, no i przede wszystkim kontroli populacji, której tak bardzo sprzeciwiali się poprzedni papieże, szczególnie św. Jan Paweł II. Dzisiaj kard. Turkson oświadczył, że Bergoglio jest za kontrolą populacji, i że mówił o tym już wracając z Filipin - pamiętamy wypowiedź o królikach i kobiecie, co jego zdaniem "nieodpowiedzialnie" rodzi. Nie ma powodu nie wierzyć kard. Turksonowi, bo jeśli ktoś może się na ten temat kompetentnie wypowiadać, to właśnie jako "ekspert od zmiany klimatu", jak go tytułują media: https://www.lifesitenews.com/news/vatican-cardinal-claims-pope-called-for-birth-control-suggests-it-as-soluti
8 grudnia 2015, 00:17
Bardzo pokrętne usprawiedliwienie mowy mętnej, zamiast "tak-tak, nie-nie".
8 grudnia 2015, 08:51
A skąd Panu się wzięło, że powinniśmy się wypowiadać tylko czarno-biało, zerojedynkowo, na zasadzie mowy „tak-tak, nie-nie”? Zresztą nie pierwszy już raz oskarża Pan innych tym argumentem - jak mantra.
8 grudnia 2015, 13:17
Sam Chrystus tak powiedział - widać "edukację" chrześcijaństwa rozgezaltowanej tuletubisiowatości :/ Kazanie na Górze Mt 5,37: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi."
8 grudnia 2015, 17:06
Rozczarowuje mnie Pan. Nie wiem, tylko czy to celowa manipulacja, czy też zwykłe niechlujstwo w czytaniu Pisma Św. Od początku. Mamy pretensje choćby do dziennikarzy, którzy wyrywają słowa osób komentowanych. W ten sposób można udowodnić różne rzeczy. Tym bardziej z wyrywaniem fragmentów z obszernego Pisma Św. - można udowodnić wszystko. Co ciekawe, tym akurat wyrwanym fragmentem, jak cepem na oślep, uderzają co i rusz osoby, które kategoryzuję jako chrześcijaństwo ogniem i mieczem, sprawiedliwość i prawo. Mający alergię na słowo: miłosierdzie. Na jakiekolwiek próby kompromisu, dialogu, szukania różnych opcji, zrozumienia innych, wymachu.ją właśnie jednym z takich: „Niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie…”, bezrozumnie. Tymczasem rzetelność i elementarna uczciwość nakazuje wziąć cały fragment. A jak on brzmi? Ułatwię (dotyczy to ósmego przykazania - Mt 5, 33-37): „Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.” Czy teraz rozumie Pan, w jakiej sytuacji mamy mówić tak, tak; nie, nie? Zresztą Jezus innymi wypowiedziami potwierdził, że wcale nie miał na myśli, że ma być tak-tak, nie-nie w każdej innej sferze wypowiedzi.
8 grudnia 2015, 19:37
Jeśli dobrze rozumiem, to mowa "tak - nie' ogranicza się tylko do nieskładania przysięgi. Czyli "ślubuję ci miłość, wierność..." wedle tych wskazań nie powinno mieć miejsca. Zamiast tego zwykłe "kocham cię, jestem ci wierny" lub "nie kocham cię, nie jestem ci wierny", czy tak?
9 grudnia 2015, 08:24
Czy skoro Chrystus nie wspomina w Ewangelii o prowadzeniu samochodu po pijanemu, to to nie jest grzech? Przedstawia Pan niepoważną egegezę łopataologicznie zawężoną. Czemu Pan nie odcina sobie ręki albo nogi lub nie wyłupuje oczu analogicznie lopatologicznie traktując fragment o usuwaniu przyczyn grzechu?
9 grudnia 2015, 09:35
Żałosne. Nie potrafi się Pan przyznać do błędu, który czarno na białym wykazałem. Każdy forumowicz może to zweryfikować samodzielnie - jestem otwarty na inne, sensowne argumenty kogokolwiek przeciw mojemu tokowi rozumowania. Dodatkowo, broniąc się nieudolnie, znów ucieka się Pan do manipulacji argumentem przekręconym – to przecież Pan ma problem ze zbyt dosłownym interpretowaniem zapisów Pisma Św. jak popadnie. A więc to niech Pan sobie odcina rękę, albo wyłupuje oko:-)
9 grudnia 2015, 12:53
Najprościej rzecz ujmując mowa "tak, tak; nie, nie" sprowadza się do zwyczajnego mówienia prawdy. Prawdy nie trzeba uzasadniać, tłumaczyć, przysięgać, że się mówi prawdę, a więc "nic nadto" nie jest jej potrzebne. Tym "złym" jest tu potrzeba np. jej dowodzenia, przekonywania kogoś itp. Takie jest moje rozumienie tych słów. 
9 grudnia 2015, 13:20
Pan błędnie utożsamia dwie różne rzeczy - czytelność i dosłowność, stąd otrzymuje Pan bzdurne rezultaty. Jeśli broni Pan swojego stanowiska z linii dosłownego rozumienia słów, to powinien Pan dokonywać samookaleczenia, może Pan również grzeszyć na wszystkie możliwe sposoby nie wymienione eksplicite w Ewangelii etc. Moje stanowisko opiera się o czytelność, a nie dosłowność, dlatego a) dopuszcza niedosłowne rozumienie, b) pozostaje w zgodności z mową 'tak-tak, nie-nie', bo istotą komunikacji jest osiąganie celu pt. wzajemne zrozumienie się. Do powyższej pary można dodać trzeci wspomniany przeze mnie poziom - mętność/nieczytelność, w którym pomiędzy dosłownością i mętnością jest dokładnie czytelność i jest to jedyna racjonalna pozycja na tej osi, co Pan próbuje kwestionować. Przytoczył Pan nader osobliwą interpretację słów 'tak-tak, nie-nie' o charakterze łopatologicznej prusackiej dosłowności. Jednakże nie ten koniec osi "wziąłem pod lupę" w swoim pierwotnym wpisie, a drugi koniec osi - różnicę pomiędzy czytelnością, a mętnością. Mam nadzieję, że teraz jest (nomen-omen) czytelne o czym piszę? Na serio uważa Pan, że a) słowa 'tak-tak, nie-nie' odnoszą się wyłącznie do zakazu przysięgania? b) stopień mętności wypowiedzi jest moralnie obojętny w Chrześcijaństwie?
9 grudnia 2015, 17:24
Tak a propos czytelności wypowiedzi… hmmm…Tymczasem temat nie jest aż tak zamącony. Zamykacie buzię słowami "niech wasza mowa będzie..." tym, którzy według Was (nie jest Pan sam w tym) rzekomo zbyt mało wyraziście wypowiadają się na różne kwestie. Że są takie lelum polelum. A powinni albo wybawić, albo wybić. Albo ubóstwiać, albo nienawidzić. Itd. Nic pomiędzy. Żadnych kompromisów. Spójrzmy jak nasz Mistrz operował słowem. Gdy przyprowadzono kobietę cudzołożną, według zwolenników pańskiego rozumienia mowy tak-tak, nie-nie Jezus powinien zdecydowanie odpowiedzieć: ukamienować, albo nie kamienować (w rzeczywistości dla Jezusa: i tak źle i tak niedobrze było). Tymczasem co powiedział? Och, co to za rozmemłana mowa była... Albo, gdy zapytano, czy wolno płacić podatek Cezarowi? To tu już przegiął, dziś powiedzielibyście dodatkowo, że to było „Panu Bogu świeczka, diabłu ogarek". Świat nie jest czarno-biały, ułożony według informatycznego kodu zer i jedynek, że wystarczy ściśle sparametryzować wszystko, opisać wszystkie procesy, poszufladkować zachowania, ludzi, sytuacje idealnie-niedopuszczalnie i mamy "doskonały" świat.
10 grudnia 2015, 13:17
> Zamykacie buzię słowami Nic takiego nie zachodzi. Ucinanie bełkotu i bezpodstawnych chciejstw strumieni świadomości to nie zamykanie buzi, tylko domaganie się poruszania w zakresie rzetelnie przedstawianych stanowisk. > według zwolenników pańskiego rozumienia mowy tak-tak, nie-nie Napisałem eksplicite, że mowa 'tak-tak, nie-nie' dotyczy czytelności porozumiewania się, a Pan mi wciska, że moje rozumienie to "robotyzacja" postępowania - bzdura. > Świat nie jest czarno-biały Mowa o komunikacji, a Pan sobie poszybował w sferę własnych wyobrażeń, iż rzekomo "mowa tak-tak nie-nie" dotyczy łopatalogicznego - czyli dokładnie przedstawionego przez Pana wcześniej w procesie interpretacji cytatu o mowie tak-tak, nie-nie - postępowania na modłę "robotyczną". Właśnie Pan czynnie doprowadził do kolizji prezentowanej wcześniej ścisłości interpretacji, notabene. Kiedy było to Panu wygodnie, to mowa "tak-tak, nie-nie", rzekomo dotyczyła wyłącznie nieprzysięgania, a teraz Pan twierdzi, że odwołujący się do mowy tak-tak, nie-nie mają na myśli bezrozumny automatyzm postępowania. Nie ma takiego wynikania ani w teorii ani w praktyce działań. Pada jasne stwierdzenie niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie, czyli czytelna. Mowa jest elementem komunikacji, zatem uzasadnione jest rozszerzenie mowy do innych aktów o charakterze komunikacyjnym w zakresie, w którym pełnią one funkcję komunikacyjną. Jednakże rozszerzenie "zerojedynkowości" na całość postępowania podstaw już nie ma, dokładnie z racji wskazania zakresu słowem "mowa".
O
Oriana
7 grudnia 2015, 01:09
Papież Franciszek jest bardziej niż inni przemawiającym świadkiem Chrystusa i mówi głośniej niż moje/nasze sumienia, głosi Ewangelię w odniesieniu do współczesnego świata nazywając wiele bolesnych problemów po imieniu. Potępia kult pieniądza i wykorzystywanie religii dla celów politycznych, co prowadzi do niesprawiedliwości i przemocy. Akcentuje potrzebę miłosierdzia i otwarcia na ludzi potrzebujących - w sprawie uchodźców nie mógł się zachować inaczej, bo są to nieszczęśni wygnańcy, których spotkało wielkie cierpienie i których nikt właściwie nigdzie nie chce usypiając sumienia przekonaniem, że są zagrożeniem, a oni uciekają przed zagrożeniem (choć są wśród nich również ludzie niebezpieczni). Przecież na świecie jest dość pieniędzy, żeby im pomóc, niektórzy uważają, że trzeba pomagać na miejscu - zgoda, tylko dlaczego się tego nie robi? Globalny, wirtualny pieniądz krąży bogacąc tych, którzy i tak są niewyobrażalnie bogaci i nie służy najbardziej potrzebującym - taki pieniądz jest łajnem! W sytuacji, gdy terroryści - zwyrodniali zbrodniarze wykorzystują religię dla swoich celów, papież spotyka się z muzułmanami mówiąc im, że chrześcijanie nie są przeciwko nim - wyznawcom islamu, bo przecież nie możemy zwrócić się przeciwko wszystkim muzułmanom, lecz szukać porozumienia z tymi muzułmanami, którzy chcą pokoju i umacniać ich w tym, że to jest właściwa droga dla wszystkich ludzi.   Chrześcijaństwo jest religią miłości i pokoju, niektórzy muzułmanie mówią to samo o swojej religii, potrzeba jest więcej ludzi wśród nich odczytujących w ten sposób Koran.  Myślę, że papież Franciszek działa bardzo mądrze.
7 grudnia 2015, 01:31
bardzo ladnie piszesz Oriano sam we wszystkim sie z toba zgadzam :-) zauwaz moze jak niektorzy majacy sie za chrzescijan europejczycy niekonsekwentnie mysla !!! dwa tysiace lat temu Sw. Rodzinie udalo sie uciec i bezpiecznie schronic w odleglym dla nich miejscu - poganskim Egipcie a jak my nazywajacy sie katolikami obecnie traktujemy podobne rodziny z bliskiego wschodu ????? strach jest zawsze najgorszym doradca i moze ... asekuracja zreszta nie mozna nikogo kochac a jednoczesnie sie od tej milosci asekurowac :-)
8 grudnia 2015, 00:16
Do Egiptu to uciekłą jedna Święta Rodzina, czy kilkaset tysięcy "Świętych Rodzin"?
Oriana Bianka
8 grudnia 2015, 00:47
Miło, że się ze mną zgadzasz, Lońdyńczyku. Ale czy nie jesteś zbyt surowy w ocenie europejskich chrześcijan? Nie sądzisz chyba, że bardziej można liczyć na pogan? Ja jednak wierzę w ludzi, bo gdy przychodzi do bezpośrednich kontaktów, to jednak można liczyć na ich dobre serce i pomoc :-) Zwłaszcza zwykłych ludzi.
Oriana Bianka
8 grudnia 2015, 01:23
Jesteś Londyńczykiem, więc żyjesz w najbardziej wielonarodowej metropolii Europy. Mnie, jako turystce zawsze to się podobało, ale nigdy nie mieszkałam tam na stałe. Jakie są advantages and disadvantages życia w takim wielokulturowym środowisku?
M
Milosc
8 grudnia 2015, 11:37
Oriano, piszesz, że papież Franciszek potępia kult pieniądza, mimo że zdajesz sobie sprawę, że malutki Watykan jest najbogatszym państwem świata. Zgadza się? Piszesz dalej, iż potępia wykorzystywanie religii dla celów politycznych gdyż to prowadzi do niesprawiedliwości i przemocy. Ok, zgadza się, tylko czy zauważasz, że właśnie ten najwyższy zwierzchnik Kościoła de facto czyni ze swojej "posługi" cel polityczny, który do nich prowadzi? Przecież spotyka się z przedstawicielami rządów, odbył wizytę np. do USA i tam spotkał się z prezydentem Obamą - przecież nie wpadł tam na kawę, prawda? Skąd Twoim zdaniem wzięły się np. takie pojęcia jak "islamizacja Europy" jeśli papież sam sprzyjał napływowi muzułmanów i głosił, by każda parafia przyjęła uchodźców pod swój dach? Skąd zatem znów wzięło się pojęcie globalnej "walki z terroryzmem", gdy jedni płacą wspieranym przez papieża (!) przewoźnikom-przemytnikom za przeniknięcie do Europy tłumacząc nam w publicznych mediach, że uciekają przed terrorem wojny? Wiesz przecież, że ta de facto terrorystyczna wojna zgotowana została przez siły toczące walkę o zasoby i wpływy nad nimi. Główni rozgrywający państwami Unii zapewnili "uchodźców", że to właśnie w Zachodniej Europie znajdą lepsze życie, a które unijne państwo się wyłamywało, to zaraz grożono mu sankcjami. Ci, którzy już mieszkają w multikulturowych metropoliach teraz doświadczają ataków i te nazywa się atakami terrorystycznymi z zamysłem, że ludzie sami będą się prosić rządy o zwiększenie bezpieczeństwa, co dla rządzących oznacza oczywiście zwiększenie kontroli nad ludźmi. 
8 grudnia 2015, 11:38
Kolejna rzecz, piszesz, iż na świecie jest dość pieniędzy, żeby ludziom pomóc - to prawda, ale w czyich rękach skupione są te pieniądze i z czyjej pracy i portfeli one się tam znalazły? Dlaczego zatem nadal tak silnie wspierane jest zbrojenie armii, które to ludziom nie pomaga, a niesie im śmierć?! Dobre pytanie stawiasz zatem - dlaczego nie pomaga się ludziom na miejscu? Otóż po tak przeprowadzanych działaniach, z całą przykrością zdajemy sobie sprawę, że wcale a wcale nie chodzi tu o niesienie ludziom pomocy.  Twierdzisz, że papież spotyka się z muzułmanami mówiąc im, że chrześcijanie nie są przeciwko nim. Równie dobrze może spotkać się z chrześcijanami i powiedzieć im, że ci też nie są przeciwko muzułmanom. No owszem, tylko, że są to gładkie słowa papieża wypowiadane w tej konkretnej sytuacji na świecie, w której w rzeczy samej giną ludzie tak jednego jak i drugiego wyznania. Mówisz, że papież Franciszek działa bardzo mądrze. Ja myślę, że papież tylko mądrze mówi, gdyż jak sama przyznasz, to Jego działanie nie przynosi konkretnych pozytywnych rezultatów i mimo jego obecności w świecie tu i tam oraz spotkań z przywódcami, tym bardziej okazuje się jedynie pustymi gestami pod publiczkę i potokiem słów bez pokrycia. Nie będę już się tu rozpisywała o szczycie klimatycznym i jakiej globalnej polityce z kolei to służy.
8 grudnia 2015, 12:00
Oriano wiem, że jesteś dobrym człowiekiem, który pragnie widzieć dobro i oczywiście sama wspieram Cię w takim postrzeganiu i z całą przyjemnością czytam Twoje komentarze. Chodzi jedynie o to, że kiedy odłoży się na bok uczucia religijne i szacunek do funkcji papiestwa jako takiej, dostrzega się dużo więcej rzeczy, które dotąd wprawdzie obserwowało się, ale nie kojarzyło ich ze sobą. I jak spojrzysz całościowo na problemy mieszkańców Ziemi i samej naszej planety ten obraz niezaprzeczalnie nie jest splotem przypadkowych wydarzeń. Bardzo chciałabym, żebyśmy byli świadomi, że słowa i gesty to nie wszystko, bo oto w rzeczy samej ktoś tutaj piastuje ten najwyższy tron na świecie, a w jakich warunkach żyją ludzie i w jakiej kondycji duchowej są, to sami dobrze widzimy. 
8 grudnia 2015, 12:08
Otóż to "zwłaszcza zwykłych ludzi" - bo to w nich, w ich sercach jest cała moc, by dokonać zmiany. Pozdrawiam Cię serdecznie. :-)
Oriana Bianka
10 grudnia 2015, 12:42
Skąd czerpiesz takie wiadomości, że "jedni płacą wspieranym przez papieża (!) przewoźnikom-przemytnikom za przeniknięcie do Europy"?  Uważam to za kompletne bzdury! Czy nie rozumiesz tego, że papież po to udał sie do Afryki, aby przekonywać mieszkańców Afryki o potrzebie pokojowego życia ludzi wyznajacych różne religie, aby nie dochodziło pomiędzy nimi do konfliktów i żeby nie musieli uciekać ze swoich krajów? Po to udał się do Afryki i otworzył tam Drzwi Miłosierdzia, bo temu kontynentowi szczególnie potrzeba miłosierdzia. W ten sposób zwrócił też uwagę świata na problemy Afryki i potrzebę wsparcia w ich rozwiązaniu, aby ludzie nie musieli stamtąd uciekać z powodu biedy i wojen. Papież nie sprzyja napływowi muzułmanów, tylko mówi, że ludziom w potrzebie, topiącym się w morzu trzeba pomóc. Ty tego nie rozumiesz? Wojna toczy się o zasoby, zgadza się. Krytykujesz papieża, a jaki Ty masz sposób na zakończenie tych wojen? 
M
Milosc
10 grudnia 2015, 17:01
Oriano, mówimy o funkcji i działalności PAPIEŻA. To nie jest byle stanowisko, z poziomu którego zajmuje się jedynie niewiele wnoszący głos, by przemawiać do swych owieczek - to jest dobre, to jest złe, tak róbcie, tak nie, a nad tym się zastanówcie. Taką funkcję pełni najniższy w hierarchii kościelnej na mszy św. niedzielnej.    Papież udaje się do krajów i spotyka się nie tylko z "owcami", ale z przedstawicielami rządu! To z nimi prowadzi wspólną politykę i realizuje polityczny cel, gdyż On też jest zarządzającym - w dodatku uznany za najwyższy autorytet moralny! Niżsi hierarchią kościelną i same owieczki chowane są w pełnym posłuszeństwie i jeśli pozostają w Kościele, to mają czynić to, co im władze Kościła zalecają czynić - tj. dostosowywać się do zmieniających się okoliczności, do zmieniających się interpretacji itd. Musiałaś na pewno słyszeć o planach stworzenia jednego rządu, jednej waluty i jednej światowej religii, prawda? I naprawdę nie potrafisz jeszcze połączyć wielu faktów w jedno, do czego działanie rządów zmierza? Gdyby rządzącym zależało na pokoju, ten pokój by był, nie oszukujmy się. Gdyby rządzącym zależało na zlikwidowaniu ubóstwa, nie byłoby go już dawno. Gdyby rządzącym zależało na bezpieczeństwie, ludzie mieliby niczym nienaruszone poczucie bezpieczeństwa bez istnienia militarnej "obronności". Gdyby wreszcie Kościołowi zależało na tym, by ludzie poznali Prawdę, podaliby im ją na tacy, jako ja tu czynię darmo i bezinteresownie. Oni tę tacę podsuwają Tobie i Ty dajesz na nią owoce swojej ciężkiej pracy. W wielu religiach, w tym w chrześcijańskiej nie chodzi jednak o Prawdę, chodzi o wyrabianie w ludziach pewnych przekonań, o czystą wiarę w coś bez POZNANIA tego, bez dotknięcia jej, bez doświadczenia jej.
10 grudnia 2015, 17:02
Wiem, o czym mówię Oriano i naprawdę widzę jak łatwo dajesz się nabrać na gesty i słowa głowy Kościoła i jak jednocześnie negujesz to, co się dzieje, co obserwujesz w działaniach rządzących, bo myślisz, że wzięło się znikąd i my jedynie możemy temu teraz jakoś zaradzić. Takie myślenie przypomina działalność firm farmaceutycznych - podać lekartstwo, by złagodzić objawy, ale nie dociec źródła w psychice człowieka, więc de facto nie uleczyć, nie uzdrowić. Bo business musi się przecież kręcić. W Afryce też chodzi o business i na Bliskim Wschodzie też. Nie oszukuj się Oriano z racji swoich uczuć religijnych do pasterza, którym tym razem jest papież Franciszek. Wiesz też na pewno, dlaczego w latach 80 był nim papież Polak i że ten wybór przyniósł pewne zmiany polityczne. Co cenię w Twoich wypowiedziach to to, że widzisz Człowieka, którego i ja widzę i w którym widzę Boga, w każdym Człowieku. Niektórzy tylko bardzo chcą, byś wciąż widziała Go nie w sobie, a na krzyżu, a na to ja nie wyrażam dłużej zgody. Nie wyrażam, bo widzę jak bardzo ten zapodany myślowy schemat się nie sprawdza i jednocześnie wiem, co trzeba zrobić, by ten świat uzdrowić.
10 grudnia 2015, 17:13
Pytałaś jeszcze o to skąd czerpię "takie wiadomości" - ano m.in. stąd, z deonu, prowadzonego przez nota bene jezuitów. http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3688,papiez-swiatla-na-choince-i-dramat-uchodzcow.html
10 grudnia 2015, 17:28
I ty mówisz że widzisz Boga w każdym człowieku a znowu lejesz  litrami hejt na Kościół i papieża? Za kogo ty się uważasz zarozumiała istoto?
Oriana Bianka
10 grudnia 2015, 17:55
To co piszesz, pokazuje jedynie w jaki sposób Ty myślisz i w co wierzysz. To co wydaje się Tobie prawdą, jest tylko tym, co Tobie się wydaje, nie jest żadną obiektywną prawdą. Jesteś przeciwko wszystkim religiom, bo uważasz, że zniewalają człowieka, a równocześnie przekonujesz do swojej ideologii, która jawi się wielkim  uwikłaniem i zniewoleniem. Relacja z Bogiem nie jest żadnym zniewoleniem, jest wolnością, jest wyborem.  
Oriana Bianka
10 grudnia 2015, 19:15
Co pomyślałaś, jak przeczytałaś ten artykuł?
11 grudnia 2015, 01:36
Euzebiuszu, wytłumaczyłam Ci już różnicę pomiędzy interpretacją zwaną przez Ciebie "wylewaniem hejtu", a pisaniem o tym, co obserwuję. Chcesz zabrać głos w rozmowie - odnieś się proszę do tego, o czym jest mowa - konkretnie z czym się nie zgadzasz. I proszę Cię też - nie umniejszaj sobie myśląc, że umniejszasz komuś innemu.
M
Milosc
11 grudnia 2015, 02:20
Jeśli ja tylko wierzę w to, że Watykan jest najbogatszym państwem świata, a tak nie jest - proszę zaprzecz. Jeśli ja tylko wierzę w to, że papież spotyka się z przedstawicielami rządu i wspólnie z nimi realizuje cele polityczne, a tak nie jest - proszę zaprzecz.  Jeśli ja tylko wierzę w to, że papież sprzyja migracji do Europy, zwanej również islamizacją Europy, a tak nie jest - proszę zaprzecz. Jeśli ja tylko wierzę w to, że zamachy terrorystyczne przeprowadzane są celem zwiększenia kontroli, a tak nie jest - proszę zaprzecz. Jeśli ja tylko wierzę w hierarchiczny Kościół, pełne w nim posłuszeństwo i niejedyną rolę od wieków poza głoszeniem "Dobrej Nowiny", a tak nie jest - proszę zaprzecz.  Jeśli ja tylko wierzę w to, że za wojną stoją interesy rządzących, a tak nie jest - proszę, zaprzecz. Jeśli ja tylko wierzę w to, że działania rządzących zmierzają do wprowadzenia nowego porządu, a tak nie jest - proszę, zaprzecz.  Jeśli ja wierzę w to, że religie oparte są na wierze w Boga, na przekonaniach, na odseparowaniu Boga od Człowieka, a nie jest tak - proszę, zaprzecz. Jeśli ja tylko wierzę w to, że świat doznaje wojen, głodu i ubóstwa, a jest inaczej - również proszę Cię, zaprzecz i temu.
11 grudnia 2015, 02:20
Nie przekonuję Cię do żadnej ideologii, gdyż sama nie żyję ideologią. Doceniam fakt, że widzisz Człowieka, a zachęcić Cię mogę jedynie do tego, byś poznała Boga w sobie, a przez to w drugim człowieku. To jest pelnia bardzo odpowiedzialnej wolności, bo działasz w służbie i żyjesz świadomie. I dlatego Twojemu ostatniemu zdaniu mówię zdecydowane TAK, choć Ty zdaję się utożsamiasz Boga z religią i z przekonaniem, że Jednym z Bogiem jest tylko Jezus, a ja już nie.
11 grudnia 2015, 02:38
To, co napisałam wyżej, a poza tym: słowa, słowa, słowa... i puste gesty z zapalaniem choinki. Jak łatwo być papieżem w oczach wiernych - wystarczy coś powiedzieć, nic nowego, to co ludzie chcą usłyszeć, ale niech czekają i żyją nadzieją, bo "Pan jest blisko". I tak od prawie 2 tys. lat.  A propos, polecam zajrzeć jak blisko może być (i bliska też jestem zrozumieniu autora):  http://www.harmonica.pl/swiadomosc_artykuly28.htm
11 grudnia 2015, 13:00
I jeszcze jedno słowo, też z tego deonowego artykułu: szopka.
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 14:23
Widzisz, miłość jest cierpliwa i pełna nadziei, nadzieja jest bardzo ważna. To nie są puste gesty, są bardzo wymowne, Pan jest z nami, jest w nas :-)
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 14:26
Każdy rozumie tak, jak chce rozumieć. Dla mnie ta szopka = dom, schronienie, w której jest Miłość :-) 
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 14:38
Cieszę się, że poznałam Boga w sobie i w innych ludziach, Bóg jest Miłością i jesteśmy szczęśliwi, gdy to czujemy. Ale ja sama nie jestem Miłością, tak jak nie jestem Prawdą, Sprawiedlowością..... Jezus jest moją drogą do Boga, bo taką odnalazłam, innych ludzi mogą prowadzić inne drogi do Boga (Wiele razy już o tym pisałam, nie zauważyłas tego?)
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 15:21
P.S. Gdy mówię, że Jezus jest moją drogą do Boga, chcę powiedzieć, że dzięki Jezusowi poznałam Boga, a nie to że muszę pokonać dłuuugą drogę, aby dotrzeć do Boga - Bóg jest wśród nas, jest w nas. 
M
Milosc
11 grudnia 2015, 15:32
Wiem Oriano, ja wyczuwam w Tobie działanie Boga, wyczuwam w Tobie właśnie tę miłość do ludzi, już od pierwszego komentarza, jakim się kiedyś wymieniłyśmy. To, co napisałaś teraz jest dokładnie tym samym, co ja nazywam "być Jedno z Bogiem", to co Chrystus nazywał "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy". Ja i Miłość, Prawda, Sprawiedliwość Jedno jesteśmy. Nie jest to równoznaczne z tym, że "Ja" już teraz sobie świetnie da radę samo i Boga więcej nie potrzebuje poznawać, bo już wszystko wie. Nie! Wręcz przeciwnie - tzn. wiedzieć, że jesteśmy zawsze razem, że każdy z nas, każda istota z trylionów istnień we wszechświecie jest tą maleńką częścią Pełni, Całości, Żródła będącego wiecznie o krok przed nami, by nas prowadzić, ale też by z nami krok w krok podążać. I rozumiemy to myślę w podobny sposób - być i stawać się, być i dążyć jeszcze bardziej... i tak po eony. :-) Mimo wszystko zauważam, że m.in. wpojonym w religii poczuciem winy i grzeszności wielu ludziom stoi ono na przeszkodzie, by tak pięknie o sobie i o innych myśleć i zaufać, że właśnie tacy w oczach Boga są, bez wyjątku. A przecież to ze zmianą myślenia przychodzi nowe słowo i zupełnie nowe działanie. I Życie zawsze odpowiada nam tym, co my z siebie dajemy... 
11 grudnia 2015, 15:51
Otóż to - Pan jest z nami, jest w nas, a nie...jak papież mówi "Pan jest blisko". Słowa mają moc i kto jak kto, ale papież jest tego świadomy. Dlatego tym bardziej temat artykułu, którym się z Tobą podzieliłam o "czekaniu na Pana" zdradza prowadzoną "politykę", o której wspomniałam wcześniej.  
11 grudnia 2015, 15:54
"Papież widząc szopkę powiedział: "Ilu naszych braci i sióstr utonęło w morzu"". No nie kojarzy Mu się ona z domem, schronieniem i Miłością. Dlatego i ja mówię o tym: szopka. A Twoje zrozumienie podzielam. 
11 grudnia 2015, 16:07
Ładnie. :-) Ja podobnie, choć może nie dzięki Jezusowi, a dzięki Miłości właśnie, którą z kolei dzięki serdecznemu Przyjacielowi odkryłam, że mamy w sobie. Jakżeż inaczej moglibyśmy darem Ducha z kimś się podzielić, gdybyśmy nie odkryli go w sobie, prawda?  Jak widać, znów potwierdza się - różne drogi prowadzą do Boga, by odkryć, że Skarb, którego się szukało, tak naprawdę zawsze był, jest i będzie - właśnie ukryty i cichutki w nas samych. :-) 
11 grudnia 2015, 16:16
P.S. Dla mnie nauka Jezusa jest inspiracją. Obudziłam się do życia, gdy do jej zrozumienia otrzymałam światło, klucz. A gdy pojęłam, zaczęłam stosować. Co ciekawe, jest bliska buddyzmowi. 
11 grudnia 2015, 16:17
P.S. Dla mnie nauka Jezusa jest inspiracją. Obudziłam się do życia, gdy do jej zrozumienia otrzymałam światło, klucz. A gdy pojęłam, zaczęłam stosować. Co ciekawe, jest bliska buddyzmowi. 
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 22:20
Nie widzę niczego złego w słowach papieża: wspomniał tych, których spotkał tragiczny los, bo nie dotarli do bezpiecznego miejsca, które byłoby bezpiecznym schronieniem, takim jakim stała się szopka dla św. Rodziny. W tej szopce narodziła się Miłość (Jezus)
Oriana Bianka
11 grudnia 2015, 22:44
"Pan jest blisko", a więc jesteśmy Mu bliscy, to od nas zależy, czy przyjmiemy Go do swojego serca, wówczas będzie wśród nas i w naszych sercach. Papież Franciszek bardzo dużo mówi o miłości i miłosierdziu, niedawno: "niech miłosierdzie zamieszka w was". Jeśli nawet nazywasz to polityką, to nie ma lepszej i piękniejszej polityki. Papież Benedykt XVI: "Bóg zjednoczył się z naszym stworzonym człowieczeństwem, wchodząc w nową, trwałą relację z nami i zapoczątkowując nowe stworzenie." Przeczytaj całość, to bardzo ciekawe, co mówi papież Benedykt XVI: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,968,benedykt-xvi-to-daje-wielka-nadzieje.html 
M
Milosc
12 grudnia 2015, 03:51
Oriano, wspomnienie Izraela i terytorium Palestyny (2013r.) w połączeniu z tymi chórami aniołów i świętych i całym Kościołem, plus "proszę, abyście i wy modlili się za mnie" jest zapowiedzią tego, co Kościół planuje przeprowadzić na podstawie wydanych już dawno temu "przepowiedni". Poszperaj, połącz z artykułem, który Ci przesłałam i stanie się też dla Ciebie to wszystko bardziej przejrzyste. Zwróć uwagę na te słowa również: "tak aby Kościół w Ziemi Świętej można było wyraźnie rozpoznać jako «znak i narzędzie (...) zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego". Istne NWO, Oriano.  Więc teraz sama w swej skromności odpowiedz sobie na pytanie, jak te chóry anielskie, wielka chwała oraz wielki znak i narzędzie mają się do autentycznego Chrystusowego "wejdź do swej izdebki".  Chrystus nie potrzebował hollywoodzkiego rozmachu, by głosić Prawdę. A że na świecie miał zapanować chaos pop[rzedający Wydarzenie, to też go wprowadzają, by udręczeni nim ludzie szukali spektakularnego znaku opatrzności. Tak to jest planowane - religia ma być jedna i rząd światowy jeden, to i szum wielki się robi wokół "proroctwa wszechczasów". Tyle nagle mowy o Apokalipsie, zauważyłaś? Projekcje multimedialne na Bazylice św. Piotra w Rzymie też już widziałaś. W dobie technologii wszystko jest iluzorycznie do przeprowadzenia, hologramy itp.
12 grudnia 2015, 03:52
A Prawda nie potrzebuje show, by się bronić. Ona jak już pisałam z Tobą jednym głosem jest w nas, jak i Chrystus jest w nas. Już przyszedł, po cichutku, jakiś czas temu. Dlatego plany planami, ale iluzja pozostanie iluzją, którą Kościół wmawia ludziom od wieków i dlatego, że zdaje sobie sprawę, że budował na fałszywych przekonaniachh, to przegrywa ze świadomością wielu już ludzi całego świata i z prawdziwymi siłami Światła, które są już w nas i pośród nas i się o naszą Bożą świadomość troszczą. :-) Prawdziwie Dobrą Nowiną jest teraz apokalipsa dla systemów władzy, kontroli, panowania i wyzysku. Pozostańmy z wdzięcznością dla tego Procesu. :-)
12 grudnia 2015, 04:17
Gdyby przewoźnicy nie napędzali interesu rządom krajów ich sponsorującym i gdyby faktycznie życie ludzi miało istotną tu wartość, powiedz, co stałoby na przeszkodzie wysłać na miejsce samoloty, by ludzie dotarli bezpiecznie do ościennych krajów, czy już nawet do tej nieszczęsnej Europy? Myślę, że podróż taka byłaby i bardziej bezpieczna i tańsza. Ale nie o to przecież chodziło.  Oriano, ja też kiedyś myślałam podobnie jak Ty. Ja też kiedyś chciałam widzieć dobro nawet tam, gdzie sama siebie musiałam mocno przekonywać. A potem "rozejrzałam się po świecie" i dotarło do mnie, że żaden system nie działa w nim zgodnie z pierwotną ideą, której miał służyć. Te systemy przestały człowiekowi służyć, ba - one zwróciły się przeciwko rodzajowi ludzkiemu. Gospodarczy (godziwa zapłata vs korpo), militarny (obronność vs broń i wojny) polityczny (demokracja vs nadużycia władzy), farmaceutyczny (leczenie przyczyn vs leczenie objawów=nowotwory, zawały, choroby, szczepionki), oświaty, kutury (poziom) i religijny (nauka np. Chrystusa vs Kościół/instytucja/bogowie z różnymi imionami). Przypatrz się dobrze rozmowom, przypatrz się ilości strzałeczek w dół, a będziesz wiedziała, że większość ludzi nie wie Kim są, co się dzieje, o co chodzi, a jak im bezinteresownie powiesz Prawdę, to wyszydzą i zapytają kto ci płaci i komu służysz.
12 grudnia 2015, 04:36
Skromna szopka, idebka jest symbolem naszego wnętrza, które kiedy staje się wypełnione miłością właśnie, jaśnieje jak ta gwiazda na nieboskłonie, Światło, które i nas wciąż prowadzi przez wszelkie mroki życia. O tę Milość tu w czlowieku chodzi - by już jej nie szukać na zewnątrz, tylko zauważyć, że już w nas jest, że od początku w nas była, że z niej właśnie się narodziliśmy i nią jesteśmy. Bezintresowny duchowy dar Życia, o którym zdaliśmy się zapomnieć, że nosimy w sobie. I żeby go mnożyć, trzeba go dzielić jak Chrystus Chleb, żeby go otrzymać, trzeba najpierw z siebie dać. Tak alogiczne są Duchowe Prawa. A my przecież z Ducha, a tylko na chwilę zanurzeni w materii. :-) Bóg jest tą Miłością i Życiem Wiecznym. A my z Nim. Po wieczne czasy... OO
Oriana Bianka
12 grudnia 2015, 12:41
A więc Ty wierzysz w międzynarodowy, sekretny spisek zmierzajacy do podporzadkowania sobie wszystkiego i do realizacji programu NWO, a według tego przekonania główną siłą owego spisku jest Watykan i sam papież, papież jest przyczyną wszelkiego zła. Teraz rozumiem, dlaczego tak atakujesz papieża i dopatrujesz się złych intencji we wszystkim co mówi i robi. To w co wierzysz jest obłędne i  bardzo niebezpieczne. W takim razie nie będę już z Tobą dyskutować. 
M
Milosc
12 grudnia 2015, 17:49
Obserwujesz rzeczywistość Oriano i jednocześnie negujesz przyczyny problemów, z którymi od wieków niby zmagają się rządzący. Więcej ludzi choruje, wojny się toczą, większość ludzi na świecie nie ma tego, co mamy my, ale to nic, wystarczy dalej ufać słowom rządzących, że to wszystko dla dobra ludzi i planety, że się starają, ale jak nic z tego nie wychodzi, to trzeba dalej walczyć z terroryzmem, z ISIS i z CO2. Pomódlmy się za tych co zginęli, a żyjący niech trwają w nadziei, bo jak zawsze... "Pan jest blisko". Mówią to głowy Kościoła od wieków i w ten oto prosty sposób pomnażają majątek. Smugi chemtrials nad Twoją głową, a na ulicach Rzymu policja z bronią kontroluje nawet dzieci. To pewnie nie ma nic wspólnego z prowadzoną polityką.  W porządku, jutro jest niedziela, pójdziesz pewnie do kościoła, dasz na ofiarę, pomodlisz się za uchodźców i za tych co giną w atakach terrorystycznych, napiszesz, że trzeba ludziom nieść pomoc i pewnie też komuś pomożesz. Dziś jednak zakończysz dyskusję, bo myślisz, że ja w coś wierzę, co jest obłędne i niebezpieczne. Paradoks jednak polega na tym, że ja nie piszę o tym w co wierzę, a co obserwujemy. Wielu widzi do czego to zmierza. Na szczęście jeszcze więcej działa, by zapobiec. Jeśli Twoje uczucia do "autorytetu" stoją na przeszkodzie w rozmowie ze zwykłym czlowiekiem, to radzę się przyjrzeć ile one są warte i na ile też skuteczne są same słowa o pokoju i jedności. Jak nauczał Chrystus świątynią Boga jest Człowiek. Wystarczy zatem głosić tę prostą Prawdę i stosować ją będąc autorytetem w swoich oczach raczej niżi szukać go w zhierarchizowanej instytucji zwanej Kościołem.  
O
Oriana
13 grudnia 2015, 11:50
Czy Ty potrafisz w ogóle słyszeć, to co mówią inni? Wygłaszasz ciągle swój monolog, a nie docierają do Ciebie słowa innych. To co napisałaś ma się nijak do naszej rozmowy. Gdzie powiedziałam, że ufam słowom rządzących? Nie tylko ja tak nie myślę, ale nie spotkałam człowieka, który miałby zaufanie do wszystkich rządzących. Twoja obserwacja świata jest z Księżyca, nijak ma się do rzeczywistości. Niecałe dwa miesiące temy byłam we Włoszech - w wielu miastach i nikt mnie nie kontrolował, nie widziałam, żeby policja z bronią na ulicach Rzymu kontrolowała dzieci - skąd masz takie wiadomości? Piszesz, że ludzie chorują, wojny się toczą.... - przecież wszyscy to wiemy. Jaki znalazłaś sposób na rozwiązanie tych problemów? Oczywistym jest, że jeśli wszyscy rządzący chcieliby pokoju, to byłby pokój. Masz sposób, żeby sprawić, aby chcieli? Gdzie się znajduje Twoim zdaniem rozwiązanie tych wszystkich problemów? Czy rozwiązanie wszystkich problemów znajduje się na stronach, które podajesz?  Aby zrozumieć Chrystusa trzeba usunąć najpierw bariery, filtry, które poznanie Go uniemożliwiają - trzeba być wolnym. Nie potrzeba tego robić za pomocą auterytetów, wprost przeciwnie - trzeba to zrobić osobiście. Relacja człowieka z Bogiem jest relacją osobistą. Modlitwa może być rozmową z Bogiem, powinna nawet być. Nie jest najważniejsza forma, chodzi o nawiązanie relacji.  Mam wrażenie, że Twoje wyobrażenie o ludziach wierzących jest tym co wyniosłaś z jakichś swoich dawnych doświadczeń, które nie były zbyt głębokie i nie były najlepsze. Nie sądź innych po sobie, bo zupełnie nie rozumiesz innych ludzi.
M
Milosc
13 grudnia 2015, 14:16
Wbrew pozorom jak się zdaje, słucham tego, co piszesz Ty i piszą inni. Dziwię się, że nie zauważasz, że odnoszę się do komentarzy z należytą uwagą. Zanim wysuniesz pochopne wnioski i przypiszesz mi nieuważność zwróć proszę uwagę choćby już na mój pierwszy wpis - ile było w nim odniesień do Twoich słów (ile razy pojawiło się w nich "piszesz, że...". Gdybym wygłaszała ciągle swój monolog, nie byłoby między nami rozmowy, czyż nie? Zatem proszę, żebyś nie insynuowała czegoś, co z natury rzeczy jest tego zaprzeczeniem. Równie dobrze mogę powiedzieć, że swoim wpisem zareagowałam na Twój monolog, prawda? :)  Nie napisałam, że Ty ufasz słowom rządzących, choć poniekąd mogłaś te słowa wziąć do siebie, gdyż pojawily się w moim wpisie do Ciebie skierowanym. W stosunku do Ciebie, odniosłabym głównie zaufanie do słów papieża jako, że jednak rządzący są naczyniem powiązanym, to nie sposób nie objąć tego w całość. Piszesz dalej, że moja obserwacja świata jest z księżyca, czym niechybnie próbujesz zdegradować moją obserwację. Przypomnę Ci zatem, że niecałe dwa miesiące temu było jeszcze przed atakiem w Paryżu i to po nim właśnie wprowadzono patrole na ulicach Rzymu i nie tylko. O tym skąd czerpię te informacje - znów po pierwsze czytamy na stronie deonu http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,3627.html, a po drugie nie dalej jak tydzień temu jedna z moich przyjaciółek odbyła krótką podróż do Rzymu i również potwierdzała ich obecność na ulicach miasta.  
13 grudnia 2015, 14:18
Pytasz mnie dalej jaki znalazłam sposób na rozwiązanie problemów tego świata. Otóż uświadamianie ludzi jest tym sposobem stąd moja obecność m.in. tutaj na forum. Tak w dziedzinie duchowości, praktyk medytacyjnych, podawanie narzędzi do zastosowania nauki Chrystusa (a nie tylko mówienia o niej) ale też zdrowia psychicznego i fizycznego, które są ze sobą ściśle związane i przede wszystkim wewnętrznej przemianie - jeśli nie rozpocznie się od niej, nic nie zmieni się w otaczającym nas świecie (jak na górze tak na dole i odwrotnie). Rozwiązanie problemów zatem znajduje się tylko i wyłącznie w nas samych, w naszej świadomości. Świadomość jednostki ma wpływ na świadomość zbiorową, potrzebna jest jednak pewna masa krytyczna, by ta zmiana nastąpiła na większą skalę. Spotykam wielu ludzi m.in. w różnych grupach internetowych, którzy zaczynają/ zaczęli żyć świadomie i rozpoznają pewne mechanizmy, które doprowadziły do punktu w którym jesteśmy i teraz zaczynają tworzyć nową rzeczywistość z przepracowanymi już wspomnianymi przez Ciebie barierami.
13 grudnia 2015, 14:18
Tak, modlitwa z Bogiem jest relacją osobistą i przede wszystkim modlitwą staje się słuchanie własnych myśli najpierw, przyglądanie się słowom, które piszemy/wypowiadamy i zastępowanie ich tymi, które niosą spokój i milość płynące z naszego wnętrza, choć zagłuszane szumem umyslu. I tu z pomocą przychodzi medytacja, a więc obserwacja i nasłuchiwanie tego, co do nas mówi Bóg, zamiast zarzucanie Go swoimi myślami, słowami czy prośbami. Moją obserwacją (nie wrażeniem) na temat ludzi wierzących jest to, iż wielu z nich nie jest gotowych posłuchać najpierw siebie i siebie nawzajem ze zrozumieniem, ani tym bardziej usłyszeć Prawdy, a zamiast tego wybierają trzymać się tego co przyjęli za Prawdę, w którą kiedyś uwierzyli. Papież jest liderem ludzi wierzących. I jak sama widzisz wzbudza wiele kontrowersji dlatego, że wielu ludzi pragnie, by ich wiara w coś była podtrzymywana, a nie burzona. Dlatego też i moje wpisy tutaj są w dużej mierze "negowane", bo z jednej strony obnażają nabyte przekonania, a z drugiej ujawniają blokadę przed przyjęciem tego, co inne, a co mogłoby całkowicie zmienić i nadać własnemu życiu głęboki sens. Twoje ostatnie twierdzenia są zatem przypisaniem, ponieważ zauważ ani nie sądzę innych, ani nie możesz wiedzieć czy ich rozumiem czy nie.
6 grudnia 2015, 22:54
Znalazłem się w grupie tych milionów, które stwierdziły – wreszcie rozumiem Papieża.
6 grudnia 2015, 23:06
Dołaczam, ale trochę skrócę i powiem: rozumiem Papieża, bez wreszcie, bo niby dlaczego wreszcie :-)
6 grudnia 2015, 23:47
Poprzednicy nie zawsze wyrażali się językiem łatwym do zrozumienia dla przeciętnych ludzi nie obeznanych teologicznie lub choćby nie osłuchanych w bardziej zawiłych sformułowaniach z tego zakresu.
6 grudnia 2015, 23:54
W takim razie pan który powiedział "Boże, wreszcie rozumiem Papieża" również nie posługuje się językiem łatwym do zrozumienia dla przeciętnych ludzi, bo ja  nie rozumiem tego wreszcie ;-) :-):-)
WDR .
6 grudnia 2015, 22:22
Mnie w tym przypadku rzuciło gdzieś pomiędzy zachwyconych i kontenstujących i choć z reguły staram się polaryzować swój pogląd to tutaj nie daje rady ;-)
6 grudnia 2015, 22:39
Jak czytamy w artykule: Człowieczeństwo, to także prawo do bycia sobą, zatem masz prawo tym razem być gdzieś pomiędzy ;-)
WDR .
9 grudnia 2015, 04:02
;-)
6 grudnia 2015, 21:50
Miejmy w sobie przynajmniej tyle miłosierdzia, żeby nie gasić ducha u tych, co cieszą się Papieżem i nie drażnić tych, dla których niezrozumienie może być łaską oczyszczenia. TAK:-)
7 grudnia 2015, 23:24
> Miejmy w sobie przynajmniej tyle miłosierdzia, żeby nie gasić ducha u tych, co cieszą się Papieżem Kto i po co umieszcza sługę na miejscu jego Pana?
7 grudnia 2015, 23:37
Mądry człowiek zobaczy poprzez słowa papieża Franciszka swojego Pana, mądry człowiek zobaczy swojego Pana wszędzie. Nie da się zgasić ducha u kogoś, kto idzie za swoim Panem. Ale są tez tacy, którzy dopiero zaczynają Go szukać, poznawać, i papież Franciszek delikatnie ich  prowadzi. Co mówisz takim ludziom? Ze są rozegzaltowanymi głupcami?
7 grudnia 2015, 23:56
Nasz Pan nakazał nam poznawać po owocach, a tych u rozegzaltowanych głupców nie ma. Zamiast nich jest pewność, wbrew doświadczeniom i słowom samego Boga, że one muszą być. Gdzie są owoce egzaltacji poza samą egzaltacją?
8 grudnia 2015, 00:06
Dzisiaj rozpoczyna się w Kościele Rok Miłosierdzia, i właśnie się chyba już zaczął, jak myślisz, będzie to dla ciebie dobry rok?
8 grudnia 2015, 07:15
Pytanie czy będzie to dla Kościoła dobry rok. Z racji narastania tendencji hurragłuptackich wątpię.
8 grudnia 2015, 10:15
Skoro czujesz się członkiem Kościoła to chyba zastanawiasz się jaki to będzie i dla ciebie rok. Masz jakieś plany w związku z Rokiem Miłosierdzia? Czy będziesz występował jedynie w roli komentatora czy może masz zamiar włączyć sie aktywnie w obchody?
8 grudnia 2015, 13:20
W obchody czczych manifestacji, które się zdają psu na budę, a które są obecnie bardzo modne w chrześcijaństewku "lekkim, łatwym i przyjemnym" - bardzo wątpliwe.
J W
6 grudnia 2015, 20:10
[url]http://media.tumblr.com/07fd15b3ea188a44d324668e13fad32e/tumblr_inline_mszj87oLHI1qz4rgp.gif[/url]
A
agnieszka
6 grudnia 2015, 19:48
"Kościołem kieruje Duch Święty" i już . Zeby" mieć wpływ" na Ojca Świętego Franciszka mogę się modlić, modlić i (jak mam taką potrzebę) pościć za niego.
6 grudnia 2015, 22:24
Gdyby Kościołem kierował Duch św., to nie byłoby tej instytucji.  Z istnieniem Kościoła wiąże się cel polityczny, który proszę zauważyć - jest zwykle ubrany w eleganckie SŁOWA o dobroczynności, pokoju, walce z ubóstwem, dostępie do edukacji, trosce o duchowy rozwój człowieka, ochronie życia itp. A czego FAKTYCZNIE DOŚWIADCZA ludzkość? Ano proszę się rozejrzeć... I tak od wieków...
L
londynczyk19
6 grudnia 2015, 23:57
prosilem cie kiedys nie psiocz na Kosciol !!!!! moze najpierw dowiedz sie kto to Duch Sw. i co to Kosciol Katolicki a potem przeczytaj czym sama tutaj popisalas sie okay !!!!! czym ty Milosc kierujesz sie pisujac jak wyzej ?????? rozwazmy moze taka teoretyczna sytuacje powiedzy ze twoja diagnoza jest trafna (choc oczywiscie wszyscy wiedza ze nie jest) i Kosciol (hierarchiczny) jest very beeeee wytedy sa dwie mozliwosci : a) piszesz w ten sposob bo bardzo zalezy ci na Kosciele i jego naprawie bo wykazujesz wielka o niego troske !!!!!! b) tylko plujesz plujesz plujesz i wszelkimi silami probujesz go  zdyskredytowac bo dokladnie taki masz cel i takie dzialanie dla ciebie jest istotne !!!! ktore stanowisko jest ci blizsze 'a' czy 'b' ???????? pytanie jest retorycznym bo wszysto jest 'na talerzu' innym pytaniem do ciebie co najwyzej mogloby byc : dlaczego to robisz ???? podobnie sprawa wyglada z papiezem !!!!!!!
7 grudnia 2015, 00:22
"Psioczę" na instytucję zwaną Kościołem - to kolosalna różnica! Dlaczego? Ponieważ widzę na czym się opiera i na czym zbudował swoją potęgę. Porażającym jest dla mnie to, że ludzie, którzy do tej instytucji należą, nie wiedzą Kim są w istocie ani jak osiągnąć to, do czego stale tylko mają dążyć. A przecież chodzi o zjednoczenia z Bogiem Ojcem - to przecież nie jest ważka sprawa! Nie dowiedzą się tego z tej instutucji ponieważ ludzie jej przewodzący zdają sobie sprawę, że ona calkowicie straciłaby rację bytu (już w dużej mierze zresztą traci). Póki co owce zdają się na ślepe przewodnictwo jej liderowi, który realizuje cel polityczny, który daje się łatwo zaobserwować jeśli dostrzega się co się na świecie dzieje, poczyta się trochę i przede wszystkim nie neguje się rzeczywistości z powodu religijnych uczuć do instytucji i jej zwierzchnika choćby nie wiem jak pięknych słów jeszcze użył o pokoju, planecie, duchowości i dobrobycie.  Bardzo zależy mi na ludziach, bo to oni są prawdziwym Kościołem Chrystusowym, to każdy z nich jest świątynią Boga, a jednak tak łatwo dali się zwieść twórcom i kontynuatorom instytucji nie poznawszy Boga prawdziwego, który jest właśnie w nich samych...     
7 grudnia 2015, 00:56
nie nawiazalas wcale do tego co do ciebie napisalem !!!!!!!! ja czytam nie tylko to co piszesz ale i od czego uciekasz !!!!!! w calym tym twoim mysleniu jest bardzo prosty logiczny blad ktorego ty jakoby nie widzisz !!!!!!! nie pisz prosze glupot klamstw itp. rzeczy !!!!!! nie pluj na hierarchiczny Kosciol bo to czesc Kosciola Chrystusowego!! nie ublizaj papiezowi !!!!! musisz zrozumiec jedno : nie ma wielu prawd !!!!!! a to co wypisujesz to falsz przeklamywanie klamstwo !!!!!! i jest to naprawde latwe do udowodnienia !!!!!!!!!!!!!!! jest ci trudno trzymac sie PRAWDY bo 'jesz i pijesz z zatrutych zrodel'
M
Milosc
7 grudnia 2015, 03:04
Zadziwiające jak wiele wykrzykników stawiasz, gdy ktoś nie podziela Twoich poglądów i cienia radości nie przejawisz z samego faktu bycia w Kościele Chrystusowym, w którym po prostu spotykasz się z drugim człowiekiem. ;-) Chrystus nie należał do instytucji ani też jej nie zakładał. Przekazał klucze, które są symbolem dostępu do Świadomości Chrystusowej, do Królestwa Bożego, a nie do jakiejś budowli z kamienia! Jak pamiętasz, występował przeciwko tym uczonym w piśmie, którzy zamiast dostrzegać Boga Prawdziwego w Bożym Stworzeniu, a więc w Człowieku, w Naturze, to w takiejż oto murowanej świątyni realizowali swoje interesy powołując się na rzekome "Słowo Boga" a handlując de facto z Nim samym, z Nim prawdziwym, z Nim objawionym, z Człowiekiem, Bożą Istotą czyniąc go niewolnikiem sprzedawanych Mu poglądów. Handlowali fałszywym słowem i fałszywymi przekonaniami czyli tym, co stanowi autentyczną mamonę. A zwracając się do Człowieka co mówił Chrystus? Ano mówił: "Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem" oraz "Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!" Przemyśl proszę te słowa. 
K
Karmel
10 grudnia 2015, 23:29
"Miłość" jest ateistką usiłującą bezczelnie przehandlować swą niewiarę na forum katolickim.Jak Diabeł ,lubi mieć wspólników swego upadku. 
M
Milosc
11 grudnia 2015, 14:34
Kim Ty jesteś, żeby sądzić drugiego, hm? Siebie sądzić jest trudniej, to dlatego, tak?  Więc przyjrzyj się temu co robisz: 1)  rozsiewasz kłamstwa o mnie - ja nie jestem ateistką i nie pozwalam ludziom upaść - wręcz przeciwnie - mówię, że są Jednym z Bogiem! Czy Ty to rozumiesz?! Jeśli w zjednoczeniu z Bogiem widzisz upadek, to nie wiem, co Cię wzniesie... Sam musisz pomyśleć.  2) przyrównujesz mnie na forum do Diabła, który jakoby szuka wspólników.  Czego zatem pragniesz? By mnie ktoś potępił, przegnał widłami, opluł wraz z Tobą, dokopał jeszcze? To jest ta cała wyuczona "miłość" a niezastosowana? To jest powód, dla którego chciałbyś, bym wróciła do KRK?! Dziękuję, nie tańczę, jak ktoś gra melodię na taką nutę. Dzięki takim właśnie zachowaniom jak Twoje, ludzie otwierają oczy, że coś w tej nauce nie gra. I oto wskazuję co. Ty Karmel tak bardzo pokochałeś swoje religijne przekonania, soborowe przed czy po, że zupełnie zapomniałeś, że Chrystus kochał Człowieka, a nie żadne święte obrazki, księgi, krzyże, trony, dekrety i inne "cielce".  I nie dziw się, że spotykasz się z tak surowymi słowami - Ty sam się o nie prosisz! A mógłbyś po prostu zacząć siebie szanować. To wszystko. 
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 15:58
Jak już mówimy o Bergoglio, to trzeba się zastanowić nad celami, jakie mogą mu i "mafii z St Galen" przyświecać. Bergoglio coraz wyraźniej podporządkowuje Kościół agendzie ONZ, szczególnie jeśli chodzi o sprawy klimatyczne i politykę socjalną tej organizacji. Dawał temu niejednokrotnie wyraz, np. w czasie wizyty w USA, kiedy przemawiał w ONZ. Wtedy powiedział, że  "Agenda 2030" jest dla niego znakiem nadziei. A co jest w tej Agendzie? Ano gender, antykoncepcja i kontrola urodzeń, czyli aborcja. I to budzi w nim nadzieję?! Tak było też, gdy niedawno obradowała Konferencja Klimatyczna. Niby klimat jest na pierwszym miejscu, ale sprawy redukcji populacji ludzkiej idą w ślad za tym. -- Przemówienie Bergoglio w ONZ i "Agendę 2030" można łatwo wyszukać w sieci. Ostatnio przyjął mecenat Banku Światowego, organizacji która forsuje antykoncepcję i aborcję jako "pomoc".  Można o tym przeczytać na bardzo rzetelnym i godnym polecenia portalu amerykańskich obrońców życia: https://www.lifesitenews.com/opinion/vatican-partners-with-world-bank-to-launch-year-of-mercy-with-climate-chang Piszą tam też o kontrowersyjnym podświetleniu Bazyliki św. Piotra przez organizację odwołującą się w nazwie do pogańskiego bóstwa Wulkan. Podświetlenie ma mieć miejsce w dniu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Potwierdza to New York Times, największa lewicowa gazeta w USA: http://www.nytimes.com/interactive/projects/cp/climate/2015-paris-climate-talks/an-environmental-message-from-and-on-the-vatican
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 15:58
Pytanie jest więc, ku czemu to zmierza? Myślę, że odpowiedź jest następująca, i nie będę tu oryginalny: "Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni "tajemnicę bezbożności" pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy. Największym oszustwem religijnym jest oszustwo Antychrysta, czyli oszustwo pseudo mesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza, który przyszedł w ciele." Brzmi to może zaskakująco, jak jakieś prywatne i nieuznane prywatne objawienie. Jednak jest to fragment Katechizmu KK, nr 675, http://www.katechizm.opoka.org.pl/rkkkI-2-2.htm. Tak, pewnie ku temu to wszystko zmierza. Pytanie jest co robić? Czy milczeć, żeby nie gorszyć wierzących Franciszkowi, jak sugeruje ks. Wawrzyniak? Ależ nie, sprawy nabierają rozpędu, jak to widzieliśmy na synodzie, i maluczcy, czy chcemy czy nie będą z tym konfrontowani. A przede wszystkim, najważniejsze jest zapobiec prowadzeniu ich na manowce wiary, ku grzechowi i potępieniu. To powinien być priorytet każdego duszpasterza. Konieczna jest tu wielka roztropność. Trzeba wszystko dokładnie sprawdzać, starannie rozważać, porównywać z Katechizmem, z Magisterium KK i przemadlać. No i unikać prowokatorów! Artykuł, do którego podała link osoba poniżej to prowokacja mająca na celu dezawuowanie krytycznego myślenia.
6 grudnia 2015, 17:08
Wręcz przeciwnie, bardzo chciałbym usłyszeć wypowiedź jezuitów czy taką istotnie przysięgę składają. Sama jestem zwolennikiem krytycznego myślenia. 
6 grudnia 2015, 13:35
Nie lubię zamieszczać tekstów, które mogą kogoś zranić lub obrazić, jednak trafiłam dziś na przysięgę wierności jezuitów i bardzo prosiłabym, by ci się do niej ustosunkowali. Zawsze wybieram pytać u źródła, stąd moje zapytanie - czy rzeczywiście taką przysięgę jezuici składają? Oto jej treść: http://www.proroctwa.com/co-wiemy-o-papiezu.htm
8 grudnia 2015, 00:14
Milczenie poczytuje się jako zgodę.
TP
Tomasz Pierzchała
6 grudnia 2015, 11:46
Rodzi się więc nowy charyzmat jezuitów- tłumaczenie Papieża Franciszka
TP
Tomasz Pierzchała
6 grudnia 2015, 11:44
No to doczekaliśmy się czasów, gdy następca św.Piotra musi być tłumaczony ze swych działań.Już samo to jest powodem oczywistego zgorszenia dla wiernych.A wystarczyło jedynie (czy aż) utwierdzać braci w wierze nie zaś realizować swe lewicowe resentymenty. Franciszek prorokiem? Niestety,  póki co ,raczej trzciną chwiejącą się na wietrze
AC
Anna Cepeniuk
6 grudnia 2015, 11:18
Świetna refleksja.... bardzo za nią dziękuję...
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 10:28
Ad 3 "Papież też jest człowiekiem. A jako człowiek ma prawo do błędów." Tak, papież jest człowiekiem. Ale z błędami to już nie prawda. Nie mamy prawa do popełniania błędów - co za absurd. Popełnienie błędów wszystkim się zdarza. To jednak nie zmienia faktu, że ponosimy za ni odpowiedzialność, i to tym większą, im wyższe nasze stanowisko w hierarchii społecznej lub kościelnej. Urzędujący papieże mają wszelkie środki, żeby błędów unikać, o czym pewnie ks. Węgrzyniak skądinnąd doskonale wie. Mają do dyspozycji Kurię Rzymską. Mogą zatrudniać teologów, eklezjologów, duszpasterzy, ... i specjalistów świeckich. Niejako wszystkie środki Kościoła są dla nich dostępne. Problemem jest jednak, gdy ktoś tego nie robi. Wtedy odpowiedzialność za błędy, szczególnie te powtarzające się systematycznie jest nieporównanie większa. A Bergoglio powoduje kontrowersje niemal przy każdej okazji. Tu nie tylko chodzi o wypowiedzi w samolotach, telefony i wyznania masonowi Scalfariemu najpierw dementowane, potem potwierdzane, czy nawet gigantyczne zamieszanie wokół ostatniego synodu. To już trudno interpretować jako błędy. To wygląda na całkiem świadomą politykę robioną pod dyktando "mafii z St Galen", jak ją określa kard. Danneels. Po owocach ich poznacie.
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 10:10
> Nie jest tajemnicą poliszynela, że zarówno zmiany w stylu życia Papieża jak i prace nad reformą skutkują tym, że za Franciszka jest więcej wydatków niż za jego poprzedników. Nikt nie przeczy temu, że wydatki mogą być wyższe, kiedy się pewną instytucję reformuje. Jednak poco w takim razie cały ten teatr z Domem św. Marty, z jeżdżeniem tanimi samochodami? Przecież to jest tani populizm i z oszczędnościami nie ma absolutnie nic wspólnego. Czyżby chodziło o dezorientację wiernych, którzy nie grzeszą przenikliwością? Ostatnio okazało się, że Bergoglio na "Rok Miłosierdzia" nawiązał współpracę z Bankiem Światowym - instytucją niesłychanie kontrowersyjną utożsamianą z interesami państw i ludzi najbogatszych. > Problemem nie są prorocy, tylko nasza zdolność otwarcia na to, co jest kontrowersyjne. Od 50 lat od SWII Kościół na zachodzie otwiera się na to, co kontrowersyjne. To wszystko nazywano "duchem soborowym". Skutek jest taki, że po soborze szeregi duchowieństwa opuściło prawie sto tysięcy księżny, życie zakonne praktycznie zamarło, kościoły są zamykane, ludzie żyją bez ślubu, dzieci są masowo zabijane, zamiast głosić Ewangelię, głosi się herezje, ostatnio szczególnie homoherezję. Teraz niektórzy głoszą następną falę "odnowy" i "ducha synodalnego". Jezus kazał nam rozpoznawać drzewa po owocach. A w tym przypadku są to bardzo złe owoce.
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 09:50
Napiszmy też, coś o A kto to jest Danneelsie, protegowanym Bergoglio. Jest to zwolennik komunii dla cudzołożników i akceptacji związków homoseksualnych.  Jest to człowiek, który krył bardzo bulwersującą aferę pedofilską z udziałem belgijskiego biskupa. Znowu krótko: biskup dokonał czynów pedofilskich na chłopcu, dziecku, zresztą swoim krewnym. Potem kazał się dziecku spowiadać i w czasie spowiedzi zabronił dziecku mówienia o tym. Za każdą z tych zbrodni jest ekskomunika. I taki to człowiek stał tuż przy Bergoglio po ogłoszeniu wyników konklawe. Takiego człowieka powołał osobiści Bergoglio na ojca synodu o RODZINIE. Czy może być większe pomieszanie. W Polsce mawiamy: pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci, kim jesteś. Rada kardynałów powołana przez Bergoglio składa się z ludzi o poglądach bardzo bliskich Danneelsa, zresztą w części należących do wspomnianej mafii. To jest też pośrednie potwierdzenie prawdziwości tezy tym, że mafia z St Galen stoi za Bergoglio. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że są to w ogromnej części fałszywi prorocy - wilki w owczej skórze, jak ich określił Pan Jezus.
PG
Pawel G
6 grudnia 2015, 09:48
Ad. 2. " Drugie, i co wydaje się być najważniejsze, to zrozumienie, że Franciszek jest prorokiem." Niewątpliwie jest prorokiem, ale czego? No i przede wszystkim kogo? Bestia też ma swoich proroków - mówi  o tym bardzo dobitnie PŚ. Taki tytuł nie jest oryginalny. Cenckiewicz napisał artykuł pod podobnym tytułem. Niestety jest on dostępny online tylko w niewielkiej części na stronie Do Rzeczy. Skracając całą sprawę. Opierając się o dostępne materiały, w tym książkę Ivereigh'a, byłego rzecznika prasowego prymasa Anglii, który dowodzi, że Bergoglio był wspierany i został wybrany na papieża dzięki "mafii z St. Galen", jak ją określił jeden z jej założycieli. Skracając całą sprawę. Ta tajna organizacja została założona przez kard. Martiniego, Nicholsa, Kaspera, Danneelsa, żeby kontrować i sabotować działania i nauczanie JPII. Ci ludzi postanowili też nie dopuścić do wyboru kard. Ratzingera na papieża po śmierci JPII, a ich kontrkandydatem miał być Bergoglio. W roku 2005 to się nie udało, ale w 2013 już niestety tak. Bergoglio wtedy ustąpił, ale potem zgodził się odegrać taką rolę i odpowiednio zachowywać, żeby swoich szans podczas konklawe nie zmniejszyć.
jazmig jazmig
6 grudnia 2015, 09:43
Skąd autor wie, że Franciszek jest prorokiem? Czy autor jest nim również?
D
deon
6 grudnia 2015, 08:26
Pojechałem do Rzymu również z powodu Papieża. Byłem tu parę lat za Jana Pawła. Rok za Benedykta. Chciałem zobaczyć i Franciszka. A raczej zanurzyć się w uszach i sercu Wiecznego Miasta, by poznać fenomen papa Bergoglio. Po trzech miesiącach kilka myśli wydaje się być niezmiennych. W sprawie papieskich kontrowersji. <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2238,zrozumiec-franciszka.html">więcej</a>