Życie duchowe to wędrówka

Fot. Jeanette.Dietl/depositphotos.com

Wrzesień to nie tylko nowy rok szkolny, ani zmieniająca się pora roku. To też początek kolejnego roku formacyjnego w wielu katolickich wspólnotach. Powrót po wakacjach do spotkań, do ludzi i pewnego rytmu duchowego życia…

Byłam ostatnio w budynku Ignacjańskiego Centrum Formacji Duchowej w Gdyni. Tym razem wchodziłam tam po to, by móc się wyspowiadać, ale patrząc na ten budynek poczułam ogromną tęsknotę i wdzięczność.

Wdzięczność za wiele lat w duszpasterstwie akademickim, które pomogło mi odnaleźć się w Kościele i poznać ludzi, których do dziś uważam za swoich najbliższych przyjaciół (jeden z nich jest moim mężem!). Poczułam smak duchowości ignacjańskiej, która mnie karmi i inspiruje.

Pomyślałam o wspólnocie modlitewnej, do której przez lata należałam, również jako animator i osoba odpowiedzialna za modlitwę wstawienniczą. To był piękny i owocny czas.

DEON.PL POLECA

Patrząc jednak na ten budynek najbardziej czułam tęsknotę za moją obecną wspólnotą małżeństw. Kochać i Służyć to dla mnie grupa wspaniałych ludzi, którzy uświęcają moją codzienność swoją obecnością. Tam biorę i mam przestrzeń, by dawać (innym małżeństwom, narzeczonym). Tam karmię się duchowością małżeńską i ignacjańską, które pokazują mi jak iść w mojej codzienności tak, by być blisko Boga, Kościoła, samej siebie, współmałżonka… Tam czuję, że się rozwijam. Nawet, gdy robię czasem krok w tył, są blisko mnie ludzie, który dadzą kopa, ramię do wypłakania albo zwyczajnie posiedzą w ciszy przy kawie…

Myśląc o tym co było i co jest, widzę, jak życie duchowe jest dynamiczne, jak wielkie zmiany zadziały się w moim życiu. Trochę wyszło to naturalnie, wszak całe życie nie można siedzieć na spotkaniach dla studentów (choć niektórzy na różne sposoby próbują…). Z czasem spotkania modlitewne zaczęły męczyć nadmiarem słów, a adoracja w ciszy zaczęła karmić i być przestrzenią spotkania. Moja codzienność domagała się formacji w tym, co jest moim głównym powołaniem teraz. Wszystko się zmienia, życie to ciągła wędrówka…

Patrząc na jezuicki budynek myślałam o tym, że często długo szukamy swojego miejsca w Kościele. Mnie dane było je znaleźć. Czy jest jednak coś, czego żałuję?

Dziś patrzę bardziej w swoje serce, niż słucham opinii znajomych, jeśli chodzi o wybór miejsca. Wolę dojeżdżać na spotkania, niż iść do najbliższego kościoła, w którym proponuje się odmienną dynamikę spotkań – ani lepszą, ani gorszą. Zwyczajnie nie moją.

Dziś mam otwartość na to, że nie wszyscy z mojego otoczenia potrzebują tego samego co ja. Mogą nie chcieć dzielić się swoją codziennością małżeńską z innymi, mogą chcieć spotkań głośnych i z dużym zespołem muzycznym. Mogą zdecydować po swojemu…

Przyglądam się temu co było i temu co jest. Patrzę na to, gdzie dziś jest moje serce. Czego pragnę, potrzebuję? Czym się na co dzień karmię? Co mogę wziąć z propozycji spotkań dla siebie i ile mogę dać ja – tu i teraz?

Warto czasem poszukać dłużej i znaleźć miejsce, które będzie przestrzenią wzrostu na ten właśnie czas. Mamy w Kościele ogromne pole wyboru – przy każdej parafii działają grupy, choć nie zawsze to, co najbardziej potrzebne, możemy znaleźć u siebie. Warto poszukać według pragnień i możliwości.

Może już dziś warto nazwać i spisać swoje oczekiwania i pragnienia i zacząć szukać? Podobno jeśli szukasz – znajdziesz. To, czy było warto, pewnie okaże się szybko.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Życie duchowe to wędrówka
Komentarze (1)
KS
Konrad Schneider
27 sierpnia 2021, 16:04
Dziekuje za te slowa. Zycie duchowe to proces, wedrowka, ktora czesto budzi w wielu z nas strach. Dlatego duzo latwiej jest po prostu krecic sie w kolko w jakies grupie wzajemnej adoracji...