Koszmar w domach samotnej matki w Irlandii. Kościół i władze przepraszają

Koszmar w domach samotnej matki w Irlandii. Kościół i władze przepraszają
(fot. PAP/EPA/AIDAN CRAWLEY)
Belfast Telegraph / PAP / TVN24 / df

Śledztwem objętych zostało kilkanaście państwowych i kościelnych domów samotnej matki, do których trafiały dziewczyny nie będące mężatkami. W wyniku fatalnych warunków w domach zmarło ok. 9000 dzieci.

Arcybiskup Eamon Martin, prymas Irlandii, publicznie przeprosił we wtorek ofiary domów samotnej matki. Przyznał, że Kościół katolicki otwarcie współtworzył kulturę, która prowadziła do stygmatyzowania, osądów i odrzucenia, jakiego doświadczały kobiety.

DEON.PL POLECA

"Pragnę bezgranicznie przeprosić tych, którzy przetrwali długotrwałe zranienie i cierpienie emocjonalne, jak również tych, którzy są dotknięci ujawnionymi faktami" - mówił prymas odnosząc się do wyników raportu dotyczącego przerażających realiów, które panowały w domach samotnej matki. Według raportu komisji śledczej na skutek panujących w domach fatalnych warunków sanitarnych i braku opieki, zmarło ok. 9000 dzieci.

Raport jest efektem pięcioletniego śledztwa na temat sytuacji w domach samotnej matki w Irlandii, które wszczęto po odkryciu w 2014 r. masowych grobów dzieci w miejscu, gdzie w przeszłości znajdowała się jedna z takich instytucji. Śledztwem objętych zostało 18 domów samotnej matki istniejących w Irlandii w latach 1922-1998, zarówno tych prowadzonych przez zakonnice, jak i świeckie władze lokalne. Trafiały do nich kobiety, które zaszły w ciążę, nie będąc mężatkami, co w irlandzkim społeczeństwie nie było wówczas akceptowane.

"Wprawdzie domy matki i dziecka nie były zjawiskiem wyłącznie irlandzkim, ale odsetek irlandzkich niezamężnych matek, które zostały przyjęte do domów matek i dzieci w XX wieku, był prawdopodobnie najwyższy na świecie" - napisano w raporcie. Według raportu ogółem przebywało w nich ok. 56 tys. kobiet i 57 tys. dzieci. Najwięcej kobiet trafiło do nich w latach 60. i 70. Były one w wieku od 12 do ponad 40 lat, choć najwięcej - ok. 80 proc. - stanowiły matki między 18. a 29. rokiem życia.

Spośród tych 57 tys. dzieci zmarło ok. 9000, czyli ponad 15 proc., co było znacznie powyżej normalnej śmiertelności dzieci w tamtych czasach. Wskazano, że w latach 30. i 40. zdarzały się takie lata, w których nawet 40 proc. dzieci w domach samotnej matki umierało przed ukończeniem pierwszego roku życia, a do roku 1960 domy te nie robiły nic, aby zwiększyć szanse przeżycia dzieci.

"W latach do 1960 roku domy samotnej matki nie ratowały życia nieślubnym dzieciom; w rzeczywistości wydaje się, że znacznie ograniczyły one ich szanse na przeżycie. Bardzo wysokie wskaźniki śmiertelności były wówczas znane władzom lokalnym i krajowym i zostały odnotowane w oficjalnych publikacjach" - napisano w raporcie.

W niektórych placówkach brakowało np. bieżącej wody, a także wsparcia emocjonalnego dla matek, którym towarzyszyła obojętność, a nawet pogarda ze strony personelu, co jeszcze bardziej pogarszało ich psychiczną kondycję. "Wygląda na to, że okazywano im niewiele dobroci, a szczególnie w czasie porodu" - napisano. Podkreślono, że kobiety i dzieci w ogóle nie powinny były trafiać do takich placówek.

Jedną z takich kobiet jest Philomena Lee, która w wieku 6 lat po śmierci swojej matki trafiła do prowadzonego przez zakonnice sierocińca. Mieszkała w nim przez 12 lat, leczy gdy zaszła w ciążę, jej sytuacja stała się "horrorem". Przeniesiono ją do domu matki i dziecka przy opactwie Sean Ross. Tam została zmuszona do pełnienia służby i padała, jak wspomina, ofiarą "tyranii sióstr zakonnych, które codziennie powtarzały, że jesteśmy zhańbione i grzeszne, za co musimy odpokutować".

"Mój poród był bardzo bolesny, a zakonnice szydziły, że to kara za moją rozwiązłość" – wspomina kobieta. Jak jednak dodaje, od dnia narodzin kochała syna, z którym spędzała każdą wolną chwilę. Lee uważała Anthony'ego za pięknego i bystrego chłopca. Siostry zadecydowały jednak, że dziecko po trzecich urodzinach trafi do adopcji. Wysłano go do USA.

W raporcie stwierdzono, że nie ma dowodów, aby kobiety trafiały do domów samotnej matki pod presją Kościoła katolickiego, bądź lokalnych władz, ale presja społeczna związana z brakiem akceptacji w irlandzkim społeczeństwie dzieci pozamałżeńskich powodowała, że kobiety, które zaszły w ciążę, albo same się udawały do takich placówek, chcąc usunąć się z widoku publicznego, albo były tam wysyłane przez swoje rodziny. Napisano też, że nie ma żadnych dowodów, by zakony prowadzące domy samotnej matki czerpały z tego jakieś profity, placówki te zmagały się z problemami finansowymi, a ich personel czasami nie dostawał wynagrodzenia.

"Raport komisji pozwala rzucić światło na to, co przez lata stanowiło ukrytą historię, ukazując mentalność izolacji, sekretu i ostracyzmu społecznego, którego doświadczały niezamężne matki oraz ich dzieci" - podkreślił abp Martin.

"Świadkowie ukazali ogromną determinację w ukazaniu mrocznego rozdziału życia Kościoła i społeczeństwa" - uważa duchowny. "Jesteśmy im winni pomoc i poświęcenie" - dodaje podkreślając, że wszystkie miejsca pochówku powinny zostać przebadane i zidentyfikowane, tak aby upamiętnić ofiary domów.

W podobnym tonie wypowiedział się w środę premier Irlandii Michael Martin, który przeprosił w imieniu państwa kilkadziesiąt tysięcy kobiet, które trafiły do domów samotnej matki. Przeprosiny wystosował także wobec ich dzieci.

"Państwo was zawiodło. Każda z was zasłużyła na dużo więcej" - powiedział Martin w irlandzkim parlamencie. Podkreślił, że kobiety i dzieci nie mają się czego wstydzić. "Wstyd nie był ich, tylko nasz. To był nasz wstyd, że nie okazaliśmy im szacunku i współczucia, które my, jako kraj, jesteśmy im winni. To pozostaje naszym wstydem" - mówił.

"W imieniu rządu, państwa i jego obywateli przepraszam za głębokie pokoleniowe zło, które spotkało irlandzkie matki i ich dzieci, które skończyły w domu matki i dziecka. Jak jasno powiedziała komisja, «nie powinno było ich tam być». Przepraszając, chcę podkreślić, że każda z was była w instytucji z powodu krzywd doznanych od innych. Każda z was jest niewinna, żadna z was nie zrobiła nic złego i nie ma się czego wstydzić" - dodał irlandzki premier.

Martin mówił, że raport komisji śledczej wyznacza "moment, w którym my, jako społeczeństwo, możemy przyznać się do głębokiego braku empatii, zrozumienia i podstawowego człowieczeństwa przez długi czas". Powiedział, że raport komisji ukazuje dominującą rolę Kościołów i ich kodeksu moralnego oraz obnaża niepowodzenia państwa.

Philomena Lee przyznaje, że czekała na publikację raportu przez dekady. "Na moment, gdy Irlandia ujawni, jak dziesiątki tysięcy niezamężnych matek, takich jak ja, i dziesiątki tysięcy naszych ukochanych dzieci, takich jak mój drogi syn Anthony, byli rozdzielani jedynie dlatego, że nie miałyśmy mężów" - podkreśla pokrzywdzona.

Belfast Telegraph / PAP / TVN24 / df

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Ludwik Wiśniewski OP

Nie prześpij czasu, który został Ci dany

Odkryj przenikliwe teksty legendarnego dominikanina

Ojciec Ludwik Wiśniewski OP pokazuje, nieraz w mocnych słowach, jak kierować się na co dzień sumieniem i świadomie żyć Ewangelią. Zapiski niepokornego opozycjonisty...

Skomentuj artykuł

Koszmar w domach samotnej matki w Irlandii. Kościół i władze przepraszają
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.