Krakowski biskup oskarżony o molestowanie seksualne. "Niestety, to możliwe"

(fot. youtube.com)
"Więź" / Zbigniew Nosowski / Onet / df

"Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że do czynów opisanych w reportażu doszło. Biskup Szkodoń może jednak uparcie trwać w przekonaniu, że nie uczynił nic złego" - pisze Zbigniew Nosowski, komentując reportaż "Zły dotyk biskupa z Krakowa".

O czym donosi poniedziałkowy reportaż?

W poniedziałkowym wydaniu "Dużego Formatu" opublikowany został reportaż Marcina Wójcika pt. "Zły dotyk biskupa z Krakowa". Autor opisuje, jak bp Jan Szkodoń miał uwieść piętnastoletnią Monikę (imię zmienione) i być z nią w wieloletniej toksycznej relacji. Zaczęła się ona w czerwcu 1998 roku po pielgrzymce do Watykanu. Kobieta opisuje, jak budował z nią relację, molestował, a jednocześnie zjednywał rodziców. Przytacza jego słowa: "Zapamiętaj, jak łatwo można zniszczyć kapłana. Dziecko potrzebuje czułości, potem coś powie i niszczy kapłana". Mówi też o tym, jak ingerował w jej życie i relacje z mężczyznami.

Kobieta, podczas odbytej terapii, zdecydowała się na zgłoszenie sprawy do prokuratury. Ta umorzyła ją ze względu na przedawnienie. W uzasadnieniu prokurator Małgorzata Pogódź napisała jednak: "Podkreślić należy, iż zgromadzony materiał wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu objętego dochodzeniem, w kształcie i przebiegu opisywanym przez pokrzywdzoną".

W materiale Wójcika bp Szkodoń inaczej interpretuje działanie kobiety - mówi o zemście na nim za niezaakceptowanie jej decyzji o rozwodzie. Dzień przed publikacją wydał oświadczenie, w którym pisze: "przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić".

Zbigniew Nosowski: "Niestety, to możliwe"

"Czy to możliwe, żeby cichy, rozmodlony biskup przerabiał własne „lekcje czułości” z piętnastolatką? Niestety, to możliwe" - pisze Zbigniew Nosowski w swoim komentarzu pt. "Krakowski test prawdy". Przywołuje przykład francuskich dominikanów, Marie-Dominique'a i Thomasa Philippe, którzy wykorzystywali seksualnie swoich duchowych uczniów. "Nie znając faktów ani opowieści stron, można analizować jedynie formalne przesłanki wiarygodności zarzutów" - podkreśla Nosowski.

Przytacza daty: Monika złożyła oskarżenie w warszawskiej nuncjaturze apostolskiej w maju 2019, a w lipcu 2019 - doniesienie do prokuratury, które zostało umorzone w grudniu. Zauważa, że reportaż "pojawia się około 9 miesięcy po złożeniu informacji w nuncjaturze. Ta sekwencja czasowa pokazuje więc, że nie mamy do czynienia po stronie pani Moniki z pospiesznym poszukiwaniem sensacji. Wydaje się to zgodne ze sposobem działania osób, które doznały głębokiej krzywdy, jaką uświadomiły sobie po latach, więc – w celach zarówno terapeutycznych, jak i dla dobra innych osób – konsekwentnie dążą do tego, by sprawiedliwości stało się zadość: przede wszystkim, żeby zło zostało nazwane złem".

Jego zdaniem, wersja biskupa jest mało prawdopodobna. Podkreśla, że chociaż zemsta może być powodem takiej aktywności, to jednak "w tym przypadku trzeba by jednak chyba dodatkowej ideologicznej zapiekłości wobec Kościoła, żeby tak konsekwentnie dążyć do swego – jakoby zakłamanego – celu". Takiego rodzaju motywacji Nosowski nie widzi.

Podkreśla, że należy dokładnie sprawdzić sprawę bp. Szkodonia pod kątem zgodności zarzutów z prawdą, co leży po stronie Kongregacji Nauki Wiary. Wskazuje też, że w przypadku gdyby okazało się, że oskarżenia są prawdziwe i zgłaszano je wcześniej, należy dowiedzieć się, kiedy pojawiły się pierwsze informacje, kto mógł sądzić, że doszło do przestępstwa, którzy metropolici krakowscy wiedzieli o podejrzeniach i jakie działania podjęli.

Komentuje także to, co bohaterka usłyszała podczas rozmowy w warszawskiej nuncjaturze - że "do czasu wyroku powinna milczeć". "Takie zalecenie jest jednoznacznie sprzeczne z kościelnymi przepisami, które przewidują m.in.: „Osobie składającej zawiadomienie nie można narzucać żadnego obowiązku milczenia w stosunku do treści tegoż zawiadomienia” (motu proprio „Vos estis lux mundi”, art.4 §3)" - pisze Nosowski i zaznacza, że jego zdaniem, już samo zalecanie milczenia osobie pokrzywdzonej może stać się powodem zaskarżenia - i wyjaśnienie sprawy bp. Szkodonia powinno objąć również tę kwestię.

Przeczytaj cały tekst Zbigniewa Nosowskiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Krakowski biskup oskarżony o molestowanie seksualne. "Niestety, to możliwe"
Komentarze (2)
AN
~Anna Nowak
14 lutego 2020, 12:21
Cytuję "Autor opisuje, jak bp Jan Szkodoń miał uwieść piętnastoletnią Monikę (imię zmienione) i być z nią w wieloletniej toksycznej relacji. Zaczęła się ona w czerwcu 1998 roku po pielgrzymce do Watykanu. Kobieta opisuje, jak budował z nią relację, molestował, a jednocześnie zjednywał rodziców. " Wieloletnia toksyczna relacja??? Śmiechu warte. Kto jej kazał spotykać się z biskupem? Jakaś nienormalna ta dziewucha jest, w dodatku z wybujałą fantazją. Powinna książki pisać.
HJ
~Helena Jackowska
12 lutego 2020, 15:30
W tekście Noskowskiego czytamy "...pani Monika miała usłyszeć...". A DEON przypisuje mu stwierdzenie "...bohaterka usłyszała...". Drogi DEONIE! To nie to samo. Słowa mają znaczenie dla poznania PRAWDY.