ks. Babiak: mieliśmy świadomość zagrożenia

(fot. PAP/Maciej Kulczyński)
PAP / kn

Mieliśmy świadomość zagrożenia. Pod kontrolą było to co jedliśmy, piliśmy, z kim się kontaktowaliśmy i jak się zachowywaliśmy - powiedział ks. Jerzy Babiak, organizator i uczestnik wyjazdu misyjnego do Liberii, gdzie jest ognisko epidemii Eboli.

Na konferencji prasowej zorganizowanej w czwartek we Wrocławiu wspólnie z rodzicami licealistów, którzy w lipcu przebywali jako wolontariusze na letnim obozie misyjnym w Liberii, duchowny podkreślił, że decyzja o wyjeździe została podjęta wspólnie z rodzicami.
"To nie był wyjazd spontaniczny, czy nieprzygotowany. Przygotowywaliśmy go cały rok i na bieżąco wszyscy śledziliśmy sytuację w Liberii - nie tylko pod kątem Eboli, ale też innych spraw. Gdy okazało się, że Liberia jest w zasięgu Eboli nasze zainteresowanie stało się jeszcze większe. (…) W momencie ostatecznej decyzji spotkaliśmy się i rodzice wraz ze mną podjęli decyzję: jedziemy" - dodał ks. Babiak.
Duchowny podkreślił, że w czerwcu problem zachorowań dotyczył sąsiedniego kraju Gwinei i północy Liberii, a obóz misyjny znajdował się na południu tego kraju. Przypomniał, że konsultowano wyjazd z Głównym Inspektoratem Sanitarnym, który nie zakazywał wyjazdu, ale tylko informował o sytuacji w Liberii.
"Chcę przypomnieć, że do tego momentu WHO też nie wprowadziła całkowitego zakazu wjazdu ludzi ze świata do Liberii. (…) Utrzymywaliśmy też kontakt z ośrodkiem salezjańskim w stolicy Liberii i cały czas otrzymywaliśmy informacje uspokajające" - dodał ks. Babiak.
W jego ocenie przygotowania do wyjazdu były "pełne i wystarczające", ponieważ zgodnie z zaleceniami GIS wszyscy uczestnicy odbyli wspólne i indywidualne szkolenia na temat zagrożeń i przeszli wymagane szczepienia.
Dodał, że podczas pobytu wszyscy uczestnicy spali pod moskitierami i przyjmowali odpowiednie leki, m.in. przeciw zachorowaniu na malarię.
"Podczas naszego pobytu stosowaliśmy się do zasad prewencji. Do zasad, które pozwalały zachować higienę i bezpieczeństwo. Pod kontrolą było to co jedliśmy, piliśmy, z kim się kontaktowaliśmy i jak się zachowywaliśmy. Wszystko było w takim reżimie, który ludzi rozsądnych obowiązuje w krajach afrykańskich, a głównie w tych krajach, które są narażone na rozwój wirusa czy epidemii" - mówił ks. Babiak.
Organizator wyjazdu przyznał, że nie wszyscy uczestnicy po powrocie zgłosili się do lekarza, by sprawdzić swój stan zdrowia.
"Wszyscy czują się dobrze, większość uczestników przebadała się. (…) Bodajże jedna czy dwie osoby z tego nie skorzystały, bo miały do tego prawo. Ale one obserwują się bacznie, bo mam z nimi kontakt. (…) Chcę też podkreślić, że wylecieliśmy z Liberii 28 lipca, zatem mija już 16 dzień od naszego wyjazdu" - powiedział ks. Babiak i przeczytał zaświadczenia lekarskie osób przebadanych, w których nie zalecano ani hospitalizacji ani kwarantanny.
Dodał, że jedna z uczestniczek wyjazdu, która nie jest uczennicą liceum, ale osobą dorosłą, dopiero powraca do kraju. "Jest w stałym kontakcie z wojewódzkim inspektorem sanitarnym i stosuje się do jego zaleceń" - powiedział ks. Babiak.
Matka jednego z licealistów Edyta Papińska oceniła, że sam wyjazd oraz opieka lekarska po powrocie były zorganizowane profesjonalnie. "Wyniki badań były ocenione przez lekarzy, kontaktowaliśmy się też z epidemiologami. Wszyscy wydali opinię, że dzieci są zdrowe, zalecali obserwacje, z lekarzami mamy cały czas kontakt" - dodała.
Podkreśliła, że jej dziecko już po raz drugi wzięło udział "w takim projekcie, który jest bardzo pouczający, i tym razem również powróciło bardzo zadowolone".
"Jedynie cała ta nagonka wokół tej sprawy odbiera radość tym dzieciom, które nie wiedzą, jak się w tym poruszać. Nie ukrywam, że czujemy się źle z takim negatywnym nastawieniem do tego wyjazdu, a on ma wydźwięk w stu procentach pozytywny" - powiedziała matka licealisty.
Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi Światu" Oddział we Wrocławiu zorganizował dotąd 10 wyjazdów na letnie obozy m.in. na Syberię, do Mongolii, a cztery ostatnie do krajów afrykańskich.
Tym razem siedmiu wolontariuszy, w tym pięciu uczniów salezjańskiego liceum z Wrocławia i jej dyrektor ks. Jerzy Babiak przebywali w lipcu w Liberii.
Obecna epidemia wirusa Eboli rozpoczęła się w marcu w Gwinei i rozprzestrzeniła się do Sierra Leone i Liberii. Przypadki zachorowań odnotowano też w Nigerii.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała w środę, że liczba ofiar śmiertelnych epidemii Eboli w Afryce Zachodniej wyniosła 1069; 1975 osób jest zarażonych wirusem.
Wrocławska prokuratura zdecydowała w środę, że sprawdzi, czy wyjazd nie naraził licealistów na niebezpieczeństwo zagrażające ich zdrowiu i życiu. Jak powiedziała PAP rzeczniczka prokuratury okręgowej Małgorzata Klaus, postępowanie wyjaśniające w tej sprawie podjęto na podstawie doniesień medialnych.
"To nie jest śledztwo i nie toczy się przeciwko organizatorom wyjazdu. Prokurator sprawdzi, czy nie doszło do zagrożenia zdrowia i życia wielu osób w związku z tym wyjazdem i wówczas podejmie dalsze decyzje" - powiedziała PAP Klaus.
Poinformowała, że spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego to przestępstwo z art. 165 kk, które - popełnione nawet nieumyślnie - zagrożone jest karą do 3 lat więzienia.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

ks. Babiak: mieliśmy świadomość zagrożenia
Komentarze (67)
18 sierpnia 2014, 00:07
Czy przynajmniej uratowali życie kilku milionom, może kilkudziesięciu, może jednemu? Czy byli tam NIEZBĘDNI? O ile wiem, to na wszystkie te pytania odpowiedź brzmi NIE. Czy mogli pojechać w innym terminie? O ile wiem nic by się istotnego nie stało gdyby tak zrobili. Czyli nie była to pilna akcja ratunkowa specjalistów niosących na przykład wykwalifikowaną pomoc medyczną, lecz coś bardziej jakby wycieczka licealistów ze szczytnym przesłaniem. Ale było rozważniej póki co zostać w domu i pojechać gdzie indziej albo w innym terminie, prawda? Nic by się nie stało, gdyby tak zrobili. Ale wtedy prawdopodobnie przepadłyby miesiące przygotowań i być może zainwestowane pieniądze (np. na bilety). Więc może to był ten problem, że zamiast to utracić woleli zaryzykować życiem swoim i innych ludzi. Rozumiem, że to bardzo niewygodny punkt widzenia dla idealistów bez poczucia realizmu. 
E
Ewa
18 sierpnia 2014, 14:54
Czyli jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o kasę. Chyba niestety tak było. Bo wirusy i ich rozprzestrzeniasnie sa niestety nieprzewidywalne. Ale chyba mineło 21 dni i nikt na szczęście nie zachorował.
18 sierpnia 2014, 15:24
Ze strony projektu Liberia 2014: "cel: półkolonia dla dzieci i prace remontowe". Myślący wnoski wyciągną sami. http://www.liceum-wroc.salezjanie.pl/box4-menu_ghana-box5-headline_photo-window2-main_ghana-parm-2014_LIBERIA_szkolny_projekt.html
S
Słaba
17 sierpnia 2014, 21:05
Dodał, że jedna z uczestniczek wyjazdu, która nie jest uczennicą liceum, ale osobą dorosłą, dopiero powraca do kraju. "Jest w stałym kontakcie z wojewódzkim inspektorem sanitarnym i stosuje się do jego zaleceń" - powiedział ks. Babiak. Czy ona już wróciła? Bo robi się niezbyt fajnie... http://www.deon.pl/wiadomosci/swiat/art,18441,bunt-pacjentow-w-centrum-leczenia-eboli.html
I
Irena
16 sierpnia 2014, 17:58
Czy nie lepiej byłoby przekazać choc częsć tych pieniażkow, które poszly na ten wyjazd do Liberii  - tym biednym dzieciom, którymi opiekowali sie ci licealisci? Czemu wydajemy krocie na wyjazdy co to daje tamtejszym ludziom? Oni woleliby garnuszek jedzenia od tych przylotów...
P
picassojerzy
16 sierpnia 2014, 18:23
NIE ! Po stokroć nie. Nic nie zastąpi obecności człowieka. Tu młodzi ludzie poświęcili swój czas na pomoc drugiemu człowiekowi. Byli dla drugiego człowieka. To czysta Ewangelia. Ja tak nie umiem. To co umiem to przynać im całkowita rację w działaniu. Bo to esencja chrześcijaństwa. Nie pojmuje jak można tego nie rozumieć. Proszę posłuchać kazania Ks. Jana Kaczkowskiego u Dominikanów : cyt. "Największym nieszczęściem człowieka jest strach który go paraliżuje także moralnie"
18 sierpnia 2014, 00:41
Czy pan to taki bardziej teoretyk.
S
Słaba
16 sierpnia 2014, 15:41
To nie jest "jazgot krytyki". Sprawa jest niejednoznaczna. Były zalecenia polskich instytucji, aby zastanowić się, czy wyjazd w tym czasie w te rejony jest naprawdę konieczny. Czy konieczny był wyjazd 5 licealistów i 2 opiekunów? Czy był konieczny dla tamtejszych mieszkańców? Czy był konieczny dla uczetników? Czy cele wychowawcze i edukacyjne wyjazdu zyskały, czy ucierpiały? I pytanie na które może nikt nie umie odpowiedzieć - jakie naprawdę było ryzyko? W tym ryzyko w czasie podróży samolotem z tamtych rejonów i na lotnisku? Należy pamiętać, że nierozprzestzrenianie wirusa też jest dobrem i celem medycznym w czasie epidemii.
P
picassojerzy
16 sierpnia 2014, 17:25
Nie konieczny nie był ! Ale był Dobrem wyświadczonym drugiemu człowiekowi. Żadne cele nie ucierpiały. Przestańcie się trząść ze strachu. Lekarze bez granic niosą pomoc będąc nieraz stale zagrożeni. Taka ich decyzja dawania siebie innym. Cieszmy sie że mamy takich księży i takich młodych ludzi. Oby jak najwięcej takich. Dają nam chrześcjanom świadectwo wiary i zawstydzają w zdrzeniu z wylęknionymi krytykami. Od siedzenia na tyłku dobro nie powstaje. Jak sami nie umiemy podobnie to zamknijmy jadaczki wiecznie krytykując. Księżą, rodzicie i młodzież wykazali się odpowiedzialnością, mądrością i dobrocią.
S
Słaba
16 sierpnia 2014, 22:00
Nie był konieczny w tym miejscu, w tym czasie... A była prośba "odpowiednich instytucji" w Polsce, żeby przed wyjazdem do państw objętych epidemią, rozważyć czy wyjazd jest konieczny, mimo iż granice nie są zamknięte. Myślę, że to bardzo rozsądne podejście. Wyjazd "lekarzy bez granic" czy innego personelu medycznego, do miejsc gdzie jest epidemia może być konieczny dla miejscowej ludności. I to jest mądra odwaga. Często heroizm. Czym innym jest wyjazd licealistów. Ich działania nie są konieczne, a mogą zachorować i roznieść wirusa. Naprawdę tego nie widzisz? Nie w tym miejscu i nie w tym czasie, taki wyjazd byłby dobrem, o jakim piszesz. W tamtej sytuacji był niejednoznaczny. Ryzykowaie swoim i cudzym życiem bez konieczności, nie jest dobrem. Jeśli jest konieczność, to co innego. Oczywiście nie wiemy, jakie było ryzyko. I to też sprawia, że trudno jednoznacznie ocenić sytuację. Miejmy nadzieję, że nikomu się nie stanie nic złego i módlmy się o to. Ale to nie zwalnia z mądrej oceny sytuacji na przyszłość (oby nie było to potrzebne).
P
picassojerzy
16 sierpnia 2014, 22:43
Zdecydowanie protestuje przeciw Twej i Tobie podonej postawie. Nigdy ryzyka sie nie welminuje. Twierdzę że księża dokładnie wszystko zweryfikowali rozważyli i podjęli właściwą decyzje. Przestańcie sie ciągle czepiać. TEN WYJAZD BYŁ  EWIDENTNYM DARDZO DUŻYM DOBREM. Ta ocena była mądra teraz. Naprawdę nie widzę że mogli roznieść wirusa. Jestem pewny że księżą zrobili wszystko by zabezpieczyc młodzież przed nadmiernym ryzykiem. Nie mam powodu by im nie wierzyć. Wiara bez uczynków jest pusta. Ci młodzi ludzie udowodnili że biorą wiarę na serio. Zdrowy rozsądek tak, ale Twój chorobliwy strach który hamuje dobro jest czymś złym. Tak złym. Kanapowe widzenie świata który zamyka na potrzebującego służy złu. Mądrzy księżą uczą że człowiek potrzebujący jest nie tylko w Polsce. Że kościół jest POWSZECHNY tak nauka dla młodych ludzi ma być nauką na ich całe życie. Ty Zachowujesz sie jak wystraszeni Apostołowie w wieczernku. Oni jak apostołowie po Zmartwychwstaniu.
S
Słaba
17 sierpnia 2014, 21:01
Widzę, że się zakręciłeś tak, że nie jesteś w stanie nawet spojrzeć na nic innego, poza swoimi slowami...  Nie bój się!
S
strada
16 sierpnia 2014, 14:51
Na jednej szali- dobro, które wykonali wolontariusze wśród tylu ludzi i jakieś fobie innych w Polsce, niewspółmierne do zagrożenia. Nic nikomu się nie stało, nikt nikogo nie skrzywdził. No oprócz tej krytyki, ktora dotyka młodych ludzi, ich rodziców i księdza. To jest jedyne zło, które zaistniało. Innego nie ma.  Ken boi się takich ludzi, nazywa ich lekkomyślnymi, bo narażają jego poczucie bezpieczeństwa. I dobrze, czasem niech coś innymi wstrząśnie, niech ich wytrąci z tego poczucia bezpieczeństwa..... 
18 sierpnia 2014, 00:16
Na jednej szali dobro, które wykonali wolunatriusze, na drugiej ryzyko epidemii. No chyba, że ktoś przeczy faktom i z uporem maniaka będzie powtarzał, że nie było ryzyka. Poza tym manipulujesz słowami - nie podoba mi się to. Mówiłem o lekkomyślnym narażaniu życia, a to robi KOLOSALNĄ różnicę. No, chyba, że dla kogoś życie niewiele znaczy. Ale jezcze nie widziałem człowieka, który by na takiej filozofii się nie przejechał. Widocznie za mało widziałem :)
18 sierpnia 2014, 11:29
I jeszcze jedno dla wyjaśnienia. Nie przeszło mi na myśl martwić się o siebie ani bać się o swoje bezpieczeństwo - jak to uparcie zarzucasz. Ale widocznie, troska o ludzi tobie bliskich jest ci obca i wręcz przez myśl ci nie przeszła. Jak rozumiem mierzyłaś wg własnej miary. A swoje dzieci - jeżeli masz - sama byś z radością wysłała na taki obóz w środek epidemii bezgranicznie ufając w zapewnienia księdza (przecież to ksiądz) bez własnej inicjatywy zbadania tematu (którego do tej pory nie znasz).
P
picassojerzy
16 sierpnia 2014, 12:51
Księża i Ci młodzi chrześcijanie wykonali piękną pracę. Wszystko wcześniej sprawdzili, rodzice o sytuacji wiedzieli. Całość akcji zasługuje na podziw i podziękowanie. Co niniejszym w swoim imieniu czynię. Świetnie że takich braci w wierze mamy w Polsce. Jazgot krytyki nijak uprawniony nie jest. A zagrożenie wydumane.
GW
Gazeta Wyborcza
17 sierpnia 2014, 00:29
Licealista: Boże, pomóż nam! Problem w tym, że z obawy przed śmiercionośnym wirusem dwa dni po ich powrocie obóz, w którym przebywali, został zamknięty. Gdy dowiedział się o tym jeden z uczestników wyjazdu, na Facebooku napisał z rozpaczą: "Boże, pomóż nam". Z przyjazdu grupy młodzieży przebywającej na terytorium zagrożonym nie miały pojęcia żadne służby sanitarne. Witold Panczos z Głównej Stacji Epidemiologicznej i Sanitarnej nie ukrywa: - Jest wysoce nierozsądne organizowanie wyjazdów do krajów, gdzie odnotowano przypadki zachorowań na ebolę. Jeszcze przed wyjazdem uczennica salezjańskiego liceum pisała: "Boję się trochę malarii, która tam jest". Czy zdawała sobie sprawę, że wyjeżdżając na misję, naraża się na inne niebezpieczeństwo, czyli zarażenie wirusem eboli?
18 sierpnia 2014, 00:46
Pobożne życzenia.
P
Paweł
15 sierpnia 2014, 17:40
Kochani Bracia i Siostry! „Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa”. W tym szczególnym dniu Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny niech pokój Pana Naszego Jezusa Chrystusa będzie z Wami! Dziś proszę Was, i siebie też! abyśmy zawsze żyli w prawdzie, bo jak mówi Ewangelia: "Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Pamiętajmy również Wszyscy, że znajdujemy się na portalu katolickim :). Będąc tu przez tylko jeden dzień widziałem słowa, które napełniały moje serce radością, jednak ileż było słów i które niosły zgorszenie!!! Pamiętajmy, że przed Bogiem będziemy rozliczeni z każdego czynu i słowa (wypowiedzianego za dnia i nocą :)), również powiedzianego tu na tym katolickim portalu:). A tyle tu duszyczek zagląda!:  „Albowiem oczy Pana obiegają całą ziemię, by wspierać tych, którzy mają wobec niego serce szczere” – 2Krn 16,9 Pamiętajmy, że na pustyni trzeba nade wszystko ludzi wiary, którzy własnym życiem wskazują drogę ku Ziemi Obiecanej i w ten sposób uobecniają nadzieję. W każdym wypadku w tych okolicznościach jesteśmy wezwani, by być osobami- amforami, by dać pić innym. Niekiedy amfora przekształca się w ciężki krzyż, ale właśnie na krzyżu Pan, przybity, oddał się nam jako źródło wody żywej. A jeszcze jedno zbyt długie siedzenie przed komputerem prowadzi do zniewolenia:)
A
Ania
15 sierpnia 2014, 14:33
I jeszcze jedno - co do ukrywania Zydów. Nie porównujmy tego Księdza i młodziezy do sprawiedliwych wsród narodów świata. Wojna to inna rzeczywistość. A Ci młodzi ludzie,a zwłaszcza Ksiądz pomaganie w Afryce w czasie ataku wirusa powinni zostawić służbom medycznym.
A
Ania
15 sierpnia 2014, 14:27
Nie można ryzykować cudzym Życiem, nawet w imie najszlachetniejszych idei. Mnie w rozeznaniu bardzo pomaga ignacjański rachunek sumienia. Chodzi w nim m.in. o poznanie najgłębszych motywacji i spokojne spojrzenie: co mną kieruje, jakie uczucia?, jakie konsekwencje maja moje czyny? I może warto tak rozważyć ten problem- czy można w imię chęci niesienia pomocy w Afryce narażać swoje miasto, w dodatku 500-tysięczne? Czy mogę wrócić z miejsca zaatakowanego przez wirusa jakgdyby nigdy nic, nie badając się, narażając bliskich, rodzinę, ale i przypadkowych ludzi? Własnie o to chodzi, czy mam prawo ryzykować cudzym życiem?
S
strada
15 sierpnia 2014, 15:47
Skarbie, nie Ty jedna rozeznajesz. Nic Ci nie wiadomo nt tych ludzi, więc nie czyń sie bogatszą duchowo od nich. Nie oceniaj.  Nikt nie naraża Twojego Wrocławia. W momencie, gdy wyjeżdżali wirus w tym miejscu nie był groźny. Nawet go nie było. Dlatego DOSTALI ZGODĘ NA WYJAZD od wszelkich instytucji państwowych.  Nie pracowali wśród chorych, bo nie takie było ich zadanie. Dobrze się do tego przygotowali. Lekarze teraz nie widzą potrzeby ich seperacji ani badań ludzi zdrowych. Ci, co zostali przebadani na własną prośbę, wirusa nie mają. Nic na Twoje fobie poradzic nie mogę, czekaj cierpliwie jeszcze kilka dni, jesli zachorują, wnieś sprawę do prokuratury, że narazili Ci na niebezpieczeństwo, pomagając tym, którym inni nie maja odwagi pomóc. Na razie jednak nie pluj na nich- masz urojone pczucie zagrożenia. Takei samo prawdopodobieństwo jest, że Ci samolot spadnie na głowę lub na Twoje miasto. Zabronisz im latać???? A co do Żydów i ich ukrywania za cene narażania życia innych....Coż, każdy czas ma swoje wezwania i swoich bohaterów. Uszanuj tych młodych ludzi i dziękuj Bogu za zdrowie.
16 sierpnia 2014, 11:54
Strado - znowu zamykasz oczy na fakty. Ebola była w Liberii od marca, oni wyjechali w lipcu. Wszelkie instytucje państwowe jak to się wielokrotnie okazywało nie są nieomylne i absolutne. Człowiek nie może zostać uznany za zdrowego dopóki nie zostanie zbadany, więc twoje zdanie "Lekarze teraz nie widzą potrzeby (...) badań ludzi zdrowych" nie ma sensu. Nikt na nich nie pluje, tylko domaga się ograniczenia ryzyka do minimum. Mogli nie wyjechać, natomiast raczej trudno zaprzestać lotu wszystkich samolotów. Cały czas chodzi tylko o jedno: przyznać się że to nie było dobre i więcej tak nie robić. 
S
strada
16 sierpnia 2014, 14:33
To było dobre. BARDZO DOBRE i trzeba tak więcej robić. Jedź na bezludna wyspę. Nikt tam Cię nie narazi na żadne ryzyko. 
18 sierpnia 2014, 00:22
Mam inny pomysł - niech tam jadą ci, którzy się z innymi nie liczą. Jeżeli tak bardzo ich bronisz, powinnaś się z nimi zabrać.
I
ism
18 sierpnia 2014, 14:17
Gdy kapucyni misjonarze  nie wyjechali z Republiki Środkowoafrykańskiej mimo zagrożenia wojną,  rozważano, jak bardzo byli niemądrzy narażając swoje życie. A oni zostali z innymi ludźmi, których nikt nie miał zamiaru ewakuować. Byli gotowi oddać za nich życie. Przecież nie bohaterowie.  Powstańcy Warszawscy też byli niemądrzy. też  nie kalkulowali. Jeszcze bohaterowie. Może dlatego, że Chrystus jest głupstwem dla pogan.  "Bo każdy kto straci swe życie z mego powodu, zyska je." To nie jest logika tego świata.
E
e
15 sierpnia 2014, 01:47
co za kretyńska logika: wszyscy siedzieli cicho albo mlaskali, gdy pół miliona młodziezy w błotku u Owsiaka zarażało się kiłą, hivem i gruźlicą dla czej zabawy a gdy młodzi pojechali pomagać innym i nie dla zabawy coś tam ryzykując (niewiele) to nagle bum bum idiotyczna prokuratura i tvny robią wrzaski
I
Ika
15 sierpnia 2014, 07:33
Kiła, i gruźlica jest uleczalna, z HIVem można życ ilestam lat. Na ebolę umiera sie w ciagu 4 dni. Ot taka jest różnica. I Ania napisała- że miłosierdzie owszem można narażac ale siebie, nie innych. 
S
strada
15 sierpnia 2014, 10:59
Twoje zycie narażali? Ktoś ma przez nich powazne problemy? Ktoś zachorował??? Trąbicie, a póki co- nic sie nie dzieje.
S
strada
15 sierpnia 2014, 10:59
Brawo!
S
strada
15 sierpnia 2014, 11:04
Chrześcijaństwo to nie jest polisa ubezpieczeniowa na spokojne zycie w zdrowiu, szczęśćiu, pomyslności. 
15 sierpnia 2014, 11:22
Tak? To co ty zrobiłaś? Zaryzykowałaś własnym życiem dla innych? To przestać pleść frazesy. Bo jak narazie tylko trąbisz o tym jak to dobrze jak inni ryzykują życiem nie tylko swoim ale też innych. A co jak jednak ktoś zachoruje? Bo 21 dni jeszcze nie minęło. To schowasz nos w piach? I nie chodzi co się stało, ale co mogło się stać. Kilka razy się uda, a potem ktoś naprawdę umrze. Chodzi o wyciągnięcie nauki a nie wieszanie kogokolwiek. Niestety głupi Polak i po szkodzie.
S
strada
15 sierpnia 2014, 13:37
Tak. Zaryzykowałam. I nic by nie było warte moje zycie bez tego ryzyka. 
I
Ika
15 sierpnia 2014, 13:44
"Chrześcijaństwo to nie jest polisa ubezpieczeniowa na spokojne zycie w zdrowiu, szczęśćiu, pomyslności." Chrześcijańskie może i tak. Ale otaczaja nas ludzie róznych wyznan i ateisci równiez. Oni maja prawo spokojnie i bezpiecznie sie czuc, jezeli akurat chrzescijanie chcą sie poświecac. Niech to robia sami a nie poswiecaja tych którzy na to nie wyrazili zgody. "Twoje zycie narażali? Ktoś ma przez nich powazne problemy? Ktoś zachorował??? Trąbicie, a póki co- nic sie nie dzieje" Na szczescie JESZCZE nie. Ale 21 dni nie minęło..
I
Ika
15 sierpnia 2014, 13:46
To dobrze. Bo znam takich co zaryzykowali, skończylo sie dla nich  fatalnie i uwazaja, ze byla to najgorsza decyzja w ich życiu.
S
strada
15 sierpnia 2014, 13:52
Ika, wyluzuj z tym lękiem. Jesli będą podstawy ku temu, wtedy się możesz bać. A tak, to szkoda zycia. Podziekuj lepiej za tych, co byli wsparciem dla innych. 
S
strada
15 sierpnia 2014, 15:37
Szanowny Kenie, zaryzykowanie zyciem dla kogoś zdaża się, przestań sie temu dziwić i niedowierzać. A ja Ci nic udowadniać nie będę, ani opisywać, co zrobiłam. I jeszcze jedno: nie jestem nastolatką, mam juz długi kawałek zycia za soba, trudnego zycia. Nie pleć mi więc Ty tutaj bzdur, tylko uparaj sie ze swoim lękeim, niewspółmiernym do sytuacji.
16 sierpnia 2014, 11:40
To świetnie, bo powinnaś zrozumieć różnicę - ja głównie mówię o narażaniu innych a nie oddawaniu życia za innych. Co do mojego lęku - wynika on wyłącznie z bezmyślności przed sytuacją i braku wyciągnięcia wniosków po sytuacji. To tacy ludzie jak ks. Babiak, Ty i GIS (od kiedy można bezgranicznie ufać państwowym instytucjom) wywołujecie mój lęk dużo bardziej niż ryzyko zarażenia wirusem Ebola. Dlatego piszę, żeby obudzić ludzi żyjących w sferze idei tak jak wy, żebyście tu na ziemi nie narażali i nie krzywdzili innych w imię swoich ideałów. Ofiarujcie się sami, a nie zmuszajcie innych by byli ofiarami na waszym ołtarzu. Jezus nie pociągnął na krzyż za sobą wszystkich uczniów, więc bądź łaskawa się od Niego nauczyć o co w tym chodzi.
16 sierpnia 2014, 12:17
Działania ludzi bezmyślnych budzą lęk.
S
strada
16 sierpnia 2014, 14:39
Poaż mi jednego skrzywdzonego przez nich człowieka. Wtedy porozmawiamy o szkodliwości ich działania. Na razie to grzmisz o tym, co bylo gdyby...... Nie ma polis ubezpiczeniowych na dobroć innych ludzi. 
S
strada
16 sierpnia 2014, 14:41
Bezmyslny jest Twój lęk. Oni działali z namysłem i roztropnie. 
17 sierpnia 2014, 23:39
Rozumiem, że nie rozumiesz, ale bądź łaskawa poprzeć swoje ogólnikowe zdania prawdziwymi faktami. Na czym konkretne polegała ich roztropność? Tylko nie powtarzaj proszę nieprawdziwych faktów typu "wirusa tam nie było jak jechali", albo np. że wzięli szczepionkę (nie ma szczepionki na Ebolę), albo, że spali pod mosktierami (moskity i komary nie przenoszą choroby natomiast jedzenie i przedmioty tak). Więc powiedz mi na przykład jak się zabezpieczyli przed ryzykiem skażonego jedzenia. Skoro tak zażarcie ich bronisz powinnaś znać konkrety.
17 sierpnia 2014, 23:58
Mogę Ci pokazać kilkaset tysięcy, których życie zagrozili.
A
Ania
14 sierpnia 2014, 21:57
Do anonima i strady: Jak już odpisała Ewa wolontariat jest piękny, ale nie wolno narażać innych. Ci młodzi ludzie wraz z opiekuem wrócili do 500-tysiecznego miasta. Czy wyobrażacie sobie co by sie stało gdyby choć jedna z tych osób była zakażona? Nie wolno być dobrym dla jednych (ubodzy mieszkańcy Afryki) kosztem drugich (narażanie mieszkańców Wrocławia na ebolę). Pan Bóg dał nam tez rozum. Oczywiście konsultowali sie, ale jak napisałam cechą takich sytuacji jak atak wirusa na danym obszarze jest nieprzewidywalność. W poniedziałek może być dobrze, a w niedzielę już bardzo źle. Może i jestem megalomanką, ale nie wolno tak ryzykować, nie wolno narażać mieszkańców na takie ryzyko. To nieodpowiedziale i powtórzę: zabrakło wyobraźni i zdrowego rozsądku. Ich poryw serca mógł kosztować przeniesieniem eboli do Wrocławia. Zwróćcie uwagę, że niestety umarł nawet lekarz, który miał wiedzę bez porównania większą niż oni.
14 sierpnia 2014, 22:56
Bardzo dobrze napisane (nawet zbyt łagodnie, bo księdzu za narażanie życia Wrocławian w ten sposób należą się poważne konsekwencje) i nie widzę w tym żadnej megalomanii.
S
strada
15 sierpnia 2014, 00:08
Póki co jestes zdrowa. A oni pomogli wielu ludziom w potrzebie. Miłość- ta w chrześcijańskim wydaniu- to też ryzyko. Czasem zycie oddać trzeba za innych... To nie poetyka, to realia zyciowe. Nie miesci Ci sie to w głowie i sercu. Im tak. Śpij spokojnie. Jesli kiedykolwiek będziesz w poważnej potrzebie, znajdą sie dobrzy ludzie, zaryzykuja dla Ciebie. Pełno jest takich szaleńców na świecie. A co do pandemii we Wrocławiu....Inspektorat sanitarny nie panikuje, więc i Ty wyluzuj. Rzuć na nich kamieniem, gdy- nie daj Boże- ktoś zachoruje. A na razie pomodl sie za dzielnych młodych ludzi i ich rodziców. Coż wart byłby świat, bez takich ludzi. Ps. Nie złamali przezpisów. Mieli zgodę na wyjazd. Pomagali minimalizując ryzyko na ile się dało. Pomagali.......
S
strada
15 sierpnia 2014, 00:18
Ps. Lekarz przebywał wśród chorych, zarażonych. Oni nie.
15 sierpnia 2014, 00:52
Ty naprawdę nie wiesz o czym piszesz. Jaka miłość chrześcijańska naraża życie innych ludzi? Chcesz ryzykować, ryzykuj własnym życiem. GIS nie sieje paniki - a to różnica, bo nie wiesz jak jest naprawdę, skoro się wszyscy nie przebadali. To tylko przykład jeszcze kolejnego rażącego zaniedbania ze strony organizatorów.
S
strada
15 sierpnia 2014, 11:02
Słuchałeś wypowiedzi specjalistów? Nie ma potrzeby badać ludzi zdrowych. I druga sprawa- czasem miłość chrześcijańska podejmuje ryzyko. Ci, co ukrywali Żydów- narażali życie swoich najbliższych. Wariaci????
15 sierpnia 2014, 11:30
O czym ty pleciesz? Skąd wiesz czy są zdrowi, skoro ich nie przebadali? Jak będą mieli objawy to bedzie za późno. W Polsce nie istnieją po prostu procedury na badanie pod kątem zarażenia Ebolą. Było w tvp.info, ale ściągnęli materiał. Miłością chrześcijańską nie wycieraj sobie twarzy bo jej po tobie nie widać i jej nie rozumiesz. Narażanie życia swojego a innych ludzi w mieście, których o tym powiadomono po fakcie to dwie różne sprawy. Jak już dla kogoś poświęcisz swoje życie tak wróć i porozmawiamy. 
S
strada
15 sierpnia 2014, 13:40
Wypowiadasz się jako specjalista od milości....??? 
16 sierpnia 2014, 11:46
Nie, jako zwykły człowiek, którego razi bezmyślność i lekkomyślność dlatego że sam będąc takim przez kawał życia wie do jakich skutków tragicznych to prowadzi. Może raczej odpowiesz merytorycznie na argumenty zamiast próbować zmieniać temat.
A
Ania
14 sierpnia 2014, 20:27
Jestem Wrocławianką. Nie rozumiem tego Księdza, jeszcze bardziej nie rozumiem rodziców. Jak można pozwolić dziecku na wyjazd w takie miejsce w takim czasie? Sytuacja przy takich chorobach jest dynamiczna. Uspokajano ich, że jest dobrze, że mogą przyjechać, ale już kilka dni później mogło istnieć zagrożenie. Co więcej wpisy tych dzieciaków na fb i w dzienniku podróży dowodzą, że byli w tamtejszym szpitalu. Dla mnie to kompletny brak wyobraźni ze strony Księdza. Przygotowywali się przez rok. Mam świadomość, że kosztowało ich to wiele czasu, załatwiania formalności, szkoleń i środków finansowych - nie oszukujmy się taki wyjazd kosztuje. Tylko jakie to ma znaczenie w obliczu zagrożenia śmiertelną chorobą? Wolontariat to piekna aktywność, ale pomagać mozna też w Polsce, w samym Wrocławiu. Zabrakło wyobraźni i zdrowego rozsądku. Swoją drogą nie powinno być tak, że ktoś (zaznaczam obojętnie kto) jedzie z mlodzieżą w takie miejsce i nie można mu tego zabronić.
S
strada
14 sierpnia 2014, 20:45
Wolontariat misyjny to nie kolonie letnie czy obóz harcerski. Ludzie jeżdzą tam, gdzie bardzo potrzebna jest pomoc. Oddają swój czas i sły. Oczywiście, mozna pomagać i we Wrocławiu, ale wg takiego myslenia, misyjny wolontariat nie ma sensu, bo wkoło tyle potrzeb. W tym egoistycznym świecie, zamiast gratulować tym ludziem odwagi, którym wielu by brakowało, gani się ich za porywy serca. Najlepiej zostawić niebezpieczną Afryke i kisisć się w bezpiecznej Europie. A do Afryki na wczasy, do hoteli. 
A
anonim
14 sierpnia 2014, 20:59
Na długo wcześniej obserwowano sytuację w Liberii, konsultowano się z GIS, odbyto przeróżne szkolenia, poddano się szczepieniom. W trakcie wyjazdu spano pod moskitierami, przyjmowano różne leki, kontrolowano jedzenie, picie i wszelkie kontakty. A Ty twierdzisz, że zabrakło wyobraźni i zdrowego rozsądku?!? No to tylko pogratulować Ci megalomanii... Wg Ciebie ten ksiądz, wszyscy rodzice a nawet GIS, to głupcy i tylko Ty błyskotliwie zauważyłaś, że sytuacja jest dynamiczna?
E
Ewa
14 sierpnia 2014, 21:42
Oczywiście wolontariat to piekna rzecz i tym ludziom nikt nie zabroni tam pojechać. Ale NIE MAJA PRAWA narazac innych osób w Polsce po przyjexdzie. Jezeli maja ochotę umrzec na ebole, proszę bardzo, ale nie wolno im przenosic niebezpieczenstwa na innych. To raz. Dwa, Niby lekarze przebadali niektórych uczestnikow po powrocie. No i co z tego? Ebola rozwija sie do 21 dni, wczesniej, gdy jeszcze nie ma symptomow choroby dany osobnik jest zdrowy, nikt nic nie wykryje ani zadne testy. Dopiero jak choroba sie rozwinie, ale wtedy bedzie juz za późno. Przydalaby sie kwarantanna.  Kompletny brak wyobrazni. Mam tylko nadzieje ze wszystko dobrze sie skonczy.
14 sierpnia 2014, 22:47
No i co z tego??? ŻADNA z wymienionych praktych nie chroni przed Ebolą! Pogratulować ignorancji. Ryzyko zarażenia siebie i innych istniało i należało nie jechać, chociaż żeby nie narażać życia ludzi we Wrocławiu. Też tu mieszkam i nie mam ochoty na pandemię w okolicy. Zanim napiszesz, że to niemożliwe, tak sobie poczytaj jak działa Ebola.
S
strada
14 sierpnia 2014, 23:53
kwarantanna to sprawa odpowiednich służb. Nikt im tego nie nakazał. Przypuszczam, że gdyby im kazano, poddaliby się kwarantannie.
S
strada
14 sierpnia 2014, 23:57
Panikujesz i patrzysz z perspektywy swojego grajdołka. Ok, ale nie krytykuj ludzi, którzy chcieli pomóc innym w potrzebie. Póki co, Tobie tym krzywdy nie zrobili, a Ty skomlisz jak pobita. Są na tym świecie ludzie wielkiego serca. I chyba dzięki nim ten świat jeszcze trwa.
15 sierpnia 2014, 00:48
Pomagali jednym ryzykując życie innych? Chyba ci się coś w głowie poprzestawiało. Nie chodzi co zrobili (bo tego nie wiesz, bo się nawet wszyscy nie przebadali), tylko czym ryzykowali. Żyj dalej wyobraźnią.
14 sierpnia 2014, 19:55
Czyli księdza w zasadzie nie interesowało to, że zarażona osoba może zarazić inne po przyjeździe do Wrocławia. 
A
Alef
14 sierpnia 2014, 20:25
Ken, przeczytaj ze zrozumieniem tekst... Nic takiego co piszesz z niego nie wynika.
14 sierpnia 2014, 22:42
Alef, zrozum sytuację - jeżeli istniało ryzyko zarażenia Ebolą to należało nie wyjeżdżać, bo naraża nie tylko siebie, ale i innych ze względu na wysoką zarażalność wirusa. Więc ryzykowali swoim życiem, ale mieli też gdzieś, że ryzykują w ten sposób życiem innych. Mieszkam we Wrocławiu i nie pytał mnie nikt, czy zgadzam się na ryzyko potencjalnego zarażania Ebolą w wyniku spotkania w autobusie zarażonej osoby z "wycieczki". Nie wszyscy się przebadali po powrocie, bo od nich nawet tego nie wymagano(!), a jak pojawią się objawy to zacznie się zarażanie i będzie za późno. Poza tym teoretycznie mogli wrócić z ebolą w etapie w którym jest już zakaźna i nie mogli przewidzieć że tak nie będzie. Rozumiesz już jaka to była ignorancja i brak poszanowania własnego życia i innych?
A
A
15 sierpnia 2014, 00:58
Może oglądnijcie i dowiedzcie się jak można się zarazić ebolą a nie wpadajcie w panikę. http://pytanienasniadanie.tvp.pl/16431911/wycieczka-do-epicentrum-eboli
15 sierpnia 2014, 01:16
Bardzo mało przekonujące. Okres wylęgania jest do 21 dni (nie 9). Zarazić się można drogą kropelkową. Poza tym sposób przenoszenia eboli nie jest do końca poznany a podejrzewa się, że i kontaktu nie trzeba: http://tech.money.pl/medycyna/artykul/wirusem-ebola-mozna-zarazic-sie-bez-bezposredniego-kontaktu,251,0,1198587.html  Uważam, że nie należy niepotrzebnie ryzykować w tym przypadku.
P
picassojerzy
16 sierpnia 2014, 14:40
~Ken, ludzie podróżuja po całym świecie, czasami i do krajów gdzie są narażeni na utratę zdrowia i życia. Podróżują bo tak chcą, wracją i nawet nie wiesz kiedy. Z każdego zakątka świata można przywieść groźną chorobę. Ci pojechali z pełną świadomościa i zachowywali wszelkie środki ostrożności. I robi sie jazgot. Nikt przed paranają stale wyleknionych nie obroni. Krytyka jest tym mocniejsza bo tam pojechali jako wolantatiusze chrześcijańscy. Zakończ ten płacz, bo nikt Cie nie pytał i pytał nie będzie gdzi i po co podróżuje. Nie jesteś pępkiem świata.
17 sierpnia 2014, 23:32
To nie jest płacz - może kolą cię w oko ewidentne argumenty. Cieszę się jednak, że potwierdziłeś, że organizatorzy wyjazdu z nikim się nie liczyli.