Ks. Jacek Krzemień: bez miłosierdzia oszalejemy!

ks. Jacek Krzemień (fot. Szymon Żyśko / DEON.pl)
Szymon Żyśko / DEON.pl

Środa, 19 października, stała się ważnym dniem dla dwóch wspólnot. Święta Faustyna zamieszkała z ubogimi. Siostry Matki Bożej Miłosierdzia z Łagiewnik przekazały jej relikwie domowi Wspólnoty Chleb Życia. Tak oto spotkały się dwa charyzmaty, do których wzywa nas Jezus: głoszenie i czynienie miłosierdzia.

Uroczystość odbyła się w kaplicy sióstr. Podczas mszy świętej ks. Jacek Krzemień, kapelan wspólnoty i przyjaciel s. Małgorzaty Chmielewskiej, przyjął relikwie:

- Nie da się kochać Boga inaczej, jak okazując miłosierdzie ludziom - powiedział w homilii.

DEON.PL POLECA

Ksiądz Jacek zabiega o to, by każdy dom Wspólnoty miał relikwie. To ważne, żeby świadkowie miłosierdzia Bożego byli obecni i dawali nadzieję podopiecznym domów. Czym innym jest świętość, jeśli nie okazanym człowiekowi miłosierdziem?

- Robimy to, byśmy wszyscy spotkali się w niebie, a jak mamy innych tam spotkać? Ludzie muszą uwierzyć w Boże miłosierdzie. W jednym z naszych domów będzie już łatwiej - mówił kapelan. Tak właśnie do domów trafiły relikwie św. Jana Pawła II, św. Floriana oraz bł. Ignacego Kłopotowskiego.

Dla ludzi młodych kult relikwii jest coraz mniej zrozumiały, przestaje mieć znaczenie i sprawia trudności. Rozumieją go jako pewną "magię" w Kościele. Nie inaczej jest wśród ubogich przebywających w domach. Ksiądz Jacek rozumie ten problem, ale nie zniechęca się. Próbuje przywrócić relikwiom pierwotne znaczenie, odnieść je do Boga. Problemy z pojmowaniem ich wartości opisuje tak:

- Dzieje się tak dlatego, że myślenie o rzeczach ostatecznych rozpoczyna się po pięćdziesiątce. Życie i śmierć nabierają innego sensu, kiedy dokonujemy podsumowań własnego. My żyjemy z relikwiami po prostu normalnie: jak z sąsiadem, tylko że świętym - cierpliwie tłumaczy kapłan.

- Młode pokolenie jest biedne, bo wszyscy o nich walczą, a nikt nie chce im dawać przykładu swoim życiem - ocenia ks. Jacek. Owoce tej sytuacji niestety widzimy już w każdym polskim mieście, w naszych relacjach:

- Chrześcijanie sami siebie prześladują w Polsce, żyjąc nie Ewangelią, ale nienawiścią. Starsi ludzie hołdują jej i podsycają to uczucie u młodych, jakby oni mieli walczyć za nasze wojny. Jeśli robimy polski Kościół, to dzielimy i wykluczamy. Każdy nie-Polak musi odejść. Kościół nie jest od wykluczania, on ma jednać świat z Bogiem. Kościół jest powszechny, tylko! - podkreśla kapelan.

Lekarstwem dla nas jest dzisiaj Boże miłosierdzie. Normalność w Polsce jest czymś możliwym do osiągnięcia. - Musimy mówić językiem Faustyny. Jeżeli człowiek zrozumie, że Bóg jest miłosierdziem, to pojmie też, że ma w tym miłosierdziu uczestniczyć. Jak zobaczymy własne grzechy i to, ile miłości potrzebujemy sami, to trudniej będzie nam pluć na drugiego - taką receptę daje ksiądz Jacek.

Wspólnota Chleb Życia zawsze podkreślała wartość ludzi ubogich dla społeczeństwa. Siostra Chmielewska wielokrotnie mówiła, że to oni nas uczą, przynosząc nam wartości, o których już dawno zapomnieliśmy i sprzedaliśmy je w zamian za komfort życia.

- Mamy szczęście, że żyjemy z bezdomnymi! Wydaje mi się, że bezdomni wcale nie są najsłabsi. Najsłabsi są ci, którzy żyją nienawiścią. - Mój rozmówca zaskoczył mnie tą wypowiedzią.

Miłosierdzie Boże jest językiem danym nam, by odpowiadać na nienawiść. Jeśli spojrzy się na Ewangelię, to zobaczy się, że największym skandalistą i ryzykantem był Jezus. Zamiast sądzić przebaczał i rozgrzeszał, wygrał z nienawiścią na krzyżu. Po dwóch tysiącach lat wciąż jest zgorszeniem dla nas mających własną wizję sprawiedliwości.

- Przyjmujemy każdego, nawet takich, co Boga przeklinają. Oni też są symbolem Jego miłości, Bóg ich żywi. U nas są ludzie tak zranieni, że oszaleliby, gdyby nie uwierzyli w miłosierdzie Boże. Dla nich jest ta Faustyna - opowiada ze wzruszeniem ks. Krzemień.

W ciągu kilkunastu lat działalności s. Małgorzata Chmielewska i jej przyjaciele założyli już siedem domów, kolejne cztery są trakcie budowy. Już wiadomo, że potrzebne są następne. W najbliższych tygodniach zostanie wyremontowany i otwarty dom Wspólnoty w Krakowie. Potrzeba wiele: środków na wykończenie, remont, opiekę, ale też pracy. Ludzie mieszkający w takich domach nie są beneficjentami, oni realnie utrzymują je swoją pracą. Dzięki temu każdy ubogi robi miejsce dla drugiego. "Trzeba posunąć się na ławce życia" - tak mówi s. Małgorzata.

Bezdomni przypominają nam, że jako ludzie nie jesteśmy samowystarczalni. Potrzebujemy Boga i siebie wzajemnie do prawdziwego szczęścia. Nie zagwarantuje go nam nawet bogactwo.

- Trzeba mieć nadzieję, że będą powstawać nowe domy. One są bardzo potrzebne nam: bogatym i ładnym - mówi żartobliwie ks. Jacek i dodaje, że to jego jedyne marzenie, by kolejne domy powstawały i miały swoje relikwie. Wątpi jednak, że doczeka końca tego procesu. Póki są biedni, domy będą powstawać, a on "nie jest wieczny tu na ziemi"

Najbliższa możliwość spotkania ze wspólnotą i wysłuchania ks. Jacka Krzemienia będzie w niedzielę, 23 października. Kapłan wygłosi homilie podczas wszystkich mszy w jezuickiej bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa.

- "Człowiekowi należy się tyle, na ile zasłużył" to nie jest chrześcijaństwo. Należy nam się więcej niż to, na co zasłużyliśmy. U nas się nie pyta "od kogo jesteś", ale pokazuje, od kogo my jesteśmy. Pochodzimy od Boga - kończy wypowiedź kapelan Wspólnoty.

Podchodzimy do wiary w sposób ekskluzywny. Honorujemy własną pychę: sprowadzamy relikwie, by podnieść prestiż parafii; zapraszamy biskupa na otwarcie nowego ronda w gminie; montujemy nowe witraże ze scenami, które nic nam nie mówią o Bogu. I bardzo często gubimy prawdziwy sens naszej wiary. Święta Faustyna zamieszkała w najodpowiedniejszym miejscu. Wśród biedaków będzie jej najlepiej. Miłosierdzie Boże nigdzie nie będzie uczczone lepiej niż wśród ludzi, którzy potrzebują go jak wody i powietrza.


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Jacek Krzemień: bez miłosierdzia oszalejemy!
Komentarze (2)
MC
Maria Chantry
9 stycznia 2017, 17:03
Piękny tekst, dziękuję!
M
Marta
21 października 2016, 21:31
Nie mozna mowic o milosci do Boga, jezeli nie potrafimy kochac innych. To fikcja. Kochac ich w niedoskonalosci, slabosci, glupocie, nieproste, ale jest w moim mniemaniu wlasciwa droga. Wy potraficie, lub calym sercem sie staracie, tak jak umiecie najlepiej. Szanuje calą soba, bo wiem, ze nie jest to proste. M.