Ks. Jarosz: każdy przypadek nadużyć wymaga osobnej analizy [WYWIAD]
- Każdy przypadek zgłoszenia nadużycia seksualnego wobec osoby małoletniej trzeba analizować osobno. Ofiara, oprócz specjalistycznej terapii, potrzebuje też opieki duchowej - podkreśla w rozmowie z KAI ks. dr Marek Jarosz, delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży w diecezji płockiej.
Elżbieta Grzybowska (KAI): Pełni Ksiądz funkcję delegata ds. ochrony dzieci i młodzieży w diecezji płockiej, ale tak naprawdę, jako psycholog, zajmuje się przypadkami nadużyć od dość dawna. To chyba bardzo trudna posługa?
ks. dr Marek Jarosz: Dla mnie trudny jest zawsze bezpośredni kontakt z ofiarą czy jej najbliższymi. Zazwyczaj towarzyszą temu silne emocje, ale też świadomość, że rozmawia się z osobami, które zaufały księdzu, zaufały Kościołowi. Jest więc podwójny ból: po pierwsze z powodu wykorzystania, po drugie, że ktoś te osoby bardzo zawiódł. To zakłada dwutorową, dwupoziomową pomoc. Ona musi być realna: psychologiczna i terapeutyczna, ale potrzeba też towarzyszenia duchowego, ponieważ sfera duchowa również została zraniona. Towarzyszenie i opieka duchowa ofiary jest niezbędna.
Ofiara może stracić wiarę…
W takiej sytuacji może rozgrywać się dramat wiary i niewiary człowieka, dlatego też tego elementu religijnego nie wolno zaniedbywać. To stawka najważniejsza: wiara czy niewiara?
Od kilku lat liczba zgłoszeń nadużyć wobec osób małoletnich wciąż wzrasta.
Myślę, że jest to fala kulminacyjna w Kościele i w społeczeństwie. Mówię to świadomie, choć tę prawdę trudno niektórym przyjąć, ponieważ przekaz medialny jest taki, że nadużycia, to domena Kościoła. Faktem jest, że prokuratury w całym kraju odnotowują wzrost zgłoszeń nadużyć seksualnych wobec osób małoletnich. Nadużyć będzie coraz więcej, te problemy narastają lawinowo. Najwięcej jest nadużyć w rodzinach.
Co jest rzeczywistą przyczyną wzrostu nadużyć?
Mamy do czynienia z sytuacją, gdy w życie dorosłe wchodzi pokolenie, które niejako wzrastało razem z pornografią, któremu nieobce są pełne przemocy treści seksualne. Pornografia jest naładowana przemocą. Pokolenie 20-,30-latków ma poprzesuwane granice między tym co dozwolone, a tym, co jest już formą perwersji. Człowiek, który ogląda pornografię w internecie, ma z nią kontakt wirtualny, nie spotyka się na żywo z aktorem grającym w takich filmach. Taka osoba w sieci nie reaguje na jego zachowanie. Jednak potem ci ludzie przenoszą taką postawę także wobec osób realnych. Problem będzie więc coraz większy, zwłaszcza, że terapeuci mówią, iż podczas kontaktów z pornografią dochodzi do zmian w mózgu. Zwykły kontakt seksualny przestaje mieć wartość, tacy ludzie poszukują silnych, patologicznych bodźców.
Nie jest Ksiądz jedyną osobą w diecezji, która odpowiada za sprawy nadużyć.
Każdy z nas ma konkretne obowiązki. Najpierw zgłoszeniem zajmuje się delegat, ale jest też duszpasterz wspomagający ofiary nadużyć i kurator dla duchownych, którzy zostali oskarżeni bądź skazani w związku z przestępstwami seksualnymi wobec małoletnich. Duszpasterz ma na przykład docierać do wspólnot parafialnych, których dotyczy dramat nadużycia seksualnego. Z kolei kurator towarzyszy sprawcy, weryfikuje, czy na przykład zachowuje on nakazane ograniczenia. Sprawca czynu nie może być pozostawiony sam sobie, potrzebuje resocjalizacji i terapii specjalistów. Zostaje ukarany, ale wciąż żyje w społeczeństwie.
Kilkunastoletnie doświadczenie pomocy ofiarom nadużyć zapewne pomaga Księdzu w kompleksowym i merytorycznym zajmowaniu się nadużyciami?
Zajmuję się podobnymi sprawami od około 15 lat, choć w różnym charakterze. Już w 2007 roku w diecezji płockiej został powołany zespół, który zaczął zajmować się nadużyciami. Nie było wtedy jeszcze formalnych wytycznych, ale wdrożone zostały wewnętrzne procedury. Tak więc w badaniu i rozwiązywaniu takich spraw uczestniczę od dość dawna. Posiadam wiedzę opartą na doświadczeniu, jest mi łatwiej dotrzeć do ofiar, wiem, jak ważna jest prewencja, mam świadomość realiów. Od 5 grudnia 2018 roku obowiązują „Zasady prewencji i postępowania w pracy duszpasterskiej z osobami małoletnimi w diecezji płockiej”, gdzie między innymi zakłada się większe zaangażowanie ludzi świeckich w pomoc osobom poszkodowanym. Trzeba walczyć z pokusą „umycia rąk” i zrzucenia problemu na innych.
Niektóre media z upodobaniem lansują tezę, że problem pedofilii dotyczy tylko Kościoła.
Walczymy ze stereotypami, z uproszczonym myśleniem po dwóch stronach; zdystansowani do Kościoła (media, prokurator) stawiają tezę, że Kościół chce ukrywać takie przypadki. Tak nie jest. Każdy przypadek zgłoszenia nadużycia trzeba analizować osobno; jeśli tak się nie dzieje, to bardzo źle. Przejawem myślenia stereotypowego jest też próba oderwania sprawcy od społecznego funkcjonowania, próba wyrzucenia go poza nawias społeczny. Zgodnie z prawem, sprawca też ma prawo do obrony. Kościół nie powinien być traktowany na osobnych warunkach.
W mediach najwięcej jest opisów pedofilii wśród księży.
Takie myślenie jest niebezpieczne. Wrzucanie do przysłowiowego „jednego worka” wszystkich sprawców, to błąd. Duże znaczenie ma fakt, czy nadużycie dotyczy siedemnastolatka czy kilkuletniego dziecka. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z efebofilią, a nie pedofilią. Pedofil ma pociąg seksualny do dziecka, które nie rozpoczęło jeszcze procesu dojrzewania. Większość ofiar, to ludzie młodzi, a nie dzieci, tak więc najczęściej jest to efebofilia.
Są księża, którzy wciąż uważają, że pedofilia, to problem rozdmuchany przez media.
Niektórzy duchowni też myślą stereotypowo: zaprzeczają istnieniu zjawiska pedofilii, wypierają te problem. Niestety, bagatelizowanie procedur bądź brak reakcji na zjawisko, uniemożliwia skuteczną prewencję. Są też tacy, którzy uważają, że ofiara, która zgłasza się po kilkudziesięciu latach od zdarzenia, jest niewiarygodna, a to przecież podręcznikowa sytuacja. Trauma bywa tak głęboka, że dochodzenie do prawdy może być bardzo długie. Musi wydarzyć się coś, co zmusi ofiarę do wyrzucenia z siebie tego, co tkwi w niej gdzieś bardzo głęboko.
Czy Ksiądz Doktor widzi efekty swojej pracy?
Pomimo bólu towarzyszącemu wszystkim tego typu sprawom, trzeba jasno powiedzieć, że Kościół jest jedyną instytucją, która w sposób strukturalny próbuje się skonfrontować z nadużyciami; jest prekursorem w rozwiązywaniu takich spraw. Inne grupy społeczne czy zawodowe nie podeszły jeszcze do tego w sposób instytucjonalny.
Skomentuj artykuł