Ksiądz Boniecki: nie na tym polega katolicyzm narodu, że w Sejmie wisi krzyż
Ksiądz Boniecki pod koniec lipca odzyskał możliwość wypowiadania się w mediach. Zakaz obowiązywał od 2011 roku, kiedy w "Kropce nad i" w TVN24 mówił m.in. o krzyżu w sali sejmowej.
- Czy w polskim Sejmie powinien wisieć krzyż, czy nie? Uważam, że obie odpowiedzi są poprawne - powiedział sześć lat temu.
Wczoraj Brygida Grysiak na antenie TVN24 ponownie zapytała redaktora-seniora "Tygodnika Powszechnego" o jego stosunek do krzyża w Sejmie.
- Myśl przewodnia była taka: przestańmy sobie skakać do oczu o to, jeśli komuś przeszkadza, to zdejmijmy krzyż. Nie na tym polega katolicyzm narodu, czy jego chrześcijaństwo, że w Sejmie krzyż wisi czy też nie wisi. (…) może nie dość precyzyjnie się wyraziłem. Nie wiem. Dalej tak myślę, nie ma rady - powiedział duchowny.
- Absolutnie nie wierzę, że to obwieszenie kraju krzyżami powstrzyma w kraju laicyzację. Ten proces będzie przebiegać - dodał ponieważ twierdzi, że sedno laicyzacji tkwi w głębi człowieka.
- To nic nie oznacza, że on [krzyż - przyp. red.] tam jest. Ani o narodzie, ani o Sejmie. I co? Że wisi ten krzyż to Sejm jest taki chrześcijański? Stuknijcie się w głowę. Czasami chciałoby się go zasłonić i powiedzieć: Panie Jezu, nie patrz na to, co oni tutaj wygadują. Spokojnie. Nie bądźmy agresywni w naszej wierze - wyjaśniał ksiądz Boniecki.
Pytany o relację między Kościołem katolickim w Polsce, a państwem, odpowiadał, że w świadomości wielu katolików i chrześcijan "Kościół jest PiS-owski".
- Kościół powinien być ponad partiami. Prezes Kaczyński mówił, że wygrali wybory dzięki Kościołowi, dzięki księdzu Rydzykowi. Powiedział, że gdyby nie ksiądz dyrektor, to by nie wygrali tych wyborów - ocenił krakowski ksiądz.
- W Ewangelii nie jest napisane, że Chrystus jest znakiem sprzeciwu, tylko jest znakiem, wobec któremu sprzeciwiać się będą. To jest różnica - zauważył duchowny. - Moim zdaniem źródłem tego podziału jest niepewność swoich wyborów. Może pożyczyli od kogoś, przyjęli na wiarę, więc trochę się boją, żeby im tego nie ruszyć. Są wtedy agresywni, nie chcą wtedy słuchać innych - mówił ksiądz.
Zdaniem duchownego niektóre grupy ludzi Kościoła mają "dziwne zamiłowanie, żeby wykluczać i dzielić".
- Kardynał Wyszyński miał jakoś taką moc, że on jednak potrafił tymi ludźmi tak pokierować, że oni się jego bali. Słuchali go. Żaden mu nie podskoczył. Tu przewodniczący ma się wypowiedzieć, a oni mają zdania podzielone? Są różne sposoby patrzenia [na świat - przyp. red.] - powiedział ksiądz. Zaznaczył, że nie chodzi o stawianie po jednej czy drugiej stronie.
- Najbardziej mnie niepokoi i przeraża łatwość, z jaką są przyjmowane bardzo niebezpieczne zmiany, które nie mają żadnego wpływu na stosunek do tych, którzy je wprowadzają. Ta aprobata społeczna rozmontowywania systemu, (…) który miał swoje choroby: korupcję, kumoterstwo, protekcjonizm, rozmaite rzeczy, skok na spółki skarbu państwa. Te wszystkie grzechy w życiu państwa były. To są rzeczy, które Kościół ma obowiązek wskazać, piętnować, powiedzieć, że to jest chore. Koniec. Nie mówiąc, że ta partia jest dobra czy inna. Nie mamy świętych partii - podkreślił.
- Kościół powinien być takim głosem, który mówi narodowi, gdzie wchodzi na niebezpieczną drogę - podkreślił.
Wielu widzi w księdzu Bonieckim księdza, którego głównie interesuje krytyka Kościoła, ale sam mówi, że "Kościół go zachwyca".
- Nie wiem, czy jakaś inna instytucja prowadzi tyle świetnie zorganizowanych różnych form pomocy bezdomnym ludziom. To są rzeczy zachwycające. Tego żadna państwowa instytucja, z urzędnikami, nie poprowadzi, bo kierują tym ludzie, kierowani miłością bliźniego w imię Chrystusa.
Skomentuj artykuł