Ksiądz profesor na tropie znaków. Fala fekaliów w Płocku to nie przypadek?
"Nie ma przypadków. Są tylko znaki" mówił na falach Radia Maryja ks. Paweł Bortkiewicz, odnosząc się do niedawnej tragedii w warszawskiej oczyszczalni ścieków.
Ksiądz Bortkiewicz cytuje słowa ks. Bozowskiego, zwracając uwagę na jego zdaniem nieprzypadkowe relacje czasowe zachodzące pomiędzy wypłynięciem ekskrementów do Wisły, a wcześniejszymi płockimi profanacjami.
"29 sierpnia pojawiła się informacja, że w wyniku awarii oczyszczalni ścieków w Warszawie fala nieczystości zmierza do Płocka" - mówi dziennikarz prowadzący audycję. "Awaria miała miejsce 27 sierpnia - dzień po uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej. Natomiast 27 kwietnia w Płocku rozpoczęła się profanacja obrazu Pani Częstochowskiej. Królowa Polski została «ubrana» w tęczę. Obrazki z Jej wizerunkiem były m.in. na przenośnych toaletach" wylicza prowadzący "Aktualności Dnia" w Radiu Maryja, poszukując zależności między tymi momentami czasowymi.
"Można nadać interpretację tym wydarzeniom w ten sposób, że jakaś grupa mieszkańców Płocka zapragnęła niezwykle mocno uhonorować fekalia, toalety, naklejając tam najświętsze wizerunki. Skoro tak bardzo pragnęła zwrócić uwagę na nieczystości, to w tej chwili te nieczystości napływają" - odpowiedział na antenie rozgłośni ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
"Oczywiście możemy zarzucać, że jest to kościelne kaznodziejskie gadanie, że nie ma ono pokrycia w rzeczywistości, ale przyznam szczerze, że kiedy zobaczyłem skojarzenie tych dat - 27 kwietnia i 27 sierpnia - i tych wydarzeń z nimi związanymi, to zaczęły mi się przesuwać w głowie wydarzenia sprzed lat" - kontynuuje duchowny.
Zdaniem księdza Bortkiewicza, pewne podobieństwa nasuwają się na myśl, gdy pomyślimy o katastrofach naturalnych, jak choćby trzęsienie ziemi w 1994 roku w Los Angeles. To właśnie w tym mieście znajdowało się serce przemysłu pornograficznego w USA. Ksiądz profesor postrzega cyklony uderzające w Azję Południowo-Wschodnią. "Z pośród ogromnej większości tych ofiar to byli turyści głównie z Niemiec, Europy Zachodniej, z USA, którzy uprawiali seks-turystykę, a mówiąc dokładniej, uprawiali te seks-turystykę z dziećmi" - mówi ksiądz Bortkiewicz.
W tym kluczu ocenia równieżskutki uderzenia huraganu Katrina w Nowym Orleanie w 2005 roku, czy trzęsienia ziemi w Nepalu w 2015 roku.
"Zdaję sobie sprawę z tego, że stawianie mocnych tez interpretacyjnych może spowodować różne emocje, dlatego nie będę ich stawiał, ale pozwolę zamknąć wcześniej wymieniony katalog zdarzeń pytaniem: Przypadek czy znak?" - podsumowuje ks. Paweł Bortkiewicz.
Całej audycji możesz odsłuchać tutaj:
[Komentarz Karola Kleczki, DEON.pl]
Ksiądz prof. Bortkiewicz zastrzega, że nie zamierza stawiać tez interpretacyjnych, ale jednak wyraża pewną zdecydowaną opinię: nie ma przypadków, są tylko znaki.
Znak ma do siebie to, że odsyła do pewnej treści, która znajduje się poza nim. Sam w sobie treści nie posiada, ale otrzymuje ją z nadania. Znak drogowy "ustąp pierwszeństwa", to po prostu pewien przedmiot barwny, który zaczyna "mówić" tylko dlatego, że ktoś uznał, że oznacza właśnie to, że powinieneś się zatrzymać i pozwolić przejechać innemu kierującemu, który pierwszeństwo posiada.
Tajfun, trzęsienie ziemi czy huragan, to katastrofy naturalne. Same w sobie nic nie znaczą, po prostu się dzieją, a dzieją się dlatego, że w przyrodzie zachodzą właściwe przyczynowe zależności skutkujące tak, a nie inaczej. Zmiana ciśnienia atmosferycznego, przepływ prądów morskich czy ruchy płyt tektonicznych to naturalne procesy. Sugerowanie, że znaczą coś ponadto, wymaga przyjęcia złożonej interpretacji, w której zakłada się, że jest coś lub ktoś taki, kto ma nad przyrodą władzę. No a kto inny miałby ją, jak nie Bóg, Pan natury.
Tu powinna się zapalić pierwsza lampka kontrolna: czy Bóg chce, by człowiek przypomniał sobie o Jego istnieniu, przez spuszczanie na niego nieszczęścia? Księga Hioba wymownie pokazuje, że nie takie jest działanie Boga. Bóg zapragnął swojej śmierci, by człowieka zbawić, lecz nie pragnie śmierci człowieka, by innych ludzi zmusić do opamiętania.
Inną kwestią jest sama sprawa warszawskiej oczyszczalni. Nadal nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną wypłynięcia ścieków do Wisły, ale to że dotarły aż Płocka, nie jest winą mieszkańców tego miasta, lecz przebiegu rzeki i ilości fekaliów, które do Wisły trafiły. Czy to, że nie dotarły do Torunia, oznacza, że mieszkańcy tego miasta są moralnie lepsi? Aż chce się zapytać "albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zawaliła się wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy?" (Łk 13,4). Zadaniem ludzi jest teraz prześledzić czemu się tak stało: czy jakaś konkretna osoba dopuściła się zaniedbania, czy też wcześniej w wyjaśnialnym przyczynowym szeregu doszło do błędu, np. w projektowaniu i obsłudze maszyny odpowiedzialnej za działanie oczyszczalni. Naprawdę, opanujmy się i zachowajmy trochę rozsądku.
To fakt, że katastrofy naturalne mają swoje przyczyny. Są to przyczyny fizyczne, a nie żadne inne. Ktoś może na nie wpływać, to też jest prawda, i akurat tym kimś jest człowiek nadużywający władzy nad przyrodą. To człowiek przyczynia się do ocieplenia, które wpływa na dynamikę morskich prądów. To człowiek zsyła pożary lasów i to człowiek zabija Ziemię przez jej nadmierną eksploatację. Tak wygląda apokalipsa, z którą mamy do czynienia i to człowiek, a nie Bóg, jest jej panem.
Karol Kleczka - redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym". Prowadzi bloga Notes publiczny
Skomentuj artykuł