"Księża w mojej diecezji nie mają co jeść. Są atakowani przez wyznawców innych bożków"
Biskup ostrzega przed katastrofalnymi skutkami tego, co dzieje się w jego diecezji.
Bp. Bienvenu Manamika Bafouakouahou jest ordynariuszem najmłodszej diecezji w Kongo. W wywiadzie udzielonym portalowi CatholicOutlook.com opowiedział o codzienności katolików w swoim kraju. "Dopiero od niedawna Kościół w Kongo odzyskuje ziemie utracone w wyniku rozprzestrzeniania się protestanckich sekt. Jednak zagrożenie nimi wciąż jest aktualne" - mówi biskup diecezji Dolisie.
Na pytanie o dostęp do opieki medycznej odpowiada: "Tylko diecezja Pointe-Noire mogła sobie pozwolić na opłacenie składek ubezpieczenia zdrowotnego dla księży. W mojej diecezji największym zmartwieniem jest, czy księża będą w ogóle mieli co jeść. Nie mamy wystarczającej ilości jedzenia, a co dopiero mówić o problemach zdrowotnych". Zauważa również, że choć Kongo słynie z bogatych złóż ropy naftowej, to bogactwo dzieli się na garstkę wpływowych i potężnych ludzi. Reszta narodu żyje poniżej minimum socjalnego, często w głodzie. "Tu nie ma nawet bezpiecznej wody pitnej" - mówi o swojej diecezji hierarcha.
Biskup DR Konga ostrzega: ten konflikt może się przerodzić w ludobójstwo>>
Większość z tych problemów ma swoje źródło nie tylko w ubóstwie, ale także w szerzącym się synkretyzmie religijnym. Wierni przepływają przez kościoły, są tak długo we wspólnocie, jak długo oferuje się im pomoc. Biskup ma wiele zrozumienia dla podobnych sytuacji, jeż też jednak czujny i ostrzega, że to doprowadzi nie tylko do kryzysu Kościoła, ale też jest poważnym zagrożeniem duchowym dla samych wiernych. "W czasie wyborów jeden z kandydatów odprawił na ulicach nabożeństwo do bóstwa fetyszystycznego, aby zdobyć większe poparcie. Dwa tygodnie później tymi samymi ulicami szła procesja Bożego Ciała z Najświętszym Sakramentem. Kandydat przegrał wybory i oskarżył księdza o rzucenie przeciwnego uroku na jego bożka. Ksiądz został pobity" - opisuje sytuację bp. Bafouakouahou.
W diecezji zostały przyjęte szczególne środki ostrożności również wobec kandydatów rozeznających swoje powołanie. Jako górną granicę wieku przyjęto 22 lata. Ma to zapobiec przychodzeniu mężczyzn, którym w życiu się po prostu nie udało i szukają pracy w Kościele. Są oni bardzo często ukształtowani przez pierwotne wierzenia i nie ma w nich prawdziwej wiary w Chrystusa. "Bywa, że bardzo dobrze odgrywają swoje role. Musimy chrześcijaństwo głęboko zakorzenić w ludziach. Skupiamy się na adoracji i sakramentach. Na horyzoncie pojawia się też masoneria, co jest prawdziwą tragedią" - podsumowuje hierarcha.
Na koniec biskup dzieli się z czytelnikami jeszcze jedną historią, która bardzo go dotknęła: "Jeden z naszych ministrantów, Alain, nagle zniknął. Nie dawał oznak życia przez ponad dwa lata. Nasz parafianin odnalazł go prowadzącego własny sklep, stał się muzułmaninem. Zapytałem go, dlaczego to zrobił, a on odpowiedział krótko: islam dał mi stypendium, żonę i sklep. Teraz studiuje Koran i rekrutuje innych mężczyzn".
Skomentuj artykuł