"Łatwo jest krytykować księży, ale przede wszystkim trzeba ich kochać"

"Łatwo jest krytykować księży, ale przede wszystkim trzeba ich kochać"
(fot. youtube.com)
Logo źródła: L'Osservatore Romano kw

Bohater owocnych lat działalności Kościoła włoskiego, uznany mistrz formacji i duchowości, Renato Corti mierzy się dziś z nową "odpowiedzialnością" po otrzymaniu kardynalskiej purpury z rąk Papieża Franciszka.

"Ośmielam się ją nazwać: doradzanie", mówi w tym wywiadzie dla "L'Osservatore Romano", podkreślając, że jest to "zadanie niełatwe", które trzeba realizować przede wszystkim w duchu modlitwy i miłości do Kościoła.

Korzystamy z okazji, by przypomnieć najważniejsze etapy jego życia, poczynając od doświadczenia u boku kard. Martiniego w latach osiemdziesiątych w archidiecezji mediolańskiej.

DEON.PL POLECA

Nicola Gori, L'Osservatore Romano: Czy Eminencja był zaskoczony, kiedy dowiedział się o nominacji kardynalskiej?

Kard. Renato Corti: Tak, bardzo. I po upływie dwóch miesięcy dalej jestem zaskoczony. Lecz rozumiem, że 19 listopada - kiedy klęczałem przed Papieżem przy ołtarzu katedry, a on włożył mi na głowę biret kardynalski, a na palec pierścień - nie wręczył mi odznaczenia. Raczej powierzona mi odpowiedzialność. Ośmielam się ją nazwać: doradzanie.

Zadanie to niełatwe i należy je pojmować przede wszystkim jako dar, o który trzeba prosić Ducha Świętego na modlitwie. Gorące wezwanie, by wyrazić, również w ten sposób, wielką miłość do Kościoła. Wskazanie percepcji jako wyboru metody w obliczu tego, co zostało zaplanowane, a także w związku z nieprzewidzianymi wydarzeniami, które niekiedy są bardzo ważne. Bodziec do tego, by zagwarantować, między jednym działaniem a drugim, czasu potrzebnego na refleksję.

Eminencja był zawsze zaangażowany na polu formacji kapłanów. Czy Eminencja sądzi, że można w tej dziedzinie zrobić więcej?

Nigdy nie zostało zrobione za dużo. Trzeba zawsze z odwagą weryfikować, w jaki sposób i ile troski się im poświęca. Zresztą w pewnym zakresie robią to wszystkie diecezje.

Łatwo jest krytykować księży, choć niekiedy krytyka jest uzasadniona. Lecz przede wszystkim trzeba ich kochać. Być z nimi w bliskości i ich kochać. Mieć wielkie uznanie dla ich pracy. Zabiegać o całościową równowagę ich osobowości między pracą, odpoczynkiem, ciszą, modlitwą, nauką. Nigdy ich nie opuszczać. Interpretować ewentualne momenty kryzysu jako wezwanie do większego braterstwa.

A tymczasem dziękuję Bogu, który daje nam, w każdym momencie, dobrych księży. Są nimi ci, którzy mogą powiedzieć słowami św. Pawła do swoich wspólnot: "Jesteśmy waszymi sługami z miłości do Jezusa". Uznają oni, że głównym elementem ich posługi jest indywidualna "relacja" z Panem Jezusem. To księża są zawsze gotowi służyć Kościołowi, gdziekolwiek on ich posyła.

To oni myślą o sobie, że ich powołaniem jest wielkie ojcostwo, że mają się wyrażać wyłącznie jako głosiciele Ewangelii, są gotowi zaopiekować się każdym człowiekiem, ponieważ Ewangelia jest wielkim darem dla wszystkich, a w swoich wspólnotach krzewią wielki zapał misyjny.

Ci księża są silnym znakiem nadziei na przyszłość Kościoła. Zrobię krok w tył. Nie ma wątpliwości, że Bóg wciąż powołuje. Jesteśmy wzywani przez Jezusa do proszenia "Pana żniwa, by posyłał robotników na swoje żniwo". Ta modlitwa musi być dobrze rozumiana: odnosi się do tego, kto ją odmawia. Odmawiana przez chłopca lub młodego człowieka oznacza: "Panie, jeśli chcesz, jestem gotowy: poślij mnie"; odmawiana przez matkę może nawiązywać do słów Maryi: "Niech spełni się we mnie - i w moich dzieciach - Twoje słowo"; w spojrzeniu księdza znaczy: "Panie, pozwól mi odczytać na twarzach tych, którzy są mi powierzeni, znaki Twojego wezwania, by żyć wiarą jako całkowitym poświęceniem się sprawie Ewangelii".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Łatwo jest krytykować księży, ale przede wszystkim trzeba ich kochać"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.