List Rektora Akademii Ignatianum w Krakowie
List Rektora Akademii Ignatianum w Krakowie na 26 grudnia 2013 roku. Święto Świętego Szczepana, pierwszego męczennika.
Drodzy Przyjaciele!
Dzień świętego Szczepana, lub też tak zwany Drugi Dzień Bożego Narodzenia to dzień, w którym świąteczne napięcie zdecydowanie opada. Powoli wszystko zaczyna wracać do normy, ale jako że wypada jeszcze poświętować, odpędzamy od siebie pytanie o to, co z tego wszystkiego miałoby wynikać. Czy w tym roku było inaczej niż dawniej? Jeśli mamy w naszym otoczeniu znaczące jakieś różnice w stanie zdrowia, w składzie rodziny przy stole czy jeszcze w czymś innym tak bardzo dotykalnym, odpowiedź nasuwa się sama - jest gorzej lub lepiej. Jeśli jednak nic tak znacząco się nie zmieniło, to - wydaje się - nie ma o czym mówić: święta jak święta i koniec.
A przecież nie musi tak wcale być. Spróbujmy się tylko bacznie porozglądać i popatrzeć na swoje życie z odrobiną zaciekawienia i świeżości; nie jak ktoś, kto już wszystko widział i nic go nie zaskoczy. Bo przecież z takim zamknięciem na nowości, na niespodzianki ze strony Pana Boga, naprawdę możemy się nie spostrzec, co Pan Bóg chce nam dać.
A Pan Bóg próbuje nas ciągle przyzwyczajać do myśli, że On działa z zaskoczenia, wcale nie tak, jak ludzie przewidują. W opowieści o narodzeniu Jego Syna na Ziemi takich niespodzianek i zwrotów akcji mamy co niemiara. Poczynając od zapowiedzi narodzin Jana Chrzciciela - tak zaskakującej, że własny jego ojciec nie mógł uwierzyć i aż oniemiał, poprzez zapowiedź narodzenia Jezusa daną Jego Matce, taką, że całe życiowe plany powywracało to i jej i jej mężowi Józefowi, poprzez poród w cudzej stajni, poprzez prześladowanie niemowląt za sprawą Heroda i tak dalej, i tak dalej. A we wszystkim tym był Bóg, choć mało kto Go dostrzegał.
Świętujemy w Boże Narodzenie te Boże niespodzianki, przyglądamy się im, mówimy o nich, śpiewamy w kolędach, a na co dzień tak mało nam z tego wynika. Ciągle preferujemy przyszłość przewidywalną i racjonalną. Nie można tego - oczywiście - lekceważyć, gdyż trzeba starać się o przewidywalność w działaniu, ale - z drugiej strony - gdyby dwa tysiące lat temu miało być tak, jak przewidywał stary kapłan Zachariasz, nie narodziłby się Jan Chrzciciel; gdyby miało być tak, jak przewidywał święty Józef, nie narodziłby się Jezus.
Ile dobra NIE dzieje się na tym świecie tylko dlatego, że dokładamy wszelkich starań, by było tak, jak my sami jesteśmy w stanie przewidzieć?
Boże Narodzenie co roku próbuje nam powtarzać starą lekcję, o Bogu który przychodzi jak sam chce i w sposób jaki sam uznaje za stosowny, bo od tego jest Bogiem. O człowieku, który nie umie się w tym połapać i reaguje raz mądrze, a raz głupio, o całej Bożej pomocy dla tegoż człowieka - znaczy dla nas - byśmy jednak raczyli dostrzec co się dzieje, zrozumieć, że Pan przychodzi i niesie dla nas to, czego najbardziej potrzebujemy.
Problem jednak w tym, że czasem udajemy takich mądrych, którzy lepiej od Pana Boga wiedzą, czego im potrzeba. Modlimy się o to, a nie otrzymujemy, obrażamy się na Pana Boga, żalimy, odchodzimy albo popadamy w rezygnację, a wszystko to z własnego wyboru. Spróbujmy zamiast tego poświętować jeszcze trochę. A poświętować, to znaczy cieszyć się z tego, co jest. Próbujmy nauczyć się czego od świętych Bohaterów tych Świąt:
Od samego Syna Bożego, który urodził się w stajni, bo tak wyszło, choć mógłby na salonach;
Od Maryi, która musiała urodzić w nędzy, choć wolałaby w jako takim porządniejszym domku;
Od Józefa, który musiał tułać się z dzieckiem, którego nie rozumiał od samego urodzenia, a pewnie wolałby mieć swoje, takie bardziej zwyczajne;
Od pasterzy, którzy uwierzyli, że cześć boska się należy temu niepozornemu niemowlęciu, choć zdrowy rozum zapewne im mówił coś innego;
Od tak zwanych "Trzech Króli", którzy na wyczucie ruszyli w drogę szukać przychodzącego Boga, nie wiedząc nawet po czym Go poznać, choć zapewne wielu mądrych ludzi z ich krajów rzeczowo i życzliwie im odradzało takiego gonienia za mrzonkami. Ludziom tym udało się spotkać z Bogiem, bo potrafili oderwać się od swojego rytualnego bytowania i nie mniej rytualnego świętowania. Potrafili oderwać się od siebie i spotkali Pana. My też możemy i po to te Święta co roku są.
Kieruję do Was te słowa jako rektor jezuickiej Akademii Ignatianum w Krakowie. Prowadzimy ją starając się tak uczyć młodych ludzi, by potrafili odrywać się od stereotypów w myśleniu i być otwartymi na wyzwania, jakie pojawią się przed nimi. Nie wiemy, jaka będzie nasza i ich przyszłość, ale Pan Bóg uczy nas, byśmy byli otwarci na niespodzianki. Nasi studenci różnych kierunków: filozofii, pedagogiki, kulturoznawstwa, politologii, pracy socjalnej, a od tego roku również psychologii sami siebie tak muszą wychować, by nie dać się zaskakiwać światu, ale dać się zaskakiwać Panu Bogu, bo On wie lepiej. Staramy się w tym im pomóc, a i Was prosimy o towarzyszenie nam w tej pracy, dla dobra naszych studentów i konsekwentnie dla całego Kościoła i naszej ojczyzny.
Z odwzajemnioną modlitwą
Henryk Pietras SJ, Rektor Akademii Ignatianum w Krakowie
Skomentuj artykuł