"L'Osservatore Romano" o wykorzystywaniu sprawy małego Charliego
Żerowanie na cudzym nieszczęściu zarzuca środkom przekazu i wszelkiego rodzaju samozwańczym ekspertom "L'Osservatore Romano" w związku z dramatem dziesięciomiesięcznego Charliego Garda z Anglii.
- Dziennikarze żądni newsów i eksperci rozmaitej maści żywią się zawodowo takimi sprawami jak ta. Ich komentarze mogą być niczym kamienie rzucane w bezbronne dziecko i jego rodziców - napisał dziennik watykański w komentarzu zatytułowanym "Charlie i Jezus".
Autor - Gianpaolo Dotto zadaje pytanie, co zrobiłby Jezus w sytuacji "zgiełku tylu ludzi, gdy każdy ma swoje zdanie i chce coś powiedzieć od siebie". - Nasuwa się myśl, że w obliczu tej ludzkiej tragedii i wielu jej podobnych Jezus nie powiedziałby nic, po prostu zacząłby pisać na ziemi i poczekałby, aż zapadnie cisza. Nie wypowiedziałby żadnego sądu, lecz wezwałby wszystkich, by poszli dalej i «nie grzeszyli więcej», jak czytamy w Ewangelii św. Jana - uważa autor.
Jego zdaniem grzechem jest tu "komercjalizacja, jaką czyni się z rodzinnego nieszczęścia", ale również "to, co powodują nieuchronne decyzje kliniczne, które należy podjąć jako albo-albo w obliczu sytuacji trudnych lub nie do rozwiązania".
"Grzechem są także rady tych, którzy nie widzą, ale tworzą złudzenia. I wreszcie wielkim grzechem jest narzucanie z zewnątrz decyzji, które naruszają święte więzi łączące dzieci i rodziców, jak również lekarza i rodzinę. W odpowiedzi na to wszystko wezwanie Jezusa, by pójść dalej nie grzesząc więcej, oznaczałoby może odnalezienie w ciszy tajemnicy życia i nacechowane ufnością pogodzenie się, aby toczyło się ono własnym biegiem", kończy swoje uwagi "L'Osservatore Romano".
Skomentuj artykuł