Misje to nie tylko sprawa duchownych

(fot. sxc.hu)
KAI / pz

"Misje to nie tylko sprawa duchownych, ale każdy powinien się czuć odpowiedzialny za Kościół. Posługa misyjna w ogóle zaczyna się od dawania świadectwa w rodzinie, w miejscu pracy, angażowania się w wspólnoty parafialne - to tutaj tak naprawdę zaczyna się misja". O "komandosach dobroci", czyli osobach wyjeżdżających na misje opowiada KAI ks. Adam Parszywka SDB, prezes Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi Światu" w Krakowie.

Misjonarz to przede wszystkim człowiek dobrej woli, ofiarujący coś, co jest najcenniejsze, czyli samego siebie, dar ze swojego życia dla drugiego człowieka, dla Kościoła. Człowiek jest drogą Kościoła, dlatego też nie mamy ograniczeń pod tym względem, nie zamykamy się tylko na osoby wierzące, mimo że jesteśmy organizacją katolicką, czyli zdefiniowaną. To, co my robimy definiuję tak: robię to ze względu na Jezusa Chrystusa. To jest ten "pierwszy poruszyciel" do tego działania.

Nieraz mówi się, że osoba, która chce wyjechać na misje, musi mieć powołanie. Często istnieje także przeświadczenie, że misje to sprawa Kościoła, księży, którzy powinni nieść pomoc potrzebującym.

Kościół tworzymy wspólnie - osoby konsekrowane i świeccy. Misje to nie tylko sprawa osób konsekrowanych, duchownych, w związku z tym każdy powinien się czuć odpowiedzialny za ten Kościół. Taka posługa zaczyna się od dawania świadectwa w rodzinie, w miejscu pracy, angażowania się we wspólnoty parafialne - to tutaj tak naprawdę zaczyna się misja. Często wygląda tak jakby takie działania były przeznaczone tylko dla osób, które są wewnątrz Kościoła, jednak jesteśmy otwarci również na osoby spoza wspólnoty Kościoła, które decydują się spełniać pewne warunki, czyli nie rozbijają tego Kościoła. Były u nas takie osoby, które mówiły wprost, że mają problemy z wiarą, ale misja zaczyna się od pragnienia: "czy chcesz". Jeśli ktoś definiuje się, że chce, to zakres naszej działalności jest tak szeroki, że nie wyobrażam sobie, że byłby ktoś, kto nie mógłby się zaangażować. Misje zaczynają się właśnie od ludzkiego zaangażowania.

Jakie przygotowanie musi mieć osoba świecka, żeby móc wyjechać na misje, jak wygląda formacja?

Formacja nasza polega na tym, że zakładamy sobie minimum 10 miesięcy współpracy z nami, prowadzimy spotkania weekendowe, ale same spotkania są tylko bardzo małą częścią. W tym wypadku jestem jednak nastawiony na praktykę, a więc wszystko zależy od zaangażowania danej osoby. Jeżeli młody człowiek mówi, że chce wyjechać na misje, ale nie ma czasu do nas przychodzić, to już wiadomo, że to się nie uda. Ważne są działania praktyczne, które podejmujemy w kraju i dopiero na postawie ich jakby odgadujemy, czy ten człowiek jest dobrze przygotowany w rodzinie, wspólnocie. My możemy dać delikatny szlif do pracy na misjach. Odczytujemy czy dana osoba ma predyspozycje do tego by wyjechać na misje i czy są one wystarczające do tych zadań, które będzie tam wykonywała. Ważna jest także praca indywidualna, dlatego, że zapotrzebowania i wymagania są bardzo różne i osoby, które tutaj przychodzą także są różne. Nasza formacja polega na pewnej sztuce odczytywania predyspozycji. Myślę, że jest czasem tak, że są osoby, które wychodzą stąd trochę obrażone, bo osób, które otrzymują decyzję negatywną jest sporo. W tamtym roku podania złożyły 73 osoby, na misje wyjechało 16, a zapotrzebowanie mieliśmy na ponad 40 osób. My nie wymyślamy sobie działań na misjach, ale staramy się odpowiedzieć na zapotrzebowania jakie do nas napływają, czy mamy odpowiednie osoby do takich czy innych działań. Osoby te nie jadą po to, by przemawiać, ale by dawać świadectwo swojego życia, zaangażowania i oddania.

Czy zdarza się, że ktoś wraca wcześniej, bo się nie sprawdził?

Nigdy nie mieliśmy żadnych "zwrotów", a osoba, która tam jedzie zawsze ma bilet w dwie strony. Jeżeli by się nie sprawdziła i miała być większym obciążeniem niż pomocą to wiadomo, że musiałaby wrócić. Do tej pory wysłaliśmy 257 osób, w tym roku wyjedzie 19.

Podejmujemy bardzo dużo działań infrastrukturalnych, często od pierwszej narysowanej kreski. Na szeroką skale podejmowana jest praca wychowawcza, głównie w domach dziecka, szkołach, centrach młodzieży. Świadczymy pomoc duchową i materialną, organizujemy zbiórki także w Polsce. W Peru np. stoi ogromny kościół, który jest nie wykończony od ośmiu lat. W kraju stworzyliśmy m. in. studio 43, w którym przygotowujemy reportaże z różnych części świata i później staramy się je promować, udostępniać różnym stacjom. Ostatnim naszym dziełem jest również Park Edukacji Globalnej, który już pracuje, ale jeszcze się tworzy, prowadzone są w nim warsztaty m.in. dla grup zorganizowanych. Pomyślałem, żeby stworzyć w nim potężną mapę, która ukazałaby świat i biedę w tym świecie, są także budynki reprezentantów najbiedniejszych kontynentów.

Najmłodsza osoba, która wyjechała z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego miała niespełna 20 lat, zdarzają się także rodziny z małymi dziećmi, osoby starsze, pracujące w swoim zawodach, często zamożne. Co Księdza zdaniem kieruje ludźmi, zwłaszcza młodymi, że chcą wyjechać na misje?

Uważam, że najczęściej jest to wewnętrzny głos, że ja też chcę zrobić w życiu coś dobrego. To pierwszy głos człowieka, który mówi: "otrzymałem wiele, teraz chciałbym się podzielić". Tak naprawdę osoby wyjeżdżające na misje dopiero gdy wrócą uświadamiają sobie, że więcej jest radości w dawaniu niż w braniu. Widzą tam ogromną biedę, zagubienie człowieka, które najbardziej widoczne jest w słabych społeczeństwach. Widzą także Kościoły, które są mniej schematyczne, nabożeństwa odbywają się z większym udziałem wiernych, a ich troska o Kościół jest duża i nie spoczywa tylko na barkach kapłana. Osoby wracające są tymi doświadczeniami podbudowane.

Jakie jest oblicze Kościoła w krajach misyjnych? Co budzi nadzieję, a co jeszcze zastanawia?

Nadzieję budzi przede wszystkim młodość tamtejszych wspólnot kościelnych oraz widoczna troska o nie i zaangażowanie. Istnieje również takie przeświadczenie, że im bardziej się staram, tym bardziej ten Kościół jest mój. To takie pełniejsze oblicze Kościoła, który mocno jest zaangażowany w pomoc człowiekowi zagubionemu w tamtejszych środowiskach. Praca misjonarzy - księży jest ogromna i tak naprawdę w kraju nie można jej zobaczyć. Nieraz kreuje się obraz księdza fajnie ubranego, czasem takiego pasożyta. Tam osoby przyjeżdżające na misje widzą duchownego, który przemierza kilometry, angażuje się w różne prace i pomoc, byle jak śpi i byle co je, i to nie są wyjątki.

Co w dzisiejszych czasach w pracy misjonarza jest najtrudniejsze?

Kapłan jak każdy człowiek chciałby widzieć efekty swojej pracy, poświęca się, więc chce widzieć zmiany, a niestety na efekty trzeba czasem czekać bardzo długo. Chcielibyśmy np. żeby wiara szybciej dojrzewała, czasem ma się wrażenie, że wykonuje się syzyfową pracę. Świeccy, którzy przyjeżdżają na misje, są dla misjonarzy duchowym i emocjonalnym wsparciem. To taki dopływ świeżej krwi misyjnej. Ja misjonarzy nazywam "komandosami dobroci", nieraz przemierzają tysiące kilometrów, by przywieźć materiały na budowę kościołów czy szkół. Są to ludzie niesamowicie odważni.

Ks. Adam Parszywka - cztery lata spędził w Amazonii, w mieście Manaus, gdzie pracował z dziećmi ulicy. Potem wrócił do Polski, aby kontynuować studia misjologiczne. Został prezesem Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego (SWM) w kraju. Z jego inicjatywy powstał Park Edukacji Rozwojowej w Krakowie o powierzchni ponad 2 ha. Miejsce to zostało przygotowywane z myślą o dzieciach i młodzieży, którzy na jego terenie będą korzystać m. in. z warsztatów edukacyjnych na temat misji, prowadzonych przez wyszkolonych wolontariuszy. W parku znajdują się m. in. mapa świata, zrekonstruowane wioski afrykańskie wraz z autentycznym przedmiotami codziennego użytku. Celem tego przedsięwzięcia jest przekazywanie wiedzy i podnoszenie świadomości na temat różnorodności kulturowej i problemów globalnych. Ideą stworzenia Parku było przybliżenie odwiedzającym realiów misyjnych, w których żyją i pracują misjonarze oraz wolontariusze oraz uświadomienie, czym jest i na czym polega działalność misyjna. Pracownicy SWM przygotowali bogaty program warsztatów edukacyjnych, które pozwalają młodym ludziom poznać kulturę, codzienność oraz problemy najbardziej potrzebujących mieszkańców świata.

Celem Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego jest niesienie pomocy najuboższym z krajów misyjnych. Od 1999 r. ponad 220 wolontariuszy wzięło udział w realizacji ponad 120 projektów zagranicznych. Dotychczasową działalnością SWM objął 16 państw na 4 kontynentach. Oddziały SWM są również w Poznaniu, Wrocławiu i Świętochłowicach. Działalność ośrodka w kraju obejmuje głównie edukację dzieci i młodzieży, kształtowanie aktywnych postaw społecznych oraz szerzenie idei wolontariatu. Podejmuje wiele różnych przedsięwzięć m.in. akcję Orawa Dzieciom Afryki, realizuje różne projekty: Adopcja miłości, pomoc obcokrajowcom, wystawy informujące o krajach Południa i wydarzenia kulturalne. W tym roku SWM świętuje 15-lecie działalności. Obchody zaplanowano na 12 sierpnia podczas Dnia Wdzięczności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Misje to nie tylko sprawa duchownych
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.