Mówią NIE ci, którzy nie poznali Boga
Młodzież protestująca przeciwko krzyżowi przed Pałacem Prezydenckim nie poznała Boga – powiedział ks. Bogdan Bartołd. W rozmowie z KAI proboszcz katedry św. Jana Chrzciciela, wieloletni duszpasterz akademicki, komentując wczorajszą manifestację przeciwników pozostawienia krzyża przed Pałacem, przypomniał, że młodzi ludzie są bardzo różni – są wśród nich ludzie dojrzali i tacy, którzy „idą na skróty”. Jego zdaniem, ta sytuacja jest wyzwaniem dla Kościoła.
Jako duszpasterz akademicki ks. Bartołd miał kontakt z bardzo wartościowymi młodymi ludźmi. Ale dostrzega i takich, dla których najważniejsza jest przyjemność, łatwy pieniądz, którzy ulegają pokusie sceptycyzmu wobec wartości i głośnej kontestacji. – Młodzież wychowywana jest przez media, które zachęcają do unikania wysiłku i zaspokojenia wszystkich pragnień. Część z nich chce zrealizować się w posiadaniu dóbr materialnych. O ile pragną duchowości, to chcą zaspokoić ją poza Kościołem. – Sądzę, że ci młodzi ludzie nie poznali smaku spotkania z Bogiem – stwierdził ks. Bartołd. – Widać też nieobecność domu w ich wychowaniu. Kiedyś wiarę w Boga wynosiło się z domu, przez tradycje rodzinne. Teraz tak nie jest – wiara nie jest przekazywana przez tradycje rodzinne, a jest owocem osobistych wyborów. Dziś młody człowiek pragnie osobistego spotkania z Bogiem.
- Dla wielu z nich Kościół jest nudny. Mówią: w parafii jest nudno, a na Lednicy jest fajnie. A dlaczego? Bo tam są mocne przeżycia duchowe i religijne, a oni szukają mocnych, coraz mocniejszych wrażeń. Część z nich traktuje religię jak film w telewizji – jeśli ich znudzi, kliknie pilotem i zmieni program - tłumaczy wieloletni duszpasterz młodzieży.
Zdaniem proboszcza katedry, ogólny ton nadają też artyści. Do dobrego tonu należy wyśmiewanie się z wiary, panuje swoista poprawność polityczna, która daje przyzwolenie na kpinę z chrześcijaństwa. A młodzi ludzie najbardziej obawiają się wyśmiania, wykluczenia z grupy rówieśniczej, zepchnięcia do tzw. ciemnogrodu. - Co im przeszkadzają modlący się pod krzyżem, czemu kierują wobec nich tyle agresji? – pyta retorycznie ks. Bartołd.
Jego zdaniem, obecna sytuacja jest nie tylko wyzwaniem, ale wręcz próbą dla Kościoła, który mimo wszystko musi do tych osób dotrzeć. – Ale widzę wyraźne działanie sił zła – mówi duchowny. – Wszyscy mamy w pamięci wspaniałe doświadczenie miłości i jedności w dniu żałoby, zupełnie innych młodych ludzi, harcerzy, którzy tak znakomicie zdali egzamin i posługiwali wiele godzin pod Pałacem Prezydenckim. Dobro zaczęło kiełkować, przyszło więc zło ze zdwojoną siłą. Ale dobro zwycięża, bo Bóg zwycięża. Pan Bóg chce nam pokazać coś o nas samych, jacy jesteśmy, jaka jest nasza wiara. Ta sytuacja konfliktu musi zostać mądrze rozwiązana, także dlatego, że jest to woda na młyn dla tych, którzy w ogóle chcą wyrzucić wiarę z życia publicznego. Pamiętamy te czasy, powrót byłby bardzo groźny – podkreślił ks. Bartołd.
Skomentuj artykuł