Na prośbę Watykanu odwołano manifestację w Wenezueli
Zapowiedziana na czwartek 3 listopada wielka manifestacja antyrządowa w Caracas została odwołana.
Przewidywano, że jej uczestnicy dotrą do Pałacu Prezydenckiego Miraflores, aby wymóc na urzędującym prezydencie Nicolasie Maduro ustąpienie z urzędu. Pochód nie dojdzie do skutku na prośbę episkopatu Wenezueli i Watykanu - oświadczył 1 bm. przewodniczący Zgromadzenia Narodowego (parlamentu), czołowy opozycjonista Henry Ramos Allup.
"Stolica Apostolska i Watykan poprosiły nas o zawieszenie pochodów przez obie strony [tzn. przez opozycję i zwolenników rządu - KAI], a my uważamy, że rozsądnie jest uszanować to, aby uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji i osłabienia procesu dialogu" - powiedział polityk do dziennikarzy po opuszczeniu parlamentu.
W przemówieniu na forum Zgromadzenia, w odpowiedzi na żądania "radykałów po obu stronach", przypomniał, że ponieważ "referendum w sprawie odwołania zabije rząd, musimy szukać alternatywy za pomocą dialogu". "Nie możemy nadal wymachiwać rękami" - dodał.
Zdaniem Ramosa Allupa w czasie rozmów z rządem "trwają poszukiwania pokojowego rozwiązania kryzysu, nękającego kraj, gdyż na razie wstrząsy i konfrontacja nic nie dały". Zwrócił uwagę, że dialog zakłada wzajemne ustępstwa, co jednak "nie oznacza wyrzeczenia się naszego stanowiska". Podkreślił również, że obecne rozmowy rozpoczęto na prośbę społeczności międzynarodowej i przypomniał, że m.in. uzgodniono zwolnienie więźniów politycznych.
Przewodniczący parlamentu zapowiedział, że 11 listopada odbędzie się kolejna tura rozmów opozycji z rządem. "Sądzę, że zaraz potem zobaczymy, czy propozycje posuwają się naprzód" - stwierdził i wyraził przekonanie, że jest gotowość z obu stron. "Ale jeśli nie przyniesie to wyników, wtedy przestaniemy rozmawiać" - zapewnił parlamentarzysta.
Nawiązując do zastrzeżeń partii Wola Ludu odnośnie do dialogu, zaznaczył, że "doskonale rozumie to, co robią", biorąc pod uwagę niedawne uderzenia rządowe. "Trzeba starać się zrozumieć powody ich powściągliwości, bądźmy tolerancyjni, gdyż wszyscy mamy swe niepokoje i troski" - tłumaczył szef Zgromadzenia. Dodał, że 70 proc. Wenezuelczyków opowiada się za dialogiem opozycji z rządem.
Informując o odwołaniu czwartkowej manifestacji, media miejscowe przypomniały, że w czasie podobnego marszu na pałac Miraflores ponad 14 lat temu, za prezydentury Hugo Chaveza, zginęło kilkunastu manifestantów ze strony zarówno rządowej, jak i opozycyjnej.
W przeżywającej ogromny kryzys humanitarny, gospodarczy i polityczny Wenezueli opozycja dąży do obalenia obecnego prezydenta i ustanowienia rządu, który byłby w stanie wyjść z obecnych trudności. W rozpoczętych pod naciskiem międzynarodowym rozmowach władz z opozycją biorą udział obserwatorzy z ramienia Stolicy Apostolskiej, nuncjusze: w Argentynie - abp Emil Paul Tscherrig jako specjalny wysłannik Papieża Franciszka i w Wenezueli - abp Aldo Giordano.
Dotychczasowe i planowane demonstracje w Caracas mają zmusić do ustąpienia wybranego w wyborach powszechnych w 2013 roku "namaszczonego" przez Chaveza prezydenta Nicolasa Maduro. Opozycja domaga się m.in. przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania go, na co jednak strona rządowa nie chce się zgodzić i robi wszystko, aby do niego nie doszło.
Skomentuj artykuł