Narodziłem się przynajmniej trzy razy

(fot. Leszek Ogrodnik)

W tym roku przypada 20-lecie mojego kapłaństwa.  Chcę się podzielić tym, co odkryłem - jako człowiek, jako ksiądz i jako prezes Stowarzyszenia WIOSNA. Proszę mi wybaczyć śmiałość tego listu. Jeśli czujesz się adresatem tego listu, zapraszam do wspólnej przygody… Urodziłem się 50 lat temu, a potem narodziłem się jeszcze przynajmniej trzy razy.

Okolicznością, która mnie do tego zmotywowała jest dwudziestolecie mojego kapłaństwa. Te dwadzieścia lat, to czas mojego zaangażowania na rzecz innych ludzi. To czas weryfikacji owoców mojej pracy, w tym praca nad sobą.

W tym roku przypada 20-lecie mojego kapłaństwa. Urodziłem się 50 lat temu, a potem narodziłem się jeszcze przynajmniej trzy razy. Najpierw w  wieku 15 lat, gdy postanowiłem szukać szczęścia.

I zawsze kierować się prawdą. Wtedy po raz pierwszy świadomie wziąłem swoje życie w swoje ręce i zacząłem się rodzić na nowo. Owocem poszukiwań było odkrycie prostej prawdy: więcej szczęścia jest w dawaniu, niż w  braniu.

Między maturą a studiami zacząłem pomagać ludziom, ale też spotkałem Boga. Kolejne dziesięć lat nazywam czasem pustyni. Najważniejsze było wtedy szukanie prawdy i praca nad sobą. Zrzucałem  z siebie jarzmo stereotypów. Odzyskiwałem wolność od powinności i szantaży emocjonalnych,  w których komunikowano mi, jaki mam być. Stałem się sobą, żyłem prawdą i zostałem księdzem. To moje drugie nowe narodzenie.

Ta droga nie oduczyła mnie miłości, ale właśnie mnie na nią otwarła. "Pasterz powinien pachnąć owcami" - powiedział papież Franciszek. Naturalnie więc, po piętnastu latach pracy nad sobą, poszedłem służyć ludziom. Pierwszy etap był pełen eksperymentów. Próbowałem pomagać, ale przeczuwałem, że im więcej pomagam, tym więcej osób potrzebuje pomocy. Czułem się potrzebny, ale mdlałem z przemęczenia. Wiedziałem już, że coś robię źle.  Demoralizowałem ludzi. Świetnie się ze mną czuli, ale beze mnie nie za bardzo radzili sobie w życiu. Wtedy przyszło trzecie życie.

Odkryłem przykazanie miłości wzajemnej. Najważniejsze przykazanie chrześcijan. Odkryłem, że nie wystarczy kochać. Bo miłością można łatwo ludzi zdemoralizować. Przyznaję się. Swoją miłością demoralizowałem ludzi. Wielkim odkryciem było dla mnie przykazanie miłości wzajemnej, które mówi: nie sztuką jest kochać. Sztuką jest tak kochać, że ten kogo kocham, też potrafi kochać. Nie wystarczą dobre chęci. Trzeba patrzeć na owoce. Pomoc nie może oznaczać więcej potrzebujących, ale więcej osób, które też potrafią kochać. Właśnie wtedy zacząłem nazywać się ks. Jacek WIOSNA Stryczek. WIOSNA jest moim powołaniem w powołaniu. Jest decyzją na poświęcenie życia w ramach kapłaństwa na promowanie przykazania miłości wzajemnej. To przykazanie brzmi:

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem (mówi Jezus).

Rozpoczął się trzeci etap mojego życia. Do tej pory bardziej pracowałem nad swoją doskonałością. Teraz wiedziałem, że najważniejsza jest miłość wzajemna. Czyli interakcja. Bo wzajemna oznacza, że nie tylko ja wpływam na ludzi, ale oni też na mnie. Zmieniamy się dla siebie i dzięki temu mamy możliwość rozwoju i tworzenia zupełnie nowej rzeczywistości. Gdzieś u początku tej drogi powstała WIOSNA. W gronie osób, z którymi spędziłem pierwsze lata mojego kapłaństwa, zorganizowaliśmy burzę mózgów. Na tablicy pojawiły się trzy słowa: wspólnota, indywidualność i otwartość.

Czyli W - I - O. WIO. Poczuliśmy to "wio", jako wezwanie: do roboty. Za chwilę WIO znalazło swój dalszy ciąg: WIOSNA. Dopisaliśmy: SZKOŁA NOWYCH ARANŻACJI - to oznaczało, że chcemy  robić zupełnie nowe rzeczy.  W całości WIOSNA rozpisuje się więc na: WSPÓLNOTA INDYWIDUALNOŚCI OTWARTYCH SZKOŁA NOWYCH ARANŻACJI. W pierwszej części jest mowa o tym, kim jesteśmy i kim chcemy się stać. W drugiej, co robimy. To właśnie dlatego WIOSNA zajmuje się tylko tymi rzeczami, którymi nikt do tej pory się nie zajmował.

Jesteśmy nastawieni na tworzenie, a nie na przetrwanie. Jesteśmy w zmianie, a nie trwamy w  stagnacji. Chcemy być wiosną nowego życia, a nie zimą narzekania.

Tak było w 2001 roku. W nowej rzeczywistości miłości wzajemnej wiedziałem, że dalsze działanie jest możliwe jedynie wtedy, gdy będą ze mną szli inni ludzie. Miłości wzajemnej nie można praktykować samemu. A do tej pory byłem zawsze na tyle sprawny, że potrafiłem sobie bez problemu radzić sam w życiu. Wtedy powstało Stowarzyszenie WIOSNA. Właściwie od początku było tym, czy jest dzisiaj. Pierwsze hasło promocyjne brzmiało: miałeś kiedyś ideały.

Podejmowaliśmy działania społeczne, uczyliśmy się na błędach. Już wtedy byli eksperci, próby uczenia się od biznesu skutecznego działania. Dużo filozofowania o świecie. Próby spotkania i jednoczenia różnych ludzi. Od początku też mieliśmy fioła na punkcie traktowania ludzi: każdy jest ważny. Zawsze chcieliśmy, aby w WIOŚNIE konkretny człowiek spotykał się z konkretnym człowiekiem i to w najwyższym standardzie. Jak w miłości wzajemnej.

Od początku działalności byli też z nami ludzie, którzy tworzyli Klub Stu - teraz ten klub  nazywa się Klub WIP. W Klubie gromadziły się osoby, które już odniosły sukces i chciały się nim podzielić. Dzielili się swoimi pieniędzmi, w końcu ciężko zapracowanymi, wiedzą ekspercką i  znajomościami. Tak tworzyli podwaliny organizacyjne. Dla mnie od początku było jasne: Stowarzyszenie WIOSNA ma sens tylko wtedy, gdy ludzie głosują na nie swoim życiem i swoim dorobkiem.

Jeśli ludzie przestaną nam wierzyć, nie ma sensu, abyśmy się więcej wysilali. Od tamtej pory minęło 12 lat. Tyle lat działa Stowarzyszenie WIOSNA. Mija też 20 lat mojego kapłaństwa. Widzę w tym ciągłość. Ten list jest naturalnym wyrazem mojej otwartości. Gotowości spotkania, wzajemności. Nie jestem sam. WIOSNA gromadzi Indywidualności. Ale zawsze Otwarte, gotowe na spotkanie. Gotowe do tworzenia tego, co wspólne. Jest przecież Wspólnotą.

Jeśli to, czym się z Tobą dzielę, jest Ci bliskie, zapraszam bliżej… Za najważniejszy dorobek minionych lat uważam grono osób, które tworzą WIOSNĘ (i mnie) i koncepcję człowieka WIOSNY, którą również chciałbym się podzielić. Jeśli nasza filozofia jest Ci bliska, zapraszam do WIOSNY. Do bycia częścią środowiska, które ją tworzą.

To koniec tego listu. Pisząc go, mam w sobie sporo emocji. Zdaję sobie sprawę z tego, że się otwieram… Zawsze w tym samym celu. Mam ochotę na przygodę, jaką jest spotkanie z drugim człowiekiem. Otwartość oznacza ryzyko zranienia, ale też szansę na spotkanie. Zapraszam do współtworzenia WIOSNY.

SZLACHETNA PACZKA w tym roku organizowana jest po raz trzynasty. W pierwszej edycji projektu grupa studentów obdarowała 30 ubogich rodzin. W 2012 roku projekt dotarł do 13 235 rodzin w potrzebie. Już teraz możesz dołączyć do Paczki i razem z nią jednoczyć Polaków. Więcej informacji znajdziesz na stronie wiecejpaczki.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Narodziłem się przynajmniej trzy razy
Komentarze (4)
M
Maria
30 maja 2013, 20:57
Wspierajmy i módlmy się za takich kapłanów,bo to wielki skarb dany od Boga,dla nas i całego Kościoła.
I
iza
28 maja 2013, 20:13
Ks.Jacek wychodzi poza "mury kościoła". Takich pragniemy mieć księży. Niech Pan Mu błogosławi.
P
Paweł_1985
28 maja 2013, 18:37
Czasem forma bycia ks.Stryczka do mnie nie trafiała, wręcz wkurzała..Z czasem coraz bardziej widzę, że to we mnie tkwi problem bardziej niż w nim. Pomimo różnic jakie mogą dzielić ludzi w stylu bycia. Ten Ksiądz robi coś, co powoduje u mnie naturalny i szczery odruch polegający na ściągnięciu czapki z mojej głowy z niemałym ukłonem w stronę tego konkretnego Księdza za to co robi. A robi naprawdę "złotą robotę". Podoba mi się jego pomysł na mądrą pomoc. Czasem nie sztuką jest pomóc, ale sztuką jest pomagać naprawdę mądrze, rozwijać przy tym siebie i innych ludzi. Tak więc Księże Jacku, szczerze... chapeau bas!
G
gosc
28 maja 2013, 17:25
Szkoda, ze takich ksiezy jest tak malo. Zycze powodzenia i Blogoslawienstwa Bozego ks. Jackowi i WIOSNIE.