Nowe i tradycyjne formy ewangelizacji
Kościół musi korzystać z nowych form ewangelizacji, bo inaczej nie będzie w nim ludzi. Nie można jednak odrzucić tradycyjnych form duszpasterskich. Tak brzmiał jeden z wniosków debaty pt. "Pan Bóg w parafii czy na stadionie", zorganizowanej przez Pallotyńską Fundację Misyjną SALVATTI.pl na 1. Piętrze Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie.
Prelegentami byli: ks. dr Mirosław Nowosielski - psycholog, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, ks. Łukasz Mazurek - marianin, duszpasterz młodzieży w Parafii Matki Bożej z Lourdes na warszawskiej Pradze i o. Krzysztof Sroka - franciszkanin z Franciszkańskiego Centrum Duchowości i Kultury. Wszyscy oni zgodzili się, że w Kościele jest miejsce i na ludowe peregrynacje figury Matki Bożej, obrazów czy relikwii, i na wielkie charyzmatyczne spotkania, jak spotkanie z o. J. Bashoborą, które w lipcu tego roku odbyło się na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Eksperci zbijali argumenty uczestników debaty, podważających ludowe formy ewangelizacji jako rzecz nie na nasze czasy, która wypływa jedynie z tradycji, nie prowadzi do rzeczywistego poznawania Boga i zrozumienia chrześcijaństwa. Ks. Nowosielski podkreślił, że my, ludzie, nie decydujemy sami o metodach ewangelizacji. Ważne jest rozeznanie woli Boga. Jeśli peregrynacje są dopuszczone, ustalane przez episkopat, to znaczy, że są potrzebne. Chociaż wielu ludziom wydają się one niemodne, również w czasie ich trwania dochodzi do nawróceń. Coś ludzi pociąga w tych ludowych zgromadzeniach, modlitwa działa.
Ks. Mazurek stwierdził, że najważniejsze dla współczesnego człowieka jest doświadczenie wiary. Ludzi pociąga świadectwo i jeśli znajdują autentyczność podczas peregrynacji, będzie ona dla nich doświadczeniem, które doprowadzi ich do Boga. "Psychologia mówi, że jest tyle osobowości, ile ludzi na świecie. Jeśli więc ktoś nie lubi peregrynacji, nie naciskać. To ma być propozycja. Kościół nie może ewangelizować z mentalnością sekciarską" - ostrzegał ks. Nowosielski.
O. Krzysztof Sroka przyznał, że ludzie są w różnym oddaleniu od Kościoła i do nich trzeba docierać. "Człowiek zbawia się indywidualnie, nikt nie zbawia się w masie. Zresztą nawet na Stadionie Narodowym nie możemy mówić o masie, to byli indywidualni ludzie" - podkreślał duszpasterz. Przywołał słowa ks. Józefa Tischnera, który mówił, że nie ma księdza, który trafi do wszystkich, ani takiego, który nie trafi do nikogo.
"Gdziekolwiek jest ewangelizacja, stamtąd człowiek wychodzi lepszy, z Bożym Duchem. Nie mamy lepszego wzorca ewangelizacji niż Pan Jezus. Nauczał na obrzeżach miasta, na górze, nad jeziorem, szedł tam, gdzie są ludzie" - zauważył zakonnik. Podał przykład pewnej grupy neokatechumenalnej, która prowadziła ewangelizacje przed kościołem, choć w środku wszyscy by się zmieścili. I ludzie przychodzili. "To jest sedno nowej ewangelizacji. Szukamy miejsc, gdzie są ludzie, którzy nigdy nie weszliby sami do Kościoła albo czekają na stosowny moment, ale ktoś musi w tym pomóc. To nie będzie znak z nieba. To przez człowieka dokonuje się nowa ewangelizacja" - powiedział o. Sroka. Wyjaśnił, że "jest ona dopełnieniem w tym sensie, że szukamy człowieka poza ścisłym obszarem Kościoła i tam z nim prowadzimy dialog. Chodzi o człowieka, który czeka".
Na koniec prelegenci podkreślili konieczność permanentnej formacji Słowem Bożym.
Debata odbyła się w kontekście zbliżającego się zakończenia Roku Wiary, trwającego od października 2012 roku.
Skomentuj artykuł