O "paramałżeństwach" homoseksualnych

(fot. orin / flickr.com)
KAI / mh

Wprowadzanie "paramałżeństw" homoseksualnych to niebezpieczny eksperyment - uważa o. Józef Augustyn SJ, znany duszpasterz oraz redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe".

KAI poprosiła go o komentarz w związku ze złożeniem 3 września przez Klub Platformy Obywatelskiej zapowiadanego od dawna projektu ustawy regulującej funkcjonowanie związków partnerskich, zawieranych niezależnie od płci. Projekt został skierowany do analizy pod względem zgodności z konstytucją i prawem unijnym.

Publikujemy treść komentarza o. Augustyna:

DEON.PL POLECA

Wprowadzanie swego rodzaju "paramałżeństw" homoseksualnych, jakimi mogą być związki partnerskie między osobami tej samej płci, to początek niebezpiecznego eksperymentu na społeczeństwie. Ucierpią na nim przede wszystkim najsłabsi: dzieci i młodzież. One bowiem potrzebują dla swojego wzrostu jasnego przekazu społecznego: jaka jest rola mężczyzny i kobiety, czym jest małżeństwo i rodzina. Udawanie, że homoseksualiści mogą tworzyć związek analogiczny do związku małżeńskiego jest zakłamywaniem prawa naturalnego.

Definicja małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny nie odwołuje się najpierw do religii, objawienia i Biblii, ale do «ratio recta», prawego rozumu, do prostej refleksji biologicznej i psychologicznej o człowieku. One mówią o tym, co to jest małżeństwo, płodność, ojcostwo i macierzyństwo.

Związki homoseksualne jako takie nie są dzisiaj oczywiście żadną nowością. To fenomen stary jak cywilizacja ludzka. Absolutną "nowością" ostatnich dziesięcioleci jest natomiast cywilizacyjne udawanie, że związki te mogą stanowić alternatywę dla małżeństw rzeczywistych i mogą wychowywać dzieci.

Wiele zachodnich społeczeństw doszło do cywilizacyjnego absurdu. Używając pojęcia "małżeństwo", muszą dodawać, o jakie "małżeństwo" chodzi: homoseksualne czy też heteroseksualne. Tego historia ludzkości nie pamięta. Więcej nawet. W społeczeństwach zachodnich środowiska gejowskie bardzo chętnie posługują się pojęciem "małżeństwo, mąż, żona", podczas gdy wiele innych środowisk zdecydowanie rezygnuje z używana tego pojęcia w stosunku do związku kobiety i mężczyzny. Autorzy większości książek psychologicznych o małżeństwie nie używają już pojęć: małżeństwo, mąż i żona, ale partnerstwo i partnerzy.

W projekcie zaproponowanym przez Klub Platformy Obywatelskiej nie ma jeszcze mowy o adopcji dzieci. Ten projekt to tylko wstęp do pełnego procesu uznania homoseksualizmu jako alternatywy dla małżeństwa heteroseksualnego. Doświadczenia krajów zachodnich pokazują, a Polska idzie dokładnie ścieżką przez nie wytyczoną, że środowiska gejowskie swoje roszczenia rozkładają w czasie. Jak na razie, społeczeństwo polskie nie byłoby w stanie zaakceptować oddawania dzieci gejom. Ale to może się zmienić, i to w krótkim czasie. A wtedy przyjdzie kolei na dalsze żądania środowisk gejowskich.

Społeczności zachodnie, gdzie funkcjonują już takie zapisy prawne, z czasem wpadają w swoistą spiralę prawną. Prawa par homoseksualnych do adopcji dzieci pociągają za sobą konieczność uchwalania kolejnych praw. Ostatnio czytałem, że w jednym z zachodnich krajów wysuwa się potrzebę ustanowienia praw, które chroniłyby dzieci wychowywane przez gejów, ponieważ są one nękane przez rówieśników. Najpierw krzywdzi się dzieci, oddając je na wychowanie homoseksualistom, a potem ustala się prawo, które miałoby je chronić. Są to brutalne eksperymenty robione kosztem najsłabszych.

Ludzie "ratio recta" winni głośno pytać, dlaczego prawa homoseksualistów do "satysfakcji" bycia rodzicem, choć nimi nie są, są ważniejsze od prawa dziecka do posiadania ojca i matki? Ponieważ papier wszystko przyjmie, można uchwalić wszystko, jeżeli zgromadzi się większość w parlamencie. Ale to nie parlamenty decydują o tym, kto rodzi dzieci oraz jakiej płci ma być matka, a jakiej ojciec.

Dla rozwoju dziecka, dla jego tożsamości psychoseksualnej, ważne jest odniesienie do matki jako kobiety i do ojca jako mężczyzny. Tego nie zastąpi dwóch "ojców" ani dwie "matki". Nie może być przecież tak, że jeden mężczyzna będzie "udawał" mamę, a w związkach lesbijskich jedna kobieta będzie udawała "tatę". Przypominał o tym bł. Jan Paweł II, który w reakcji na wezwania Parlamentu Europejskiego, by kraje Unii tworzyły prawo "przyjazne" homoseksualistom, powiedział najprościej jak mógł, że "dziecko potrzebuje mamy i taty, nie dwóch mam lub dwóch tatusiów".

Gdyby w Polsce zostało uchwalone prawo o związkach partnerskich, środowiska gejowskie natychmiast będą domagać się zrewolucjonizowania wychowania do życia w rodzinie, jakie proponuje obecnie szkoła. Tego możemy być pewni, ponieważ takie próby już były w polskich szkołach. Recenzowałem zaakceptowany uprzednio podręcznik do gimnazjum, w którym małżeństwa homoseksualne były prezentowane jako paralelne wobec małżeństw heteroseksualnych. Jeden z autorów, używając pojęcia małżeństwa w odniesieniu do kobiety i mężczyzny, dał cudzysłów, a przy parze homoseksualnej pisał prosto - bez cudzysłowu. Cały podręcznik był napisany pod kątem promocji homoseksualizmu wśród młodzieży. Został ostatecznie odrzucony tylko dlatego, że takie ujęcie zagadnienia jest niezgodne z polskim prawem.

Dla młodego człowieka wchodzącego w okres dojrzewania, gdy jego tożsamość psychoseksualna dopiero się kształtuje, prezentowanie homoseksualizmu jako alternatywy wobec związków heteroseksualnych może stanowić duże zagrożenie. Wielu młodych ludzi, labilnych emocjonalnie, a niekiedy także wykorzystanych homoseksualnie w dzieciństwie lub w okresie dorastania musi zmagać się, by punktem odniesienia dla ich ludzkiej miłości była osoba odmiennej płci. Robienie wrażenia, że to jest wszystko jedno, kto jest twoim "partnerem w miłości", jest mieszaniem młodym ludziom w głowach i wyrządzaniem im głębokiej krzywdy.

Prawo, o którym mowa, jest robione na zamówienie działaczy gejowskich i nadgorliwych polityków, a nie ze względu na rzeczywiste potrzeby społeczne. Gdy wielu polityków czuje się totalnie bezradnych wobec prawdziwych potrzeb ludzkich wymagających pilnego rozwiązania, zajmowanie się kontrowersyjnymi prawami, które będą psuły małżeństwo i rodzinę, jest dość wygodnym rozwiązaniem.

Domaganie się, aby pary homoseksualne stawały na ślubnym kobiercu obok par heteroseksualnych, jest swoistym urąganiem rozumowi ludzkiemu. Na dłuższą metę propozycja cywilizacji zachodniej, w której homoseksualizm jest alternatywą dla heteroseksualizmu, nie ma żadnych szans. Tylko miłość kobiety i mężczyzny stanowi o ludzkim szczęściu, ponieważ tylko ona staje się źródłem nowego życia i zapewnia przyszłość ludzkości. Jak minęła na świecie komunistyczna utopia, że można przemocą odebrać człowiekowi prawo do własności prywatnej i wiary w Boga i tak uczynić szczęśliwą całą ludzkość, tak też przyjdzie czas, że do przeszłości należeć będzie także utopia homoseksualna, iż pary homoseksualne mogą być alternatywą dla małżeństwa.

Małżeństwo było, jest i pozostanie jedno, ponieważ o tym decyduje biologia człowieka stworzonego na obraz Boga jako mężczyzna i kobieta, a nie parlamenty. A gdyby rządy totalitarne w nowoczesnym stylu chciały stosować przemoc, by zmusić nas do "wiary w homoseksualizm", będziemy ją znosić z pokorą, pójdziemy do więzień - a w razie potrzeby i na śmierć, jak od tysiącleci czynili to chrześcijanie, ale prawego myślenia o człowieku się nie wyrzekniemy.

Osoby homoseksualne mają pełne prawo do swojego życia prywatnego, poszanowania dla ich personalnych wyborów oraz społecznego szacunku, ale nie mają prawa tworzyć iluzji społecznej i narzucać całemu społeczeństwu, że związek homoseksualny jest małżeństwem i może zająć się "rodzeniem" dzieci i wychowaniem ich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O "paramałżeństwach" homoseksualnych
Komentarze (10)
i łatwiej ogarnąć?
14 listopada 2012, 11:44
są i będą marginalnym zjawiskiem.
BB
bla ble
14 listopada 2012, 08:17
Niebezpiecznym eksperymentem, który już nie jest tylko eksperymentem, stało się uznanie przez Kośicół związków cywilnych, jako tak zwanych małżeństw niesakramentalnych. Cudzołóstwo zostało dowartościowane i podniesione do rangi małżeństwa. Skutek jest taki, że coraz więcej katolików przestaje widzieć zło w rozwodach i ponownych związkach po rozwodzie, które przecież są otaczane opieką i miłością Kościoła. Ani biskupi, ani kapłani nie widzą w tym większego problemu, ale widzą problem w homozwiązkach, które są i będą marginalnym zjawiskiem.
L
listk_na_wietrze
13 października 2012, 13:45
Taki parakonkubinat nie można uruchomić wyłącznie dla homosiów. Musi być dostępny w zasadzie dla wszystkich rodzajów par, które odczuwają wobec siebie pociąg seksualny, ale również dla par bez takiego pociągu, bo dlaczego dwie siostry, dwaj bracia lub brat z siostrą nie mogliby żyć w takim parakonkubinacie? Miewasz chore fantazje.
MR
Maciej Roszkowski
13 października 2012, 13:41
A finałem będzie "rodzina" składająca się z dowolnej liczby osób dowolnej płci. I ewentualnie piesek sąsiadki. A potem przyjdą faceci w turbanach, albo skośnoocy i wprowadzą swoje porządki. I wtedy niejeden zatęskni za katolickim opresyjnym ciemnogrodem.
jazmig jazmig
13 października 2012, 11:44
 Paramałżeństwa, a raczej parakonkubinaty, to prosta droga do likwidacji instytucji małżeństwa. Taki parakonkubinat nie można uruchomić wyłącznie dla homosiów. Musi być dostępny w zasadzie dla wszystkich rodzajów par, które odczuwają wobec siebie pociąg seksualny, ale również dla par bez takiego pociągu, bo dlaczego dwie siostry, dwaj bracia lub brat z siostrą nie mogliby żyć w takim parakonkubinacie? Tym bardziej powinni mieć możliwość skorzystania z tej opcji ludzie, którzy się nie rozwiedli, a chcą prowadzić wspólne życie z inną, niż małżonek, osobą. A skoro nie będzie potrzebny rozwód do założenia kolejnego formalnego związku, to po co instytucja małżeństwa? Krok dalej to kompletna likwidacja małżeństwa i parakonkubinatów, bo po co formalizoważ związek, który można w dowolnym momencie opuścić, aby założyć kolejny?
13 października 2012, 10:18
To jest kolejny pomysł polityków, który paradoksalnie im nie będzie służył. Bowiem w wypadku tego pomysłu znów wymagane biedzie danie świadectwa, czy ktoś, kto nazywa siebie katolikiem jest nim naprawdę, czy tylko werbalnie. Miejmy tylko nadzieję ż w najbliższych wyborach to świadectwo będzie wzięte pod uwagę przez wyborców.
?
?
13 października 2012, 09:53
"Małżeństwo było, jest i pozostanie jedno, ponieważ o tym decyduje biologia człowieka stworzonego na obraz Boga jako mężczyzna i kobieta, a nie parlamenty." Ciekawe, że Kościół wprowadza nowe pojęcie: małżeństwo niesakramentalne. <a href="http://www.www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,541,zeby-sie-nie-rozwiedli-drugi-raz.html">http://www.www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,541,zeby-sie-nie-rozwiedli-drugi-raz.html</a> Co na to Pan Bóg? Przychyla się do tej propozycji?
MR
Maciej Roszkowski
13 października 2012, 09:36
Związek dwóch osób tej samej płci jest z natury swojej wadliwy. Niemożliwa jest prokreacja i wychowanie dzieci przykładem wypełniania ról matki i ojca. Co nie znaczy, że rozglądam się za kamieniem, aby nim rzucić i nie chcę nikomu zaglądać pod kołdrę. Jest jednak kwestią uczciwości i odpowiedzialności nie narażanie dzieci na szkodę.
T
t
6 września 2012, 20:57
 Zgadza się, związek dwóch mezczyzn ani dwóch kobiet nie bedzie małżeństwem. Rodzina składa się z ojca, matki i dzieci. W takich rodzinach rodzą się też osoby bi i homoseksualne. One z reguły nie są w stanie później zbudować żadnej rodziny. Jeśli podejmują takie próby, to niestety nie potrafią wytrwać w tym wyborze (małżeństwo  to zgodność charakterów, wieź emocjonalna, gospodarcza, ale także intymna - a tu natury często nie da sie oszukać). Zazwyczaj biseksualny czy homoseksualny facet ma potrzeby, których najlepsza kobieta nie bedzie mogła zaspokoić a szukając tego u facetów poza małżeństwem nic dobrego mu to nie przyniesie. Najlepszą rzeczą dla osób innych niż heteroseksualne winien być celibat i powsciągliwość seksualna. Człowiek jest jednak wrażliwy seksualnie i bardzo często nie potrafi wytrwać w czystości. Szczególnie faceci jak pokazuje doświadczenie nawet do 80 lat są mocno wrażliwi seksualnie. Dotyczy to i hetero i nieheteroseksualnych. Facet pomimo że ma nawet te przeszło 70 lat, trzesą mu się ręce, ciało odmawia posłuszeństwa a popęd seksualny funkcjonuje całkiem nieźle, wodzi oczami i czaruje kilkadziesiąt lat młodsze kobiety. To co napisałem dotyczy raczej ogólu pojmowanego jako większość. Wiem, że istnieją osoby, które zachowują czystość przynależną ich stanowi przez całe ich zycie i naprawde należy im się przeogromny szacunek. Co do tych, którzy z sobie wiadomych względów przyznają sobie sami nimb cnotliwości, a jest to często związane z ich całkowitą nieatrakcyjnością fizyczną, kłopotami z sobą na poziomie psychiki, albo brakiem odczuwania popędu seksualnego, nie będe się wypowiadał.  Jeszcze raz podkreślam, rodzina(ojciec, matka, dzieci) to najważniejsza rzecz. Czystość przynależna swojemu stanowi przeogromna cnota. Jednak nie rzucajmy kamieniami w tych, co grzeszą, bo sami niestety mamy sporo za uszami.
T
Troll
6 września 2012, 14:22
Dobrym przykładem był kabaret ''Koń Polski",jak Hela i Marian może udawali typowe małżeństwo ale ich osoby męskie dawały obraz homoseksualistów.Zabawa przednia na deskach estradowych ale w życiu realnym to nie takie proste.