Papież: W tej modlitwie tkwi siła! Św. Karol modlił się tak godzinami
O św. Karolu de Foucauld mówił papież Franciszek podczas środowej audiencji ogólnej. W wygłoszonej katechezie papież przypomniał, że ewangelizacją nie jest "mówienie o sobie, o naszej grupie, moralności lub, co gorsza, o zestawie zasad, ale "o Jezusie, Jego miłości, Jego miłosierdziu”.
Jak modlił się Karol de Foucauld?
O adoracyjnej duchowości św. Karola mówił w kolejnej katechezie środowej papież Franciszek. Przypomniał, że święty spędzał długie godziny na czytaniu Ewangelii i że bardzo ważna była dla niego adoracja. W tej modlitwie tkwi siła, którą odkrył ten święty - mówił papież.
"Przebywał na modlitwie u stóp Jezusa, przed tabernakulum przez około dziesięć godzin dziennie, pewny, że w tym tkwi siła ewangelizacyjna i czując, że to Jezus zbliża go do tak wielu oddalonych braci i sióstr” - mówił papież o świętym. Zachęcał do naśladowania św. Karola de Foucauld i postawienia Jezusa w centrum życia.
Stracić serce dla Jezusa: przepis Karola na świętość
Ojciec Święty wskazał, że tajemnicą życia św. Karola de Foucauld było „stracenie serca dla Jezusa z Nazaretu”. „Przypomina nam w ten sposób, że pierwszym krokiem w ewangelizacji jest postawienie Jezusa w centrum swojego serca, jest «stracenie głowy» dla Niego. Jeśli tak się nie stanie, trudno nam będzie ukazać to naszym życiem. Grozi nam natomiast mówienie o sobie, o naszej grupie, moralności lub, co gorsza, o zestawie zasad, ale nie o Jezusie, Jego miłości, Jego miłosierdziu” przestrzegł Franciszek. Wskazał, że brat Karol przeszedł od zafascynowania Jezusem do naśladowania Jezusa.
Przynosił łagodność Jezusa Eucharystycznego
Papież przypomniał, że Karol de Foucauld po swoim nawróceniu udał się do Ziemi Świętej, aby odwiedzić miejsca, w których żył Pan i żeby chodzić tam, gdzie chodził Nauczyciel. Spędzał długie godziny na czytaniu Ewangelii. Następnie udał się na pustynię Sahara, między niechrześcijan i przybył tam jako przyjaciel i brat, przynosząc łagodność Jezusa Eucharystycznego.
Karol de Foucauld wyczuwał znaczenie świeckich i rozumiał, iż głoszenie Ewangelii jest obowiązkiem całego ludu Bożego. „Święty Karol de Foucauld, prorocza postać dla naszych czasów, dawał świadectwo piękna przekazywania Ewangelii poprzez apostolat łagodności: on, który czuł się «bratem wszystkich» i przyjmował wszystkich ukazuje nam ewangelizacyjną moc czułości. Chciał, aby każdy, kto go spotka, zobaczył w jego dobroci dobroć Jezusa” – powiedział papież. Dodał, że dobroć wymaga bycia ludźmi prostymi, którzy nie boją się uśmiechać i podkreślił ewangelizacyjne znaczenie chrześcijańskiej radości, wyrażającej miłość serca.
Publikujemy pełny tekst papieskiej katechezy:
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
Kontynuujemy nasze spotkanie z niektórymi chrześcijanami, świadkami bardzo gorliwymi w głoszeniu Ewangelii. Cechowała ich żarliwość apostolska, gorliwość w przepowiadaniu. Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o pewnym człowieku, który sprawił, że Jezus i najubożsi bracia stali się pasją jego życia. Mam na myśli świętego Karola de Foucauld, który „wychodząc z intensywnego doświadczenia Boga, przeszedł drogę przemiany, aż po poczucie się bratem wszystkich” (Enc. Fratelli tutti, 286).
A co było „tajemnicą” Karola de Foucauld, jego życia? Przeżywszy młodość z dala od Boga, nie wierząc w nic poza nieuporządkowaną pogonią za przyjemnością zwierza się z tego niewierzącemu przyjacielowi, któremu po nawróceniu się poprzez przyjęcie łaski Bożego przebaczenia w spowiedzi, ujawnia powód dla którego żyje. Pisze: „Straciłem serce dla Jezusa z Nazaretu”[1]. Brat Karol przypomina nam w ten sposób, że pierwszym krokiem w ewangelizacji jest postawienie Jezusa w centrum swojego serca, jest „stracenie głowy” dla Niego. Jeśli tak się nie stanie, trudno nam będzie ukazać to naszym życiem. Grozi nam natomiast mówienie o sobie, o naszej grupie, do której należymy, moralności lub, co gorsza, o zestawie zasad, ale nie o Jezusie, Jego miłości, Jego miłosierdziu. Widzę to w niektórych powstających nowych ruchach. Mówią o swojej wizji człowieczeństwa, swojej duchowości i czują, że są nową drogą. Dlaczego jednak nie mówicie o Jezusie? Mówią o wielu rzeczach, o sprawach organizacyjnych, o ścieżkach duchowych, ale nie potrafią mówić o Jezusie. Sądzę, że dobrze, aby każdy z nas zadał sobie pytanie: czy w centrum mojego serca jest Jezus, czy choć trochę straciłem dla Niego głowę?
Tak było w przypadku Karola de Foucauld, do tego stopnia, że przechodzi od zafascynowania Jezusem do naśladowania Jezusa. Za radą swojego spowiednika udaje się do Ziemi Świętej, aby odwiedzić miejsca, w których żył Pan i żeby chodzić tam, gdzie chodził Nauczyciel. W Nazarecie uświadamia sobie, że musi się ukształtować w szkole Chrystusa. Doświadcza intensywnej relacji z Panem, spędza długie godziny na czytaniu Ewangelii i czuje się jak Jego młodszy brat. A znając Jezusa, rodzi się w nim pragnienie, żeby poznali Go inni. Tak dzieje się zawsze: kiedy każdy z nas poznaje bardziej Jezusa, rodzi się pragnienie, aby poznali Go inni, pragnienie dzielenia się tym skarbem. Gdy komentował opis nawiedzenia przez Matkę Bożą św. Elżbiety, Matka Boża każe mu powiedzieć: „Dałam siebie światu... zanieście mnie do świata”. Tak, ale jak to zrobić? Jak Maryja w tajemnicy Nawiedzenia: „w milczeniu, przykładem, poprzez życie”[2]. Życiem, ponieważ „cała nasza egzystencja - pisze brat Karol – powinno wykrzykiwać Ewangelię”[3]. A wiele razy nasza egzystencja woła o światowości, woła o wielu rzeczach głupich, wielu rzeczach dziwnych. On natomiast mówi nie, cała nasza egzystencja musi wykrzykiwać Ewangelię.
Następnie postanawia osiedlić się w oddalonych regionach, aby wykrzykiwać Ewangelię w milczeniu, żyjąc w duchu Nazaretu, w ubóstwie i ukryciu. Udaje się na pustynię Sahara, między niechrześcijan i przybywa tam jako przyjaciel i brat, przynosząc łagodność Jezusa Eucharystycznego. Karol pozwala Jezusowi działać w milczeniu, przekonany, że „życie eucharystyczne” ewangelizuje. Wierzy, że Chrystus jest pierwszym ewangelizatorem. Przebywa zatem na modlitwie u stóp Jezusa, przed tabernakulum przez około dziesięć godzin dziennie, pewny, że w tym tkwi siła ewangelizacyjna i czując, że to Jezus zbliża go do tak wielu oddalonych braci. Stawiam sobie pytanie: czy my wierzymy w moc Eucharystii? Czy nasze wychodzenie ku innym, nasza służba, znajduje tam, w adoracji, swój początek i spełnienie? Jestem przekonany, że zatraciliśmy zmysł adoracji. Musimy go odzyskać, zaczynając od nas, osób konsekrowanych, biskupów, kapłanów, sióstr zakonnych: tracić czas przed tabernakulum, odzyskać zmysł adoracji.
Karol de Foucauld napisał: „Każdy chrześcijanin jest apostołem”[4], i świeckiemu przyjacielowi przypomniał, że „obok kapłanów potrzebujemy świeckich, którzy widzą to, czego kapłan nie widzi, którzy ewangelizują z bliskością miłości, z życzliwością dla wszystkich, z miłością zawsze gotową do dawania siebie”[5]. Świętych świeckich, a nie karierowiczów. Ci świeccy zakochani w Jezusie sprawiają, że kapłan rozumie, iż nie jest funkcjonariuszem, lecz pośrednikiem. Jakże bardzo potrzebujemy my kapłani, aby byli obok nas świeccy, którzy wierzą na serio i swoim świadectwem uczą nas drogi.
Karol de Foucauld z tym doświadczeniem osób świeckich uprzedza styl i czasy Soboru Watykańskiego II, wyczuwa znaczenie świeckich i rozumie, że głoszenie Ewangelii jest obowiązkiem całego ludu Bożego. Ale jak możemy zwiększyć to uczestnictwo? Tak jak czynił to Karol: padając na kolana i przyjmując działanie Ducha Świętego, który zawsze wzbudza nowe style działania, żeby zaangażować, spotkać, wysłuchiwać i prowadzić dialog, zawsze we współpracy i zaufaniu, zawsze w jedności z Kościołem i pasterzami.
Święty Karol de Foucauld, postać będąca proroctwem dla naszych czasów, dawał świadectwo piękna przekazywania Ewangelii poprzez apostolat łagodności: on, który czuł się „bratem wszystkich” i przyjmował wszystkich ukazuje nam ewangelizacyjną moc łagodności, czułości. Nie zapominajmy, że stylem Boga są trzy słowa: bliskość, współczucie i czułość. Bóg jest zawsze bliski, współczujący, i zawsze jest czuły, a świadectwo chrześcijańskie powinno iść tą drogą: bliskości, współczucia, czułości. Był on taki: łagodny, czuły. Pragnął, aby każdy, kto go spotka, zobaczył w jego dobroci dobroć Jezusa. Mówił, że w istocie jest „sługą Tego, który jest o wiele lepszy ode mnie”[6]. Życie dobrocią Jezusa doprowadziło go do nawiązania braterskich więzi przyjaźni z ubogimi, z Tuaregami, z tymi, którzy byli najdalej od jego mentalności. Stopniowo więzi te zrodziły braterstwo, integrację, docenienie kultury innych. Dobroć jest prosta i wymaga bycia ludźmi prostymi, którzy nie boją się uśmiechać. I z uśmiechem, ze swoją prostotą brat Karol dawał świadectwo Ewangelii. Nigdy nie uprawiał prozelityzmu, przenigdy - dawał świadectwo. Ewangelizacja nie dokonuje się poprzez prozelityzm, lecz poprzez świadectwo, poprzez przyciąganie. Zadajmy więc sobie wreszcie pytanie, czy niesiemy w sobie i dla innych chrześcijańską radość, łagodność chrześcijańską, chrześcijańską czułość, współczucie chrześcijańskie, chrześcijańską bliskość? Dziękuję.
PRZYPISY:
- Lettres à un ami de lycée. Correspondance avec Gabriel Tourdes (1874-1915), Paris 2010, 161.
- Crier l’Evangile, Montrouge 2004, 49.
- M/314 w : C. DE FOUCAULD, La bonté de Dieu. Méditations sur les Saints Evangiles (1), Montrouge 2002, 285.
- Lettre a Joseph Hours, w : Correspondances lyonnaises (1904-1916), Paris 2005, 92.
- Tamże, 90.
- Carnets de Tamanrasset (1905-1916), Paris 1986, 188.
KAI / mł
Skomentuj artykuł