Para skazana za fałszywe oskarżenia księdza o pedofilię
Małżeństwo z Francji twierdzi, że działali w dobrej wierze i bez zamiaru skrzywdzenia kogokolwiek.
27 lutego sąd w Châlons-en-Champagne skazał Marie-Jeanne Martin i jej męża Jeana-Louisa na karę trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz 1000 euro grzywny za złożenie fałszywego zgłoszenia przestępstwa. Dodatkowo para ma umieścić informację dotyczącą wyroku sądu w lokalnych ogłoszeniach w Baye.
Sprawa wiąże się z doniesieniem, które Martinowie złożyli 25 marca 2018 roku w prokuraturze Châlons. Dotyczy ono księdza François-Jérôme Leroya oskarżonego o molestowanie seksualne nieletnich. Małżeństwo przedstawiło świadectwo dwójki swoich wnuków, oraz powołało się na informacje o dzieciach z czwórki innych rodzin. Wnukowie Martinów mieli w lutym 2018 zostać zaproszeni przez ks. Leroya do odwiedzenia świeżo odnowionej kaplicy, w której ksiądz zrobił sobie z nimi zdjęcie.
Grzegorz Kramer SJ: boję się dnia, w którym ktoś mnie oskarży o molestowanie >>
Sąd orzekł, że nie ma żadnych dowodów, by doszło do molestowania ze strony Leroya. "Powinien prosić o pozwolenie" - odpowiada Marie-Jeanne Martin. "Byliśmy zmartwieni bo przestraszyły nas plotki o księdzu".
W procesie przesłuchano dwudziestu świadków, którzy nie zeznali żadnej informacji mogącej obciążyć ks. Leroya, a część z nich twierdziła nawet, że Martinowie wszystko zmyślili.
"To stek bzdur" - komentował jeden ze świadków, "sposób na pozbycie się ks. Leroya, z którym Martinowie pozostawali w konflikcie" - dodawał drugi. Małżeństwo wynajmowało od administrowanej przez księdza wspólnoty Foyer de Charité mieszkanie i negocjowało z nim koszty najmu.
Zdaniem prokuratury para nie dokonała właściwego osądu i zabrakło jej pokory koniecznej do osiągnięcia prawdy oraz sprawiedliwości. "Oni są autentycznymi, bezpośrednimi i prostymi ludźmi. Myślę, że po prostu się bali" - usprawieliwia ks. Pierre Vignon, autor książki poświęconej pedofilii i Kościołowi "Plus jamais ça!" ("Nigdy więcej!).
Małżeństwo twierdzi, że działali w dobrej wierze, a wyrok sądu jest dla nich "obrazą". W wygłoszonej podczas wyroku mowie do sądu, wyrazili, że "nie chcieli nikogo skrzywdzić", lecz "wołali o pomoc". Martinowie utrzymują, że ich doniesienie jest prawdziwe.
Skomentuj artykuł