Polski ksiądz opowiada o tym, jak Kościół w Australii radzi sobie z nadużyciami. "Oby Kościół w Polsce tego doczekał"
"Na wszystkich Mszach w kościele parafialnym był administrator diecezji - ks. David. Głosił kazania, przepraszał, dawał ludziom odczuć, że jest z nimi" - opisuje ksiądz Mateusz Buczma.
Jak to się robi w Australii?
Gdy w 2019 roku przez miesiąc pełniłem obowiązki proboszcza w Nowej Południowej Wali, niespodziewanie musiałem zmierzyć się z bólem związanym z nadużyciami wobec nieletnich. Po ok. 2 tygodniach mojego pobytu na parafii, zostałem zaproszony na spotkanie organizowane przez miejscową kurię. Zaproszono także kilku innych proboszczów i świeckich dyrektorów szkół katolickich, mieszczących się terenie ich parafii. Na spotkaniu oprócz administratora diecezji (czekali wtedy na wybór biskupa) byli też świeccy z biura ochrony dzieci i młodzieży. Poinformowano nas, że rozpoczyna się proces cywilny księdza, który z naszymi miejscami (parafiami, szkołami) był związany przez swoją posługę. Od jakiegoś czasu nie pełnił już czynności księdza. Uwrażliwiono nas na to, że dla parafian, nauczycieli i uczniów może to być trudny czas i abyśmy byli gotowi dawać im wsparcie, a gdybyśmy my go potrzebowali, to możemy na nie liczyć ze strony biura.
Po kilku dniach otrzymałem telefon, że ksiądz się przyznał m.in. do niestosownych zachowań (w drugiej połowie lat 90.) wobec dwóch chłopców w parafii, w której byłem.
Po dwóch dniach, w niedzielę, na wszystkich Mszach w kościele parafialnym był administrator diecezji - ks. David. Głosił kazania, przepraszał, dawał ludziom odczuć, że jest z nimi. Jeśli ktoś po Mszy miał potrzebę pogadać, to był ktoś z biura ochrony młodych, albo mógł podejść do ks. Davida.
Cieszę, że przed powrotem do Polski, zdążyłem ks. Davidowi opowiedzieć o dobru, które Bóg robi właśnie w tej parafii. Zobaczyłem, że prawdziwe są słowa św. Pawła z Listu do Rzymian: "Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska".
Skomentuj artykuł