"Przemoc to nie jedyne oblicze mej ojczyzny"

Brama przed wjazem do Abudży, stolicy Nigerii (fot. Chippla / wikipedia.pl)
KAI / wm

Jednym z gości 357. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski był 56-letni bp Hyacinth Oroko Egbebo, M.S.P. z Nigerii. Sakrę otrzymał przed czterema laty, a od 4 kwietnia 2009 r. kieruje wikariatem apostolskim Bomadi, w południowej części tego kraju. Katolicy stanowią tam zaledwie 1 proc. spośród 2,7 mln mieszkańców. W rozmowie z KAI zaznacza, że przemoc i ataki fundamentalistów islamskich to nie jedyne oblicze jego ojczyzny. Poniżej przedstawiamy rozmowę z afrykańskim hierarchą:

Przybyłem po raz pierwszy do Polski, ojczyzny charyzmatycznego papieża Jana Pawła II. Odwiedzając miejsca, gdzie się urodził i pracował miałem wrażenie, że odbywam pielgrzymkę. Przybyłem też dlatego, że mój Kościół jest bardzo ubogi. Od 21 lat jesteśmy wikariatem apostolskim. Głównie z powodu ubóstwa nie udało się osiągnąć jakiegoś wielkiego rozwoju. Wielu ludzi oczekuje na to, żeby chrześcijaństwo do nich dotarło. Przybyłem więc, aby nawiązać kontakty i uzyskać pomoc. Będę zadowolony, jeśli to się uda. KAI: Od jak dawna chrześcijaństwo jest obecne w Nigerii?

Chrześcijaństwo dotarło do Nigerii ponad sto lat temu. Od tego czasu Kościół katolicki w mojej ojczyźnie bardzo się rozrósł. Na 167 mln mieszkańców kraju, katolików jest ponad 20 mln. Jest to tętniący życiem młody Kościół. Trzeba zauważyć, że bardzo dynamicznie rozwijają się też Kościoły protestanckie. Wszyscy chrześcijanie stanowią 45 proc. ludności. Równie dużo jest muzułmanów - również 45 proc. Pozostałe 10 proc. stanowią animiści, jak mówimy wyznawcy religii tradycyjnych.

DEON.PL POLECA

- Szkoda, że w większości krajów Afryki panuje kryzys, spowodowany biedą i złym zarządzaniem. Natomiast problemem Nigerii jest działalność islamistycznej sekty bojówkarskiej, nazywającej się Boko Haram, dokonującej zamachów na kościoły. Jej ofiarą padają jednak nie tylko chrześcijanie, lecz ogólnie mieszkańcy kraju. W ich wyniku ginie także wielu muzułmanów. Sądzę, że grupa Boko Haram jest wykorzystywana przez polityków, by podsycać kryzys. Wydaje mnie się, że celem jest atakowanie chrześcijan, aby chrześcijanie ze swej strony dokonywali odwetu na muzułmanach, żeby doszło do zamieszek i z kolei, żeby wojskowi mogli przejąć władzę. W podsycaniu napięć zainteresowane są także czynniki zagraniczne. Nie ulega wątpliwości, że Nigeria ma strategiczne znaczenie w Afryce ze względu na swój potencjał demograficzny. Są osoby, które czynią wszystko, co w ich mocy, aby było to państwo islamskie, a nie chrześcijańskie. Jest więc wiele interesów, grup przybywających spoza Nigerii, które dążą do islamizacji mej ojczyzny. To właśnie jest tło zamachów Al-Kaidy. Nie są one odzwierciedleniem relacji między chrześcijanami a muzułmanami, którzy darzą siebie szacunkiem i nawzajem strzegą bezpieczeństwa meczetów czy kościołów podczas modlitw. Trzeba pamiętać, że przywódcy muzułmańscy, którzy sprzeciwiali się działaniom terrorystycznym często padali ofiarą fundamentalistów, płacąc za swe zaangażowanie życiem. O spokój ich duszy często się modlimy.

- Patrząc na taktykę i umiejętności wykorzystywane przez grupy terrorystyczne, nie można zaprzeczyć, że są to metody Al-Kaidy. Prasa donosiła, że niektórzy z nich byli szkoleni w Jemenie. Wśród Nigeryjczyków nie było dotąd ludzi, którzy dokonywaliby zamachów samobójczych. Dlatego sądzę, że jest to wyraźną wskazówką na zaangażowanie czynników zagranicznych.

- Oczywiście wszystko to, co się dzieje w Nigerii, nie stawia muzułmanów w dobry świetle. W pewnym sensie Kościół na tym korzysta, bo ludzie chcą być utożsamiani z grupą nastawioną pokojowo. Pomimo, że Kościół katolicki nie jest większościowy, cieszy się w mej ojczyźnie wielkim szacunkiem. Dlatego wydajemy oświadczenia, gdyż ludzie chcą wiedzieć, co Kościół katolicki ma do powiedzenia na temat aktualnych wydarzeń. Wzrasta liczba wiernych. Nasze szkoły cieszą się bardzo dobrą opinią i wiele osób do nas posyła swoje dzieci. Cieszymy się bardzo ze świadectwa chrześcijańskiego na tym poziomie. Nasza praca nie jest łatwa, gdyż pojawiło się wiele Kościołów i nie możemy liczyć na wsparcie władz. Poważne wyzwanie związane jest z koniecznością prawidłowej katechezy, wskazującej na przyczyny cierpienia, biedy, najrozmaitszych nieszczęść, jakie spotykają ludzi. Trzeba przypominać, że miłość Boża nie zależy od sytuacji, w której się znajdujemy, nie przejawia się w powodzeniu materialnym, że nie można winić kogoś z zewnątrz za moje niepowodzenie. Konieczne jest natomiast prostowanie dróg dla Pana. W wikariacie apostolskim Bomadi, gdzie jestem biskupem, boleśnie odczuwamy trudności finansowe. W wielu parafiach nie ma plebanii, co sprawia, że księża są daleko od ludzi, pojawiają się trudności w administrowaniu sakramentów. W południowej Nigerii nie ma zbyt wielu dróg. Musimy więc korzystać z łodzi, co jest kosztowne, wiąże się z najrozmaitszymi trudnościami. Innym kłopotem jest brak wody pitnej. Spożywanie wody zanieczyszczonej często staje się przyczyną śmierci. Problemy zdrowotne uświadamiają nam potrzebę budowy szpitali, ale także i szkół. Jak więc widać nie brakuje nam problemów.

- Nigeryjski Kościół dzięki obecności misjonarzy bardzo się rozwinął. Nie potrzebujemy więc duchownych, którzy zaczynaliby coś od początku. Natomiast każdy Kościół potrzebuje duchownych przybywających z zewnątrz, pomagających poszerzyć perspektywę, odnowić Kościół. Jednak mój wikariat jest bardzo ubogi i ciągle należymy do struktur kościelnych podlegających Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Potrzebujemy wielu ekspertów z zewnątrz. Tak więc ciągle potrzebujemy misjonarzy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Przemoc to nie jedyne oblicze mej ojczyzny"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.