Rekolekcje dla Niewierzących - zakończone

Rekolekcje dla niewierzących

Zakończyliśmy Prawdopodobnie Pierwsze Rekolekcje dla Niewierzących. Akcję, która miała na celu zbliżyć do siebie wierzących jak i niewierzących. Prowadzili je młodzi jezuici z Włoch i Danii.

Żeby być jednak szczerym trzeba przyznać, że prawdziwymi dającymi rekolekcje byli sami uczestnicy - chodziło bowiem przede wszystkim o spotkanie czasem dwóch różnych światopoglądów. Punktem wyjścia były teksty Andrzeja Fiałkowskiego, studenta filozofii i dziennikarstwa z Krakowa obecnie agnostyka, a kiedyś katolika, oraz Jacka Olczyka, studenta drugiego roku teologii w Rzymie, dzisiaj jezuity, a kiedyś ateisty. Szczere wypowiedzi dotyczące zarówno obrazy wiary jak i niewiary, ale i cierpienia czy też seksualności wzbudzały gorące dyskusje. Można je jeszcze obserwować na profilu: http://www.facebook.com/RekolekcjeNiewierzacych

Wszystkich, którzy chcieliby podyskutować o wierze czy też niewierze zapraszamy na forum deonu, do kategorii "wiara a niewiara", która jest widoczna po zalogowaniu.

DEON.PL POLECA

Poniżej publikujemy dwa spojrzenia uczestników rekolekcji.

Ateista po rekolekcjach - Mariusz Agnosiewicz (redaktor naczelny Racjonalista.pl)

Dobiegły końca „Prawdopodobnie Pierwsze Rekolekcje dla Niewierzących”, będące de facto dwugłosem katolicko-agnostycznym na kilka tematów, głównie tzw. egzystencjalnych. Portal Racjonalista.pl był jednym z patronów tego spotkania. Przeczytałem wszystkie wypowiedzi o. Jacka SJ, który reprezentował głos katolicki . Poniżej kilka refleksji.

Jacek zaprezentował nieofensywny typ religijności, która jednak nie jest zbyt wyrazista. Nieczęsto spotykamy zakonników dopuszczających możliwość utraty własnej wiary w obliczu traumy egzystencjalnej (cierpienie i umieranie). Jezuici nigdy nie byli zresztą mocnymi orędownikami łaski uświęcającej.

Muszę przyznać, że Jacek wpisuje się w mój stereotyp współczesnego jezuity: otwarty na świat orędownik niefanatycznej wiary, nieprzesadnie ortodoksyjny. Jako były niewierzący naturalnie potrafi lepiej rozumieć osoby niewierzące aniżeli typowy katolik, który wzrósł „w wierze” i nie potrafi wyobrazić sobie niereligijnego spojrzenia na świat.

Jego wypowiedzi wniosłyby świeży powiew, gdyby padły w porannym cyklu telewizji publicznej, która bardzo często prezentuje dość ciasne opinie z ramienia wartości chrześcijańskich. Wypowiedzi Jacka skierowane do osób niewierzących, mając dodatkowo na względzie to, że Jacek sam ma wśród swoich doświadczeń życiowych etap niewiary, pokazują nam jak bardzo osoby wierzące nie potrafią rozmawiać z niewierzącymi.

Jeśli ja chciałbym zdobyć uznanie osób wierzących lub zmienić ich sposób myślenia o mojej niewierze, bez destrukcji ich światopoglądu, to skupiłbym się na ukazaniu możliwych sakralnych odczytań i interpretacji mojego systemu wartości i mojego sposobu życia. Wyeksponowałbym te wątki mojej postawy, które realizować mogą chrześcijańską ideę „miłości bliźniego”.

Jeśli osoba wierząca chce zmienić sposób myślenia ateistów o katolikach, to – na litość boską! – niechaj nie winterpretowuje większości humanistycznych aspektów swojego życia i systemu wartości w teologiczny pryzmat. Choć muszę przyznać, że jako autor „Heretyckiego dziedzictwa Europy” rozważania o seksualnych aspektach czy może podtekstach Trójcy Świętej znajduję jako smakowite i heretyckie. Może łatwiej byłoby katolikowi zrozumieć punkt widzenia ateisty, jeśli wyobrazi sobie jak by reagował na rozmówcę, który natrętnie odnosiłby swoje życie do sagi Conan Barbarzyńca. Można się spodziewać, że utrudniłoby to znalezienie wspólnej płaszczyzny pomiędzy nim a takim rozmówcą, nawet jeśli obiektywnie ona istnieje i daje szanse na to, aby w pewnych sprawach patrzeć w jednym kierunku.

Wszak problemy społeczne Polski to nie tylko aborcja, eutanazja, legalizacja homozwiązków, in vitro, edukacja seksualna itd. W tych sprawach różnimy się z Kościołem (ale już niekoniecznie z katolikami) i jesteśmy skazani na walkę. Problemów społecznych naszego kraju jest znacznie więcej i pewna ich część nie musi być wtłaczana w ramy wyznaniowe/bezwyznaniowe. Weźmy przykładowo duży stopień nieufności społecznej Polaków. Jest to tego rodzaju problem, który utrudnia nasz rozwój społeczny oraz formowanie społeczeństwa obywatelskiego. Uważam, że katolicy i ateiści, którzy chcą coś zrobić dla społeczeństwa (tzw. zaangażowani społecznie) w tej sprawie mogą znaleźć płaszczyznę porozumienia i mówić podobnym głosem, który tym samym byłby społecznie silniejszy. Na swój ideologiczny użytek katolik może to rozumieć w kontekście miłości bliźniego, natomiast ateista – w kontekście humanistycznej wiary w człowieka. Na zewnątrz jednak głos jest współbrzmiący: więcej zaufania pomiędzy ludźmi i szeroko rozumianej otwartości na drugiego człowieka.

Takich spraw jest więcej, więc nie musimy ciągle kręcić się wokół tych samych problemów.

W ramach praktycznej dobrej woli oraz mojego otwarcia na drugiego człowieka – głos Jacka skierowany do niewierzących potraktuję jako mały kroczek w tym kierunku.

Mariusz Agnosiewicz

Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011).

Katoliczka o Agnostyku - Ewa Wołkanowska (dzeinnikarka)

A niech to! Czytam pierwszy tekst, drugi, piąty i myślę: „A niech to, organizatorzy się pomylili i Andrzeja podpisali jako agnostyka”. Dopiero przy tekście o seksie dałam się przekonać, że to jednak nie był błąd. Tym niemniej jestem zaskoczona.

Ja jestem katoliczką. Ostatnio zdarza mi regularnie zasypiać na kazaniach, irytują mnie prowadzący nauki przedmałżeńskie w mojej parafii, a prasy katolickiej (tej o największym nakładzie) od lat nie mam cierpliwości czytać. Czemu? Bo denerwuje mnie język udręczników - jak nazwał polskie podręczniki do religii Piotr Miedzianowski – którym często mówi się o chrześcijaństwie. To nie mój język, choć moje wartości. Paradoks polega na tym, że urzekły mnie właśnie rekolekcje poniekąd głoszone przez Andrzeja – osobę niewierzącą.

Eureka! Istnieją jeszcze autorzy, którzy umieją o dobroci, bólu czy miłości pisać bez patosu, zadęcia, bez przemyconego morału i bez niezdrowej słodyczy doprowadzającej do mdłości. Spodziewałam się po tekstach Andrzeja raczej tez i racjonalistycznych argumentów niż - mówiąc w slangu kościelnym - świadectwa życia. A ono mnie urzekło. Bo wiecie, ile odwagi wymaga przyznanie się do tego, że ceną za wolność agnostyka jest niepewność i własne poczucie sprawiedliwości jako jedyny punkt odniesienia? Ile powiedzenie o tym, że kiedyś życie tak namacalnie nie miało już sensu? Albo że się szalenie kocha szczury, choć inni wolą kotki i pieski? Najważniejsze wydaje mi się jednak jeszcze coś innego: przyznanie się do tego, że chce się być dobrym człowiekiem i że się wierzy w miłość. Toż to takie niemodne. Romantyczne? Nie sądzę. Po prostu mocne.

Podoba mi się ten Andrzej (proszę o spokój, on ma swoją E., a ja mam swojego P.), bo czuć, że mu życie smakuje. Często się mówi, że Kościół uczy przede wszystkim tego, jak porządnie się wycierpieć na tym łez padole, coby z aniołami w wieczności Boga oglądać móc. Ale to nie jest prawda. Chrześcijaństwo dla mnie jest przede wszystkim twórczą afirmacją życia, której trzeba się uczyć. Nie wiem, czy cierpienie uszlachetniło Andrzeja, bo w ogóle myślę, że aplikowane w dużych dawkach daje efekt uboczny, ale na pewno go nie zabiło. Podziwiam go za to, że stoczył walkę o własne szczęście ze sobą i ze światem i wie, że można umrzeć, nie żyjąc wcześniej.

„I dopiero gdy poradziłem sobie z samym sobą, mogłem wreszcie pogodzić się ze światem. Kiedy przypomniałem sobie, jak kochać swoje życie, stałem się gotowy, by komuś je ofiarować”, albo „Mówi się czasem: w miłości jak na wojnie, wszystkie chwyty dozwolone. Bzdura. Takie podejście nic wspólnego z miłością nie ma” - znowu musiałam sprawdzić, czy to na pewno tekst agnostyka, czy jednak katolika. Piękne ujecie tego, co jest istota chrześcijaństwa.

Organizatorzy zachęcili, bym zastanowiła się na temat niewiary Andrzeja. Po pierwsze: co ja mogę o tym wiedzieć? Po drugie: jakiej niewiary?

Ewa Wołkanowska (l. 27) – antropolog kultury (żadna tam antropolożka!), dziennikarka, współpracująca z Wilnoteka.lt oraz Gazetą Wyborczą. Pisze reportaże, szykuje się do ślubu z P.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rekolekcje dla Niewierzących - zakończone
Komentarze (6)
J
Joanna
5 stycznia 2012, 17:35
 Andrzej, agnostyk - to mój młodszy brat. Mamy kontakt, spotykamy się, rozmawiamy. A jednak ja - zapatrzona w siebie i własne problemy nie zauważyłam kiedy dorósł. Andrzeju chciałam Ci bardzo podziękować za Twoje teksty.
W
w
4 kwietnia 2011, 22:54
 Hej - przecież jeśli wierzący z niewierzącymi mają się dogadać, to przecież nie odbędzie się to na gruncie tego co ich dzieli, ale w przestrzeni, która ich łączy. Z tego co pokazały te rekolekcje, takich miejsc jest wiele - pytania o szczęście, miłość, śmierć dotyczą każdego - wierzącego i niewierzącego - w wielu kwestiach odpowiadamy podobnie na postawione pytania - a to już coś.  Poco więc dywagować nad tym kto ma kategoryczną rację - może lepiej zastanawiać się nad tym, jak lepiej sobie radzić z konkretnymi problemami naszej egzystencji - a w tym wierzący mogą sie wiele nauczyć od niewierzących i vice versa.
JK
Jerzy Kijewski
4 kwietnia 2011, 21:49
@-ingma®t - Masz rację. Wydaje mi się, że to jest problem natury, przyrody, ewolucji genetycznej. Ślepy i widzący normalnie mają trudności z dogadaniem się. Ale który jest ślepy? Marszałek Piłsudski twierdzi, że ten religijny – natomiast prymas Glemp, że ateista.
JK
Jerzy Kijewski
4 kwietnia 2011, 20:48
@-ingma®t - pozwolę się z Tobą niezgodzić. Ateizm jest sferą złożoną, w rozumieniu ateistycznym – przede wszystkim łaską genów, chromosomów. Oznacza to, że w jakimś sensie mają go ci, co go otrzymali, ale większość to tacy, co z powodów genetycznych – ateizmu nie otrzymali. Jednym z mocno podkreślanych dogmatów ateistycznych, jest współistnienie rozumu i niewiary, to znaczy, że kto samym rozumem, ale szczerze szuka ateizmu, to go pozna. Ten rozum dobrze uzywany broni ateizmu przed iluzją lub wypaczeniem jak i wzmacnia sam ateizm, i coraz mocniej potwierdza go w rzeczywistości. Dlatego uważam, że w tym kontekście, jest miejsce także na dialog z ludźmi wierzącymi, ale szczerze szukającymi ateizmu.
O
ona
4 kwietnia 2011, 20:19
Dlaczego tych rekolekcji nie było na przykład na Deonie? Chciałam zajrzeć i nie mogę, bo nie jestem zalogowana na facebooku.
JK
Jerzy Kijewski
4 kwietnia 2011, 19:44
Dialog, jaki rzeczywiście odbywa się między wierzącymi a niewierzącymi, najlepiej chyba ilustrują wypowiedzi prymasa Polski, Józefa Glempa: „Niewiara i ateizm są stanem nienormalnym człowieka”, i marszałka Polski, Józefa Piłsudskiego: „Religia jest dla ludzi bez rozumu”. Każda ze stron jest przekonana, że ta druga strona jest… nienormalna. I taki, mniej więcej, dialog będzie się ciągnął po wsze czasy.