Czy papież odniesie się do jednej z najwięszych tragedii naszych czasów?

(fot. Hafiz Johari / shutterstock.com)

Pod koniec listopada Papież Franciszek pojawi się w Myanmie i w Bangladeszu. W pierwszym kraju zmierzy się z kruchą demokracją i problemem dyplomatycznym.

27 sierpnia w Anioł Pański, papież Bergoglio złożył szczery apel do - jak to nazwała ONZ - jednej z najbardziej prześladowanych mniejszości na świecie zwanej Rohingya - etnicznej grupy islamskiej religii mieszkającej w Myanmie. "Dotarły do nas smutne wieści odnośnie prześladowania mniejszości religijnej, naszych braci i sióstr Rohingya. Chciałbym wyrazić całą moją bliskość do nich, prośmy wszystkich, aby Pan ich zbawił i aby zachęcił mężczyzn i kobiety dobrej woli, by przyjść im z pomocą".

Mjanma: kardynał odradza papieżowi używanie terminu Rohingya >>

DEON.PL POLECA

Teraz, gdy zbliża się podróż, Kościół birmański poprosił Papieża, aby nie wymawiał imienia Rohingya podczas podróży. "Nie jest rozsądne, aby Papież wymawiał słowo Rohingya na ziemi birmańskiej, ponieważ może wywołać gniewne reakcje nacjonalistycznych grup buddyjskich. Jeśli chodzi o uciskaną mniejszość muzułmańską, przywódca Aung San Suu Kyi robi wszystko, co możliwe i ma pełne poparcie Kościoła katolickiego." - powiedział w raporcie na temat sytuacji w kraju kardynał Charles Maung Bo, arcybiskup Yangon. Ta sama prośba została wysłana również przez prezydenta Mjanmy do Watykanu, z podobnych powodów.

Franciszek nigdy nie bał się stać w obliczu niesprawiedliwości, do ostatniej chwili zmiany programowe zawsze były dla niego możliwe (przypomnijmy sobie, co wydarzyło się podczas podróży do Armenii, kiedy zdecydował się dodać wyraźne odniesienie do "ludobójstwa" z 1915 roku, które nie było obecne w przygotowanym tekście).

Po pobycie w Myanmie, którą odwiedzi w dniach 27-30 listopada, Franciszek przeniesie się do Bangladeszu, gdzie znajdują się setki tysięcy Rohingya, których wielu uciekło z Myanmy w sierpniu zeszłego roku. Nie można wykluczyć, że papież może spotkać niektórych z nich, a tym samym poświadczyć o swojej bliskości i bliskości całego Kościoła katolickiego wobec tej prześladowanej mniejszości, która zmuszona była do ucieczki, a teraz żyje w niepewnych warunkach. Jak to już bywało w innych sytuacjach, siła gestu może mieć znacznie więcej mocy niż wiele słów.

Tłum. Bartłomiej Rybiński

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy papież odniesie się do jednej z najwięszych tragedii naszych czasów?
Komentarze (2)
Z
Zbyszek
23 listopada 2017, 14:11
Dylemat Papieża oburza: jak można się zastanawiać nad tak oczywistą rzeczą. W latach 30tych zeszłego wieku Kościół już to ćwiczył. Dogadywał się ze zbrodniarzem. Nie nazywał nazistów złem. Utrzymywał relacje z Chorwacją gdy w niej szalało ludobójstwo. 20 lat później kardynał Wyszyński rozmawia z kolejnymi bandytami. Zrywa rozmowy z ateistami dopiero gdy prawie połowa polskiego kościoła jest kontrolowana przez nazistów lewicy. Chce się krzyknąć - nie wolno tego robić dziś!!!! Papież nie zmusi dziś wojskowych buddyjskich by zaprzestali ludobójstwa. Ważne są wszakże symbole - świat i prześladowani potrzebują gestu.
Z
Zbyszek
23 listopada 2017, 14:11
cd. Tylko czy na pewno? Z punktu widzenia wygodnego miejsca przed telewizorem jak najbardziej jest to wskazane. "Ale im przygadał" albo "Kościół to dla pieniędzy zrobi wszystko" - w zależności od słów Ojca Świętego jakie padną w najbliższych dniach. Tylko że nasze zdanie jest najbardziej bezwartościowym efektem podróży. Tam się waży ludzkie życie i dziś nie wiadomo czy lepsze skutki przyniesie ostry sprzeciw czy stonowana odpowiedź. Dialog czy wojna. A może jak z Hitlerem z dialogu wyjdzie prawie nic. Może powtórzy się sytuacja z Ruandy w której ONZ próbowało do końca rozmów zamiast zrzucić bomby. A może wojna będzie mniejszym złem jak w Kosowie. A może zwielkorotni ona ofiary jak w Afganistanie czy Syrii? Wiemy to dziś? Nauczeni głupotą dziennikarzy i domorosłych historyków którym plącze się wiedza w momencie podejmowania gry z jej finałem, chcielibyśmy stanowczych decyzji. Wydają się oczywiste - cecha charakterystyczna kanapowych wodzów i strategów. Piłsudski gdy przyjmował plan bitwy warszawkiej czuł się jak przy bólach porodowych: rozrywająca niepewność skutków przyjętej decyzji. Papież nie ma dywizji, ale jego słowa mogą poderwać ludzi do zabijania. MUSI ON PODJĄĆ DECYZJĘ CZY ZARYZKOWAĆ ICH ŚMIERĆ SZCZEROŚCIĄ CZY RÓWNIE PRAWDOPODOBNIE - DYPLOMATYCZNYM ZMIĘKCZANIEM PRZEKAZU. Ma on na szczęście najlepszego doradcę - Boga. Módlmy się za Papieża by dał się poprowadzić Duchowi Świętemu w tej bardzo trudnej decyzji! Franciszku niech Cię Bóg prowadzi. Jestem z Tobą!