Franciszek: Jezusa trzeba przyjąć osobiście
Nie wystarczy wierzyć, "że Jezus jest Królem wszechświata i centrum historii, nie czyniąc Go Panem naszego życia: wszystko to jest próżne, jeśli Go nie przyjmiemy osobiście i jeśli nie przyjmiemy także Jego sposobu panowania" - mówił o tym papież Franciszek w czasie Mszy św., odprawionej na placu św. Piotra na zakończenie obchodów Jubileuszu Miłosierdzia.
Przez rozpoczęciem Mszy Franciszek zamknął Drzwi Święte bazyliki św. Piotra Jubileuszu Miłosierdzia. Obrzęd ten rozpoczął się od odśpiewania hymnu tego Nadzwyczajnego Roku Świętego "Misericordes sicut Pater". Po odmówieniu modlitwy dziękczynnej za łaski otrzymane od Boga w czasie Jubileuszu, Ojciec Święty modlił się w w ciszy, po czym zamknął oba skrzydła Drzwi. Następnie diakon poinformował, że choć zostały one zamknięte, to nadal otwarte są dla nas niewyczerpana łaska i miłosierdzie, płynące z paschalnej Ofiary Jezusa Chrystusa, które można otrzymać w sakramentach.
Po procesjonalnym przejściu na plac św. Piotra, rozpoczęła się Msza św. w Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Papież koncelebrował ją m.in. z nowo mianowanymi wczoraj kardynałami. Przy ołtarzu towarzyszyli mu dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Angelo Sodano i przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji abp Rino Fisichella, główny organizator Jubileuszu Miłosierdzia. Obecny był prezydent Włoch Sergio Mattarella.
W homilii Franciszek zauważył, że "Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata stanowi ukoronowanie roku liturgicznego" i Roku Świętego Miłosierdzia. Wyjaśnił, że Ewangelia przedstawia królewskość Jezusa "w sposób zaskakujący". - "Mesjasz, Wybraniec Boży, Król" pojawia się bez żadnej władzy ani chwały: jest przybity do krzyża, gdzie wygląda bardziej na pokonanego niż na zwycięzcę. Jego królewskość jest paradoksalna: Jego tronem jest krzyż; Jego korona zrobiona jest z cierni; nie ma berła, ale dano Mu w rękę trzcinę; nie nosi zbytkownych szat, ale został odarty z tuniki; nie ma błyszczących pierścieni na palcach, ale ręce przebite gwoździami; nie ma skarbu, ale zostaje sprzedany za trzydzieści srebrników - przypomniał Ojciec Święty i stwierdził, że "naprawdę Królestwo Jezusa nie jest z tego świata". Zaznaczył, że wspaniałość Jego królestwa nie jest "władzą według kryteriów świata, lecz Bożą miłością, miłością zdolną by dotrzeć i uzdrowić wszystko".
- Ze względu na tę miłość Chrystus zniżył się do nas, przeżywał naszą ludzką niedolę, doświadczał naszej najgorszej kondycji: niesprawiedliwości, zdrady, opuszczenia; doświadczył śmierci, grobu, otchłani. W ten sposób nasz król wyszedł do granic wszechświata, aby ogarnąć i zbawić wszystko, co żyje. Nie potępił nas, nawet nas nie pokonał, nigdy nie naruszył naszej wolności, ale stał się drogą z pokorną miłością, która wszystko usprawiedliwia, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko znosi. Tylko ta miłość pokonała i nadal pokonuje naszych wielkich nieprzyjaciół: grzech, śmierć, lęk - mówił Franciszek. Podkreślił, że "Jego panowanie miłości przemienia grzech w łaskę, śmierć w zmartwychwstanie, lęk w ufność".
- Byłoby to jednak za mało, gdybyśmy wierzyli, że Jezus jest Królem wszechświata i centrum historii, nie czyniąc Go Panem naszego życia: wszystko to jest próżne, jeśli Go nie przyjmiemy osobiście i jeśli nie przyjmiemy także Jego sposobu panowania - przestrzegł papież.
Przyznał, że w obliczu okoliczności życia i naszych niespełnionych oczekiwań "możemy być kuszeni, by nabrać dystansu do królowania Jezusa, by nie akceptować do końca zgorszenia Jego pokornej miłości, która niepokoi nasze ego, która przeszkadza". - Wolimy pozostać raczej przy oknie, pozostać na uboczu, niż zbliżyć się i stać się bliźnimi. Jednak lud święty, który ma Jezusa za Króla, jest powołany, aby iść Jego drogą konkretnej miłości; by każdy zastanawiał się codziennie: "Czego żąda ode mnie miłość, gdzie mnie popycha? Jaką odpowiedź dam Jezusowi moim życiem?" - pytał Franciszek.
Wskazał, że jeśli chcemy przyjąć panowanie Jezusa, musimy walczyć z pokusą panowania zgodnie z logiką tego świata: zejścia z krzyża i pokonania nieprzyjaciół, musimy "utkwić spojrzenie w Ukrzyżowanym, by stawać się coraz bardziej Jemu wierni". Ileż razy - zastanawiał się Ojciec Święty - "także my poszukiwaliśmy zadowalających zabezpieczeń, jakie daje świat. Ileż razy byliśmy kuszeni, aby zejść z krzyża. Siła atrakcyjności władzy i sukcesu wydawała się łatwą i szybką drogą upowszechniania Ewangelii, i zapominaliśmy w pośpiechu jak działa królestwo Boże".
Zaznaczył, że Rok Miłosierdzia "zachęcił nas do odkrycia na nowo centrum, do powrotu do tego, co istotne". - Ten czas miłosierdzia wzywa nas do spojrzenia na prawdziwe oblicze naszego Króla, które jaśnieje w Zmartwychwstaniu oraz do okrycia na nowo młodego i pięknego oblicza Kościoła, które jaśnieje, kiedy jest on gościnny, wolny, wierny, ubogi w środki i bogaty w miłość, misyjny. Miłosierdzie, prowadząc nas do serca Ewangelii, zachęca nas także do porzucenia nawyków i zwyczajów, które mogłyby stanowić przeszkodę w służbie dla królestwa Bożego; do odnalezienia naszej orientacji jedynie w odwiecznym i pokornym królowaniu Jezusa, nie dostosowując się do niepewnego panowania i zmiennych mocarstw każdej epoki - mówił papież.
Apelował o przyjęcie postawy złoczyńcy, który prosił: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". - Ten człowiek, patrząc po prostu na Jezusa, uwierzył w Jego królestwo. I nie zamknął się w sobie, ale ze swoimi błędami, grzechami i biedami zwrócił się do Jezusa. Poprosił, aby o nim pamiętał, i doświadczył miłosierdzia Bożego: "Dziś ze Mną będziesz w raju". Bóg, skoro Mu to tylko umożliwimy, pamięta o nas. Jest gotów całkowicie i na zawsze usunąć grzech, ponieważ Jego pamięć nie zapisuje dokonanego zła i nie rozważa doznanych krzywd, tak jak nasza. Bóg nie pamięta o grzechu, ale o nas, o każdym z nas, swoich ukochanych dzieciach. I jest przekonany, że zawsze jest możliwe zacząć od nowa, podnieść się - przekonywał Franciszek.
Przypomniał, że "choć zamykają się Drzwi Święte, pozostaje otwarta dla nas na oścież prawdziwa brama miłosierdzia, którą jest serce Chrystusa. Z przebitego boku Zmartwychwstałego aż do końca czasów wypływa miłosierdzie, pocieszenie i nadzieja".
Podziękował Bogu za to, że "wielu pielgrzymów przekroczyło Drzwi Święte i z dala od szumu prasowych relacji zakosztowało wielkiej dobroci Pana". - Dziękujmy za to i pamiętajmy, że doświadczyliśmy miłosierdzia, aby przyodziać się w uczucia miłosierdzia, abyśmy i my również stali się narzędziami miłosierdzia - powiedział Franciszek.
Modlitwę wiernych odmówiono w językach: hiszpańskim, chińskim, sango, portugalskim i albańskim.
Przed końcowym błogosławieństwem zgromadzeni odmówili wraz z papieżem modlitwę "Anioł Pański". W krótkim przemówieniu Franciszek podziękował wszystkim, który przyczynili się do przeprowadzenia Jubileuszu Miłosierdzia, zwłaszcza władzom Włoch i Papieskiej Radzie ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji.
Po zakończeniu Mszy św. Ojciec Święty podpisał list apostolski "Misericordia et misera" skierowany do całego Kościoła, ogłoszony na zakończenie nadzwyczajnego Jubileuszu. W imieniu całego ludu Bożego dokument ten z rąk papieża otrzymali: kard. Luis Antonio Tagle, arcybiskup Manili, jednej z największych metropolii na świecie (Filipiny); abp Leo Cushley, arcybiskup Saint Andrews i Edynburga (Szkocja); dwóch księży Misjonarzy Miłosierdzia, pochodzących z Republiki Demokratycznej Konga i Brazylii; diakon stały diecezji rzymskiej wraz ze swoją rodziną; dwie zakonnice, pochodzące z Meksyku i Korei Południowej; rodzina składająca się z rodziców, dzieci i dziadków, pochodząca z USA; para narzeczonych; dwie matki-katechetki z jednej z parafii w Rzymie; osoba niepełnosprawna i osoba chora.
Treść listu apostolskiego "Misericordia et misera" zostanie opublikowana przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej jutro, 21 listopada, w południe.
Skomentuj artykuł