Franciszek: trwajmy w obliczu trudnych doświadczeń, jakie niesie za sobą wierność Ewangelii
Do mężnego trwania w obliczu prób i cierpień, jakie pociąga za sobą świadectwo Ewangelii zachęcił Ojciec Święty w rozważaniu przed niedzielną modlitwą Anioł Pański.
Franciszek nawiązał do czytanego dzisiaj fragmentu Ewangelii (por. Mt 16, 21-27), w którym Jezus zaczyna mówić uczniom o swojej męce. Ale zapowiedź ta napotyka na bunt Piotra, który wierzy w Jezusa, chce iść za Nim, ale nie godzi się na to, aby Jego chwała przechodziła przez mękę. „Dla Piotra i innych uczniów - ale także dla nas! - krzyż jest «skandalem», natomiast Jezus uważa za «skandal» ucieczkę od krzyża, która oznaczałaby uchylenie się od woli Ojca, od misji, którą Mu powierzył dla naszego zbawienia” – podkreślił papież. Dlatego też odpowiada Piotrowi: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (w. 23).
Komentując słowa Jezusa „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (w. 24) Ojciec Święty podkreślił konieczność nawrócenia a także brania własnego krzyża. „Nie jest to tylko kwestia cierpliwego znoszenia codziennych udręk, ale także dźwigania z wiarą i odpowiedzialnością tej części znoju i cierpienia, jakie pociąga za sobą walka ze złem” – wskazał Franciszek.
Papież zachęcił byśmy traktowali krzyż jako znak naszego pragnienia zjednoczenia z Chrystusem poprzez służbę z miłością naszym braciom, zwłaszcza tym najmniejszym i najsłabszym. „Krzyż jest świętym znakiem Bożej miłości i ofiary Jezusa, i nie powinien być sprowadzany do przedmiotu przesądnego lub ozdobnej biżuterii” – zaapelował Ojciec Święty. „Jeśli chcemy być uczniami Jezusa, to jesteśmy wezwani do naśladowania Go, poświęcając bezwarunkowo nasze życie ze względu na miłość Boga i bliźniego. Niech Dziewica Maryja, zjednoczona ze swoim Synem aż po Kalwarię, pomoże nam nie wycofywać się w obliczu prób i cierpień, jakie pociąga za sobą świadectwo Ewangelii” – powiedział papież kończą swoje rozważanie.
Papież wyraził również zaniepokojenie sporem między Turcją a Grecją na Morzu Egejskim. Podczas modlitwy wezwał strony konfliktu do "konstruktywnego dialogu".
"Z niepokojem śledzę napięcia we wschodniej części regionu śródziemnomorskiego, zagrożonej różnymi ogniskami niestabilności. Proszę, apeluję o konstruktywny dialog i poszanowanie prawa międzynarodowego w celu rozwiązania konfliktów, które zagrażają pokojowi narodów tego regionu" - powiedział papież.
Spór między Ankarą a Atenami dotyczy zasobów gazu i ropy naftowej na Morzu Egejskim. Turcja grozi Grecji konfliktem zbrojnym, jeśli Ateny będą poszerzały obszar swojej morskiej suwerenności. Wysłanie tureckiego statku badawczego 10 sierpnia na sporne wody znacznie zwiększyło napięcie.
Wczoraj Turcja zapowiedziała, że przez najbliższe dwa tygodnie przeprowadzać będzie ćwiczenia wojskowe u północno-zachodniego wybrzeża Cypru. Unia Europejska grozi Turcji sankcjami.
Papież przypomniał też o zbliżającym się Światowym Dniu Modlitw o Ochronę Świata Stworzonego.
"Pojutrze, 1 września, przypada Światowy Dzień Modlitw o Ochronę Świata Stworzonego. Od tego dnia do 4 października, będziemy obchodzić wraz z naszymi chrześcijańskimi braćmi z różnych Kościołów i tradycji, Jubileusz Ziemi dla uczczenia ustanowienia 50 lat temu Dnia Ziemi. Z zadowoleniem przyjmuję różne inicjatywy promowane w różnych częściach świata, a wśród nich dzisiejszy koncert w katedrze w Port-Louis, stolicy republiki Mauritius, gdzie niestety niedawno doszło do katastrofy ekologicznej" - powiedział papież.
Oto tekst papieskiego rozważania w tłumaczeniu na język polski:
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
Czytany dziś fragment Ewangelii (por. Mt 16, 21-27) związany jest z tym, który był czytany minionej niedzieli (por. Mt 16, 13-20). Po tym, jak Piotr, także w imieniu innych uczniów, wyznał wiarę w Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego, sam Jezus zaczyna mówić im o swojej męce. W drodze do Jerozolimy wyjaśnia otwarcie swoim przyjaciołom, co Go czeka ostatecznie w świętym mieście: zapowiada tajemnicę swojej śmierci i zmartwychwstania, upokorzenia i chwały. Mówi, że musi „wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16, 21). Ale Jego słowa nie są zrozumiane, ponieważ wiara uczniów jest jeszcze niedojrzała i nazbyt powiązaną z mentalnością tego świata (por. Rz 12, 2). Myślą o zwycięstwie nazbyt doczesnym, i z tego względu nie rozumieją języka krzyża.
Wobec perspektywy, że Jezus może ponieść klęskę i umrzeć na krzyżu, sam Piotr buntuje się i mówi do niego: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (w. 22). Wierzy w Jezusa, Piotr jest taki, wierzy, wierzy w Jezusa, chce iść za Nim, ale nie godzi się na to, aby Jego chwała przechodziła przez mękę. Dla Piotra i innych uczniów - ale także dla nas! – krzyż jest czymś niewygodnym, krzyż jest „skandalem”, natomiast Jezus uważa za „skandal” ucieczkę od krzyża, która oznaczałaby uchylenie się od woli Ojca, od misji, którą Mu powierzył dla naszego zbawienia. Dlatego Jezus odpowiada Piotrowi: „Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (w. 23). Ale ... dziesięć minut wcześniej Jezus chwalił Piotra, obiecał mu, że będzie podstawą, fundamentem jego Kościoła; dziesięć minut później powiedział do niego „szatanie”. Jak to można zrozumieć? Zdarza się to nam wszystkim: w chwilach pobożności, zapału, dobrej woli, bliskości bliźniego, „ach, spójrzmy na Jezusa i idźmy dalej”; ale w chwilach, kiedy napotykamy krzyż, uciekamy. Diabeł – „szatanie”, mówi Jezus do Piotra - kusi nas. To jest właściwością złego ducha, to właściwe dla diabła - oddala nas od krzyża, od krzyża Jezusa.
W tym momencie Jezus dodaje: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (w. 24). W ten sposób wskazuje drogę prawdziwego ucznia, ukazując dwie postawy. Pierwszą jest „zaprzeć się samego siebie”, co nie oznacza powierzchownej zmiany, ale nawrócenie, odwrócenie mentalności i wartości. Inną postawą jest branie własnego krzyża. Nie jest to tylko kwestia cierpliwego znoszenia codziennych udręk, ale także dźwigania z wiarą i odpowiedzialnością tej części znoju i tej części cierpienia, jakie pociąga za sobą walka ze złem. Życie chrześcijan jest zawsze walką. Biblia mówi, że życie wierzącego jest bojowaniem: walką ze złym duchem, walką ze złem.
W ten sposób trud „brania krzyża” staje się uczestnictwem z Chrystusem w zbawieniu świata. Myśląc o tym, sprawmy, aby krzyż wiszący na ścianie domu, lub ten mały, który nosimy na szyi, był znakiem naszego pragnienia zjednoczenia z Chrystusem poprzez służbę z miłością naszym braciom, zwłaszcza tym najmniejszym i najsłabszym. Krzyż jest świętym znakiem Bożej miłości i znakiem ofiary Jezusa, i nie powinien być sprowadzany do przedmiotu przesądnego lub ozdobnej biżuterii. Za każdym razem, gdy skierowujemy spojrzenie na obraz Chrystusa ukrzyżowanego, pomyślmy, że On, jako prawdziwy Sługa Pański, wypełnił swoją misję, oddając swoje życie, przelewając swoją krew na odpuszczenie grzechów. I nie dajmy się poprowadzić na drugą stronę, w pokusę Złego. Jeśli zatem chcemy być Jego uczniami, to jesteśmy wezwani do naśladowania Go, poświęcając bezwarunkowo nasze życie ze względu na miłość Boga i bliźniego.
Niech Dziewica Maryja, zjednoczona ze swoim Synem aż po Kalwarię, pomoże nam nie wycofywać się w obliczu prób i cierpień, jakie pociąga za sobą świadectwo Ewangelii dla nas wszystkich.
Skomentuj artykuł