Papież odwiedził rzymskich Luteran

(fot. PAP/EPA/ANGELO CARCONI)
KAI / mc

Kielich do odprawiania Eucharystii podarował papież Franciszek wspólnocie luterańskiej Rzymu, którą odwiedził w jej siedzibie - kościele Chrystusa. Towarzyszyli mu kardynałowie: Agostino Vallini, Walter Kasper i Kurt Koch.

Wchodzącego do kościoła papieża powitały niemilknące przez kilka minut oklaski. Uśmiechnięty Franciszek witał się z dziećmi i ich rodzicami. Gdy doszedł przed ołtarz, powitał go pastor Jens-Martin Kruse. Przypomniał wizyty papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI w tej świątyni. Życzył Ojcu Świętemu, by czuł się tu jak w domu. Przypominając zamachy terrorystyczne w Paryżu, przestrzegł, byśmy nie dali się sparaliżować lękowi, bo to Jezus zwyciężył świat.
Zacytował słowa patriarchy Bartłomieja z Konstantynopola o tym, że jedność Kościoła wzrasta, kiedy idziemy razem, wierząc w Jezusa Chrystusa. Patrząc sobie w oczy, trzymając się za ręce, modląc się za siebie nawzajem doświadczamy, że ta wiara już nas jednoczy. Jedność nie jest daleką przyszłością, ona już się dokonuje - przekonywał pastor Kruse.
Wskazał, że drogą do jedności jest wspólna modlitwa i dialog, dlatego poprosił papieża, by odpowiedział na pytania zadane przez kilka osób ze wspólnoty luterańskiej.
Jako pierwszy głos zabrał dziewięcioletni Julius, który zapytał Franciszka, co mu najbardziej się podoba w byciu papieżem, po czym przytulił się do Ojca Świętego, który go ucałował. W odpowiedzi Franciszek wyznał, że podoba mu się bycie proboszczem, pasterzem, a nie spotkania protokolarne czy udzielanie wywiadów, choć i to robi. Przypomniał, że gdy był rektorem wydziału teologicznego w Argentynie, po sąsiedzku była parafia, której został proboszczem. Bardzo lubił uczyć katechizmu i odprawiać Msze dla dzieci i rozmawiać z nimi, bo ich pytania były konkretne a nie abstrakcyjne, a ponadto wiele się można od nich nauczyć. - Podoba mi się być papieżem w stylu proboszcza - podsumował Franciszek. Dodał, że lubi odwiedzać chorych i więźniów. Gdy wchodzi do więzienia, zastanawia się dlaczego oni się tam znaleźli, a nie on i pojmuje, że stało się tak dlatego, że Jezus prowadzi go za rękę. - Czuję to - wyznał Ojciec Święty. Dodał, że papież, który nie jest biskupem, pasterzem, proboszczem, może być inteligentny i bardzo wpływowy, ale nie będzie szczęśliwy.
Protestantka, która wyszła za mąż za katolika zapytała, dlaczego nie może wspólnie z mężem przyjmować Eucharystii. Franciszek zażartował, że niełatwo jest mu o tym mówić w obecności takiego teologa, jak kard. Kasper. Odpowiedział więc pytaniem: czy "wieczerza Pańska" jest celem drogi chrześcijanina, czy też wiatykiem na drogę? Przyznał, że luteranie i katolicy mają inna doktrynę, ale łączy ich ten sam chrzest, a skoro tak, to powinni iść razem. - To jest wiatyk! - stwierdził w końcu papież. Podał przykład znajomego biskupa episkopalnego, który miał żonę katoliczkę. W niedziele chodził więc najpierw z żoną i dziećmi na katolicką Mszę, a potem odprawiał nabożeństwo dla swej wspólnoty. Franciszek poradził więc zadającej mu pytanie luterance, by wraz z mężem zastanowiła się, jakie konsekwencje mogą wyciągnąć z tego, że - jak pisał św. Paweł - jest jeden Pan, jedna wiara i jeden chrzest. - Rozmawiajcie z Panem i idźcie naprzód. Nie odważę się powiedzieć więcej - zakończył Ojciec Święty.
Trzecie pytanie zadała skarbniczka parafii, a dotyczyło ono pomocy uchodźcom sytuacji, gdy środki są ograniczone: co możemy dla nich zrobić, by wznosić nowych murów? Odwołując się do tekstów biblijnych papież wyjaśnił, że wznoszenie murów świadczy o marzeniu o boskiej potędze. Mur zawsze wyklucza. Mur jest pomnikiem wykluczenia - tłumaczył Franciszek. Dodał, że często w naszym życiu bogactwo, próżność i pycha stają się murami, wykluczającymi z niego Boga. Aby nie budować murów, trzeba przyjąć postawę służby najbardziej potrzebującym, na wzór Jezusa myjącego nogi swoim uczniom. Rozmawiajmy otwarcie, módlmy się, służmy, a mury same runą - wskazał Ojciec Święty.
Następnie rozpoczęło się krótkie nabożeństwo, w czasie którego chór śpiewał pieśni w języku niemieckim i odczytano fragment Ewangelii o sądzie ostatecznym. W krótkiej, improwizowanej homilii Franciszek zauważył, że Jezus będzie wówczas pytał nie o to, czy chodziliśmy na Mszę albo na dobre katechezy, ale o naszą postawę wobec ubogich, bo to oni są w centrum Ewangelii.- Czy używamy swego życia dla siebie, czy by służyć? Bronimy się za murem, czy służymy z miłością? Po której stronie jesteśmy: katolicy i luteranie? - pytał papież. Przyznał, że w stosunkach między obu wyznaniami były "brzydkie okresy", choć ich wyznawców łączy jeden chrzest. Dlatego trzeba prosić o przebaczenie za zgorszenie podziałów. Wezwał, by katolicy i luteranie modlili się i pracowali razem. Wprawdzie "nasze księgi dogmatyczne mówią jedno, a wasze księgi - drugie", różnią się nasze interpretacje wiary, ale możemy żyć w pojednanej różnorodności.
W modlitwie wiernych luteranie modlili się m.in. za "papieża Franciszka - biskupa Rzymu". Po wspólnym odmówieniu modlitwy "Ojcze nasz", papież udzielił wszystkim błogosławieństwa.
Przedstawiciel parafii podziękował mu za obecność i kazanie, zapewniając, że ta wspólna modlitwa wieczorna będzie niezapomniana dla luterańskiej wspólnoty. Wręczył Franciszkowi tradycyjną koronę adwentową, aby odmierzała mu czas przed świętami Narodzenia Pana Jezusa. Dzieci natomiast podarowały mu plakat z odciskami swych dłoni, w których były wypisane ich życzenia dla niego. - Módlcie się za mnie - poprosił papież, po czym podarował wspólnocie luterańskiej kielich do odprawiania Eucharystii.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Papież odwiedził rzymskich Luteran
Komentarze (37)
TP
Tomasz Pierzchała
16 listopada 2015, 09:44
Komunia-wiatykiem na drogę.Wygląda więc na to,że jako chrześcijanie jesteśmy na finiszu.Ot czasy ostateczne. P.S. Kielich do Eucharystii.Ciekawe z jaką intencją wręczał go Franciszek tym,którzy uważają Eucharystię jedynie za pamiątkę.Czy chodziło o powrót heretyków na łono Kościoła Rzymsko-Katolickiego?   
jazmig jazmig
16 listopada 2015, 09:53
Mam nadzieję, że on się tam do nich oficjalnie przeniesie i przestanie siać herezje w KK.
PA
Piotr A.
16 listopada 2015, 11:09
To poważny zarzut. Wskaż proszę jakieś działania Franciszka niezgodne ze Słowem Bożym. 
jazmig jazmig
16 listopada 2015, 12:54
Komunia św. to nie wiatyk.
16 listopada 2015, 13:04
Czemu służy Komunia św.? Co to jest Komunia?
TP
Tomasz Pierzchała
16 listopada 2015, 13:31
Podobno chodziłaś do kościoła.Już zapomniałaś?W każdym razie jest to to czego "na własną prośbę" obecnie otrzymać nie możesz.
16 listopada 2015, 14:43
Chciałam usłyszeć odpowiedź Jazmiga, ale skoro już tu jesteś - wytłumacz proszę. 
16 listopada 2015, 14:55
Żeby się dowiedzieć co to jest Komunia św. i czemu służy musiałabyś wejść w rolę Judasza, któremu Pan Jezus podał do ust kawałek chleba. Jak to przeżyjesz na sobie wtedy się dowiesz i nie będziesz pytać.
16 listopada 2015, 16:11
Rozumiem, takie jest Twoje doświadczenie z komunią. Hm, ja takiego nie miałam, ale ok - szanuję. Nadal ciekawi mnie jednak to, jak ją kto rozumie.  Podsumowując, zadałam proste pytanie na temat komunii... - jeden wybiera mi nie odpowiedzieć, - drugi, że nie dla mnie ona,  - trzeci kojarzy ją z Judaszem.  A to ci komunia.
TP
Tomasz Pierzchała
16 listopada 2015, 16:32
Pan Jezus powiedział:"Nie rzuca się pereł między wieprze".My zwyczajnie realizujemy Jego zalecenie.Na Twój użytek - to jest komunia.
16 listopada 2015, 16:45
Między wieprze powiadasz nie. Czyli, że i Ty nim byłeś jako dziecko i zdarza się, że jeszcze nim bywasz w kościele. Czy dobrze rozumiem? 
16 listopada 2015, 16:53
My vs ktoś nigdy nie jest komunią. Jest wykluczeniem i pogwałceniem zrozumienia komunii i nauki Chrystusa - tak w rozumieniu wspólnoty dzieci Bożych jak i jedności z Bogiem.  Jest też przyczyną wszelkich wojen, gdyż wychodzi od założenia "to teraz patrzcie jakimi my jesteśmy wspaniałymi dziećmi Bożymi (nadludźmi), a jakimi wy jesteście wieprzami (podludźmi, zwierzętami)". Mam nadzieję, że zrozumiałeś też przy okazji, że z takiego myślenia wziął się nazizm.
16 listopada 2015, 21:17
Hm, ja takiego nie miałam. Zatem podziel się z nami  swoim doświadczeniem z Komunią św. kiedy byłaś jeszcze w Kościele,  wyżej zadajesz pytanie Czemu służy Komunia św. , Co to jest Komunia? A więc czym dla ciebie była Komunia i czemu służyła kiedy byłaś w Kosciele? I dlaczego z Kościoła odeszłaś?
TP
Tomasz Pierzchała
16 listopada 2015, 21:55
Nie my vs ktoś tylko ktoś vs my.Wyznając heretyckie poglądy sama się wykluczyłaś się ze wspólnoty Kościoła Chrystusowego.To Twój wybór.Jeśli oczekujesz ,że na siłę zrobimy z Ciebie katoliczkę to się mylisz.Nazizm?Zapomniałaś dodać - ksenofobia, fundamentalizm, faryzeizm etc.,etc.Nie bądź żałosna.    
M
Milosc
16 listopada 2015, 22:28
Dziwię się, że nie zauważyłeś, że jestem tutaj na forum z wszystkimi i jakoś dziwnym trafem dostawałam już wiele sygnałów m.in. od Ciebie, że się wykluczyłam i mam sobie iść gdzieś indziej, zmienić podwórko, fora ze dwora. Co to ma w ogóle znaczyć?! Czy Ty masz pojęcie co to jest Kościół Chrystusowy i potrafisz odróżnić go od instytucji zwanej Kościołem, która w JAKIM JEST STANIE POPATRZ i w jakim stanie świadomości i duchowości są jej wierni?! Bo nie wydaje mi się byś póki co potrafił.  Oczywiście, że nie zrobicie ze mnie katoliczki, a już tym bardziej na siłę! Skąd Ty się urywasz Karmel? Na siłę to rzeczywiście "ponawracano" wielu ludzi na chrześcijaństwo i teraz na siłę sam widzisz co ktoś z innego wyznania usiłuje z tym zrobić. Fajnie by Ci było? Nie sądzę.  Nawracanie... Prawdziwe nawracanie nie polega na narzucaniu człowiekowi czyichś wymyślonych przekonań religijnych a na zmianie myślenia, "powrocie" do Boga, na zwróceniu się do wewnątrz, zadaniu sobie podstawowego pytania KIM JESTEM I CO JA TU ROBIĘ. Piszę w cudzysłowie powrocie, bo nigdy od Boga nikt nie odszedł, tylko właśnie mentalnie pozwolił się odseparować za sprawą religii tworząc bałwochwalczy kult  jednostek. To jest absurd dopiero! I Ty mi mówisz, że ja głoszę herezję?! Obudź się człowieku, bo widzisz przecież w jakiej kondycji jest dzisiejszy świat i tak trwa już od wieków. 
16 listopada 2015, 22:29
Masz III wojnę światową i nic do Ciebie nie dociera?! Wojna religijna toczona jeden przeciw drugiemu, bo ten wierzy w to, a tamten w coś innego i każdy jest posiadaczem słuszniejszej prawdy. Tego nie da się nie zauważać! Wielkie religie potworzone, w których nikt nie wie Kim jest i tylko potrafi się nazwać ja katolik, ja protestant, ja świadek Jehowy, ja luteranin, ja muzułmanin i jaką tam jeszcze ktoś sobie łatkę przypnie i już nie potrafi się dogadać z drugim. I będą się kłócić między sobą i z papieżem czy ktoś może do komunii przystępować nie potrafiąc w ogóle bez katechizmu wytłumaczyć co dla niego słowo KOMUNIA oznacza. I jeszcze wielki chrześcijanin wieprzem nazwie drugiego, bo został o PRAWDĘ zapytany. Więc pytam się - kto tu jest żałosny w swoim postępowaniu?!  KTO???
16 listopada 2015, 22:37
Moje przeszłe doświadczenia z komunią w kościele były przypuszczam na podobnym poziomie zrozumienia co dziś Twoje Euzebiuszu. Niewiele mi ono dało w życiu, uczciwie przyznaję. Nie rozumiałam wówczas tego, że symbolicznie przyjmując ciało i krew Chrystusa de facto przyjmuję świadomość Chrystusową. Pisałam już wiele razy, co to oznacza, ale zdałam sobie sprawę, że by ktoś to usłyszał musiałby po prostu mieć wolę słuchania oraz zrozumienia. 
16 listopada 2015, 22:43
...na podobnym poziomie zrozumienia co dziś Twoje Euzebiuszu Czyli jakie? Napisz o mnie @Milosc to może być ciekawe.
16 listopada 2015, 23:04
Nie napiszę o Tobie Euzebiuszu i wiesz o tym dobrze. Jak mogłabym skoro Ty to Ty i tylko Ty siebie znasz? Mogę mieć jedynie pewne przypuszczenia na temat Twojego zrozumienia i to zaznaczyłam. 
16 listopada 2015, 23:14
Zatem napisz o swoich przypuszczeniach na temat mojego zrozumienia.
16 listopada 2015, 23:24
Komunia była dla mnie przyjęciem ciała i krwi Chrystusa, pamiątką i celebracją Ostatniej Wieczerzy. Wyrazem jedności z Kościołem, przynależności do wspólnoty chrześcijan. Kolejną daną przez Boga i przyjmowaną z pokorą możliwością narodzin do nowego życia, by prowadzić je lepiej od tego, które prowadziłam jeszcze "na chwilę przed". Czy wiele się różni od Twojego zrozumienia, Euzebiuszu?  
16 listopada 2015, 23:42
Czy wiele różni się od Twojego zrozumienia, Euzebiuszu? I co w tym twoim rozumieniu było niewłaściwego, że postanowiłaś z Kościoła odejść, skoro jak piszesz chciałać swoje życie czynić lepszym, co stanęło na przeszkodzie? Bóg?
17 listopada 2015, 00:58
Zaznaczę, że odeszłam z Instytucji, a dziś Kościołem nazywam wspólnotę wszystkich istot wszechświata, więc w tej jestem. :) Bóg nie może stanąć na przeszkodzie, Euzebiuszu - nikomu, niczemu, nigdzie i nigdy, gdyż Bóg jest wszechobecnym Życiem i Procesem zachodzącym w każdej istocie odwiecznie, teraz i po eony.  Świątynią Ducha Św. jest Ciało, jest Wnętrze - to wiesz. To jest świątynia, nad którą pracuję i o którą się troszczę. Ja i Ojciec Jedno jesteśmy, czyli Bóg - Życie jest w Nas, w naszym wnętrzu, którym uzewnętrzniamy to, co tworzymy i dostrzegamy na zewnątrz.  Jestem świadomością tj. "Synem", Dzieckiem Bożym - jednym z Ojcem. Ty również, Euzebiuszu - niezależnie czy zdajesz sobie z tego sprawę czy nie. I odkąd ktoś zda sobie z tego sprawę, odtąd zaczyna z pelną pokorą żyć i tworzyć życie świadomie - w służbie innym.
M
Mateusz
17 listopada 2015, 09:50
Wybaczcie, czytając wasze odpowiedzi  specjalnie założyłem konto by zapytać skąd w ludziach tyle sakrkazmu i ślepej nieufności. Gloszenie o Chrystusie to nie jest wrzucanie pereł między wieprze! trzymajmy się kontekstów. Pismo święte to nie tani brukowiec, aby cytowac go według widzi mi się erystycznego planu rozmówcy! Osoba z nickiem Miłosc wystawia nas na próbę, i próbę trzeba przyjąć jeśliśmy tacy Chrześcijanie a i ba nawet Katolicy, i mamy swojego Papierza, i piękne świątynie, i wiele innych spraw o które będą zarzuty. Ogniem ognia nie da się gasić.
17 listopada 2015, 10:04
Ja zadałem pytanie czy przypadkiem nie przeszkadzał ci Bóg z lekkim przekąsem, bo nadal nie rozumiem powodów dla ktorych porzuciłaś Kościół. Skoro sama przyznajesz, że Boga nie da sie porzucić to co w takim razie przeszkadzało ci że z Kościoła odeszłaś? Skoro nie Bóg to może ludzie, wspólnota? Czy będąc w Kościele uważasz nie możesz realizować dbania o świątynię swojego ciała,? Przychodziłaś do kościoła, uczestniczyłas nawet we Mszy św. jak piszesz przyjmowałaś Komunię Świętą. Nagle rzuciałaś to wszystko odwrociłąś się plecami  i piszesz że teraz jesteś Świadomością tj. Synem, dzieckiem Bożym. A co przeszkadzało ci żeby to samo czuć w Kościele? Czy nie szukasz jednak wspólnoty codziennie pisząc na portalu katolickim, nie chodzisz do kościoła ale wspolnoty jednak szukasz. Czy jako katoliczka nie czułaś wspólnoty ze wszystkimi ludźmi na ziemi dopiero jak odeszłaś z Kościoła to poczułaś? Twoje argumenty absolutnie nie są przekonujące, mało tego dla mnie wyłania się z tego pisania po raz enty wielka  bieda.
JS
Jacek Skalski
17 listopada 2015, 10:40
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wiatyk
17 listopada 2015, 11:12
Dyzio, jesteś pewny, że pod moim nickiem właśnie chciałeś zamieścić swój komentarz? Nie wydaje mi się. 
M
Milosc
17 listopada 2015, 11:43
Euzebiuszu, wiedząc, że się jest jednym z Bogiem, spotykasz się z Nim w SOBIE - zawsze i wszędzie, jesteś w wiecznej Komunii. Każda myśl jest modlitwą, kontemplacją i w tym przejawia się dbanie o świątynię swego ciała.  Jak mogłabym mając tę świadomość pragnąć chodzić do zimnego murowanego kościoła, w którym słyszysz, że komuś innemu masz oddawać kult, przed kimś innym padać na kolana myśląc, że to w tamtym mieszka Bóg Życie, a nie w Tobie boś Ty grzesznik i niegodzien? Komuś innemu powierzać swoje uczynki w spowiedzi, kto rości sobie prawo do kontaktu z Bogiem, bo Ty jakoby z Nim się nie komunikujesz? Myślisz, że Bóg nie zna Ciebie i każdej Twojej myśli? Przecież wiesz, że zna bardzo dobrze. Dlaczego? Bo Ty i On Jedno jesteście! Więc jeszcze płacić za to, że ktoś Ci mówi, że jest inaczej, że jesteś odspeparowany od Boga i pozostaniesz tak długo póki nie umrzesz i wtedy się dopiero przekonasz?! Płacić, by budowano kolejne murowane świątynie, w których będzie rozpowszechniany dalej bałwochwalczy kult jednostki, a czlowiek - DZIECKO BOŻE zawsze będzie słyszał, że musi coś zrobić, by stać się Jednym ze swoim Ojcem? A jak za życia stanie się Jednym, to usłyszy, że to bluźnierstwo?! To jest niedorzeczne, Euzebiuszu. Oczy Twoje skierowane są na zewnątrz, podczas gdy jedyne miejsce, któremu powinny się przyglądać to wnętrze, to dusza. I jej słuchać, co ona do Ciebie mówi.
17 listopada 2015, 12:19
A jednak tęsknisz za wspólnotą skoro codziennie piszesz na portalu katolickim. Oczywiście nikt cię siłą do niczego nie zmusza, smutne i jak bardzo ubogie i pozbawione rozumienia jednak musiało być w tym Kościele twoje uczestnictwo skoro padają z twoich ust takie słowa: -zimny murowany kościół -komuś innemu masz oddawać tam kult /chodzi o kogo? o księdza?/ -padanie przed kimś innym na kolana /mowa o księdzu czy o kim/ -powierzanie komuś innemu swoich uczynków w spowierdzi/ chodzi o ksiedza?/ -płacenie komuś za to by mówił że jest się odseparowanym od Boga/komu?/ -płacenie za świątynie gdzie rozpowszechnia się bałwochwalczy kult jednostki/?/ -człowiek coś musi zrobić by stać  się jednym ze swoim Ojcem/co konkretnie ?/ -człowiek w Kościele jako jego członek pozbawiony jest mozliwości skierowania oczu we własne wnętrze, dopiero moze to zrobić jak z Koscioła odejdzie/ostatnie zdanie jest dla mnie prawdziwym szokiem/ podkreślenia to moje dopiski
17 listopada 2015, 13:29
Nie tęsknię za wspólnotą Euzebiuszu, bo ją tworzę. Nie da się tęsknić za czymś, czym się jest.  Zimny murowany kościół nie jest poetyckim wyrazem smutku a stwierdzeniem, że świątynia chrześcijanina zbudowana jest z betonu i mieści się w zimnych murach.  Nie o księdza, a o tego, któremu Ty oddajesz kult i przed którym Ty padasz na kolana. Choć On sam by Ci na to nie pozwolił. Przed każdym nauczycielem padałeś na kolana, bo widziałeś w nim Boga?  A komu się spowiadasz i do czyjego koszyka wrzucasz pieniądze, że zadajesz takie naiwne pytania zwrotne? Co konkretnie człowiek musi zrobić, by stać się jednym z Ojcem? Zmienić myślenie, zacząć patrzeć "okiem duszy".  Twoim dopiskiem były również słowa "człowiek w Kościele jako jego członek pozbawiony jest mozliwości skierowania oczu we własne wnętrze, dopiero moze to zrobić jak z Koscioła odejdzie". Może dlatego jest dla Ciebie szokiem.
17 listopada 2015, 16:59
człowiek w Kosciele jako jego członek pozbawiony jest możliwości skierowania oczu we własne wnmętrze, dopiero może to zrobić jak z Koscioła odejdzie To nie mój dopisek a jedynie sens większości twoich wypowiedzi, można powiedzieć ich istota. Zresztą sama jesteś tego przykładem. Nie potrafiłaś wejść w Kosciele w relację z Bogiem, i odeszłaś więc mój wpis jest podsumowaniem twojego stanowiska o niemożności skierowania oczu we własne wnętrze, dopiero można to uczynić odchodząc z Kościoła, tak tweirdzisz . Ja jestem nadal w Kościele i nie dostrzegam czegokolwiek co mogłoby mnie powstrzymać lub uniemożliwiało by mi wgląd w siebie. Chociażby przebogata spuścizna pierwszych mnichów, przebogata literatura, dostęp jest do wszystkiego tylko trzeba chcieć, mieć potrzebę szukać by wstąpić na osobistą drogę rozwoju duchowego, pogłębiać swoją relację z Bogiem która nie ogranicza się jak wynika z twojego pisania jedynie do przyjścia do kościoła, widocznie tak było w twoim wypadku bo tylko o tym piszesz. I dla każdego taki moment może wyglądać cakiem inaczej i pojawić się w różnym czasie kiedy wyusza się osobistą podróż, nie trzeba uciekać z Kościoła jak ty to zrobiłaś i innych do tego cały czas zachęcasz ukazując Kościólłjako miejsce gdzie trzeba płacić, padać na kolana, być uzależnbionym od kogoś/czegoś jak owca prowadzona na rzeź. Smutne to nam tu serwujesz i naprawdę szczerze mi ciebie żal.
17 listopada 2015, 18:01
Napisałeś bzdurę, Euzebiuszu. To, że napisałam "Oczy Twoje skierowane są na zewnątrz, podczas gdy jedyne miejsce, któremu powinny się przyglądać to wnętrze, to dusza. I jej słuchać, co ona do Ciebie mówi" absolutnie nie niesie sensu, który Ty z tego wyczytujesz!   Jeszcze napiszesz "dopiero można to uczynić odchodząc z Kościoła, tak tweirdzisz". TY to stwierdzasz, nie ja! Przypisujesz mi coś, czego nie powiedziałam, gdyż skojarzyłeś sobie z tym fakt, że odeszłam z instytucji zwanej Kościół. Ja napisałam wyraźnie dlaczego odeszłam, podałam powody i nawet jeśli dziś wydają Ci się one smutne i żałosne, to jest to Twoje spojrzenie na sprawę, Twój smutek i Twój żal, choć czy to zauważasz czy nie - tracisz w nich Ducha. Wg mnie niepotrzebnie. Ja jestem świadoma tego, co robię, dlaczego to robię i do czego ręki już nie przykładam. Powiem więcej - przeoczyłeś najbardziej istotny fakt, dlaczego do tej instytucji już nie należę. Wszystko w swoim czasie, Euzebiuszu.   
17 listopada 2015, 18:28
Oczy Twoje skierowane są na zewnątrz... Zgadza się, oczy twoje skierowane były i są nadal na zewnątrz kiedy mówisz o Kościele, nie inaczej, wystarczy poczytać jak Kościół postrzegasz co napisałem powyżej. @Milosc, powody dla których odeszłaś z Kościoła są tobie znane, chciałaś odejść to odeszłaś, natomiast dlaczego ciągle o tym tu na portalu piszesz i nas informujesz i uszczęśliwiasz na siłę tym faktem tego nie rozumiem, taka twoja decyzja, nikt cię siłą nawet do kruchty  nie zaciągnie, bez obaw. Nadal nie rozumiem jaki jest cel twoich wpisów na katolickim portalu, i o tym napisałem.
17 listopada 2015, 18:36
"dlaczego ciągle o tym tu na portalu piszesz i nas informujesz i uszczęśliwiasz na siłę tym faktem tego nie rozumiem" Dlaczego o tym piszę? Bo mnie o to zapytałeś! Teraz Ty, przedtem ktoś inny itd. Czy to nie jest oczywiste? Ile razy ktoś będzie mnie o to pytał, tyle razy "ciągle" będziesz widział moje o tym pisanie. Dlaczego piszę? Bo sprawia mi radość dzielić się z ludźmi i pewne rzeczy sobie i innym uświadamiać. 
17 listopada 2015, 18:49
bo mnie o to zapytałeś Przewrotne to twoje pisanie, ja oraz każdy inny jeżeli zadał ci pytanie dlaczego odeszłaś z Kościola zapytał cię w zwiazku z rzeczami które wypisujesz a które wymieniłem dzisiaj o 12:24  czyli nie potrafiłaś wejść w relację z Bogiem jako członek Kościoła. Zatem ludzie pytają: co takiego się stało, why? Chcesz to sobie pisz ale nie wmawiaj nam wierzacym człnkom Kościoła jakiejś ciemnoty, chorych zależności ktorych nie ma chyba że w twojej łepetynie, nie wmawiaj czegoś co nie istnieje chyba ze w twojje wyobraxni. AMEN.
M
Milosc
18 listopada 2015, 00:30
Proponuję kilka rzeczy Euzebiuszu: 1) Kiedy mnie o coś pytasz, to nie zarzucaj mi potem, że Ci na to pytanie odpowiadam. 2) Postaraj się nie wysnuwać wniosków, a dopytać. Mam tu na myśli Twoje "nie potrafiłaś wejść w relację z Bogiem jako członek Kościoła". Wniosek ten jest nieuzasadniony, gdyż jako członek Kościoła postrzegałam Boga jako byt ode mnie odseparowany acz pozostający w relacji ze mną np. przyjacielskiej. Dziś określam ją jako "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy". 3) Porzuć myśl, że coś komuś wmawiam, na rzecz nowej myśli tj. takiej, że dzielę się wiedzą, która mi służy. Czynię to, gdyż wiem, że przysłużyłaby się ona wielu ludziom. Jedyne co mogę zrobić, to dzielić się nią i zachęcać do poszerzania myślenia, spojrzenia z innej perspektywy. Nie jest ona w niczym różna od tej, którą przekazał nam Chrystus, więc przekładam ją teraz na praktyczne zastosowanie. 4) Odstąp od pisania choć na chwilę kiedy czujesz, że nachodzi Cię potrzeba uniesienia się. Wtedy nie będą pojawiały się w Twoich wypowiedziach wyrażenia typu "chyba że w twojej łepetynie". Moje propozycje kiedy przeanalizujesz na spokojnie zauważysz, że mają na celu służenie obojgu.
16 listopada 2015, 09:20
:)