Papież pobił rekord. Wczoraj wygłosił 7 przemówień, by dać nadzieję tysiącom osób

(fot. PAP/EPA/GIORGIO BENVENUTI)
KAI / kw

Cesena i Bolonia były 1 października celami 19. podróży apostolskiej papieża Franciszka na terenie Włoch. W ciągu jednego dnia spotkał się z tysiącami osób i wygłosił aż 7 przemówień i 1 homilię. To chyba rekord.

W tym pierwszym mieście apelował o ofiarną politykę jako służbę dobru wspólnemu i o odważne świadczenie o wierze i Ewangelii.

W drugim zaś wezwał do poszukiwania mądrych i dalekowzrocznych rozwiązań złożonych problemów naszych czasów, a także wezwał do tworzenia "nowego humanizmu europejskiego" - Europy matczynej, "która pomna na swoją kulturę, dawałaby swym dzieciom nadzieję i byłaby narzędziem pokoju dla świata".

DEON.PL POLECA

Polityka postacią miłości [PEŁNY TEKST -->]

W Cesenie papież spotkał się z mieszkańcami na Placu Ludu i ze wspólnotą diecezjalną w katedrze św. Jana Chrzciciela. Okazją do niespełna dwugodzinnego pobytu papieża w tym niewielkim miasteczku w środkowych Włoszech była 300. rocznica urodzin Piusa VI (25 lutego 1717 r. w Cesenie).

W przemówieniu wygłoszonym na Placu Ludu Franciszek przypomniał, że wszyscy muszą razem pracować dla dobra wspólnego, co jest podstawą dobrego zarządzania miastem, dzięki czemu jest ono piękne, zdrowe i gościnne, skrzyżowaniem inicjatyw i motorem rozwoju zrównoważonego i integralnego.

(fot. PAP/EPA/PASQUALE BOVE)

Wskazał też na potrzebę prowadzenia dobrej polityki, nie podporządkowanej ambicjom indywidualnym, przemocy frakcji czy grup interesów. Ma to być polityka, "która nie jest ani sługą, ani panią, ale jest przyjaciółką i współpracownicą, nie lękliwą czy lekkomyślną, ale odpowiedzialną, a zatem odważną a zarazem roztropną, (...) która umie godzić uprawnione dążenia jednostek i grup, trzymając się mocno steru ukierunkowanego na interes wszystkich mieszkańców".

Papież podkreślił, że politykę rozumianą jako służba dobru całej zbiorowości, społeczna nauka Kościoła uznaje za szlachetną postać miłości.

Mieszkańców Ceseny wezwał, aby wymagali "od głównych postaci życia publicznego konsekwentnego zaangażowania, przygotowania, prawości moralnej, zdolności do podejmowania inicjatyw, wyrozumiałości, cierpliwości i siły ducha w obliczu wyzwań dnia dzisiejszego, ale nie żądając niemożliwej doskonałości".

Zastrzegł, że nawet najlepsza klasa kierownicza nie może rozwiązać za jednym zamachem wszystkich problemów. Aby zdać sobie z tego sprawę, wystarczy spróbować działać osobiście, zamiast ograniczać się do obserwowania i krytykowania z balkonu tego, co robią inni.

"Módlmy się do Pana, aby wzbudzał dobrych polityków, którym rzeczywiście będzie leżało na sercu społeczeństwo, naród i dobro ubogich" - wezwał Franciszek.

Miłość Chrystusa ponad wszystko [PEŁNY TEKST -->]

W katedrze papieża powitał biskup diecezji Cesena-Sarsina Douglas Rigattieri. Przypomniał postać pochodzącego z Ceseny Giovanniego Angelo Braschiego, który w 1775 r. został wybrany biskupem Rzymu, przyjmując imię Piusa VI. Zmarł "w więzieniu na obcej ziemi jako prawdziwy uczeń Chrystusa".

Franciszek przygotowane wcześniej przemówienie uzupełniał licznymi wstawkami, robionymi na bieżąco, wywołując żywe reakcje zebranych.

Podziękował im najpierw za zaangażowanie na rzecz ewangelizacji, która jest "główną misją uczniów Chrystusa".

"Gdy miłość Chrystusa stawiana jest ponad wszystko, nawet ponad uzasadnione wymagania partykularne, wówczas Kościół staje się zdolny do wyjścia z samego siebie, do decentralizacji na szczeblu zarówno osobistym, jak i grupowym i, pozostając zawsze w Chrystusie, wychodzić na spotkanie braci" - przekonywał papież, przypominając o potrzebie szczególnej opieki nad ludźmi żyjącymi na marginesie społeczeństwa: naznaczonych cierpieniem, niedostatkiem, opuszczeniem i ubóstwem, upokarzanych, przebywających w więzieniu lub w szpitalu. Wskazał na przykład św. Wincentego a Paulo, który 400 lat temu rozpoczął we Francji prawdziwą "rewolucję" miłości.

(fot. PAP/EPA/PASQUALE BOVE)

Ojciec Święty podkreślił wagę modlitwy i rozważania Słowa Bożego w życiu kapłańskim i zakonnym. "Stałe spotkanie z Panem w modlitwie staje się niezbędne zarówno dla kapłanów i osób konsekrowanych, jak i dla pracowników duszpasterskich, wezwanych do wychodzenia z własnych «opłotków» i do pójścia na peryferie egzystencjalne" - zaznaczył i dodał, że "chodzi o odzyskanie zdolności «spojrzenia». Dziś można widzieć wiele twarzy dzięki środkom przekazu, istnieje jednak ryzyko coraz mniejszego spoglądania w oczy innych. Dopiero spoglądając z szacunkiem i miłością na innych także my możemy dokonać rewolucji czułości".

Przed katedrą papież pozdrowił krótko zgromadzonych na placu młodych ludzi, zalecając im, by rozmawiały z osobami starszymi, a wtedy staną się "rewolucjonistami". Pożegnał się ze wszystkimi słowem "Ciao".

W każdym cudzoziemcu Jezus puka do drzwi [PEŁNY TEKST -->]

W Bolonii, do której przyjechał na Diecezjalny Kongres Eucharystyczny, Franciszek skierował pierwsze kroki do regionalnego centrum przyjęcia migrantów. Spotkał się tam z ok. 1 tys. uchodźców i pracującym wśród nich personelem. Prawie godzinę witał się z migrantami pochodzącymi głównie z krajów Afryki i Azji. W radosnej atmosferze rozmawiał z nimi i prawie każdy robił sobie z nim selfie. Otrzymał też liczne podarunki. Jedna z kobiet osobiście wręczyła i zapięła papieżowi na przegubie prawej ręki opaskę identyfikacyjną, która oznacza rozpoczęcie procedury przyjęcia do tego miejsca osoby ubiegającej się o azyl.

W przemówieniu Franciszek przypomniał o potrzebie miłosierdzia wobec migrantów, gdyż bez niego drugi człowiek pozostaje obcym, wręcz wrogiem i nie może stać się bliźnim. Wskazał też na straszliwe słowa i zniewagi, jakie padają pod ich adresem za pośrednictwem internetu. "Widzę w was, jak w każdym cudzoziemcu, który puka do naszych drzwi, Jezusa Chrystusa, który utożsamia się z obcym każdej epoki i każdego stanu, przyjętym lub odrzuconym" - powiedział Ojciec Święty.

(fot. PAP/EPA/TONY GENTILE / POOL)

Wskazał na konieczność takich decyzji, które umożliwiłyby większej liczbie krajów na stworzenie programów prywatnego i wspólnotowego wsparcia uchodźców oraz pozwoliły na otwarcie korytarzy humanitarnych dla migrantów w sytuacjach najtrudniejszych, tak aby uniknąć nieznośnego oczekiwania i straty czasu, które mogą rozczarowywać.

"Przybywam pośród was, ponieważ chcę nieść w moich oczach wasze spojrzenie, w moim sercu wasze serca. Chcę zabrać ze sobą wasze twarze, które proszą, aby je zapamiętać, aby je wspomóc, powiedziałbym «zaadoptować», bo w zasadzie szukacie kogoś, kto by na was postawił, obdarzył was zaufaniem, dopomógł wam w znalezieniu tej przyszłości, której nadzieja sprawiła, że dotarliście aż tutaj" - wyznał Franciszek.

Nazwał uchodźców "bojownikami nadziei". "Niektórzy nie dotarli, bo zostali pochłonięci przez pustynię lub morze. Ludzie ich nie pamiętają, ale Bóg zna ich imiona i przyjmuje ich u swego boku" - powiedział z bólem papież. Poprosił o chwilę cichej modlitwy w ich intencji. Jednocześnie zachęcił uchodźców, by byli otwarci na lokalną kulturę Bolonii, gotowi do chodzenia po drodze wskazanej przez prawo tego kraju.

Przypomniał też, że Bolonia była pierwszym miastem w Europie, które przed 760 laty wyzwoliło, wykupując z niewoli, 5855 niewolników. "Nie obawiali się przyjąć tych, którzy nie byli wtedy uważani za «osoby» i uznać ich za ludzi. Zapisali w księdze imiona każdego z nich! Jakże chciałbym, aby i wasze imiona zostały zapisane i zapamiętane, aby wspólnie znaleźć, jak to stało się wtedy, wspólną przyszłość" - zakończył Franciszek.

Solidarność, a nie logika zysku [PEŁNY TEKST -->]

Kolejnym punktem programu było spotkanie ze światem pracy na Piazza Maggiore. Przybyli na nie bezrobotni, przedsiębiorcy, związkowcy, spółdzielcy, przedstawiciele wspólnoty muzułmańskiej a także rodziny ofiar zamachu terrorystycznego na dworcu kolejowym w Bolonii z 2 sierpnia 1980 r., w którym zginęło wówczas 85 osób a ponad 200 odniosło rannych.

Witając papieża arcybiskup Bolonii Matteo Zuppi podkreślił, że "Kościół chce żyć na placu, na ulicach miasta ludzi, gdyż nie traci swej prawdy, mieszając się z nim, ale wręcz staje się niczym fontanna, o której mówił św. Jan XXIII i która daje wodę wszystkim, zwłaszcza najbardziej spragnionym".

Z kolei Franciszek wskazał na trudną i niepokojącą sytuację braku pracy. Przestrzegł też przed przyzwyczajeniem się do sytuacji bezrobocia wśród młodzieży oraz wielu osób, które utraciły pracę i nie mogą ponownie wejść na rynek pracy.

(fot. PAP/EPA/GIORGIO BENVENUTI)

Apelował, by nigdy nie naginać "solidarności do logiki zysku finansowego, także dlatego, że w ten sposób pozbawiamy jej - mógłbym powiedzieć okradamy z niej - najsłabszych, którzy jej bardzo potrzebują". Wyraził przekonanie, że dążenie do społeczeństwa bardziej sprawiedliwego nie jest marzeniem z przeszłości, ale zaangażowaniem, dziełem, które potrzebuje dziś wszystkich.

Jego zdaniem "nie dajemy prawdziwej pomocy ubogim, jeśli nie mogą znaleźć pracy i godności". Przypomniał niedawny "Pakt na rzecz pracy" we Włoszech, w którym wszyscy partnerzy społeczni, a także Kościół, podpisali wspólne zobowiązanie do wzajemnej pomocy w znalezieniu stabilnych sposobów w zdobyciu pracy, a nie jałmużny.

Franciszek stwierdził, że kryzys gospodarczy ma wymiar europejski i globalny i jest również kryzysem etycznym, duchowym i humanitarnym a u jego podstaw tkwi zdrada dobra wspólnego zarówno przez jednostki jak i grupy władzy. Wskazał na usunięcie centralnego usytuowania prawa zysku i przypisanie go osobie, dobru wspólnemu i konieczność zwiększenie możliwości godnej pracy. Wezwał do podjęcia wszelkich starań, aby praca, która jest podstawowym czynnikiem godności, była troską najważniejszą.

Następnie papież odmówił z zebranymi modlitwę "Anioł Pański".

Przygotowujmy stół dla potrzebujących [PEŁNY TEKST -->]

W bazylice św. Petroniusza Franciszek udział w Obiedzie Solidarności. Zjadł go z tysiącem ubogich, uchodźców i więźniów, podopiecznych bolońskich organizacji dobroczynnych.

Zwracając się do współbiesiadników papież zwrócił uwagę, że Kościół jest domem miłosierdzia i przyjmuje wszystkich, a zwłaszcza ubogich. Jest to "tajemnica bezinteresownej miłości Boga, który pragnie byśmy byli Jego, tutaj, nie ze względu na zasługi, ale na Jego miłość". "Jezus nikogo nie odrzuca, nikim nie gardzi" - zapewnił Ojciec Święty.

Zachęcił aby "chleb miłości" Jezusa zanosić innym. "Podarujcie wszystkim sympatię i przyjaźń. Jest to zaangażowanie, które wszyscy możemy podjąć. Bardzo tego trzeba. Macie szczególną wrażliwość w pojmowaniu wymiaru ludzkiego, ponieważ wiecie, co to jest kruchość, potrzeba wyciągnięcia rąk, pozwolenie, by nam dopomożono, odkładając na bok pychę" - powiedział Franciszek.

(fot. PAP/EPA/OSSERVATORE ROMANO/HANDOUT)

Nawiązując do modlitwy "Ojcze nasz" papież zaznaczył, że jest ona naprawdę modlitwą ubogich. "To, czego Jezus nas nauczył poprzez tę modlitwę wyraża i zbiera głosy tych, którzy cierpią z powodu niepewności egzystencji i braku tego, co konieczne. W tej modlitwie wszyscy dostrzegamy potrzebę przezwyciężenia wszelkich form samolubstwa, aby uzyskać dostęp do radości wzajemnej akceptacji" - powiedział papież.

W menu obiadu znalazły się: lasagne z sosem z mięsa wołowego, kotlety z indyka z sosem parmezanowym, a na deser winogrona i śliwki oraz tort ryżowy. Jadłospis, jak wyjaśniono, ułożony został tak, aby uszanować różne tradycje religijne. To, czego biesiadnicy nie zjedzą, przejmie tzw. bank żywności, zaopatrujący jadłodajnie dla ubogich.

Pieniądze rujnują życie konsekrowane [OPIS -->]

Po krótkim odpoczynku w siedzibie arcybiskupa Franciszek spotkał się w katedrze z duchowieństwem i osobami konsekrowanymi. Głównymi radami, jakich udzielił księżom, były: diecezjalność, czyli doświadczenie przynależności do swej diecezji z jej problemami i radościami oraz doświadczenie przejrzystości i cierpliwości. Osobom konsekrowanym natomiast radził przede wszystkim powrót do ideałów ubóstwa i bliskości wobec ludu Bożego jako lekarstwo na problemy tego środowiska, zwłaszcza dotkliwego spadku powołań do życia zakonnego.

Papież zatrzymał się dłuższą chwilę przy chorych i starszych wiekiem zakonnicach i kapłanach, rozmawiał też z seminarzystami, po czym przy dźwiękach hymnu "Veni Creator" zajął miejsce przy stoliku ustawionym przed głównym ołtarzem. Następnie odpowiedział w sposób improwizowany na dwa pytania zadane mu przez kapłana diecezjalnego i zakonnego.

(fot. PAP/EPA/GIORGIO BENVENUTI)

W odpowiedzi na pierwsze podjął temat roli braterstwa i wspólnoty w życiu kapłanów. Mówił o cnocie przejrzystości i cierpliwości, która ułatwia przetrwanie trudnych chwil, których nie brakuje w codziennej posłudze kapłańskiej. Podkreślił ponadto potrzebę odwagi mówienia do wszystkich i o wszystkim, nie unikając spraw najtrudniejszych i najbardziej nawet niepopularnych.

Drugie pytanie dotyczyło "psychologii przetrwania" w obliczu zmniejszającej się liczby powołań zakonnych. Ojciec Święty zauważył, że w tej sytuacji wiele zgromadzeń i instytutów pokłada nadzieje w pieniądzach, licząc, że ułatwią one zabezpieczenie przeżycia tych wspólnot, które mają coraz mniej członków i członkiń. Tymczasem to właśnie ubóstwo jest najlepszym warunkiem przetrwania - stwierdził stanowczo Franciszek. Przyznał, że gdy słyszy nieraz, ze jakiś instytut zakonny ma trudności finansowe, to cieszy się z tego, bo to oznacza szansę powrotu do źródeł. Zwrócił uwagę, że "psychologia przeżycia" wiąże się często ze światowością, a "pieniądze rujnują życie konsekrowane".

"Pan przychodzi do nas nieraz właśnie w postaci spadków: powołań, środków finansowych. Zastanówmy się, dlaczego tak mało młodych ludzi odczuwa radość powołania?" - zapytał papież. I nie odpowiadając wprost na to pytanie, wezwał do odkrycia na nowo siły modlitwy i ubóstwa. Dodał, że "psychologia przetrwania" jest pesymistyczna, "ukierunkowana na cmentarz".

Marzę o Europie dającej pokój [PEŁNY TEKST -->]

Po modlitwie przy relikwiach św. Dominika, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego w bazylice noszącej jego wezwanie, Franciszek spotkał się na placu przed świątynią ze studentami i światem akademickim. Powitał go tam rektor Uniwersytetu Bolońskiego prof. Francesco Ubertini i przedstawiciel studentów. W swoim przemówieniu papież wskazał na znaczenie trzech praw: "prawa do kultury", "prawa do nadziei" i "prawa do pokoju".

Zwrócił uwagę, że chodzi nie tylko o dostęp do kultury, ale o przeciwstawienie się jej banalizacji polegającej na kierowaniu się przemijającymi wzorcami życia, pobudzającymi, by dążyć do sukcesu za niską cenę, dyskredytując poświęcenie, wpajając ideę, że studium nie jest potrzebne, jeśli nie daje od razu czegoś konkretnego. "Nie, studium służy do stawiania sobie pytań, by nie dać się znieczulić banalności, do poszukiwania w życiu sensu" - podkreślił Franciszek i wezwał do przeciwstawienia się poprzez poszukiwania, wiedzę i dzielenie się "konsumpcjonizmowi kulturowemu".

(fot. PAP/EPA/GIORGIO BENVENUTI)

Zachęcił do przeciwstawianiu się pseudokulturze sprowadzającej człowieka do tego, co się odrzuca, badania naukowe do interesu, a wiedzy do techniki. "Wspólnie twórzmy kulturę na miarę człowieka, badania naukowe uznające zasługi i premiujące poświęcenie, technikę, która nie płaszczy się przed celami merkantylnymi, rozwój, w którym nie wszystko co jest wygodne jest dozwolone" - powiedział papież.

Podkreślił, że "prawo do nadziei" pozwala przeciwstawić się retoryce strachu i nienawiści, populizmowi i fałszywym wiadomościom. "Jest to prawo, by wierzyć, że prawdziwa miłość nie jest tą pod hasłem «użyj i wyrzuć», a praca nie jest złudzeniem, które trzeba osiągnąć, ale obietnicą dla każdego, którą trzeba dotrzymać" - przekonywał Ojciec Święty.

Mówiąc o "prawie do pokoju" Franciszek nawiązał do 60-lecia Traktatów Rzymskich, początków zjednoczonej Europy. Przypomniał, że po dwóch wojnach światowych i potwornych okrucieństwach narodów przeciwko narodom Unia Europejska zrodziła się po to, aby chronić prawo do pokoju. Zachęcił, aby mimo licznych konfliktów, kruchości i trudności nie lękać się jedności. "Logiki partykularne i nacjonalistyczne nie zniweczą odważnych marzeń założycieli zjednoczonej Europy" - zaznaczył i wskazał na wielkich ludzi kultury i wiary, którzy poświęcili swe życie dla projektu europejskiego oraz miliony ludzi, którzy stracili życie, ponieważ nie było jedności i pokoju. "Historia uczy, że wojna jest zawsze i tylko bezużyteczną rzezią" - stwierdził Franciszek i zastrzegł, że w obliczu pokoju nie możemy być obojętni lub neutralni. "Nie neutralni, ale opowiadający się za pokojem!" - zaznaczył.

Zaapelował o ius pacis jako prawo wszystkich do rozwiązywania konfliktów bez przemocy. "Dlatego powtarzamy: nigdy więcej wojny, nigdy więcej przeciwko innym, nigdy więcej bez innych!" - wezwał z mocą Franciszek.

"Nie wierzcie tym, którzy wam mówią, że walka o to jest bezużyteczna i że nic się nie zmieni!" - powiedział papież i wezwał, aby nie zadowalać się małymi marzeniami, ale mieć wielkie marzenia o "nowym humanizmie europejskim, potrzebującym pamięci, odwagi, zdrowej i ludzkiej utopii". "Marzę o Europie «uniwersyteckiej i matczynej», która pomna na swoją kulturę, dawałaby swym dzieciom nadzieję i byłaby narzędziem pokoju dla świata" - powiedział Franciszek.

Pokorna pielgrzymka sumienia [PEŁNY TEKST -->]

Ostatnim punktem programu wizyty była Msza św. na stadionie im. Renato Dall’Ary. W homilii papież skomentował przypowieść o dwóch synach, którzy na prośbę ojca, by udać się do jego winnicy, odpowiadają: pierwszy "nie", ale potem idzie; drugi "tak", ale potem nie idzie. "Pamięć o ojcu przebudziła pierwszego syna z lenistwa, podczas gdy drugi, chociaż znał dobro, zaprzeczył słowu swoim czynem. W gruncie rzeczy stał się nieprzenikalny dla głosu Boga i sumienia, i w ten sposób bez problemu wszedł w podwójne życie" - stwierdził Franciszek.

Wskazał, że poprzez tę przypowieść Jezus stawia przed nami dwie drogi, na które nie zawsze jesteśmy gotowi powiedzieć "tak" naszymi słowami i czynami, ponieważ jesteśmy grzesznikami. "Możemy jednak postanowić, aby być grzesznikami w drodze, którzy słuchają Pana, a gdy upadają, żałują i powstają, jak pierwszy syn; albo grzesznikami siedzącymi, gotowymi się usprawiedliwiać zawsze i tylko słowami, zgodnie z tym, co wypada" analizował papież.

(fot. PAP/EPA/GIORGIO BENVENUTI)

Zauważył, że "Jezus skierował tę przypowieść do niektórych przywódców religijnych swojej epoki, którzy przypominali syna o podwójnym życiu". Znali i wyjaśniali bowiem wszystko "w sposób formalnie niepodważalny, jak prawdziwi intelektualiści religijni". Nie mieli jednak "pokory słuchania, odwagi zadawania sobie pytania, siły okazania skruchy". "W niczym nie pobłądzili, ale w sposobie życia i myślenia przed Bogiem byli, w słowach i wobec innych, nieugiętymi stróżami ludzkich tradycji, niezdolnymi do zrozumienia, że życie według Boga jest życiem w drodze i wymaga pokory, aby się otworzyć, okazać żal i zacząć od nowa" - zaznaczył Franciszek.

Podkreślił, że "nie ma życia chrześcijańskiego wymyślonego przy stole, skonstruowanego naukowo, gdzie wystarczy wypełnić kilka nakazów, żeby uspokoić swoje sumienie". "Życie chrześcijańskie jest pokorną pielgrzymką sumienia, które nigdy nie jest sztywne i zawsze utrzymuje relację z Bogiem, potrafi okazać skruchę i powierzyć się Mu w swoich biedach, nigdy nie uważając, że wystarcza samo sobie. W ten sposób przezwycięża się poprawione i zaktualizowane wersje tego starodawnego zła, na które Jezus zwraca uwagę w przypowieści: obłuda, podwójne życie, klerykalizm, któremu towarzyszy legalizm, oderwanie od ludzi" - przekonywał papież.

Kluczowym słowem jest dla niego skrucha, gdyż "wola Ojca, który codziennie delikatnie przemawia do naszego sumienia, wypełnia się jedynie w formie pokuty i nieustannego nawrócenia". "Ostatecznie, w pielgrzymowaniu każdego istnieją dwie drogi: bycie skruszonymi grzesznikami albo grzesznikami obłudnymi. Ale to, co się liczy, to nie rozumowania usprawiedliwiające i usiłujące zachować pozory, ale serce, które idzie naprzód z Panem, walczy każdego dnia, żałuje i do Niego powraca. Pan bowiem pragnie ludzi czystego serca a, nie czystych «na zewnątrz»" - wskazał Franciszek.

Na zakończenie trzy punkty odniesienia dla Kościoła. Pierwszym jest Słowo, "które jest kompasem, aby pielgrzymować w pokorze, aby nie zagubić Bożej drogi i nie popaść w światowość". Drugim jest Chleb, chleb eucharystyczny, ponieważ to właśnie "w Eucharystii spotyka się Kościół: nie na plotkach i wydarzeniach sensacyjnych", ale "w Ciele Chrystusa, w którym udział mają ludzie grzeszni i potrzebujący, którzy czują się jednak kochani, a zatem pragnący kochać". "Stąd wyruszamy i tutaj się spotykamy za każdym razem, to jest niezbywalny początek naszego bycia Kościołem" - stwierdził papież. Trzecim punktem odniesienia są ubodzy. - Po dziś dzień nadal wielu osobom brakuje tego, co niezbędne. Ale jest również wielu, którym brakuje miłości, osób samotnych i takich, którym brakuje Boga. W każdej z nich znajdziemy Jezusa, ponieważ Jezus w świecie poszedł drogą ubóstwa, unicestwienia - tłumaczył Franciszek. Dodał, że "z Eucharystii do ubogich idziemy na spotkanie Jezusa".

Pod koniec liturgii głos zabrał metropolita Bolonii. Poprosił zebranych o oklaski dla zmarłego niedawno swego poprzednika kard. Carlo Caffary. - Dziękujemy, papieżu Franciszku. Kochamy Cię - zakończył abp Zuppi, wywołując tymi słowami długie oklaski zgromadzonych.

Przed końcowym błogosławieństwem, z racji obchodzonej Niedzieli Słowa Bożego, Franciszek wręczył przedstawicielom wiernych egzemplarze Ewangelii. Poprosił, by ją czytać i dzięki temu wzrastać w czynieniu dzieł miłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież pobił rekord. Wczoraj wygłosił 7 przemówień, by dać nadzieję tysiącom osób
Komentarze (2)
2 października 2017, 20:36
Franciszek pobił tu jeszcze jeden "rekord", co chyba umknęło autorowi artykułu... Czy desakralizacja nie jest właściwym określeniem tego co miało miejsce w tej bazylice??
2 października 2017, 14:30
Nadzieję to Franciszek da jak oficjalnie potępi herezje do których rozprzestrzenienia się przyczynił.