Papież: robimy to samo co Spartanie. Rzucamy ze skał dzieci z wadami. Tylko okrutniej

(fot. PAP/EPA/OSSERVATORE ROMANO/HANDOUT)
KAI / mp

Tysiące osób uczestniczyły w sobotę w mszy odprawionej przez papieża Franciszka w San Giovanni Rotondo we Włoszech, gdzie znajduje się ośrodek kultu świętego Ojca Pio.

Papież porównał obecną mentalność odrzucania do spychania chorych ze skały w Sparcie.
Podczas trwającej sześć godzin wizyty na południu Włoch papież odwiedził Pietrelcinę w Kampanii i San Giovanni Rotondo w Apulii, czyli miejsca związane z życiem i posługą Ojca Pio - zakonnika, stygmatyka i spowiednika - w związku z przypadającą w tym roku 50. rocznicą jego śmierci. Do Pietrelciny, rodzinnego miasteczka świętego, udał się jako pierwszy papież.
"Kraj, który codziennie się kłóci, nie rozwija się ani nie rozbudowuje, wywołuje strach wśród ludzi. To kraj chory i smutny. Natomiast kraj, w którym dąży się do pokoju, gdzie wszyscy dobrze sobie życzą, bardziej lub mniej, ale jednak, gdzie nie życzy się innym zła, rośnie" - mówił papież w czasie wizyty w tej miejscowości.
Podczas mszy w San Giovanni Rotondo, odprawionej przed nowoczesnym kościołem pod wezwaniem świętego Ojca Pio, Franciszek powiedział w homilii: "Możemy zapytać: czy my, chrześcijanie, wystarczająco się modlimy?".
"Często, gdy jest czas na modlitwę, przychodzą na myśl różne wymówki, wiele pilnych rzeczy do zrobienia. Niekiedy odkłada się modlitwę na bok, bo jest się pochłoniętym przez aktywizm, który staje się daremny, gdy zapomina się o tej najlepszej cząstce, gdy zapomina się o tym, że bez Boga nie możemy nic zrobić" - ocenił papież.
Zachęcał do refleksji: "Czy nasze modlitwy przypominają modlitwy Jezusa czy też sprowadzają się do sporadycznych pilnych wezwań? Czy traktujemy je jak środek na uspokojenie, który należy przyjmować w regularnych dawkach, by uwolnić się trochę od stresu?".
"Modlitwa jest gestem miłości, jest przebywaniem z Bogiem i zanoszeniem mu życia świata" - wyjaśnił Franciszek. Podkreślił, że "to modlitwa, ta zjednoczona siła wszystkich dobrych dusz, porusza świat, odnawia sumienia, uzdrawia chorych, uświęca pracę, uwzniośla opiekę zdrowotną, daje siłę moralną".
"W chorym obecny jest Jezus, a w troskliwej opiece tych, którzy pochylają się nad ranami bliźniego, jest droga, by Go spotkać. Ten kto troszczy się o maluczkich, stoi po stronie Boga i pokonuje kulturę odrzucenia, która przeciwnie - woli potężnych i uważa ubogich za bezużytecznych" - oświadczył papież.
Wskazał, że "ten, kto woli maluczkich, głosi proroctwo życia przeciw prorokom śmierci wszystkich czasów. Także dziś odrzucani są ludzie: dzieci, starcy, bo nie są potrzebni".
Papież mówił, że gdy w szkole uczył się o mieszkańcach Sparty, zawsze uderzały go słowa nauczycielki, że "kiedy rodziło się dziecko z wadami, Spartanie prowadzili je na szczyt skały i z niej zrzucali" - podkreślił.
"My, dzieci, mówiliśmy: co za okrucieństwo! Bracia i siostry, my robimy to samo, z większym okrucieństwem, z większą wiedzą. Ten, kto nie jest potrzebny, kto nie produkuje, jest odrzucany. To jest kultura odrzucenia. Maluczcy nie są dziś chciani" - dodał Franciszek.
Przed mszą papież odwiedził sanktuarium Santa Maria delle Grazie, gdzie modlił się przed wystawionym w szklanej trumnie ciałem świętego Ojca Pio. Odwiedził też założony przez niego wielki szpital, Dom Ulgi w Cierpieniu, i należący do niego oddział onkologii dziecięcej. Podchodził do łóżek dzieci, rozmawiał z nimi, rozdawał autografy, robił sobie selfie z małymi pacjentami.
W San Giovanni Rotondo byli Jan Paweł II w 1987 roku i Benedykt XVI w 2009 r.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Papież: robimy to samo co Spartanie. Rzucamy ze skał dzieci z wadami. Tylko okrutniej
Komentarze (2)
Łukasz Chrobak
17 marca 2018, 23:27
"Ten, kto nie jest potrzebny, kto nie produkuje, jest odrzucany" Problem nie w odrzucaniu, lecz w przeświadczeniu tych "co nie produkują", że nie są w stanie nic zrobić i dlatego nie są potrzebni. Sami siebie odrzucają, więc nie dziwota, że świat robi z nimi dokładnie to samo, co oni sobie. A odrzucenie siebie, swojej bliskości z Bogiem, to przecież grzech przeciwko Duchowi Świętemu!   Jest taki świetny film motywacyjny - "Cyrk motyli" - który doskonale nakreśla problem. Problemem świata jest to, że wychowaliśmy pokolenie, które pragnie tylko brać, tylko to, by inni robili dla nich, a sami nic światu nie dają. Z takim przeświadczeniem sami wpychamy się w dyktatury, w wojny czy inne konflikty, również te polityczne. Życie według Bożych przykazań to przede wszystkim życie w harmonii z Bogiem i stworzeniem - bierzmy, ale dawajmy.
MA
Marian a
17 marca 2018, 21:55
A muzułmanie z Afryki wyrzucają chrześcijan z łodzi do morza. Później na brzegu na Lampedusie odbiera ich pan Bergoglio i całuje ich w stopy klęcząc przed nimi (podczas liturgii nie klęczy - bolą go kolana), pokazując, że Kościół w końcu po wiekach skapitulował przed mahometem.