Podczas Ostatniej Wieczerzy Bóg tworzy "pokrewieństwo" między sobą a nami

Podczas Ostatniej Wieczerzy Bóg tworzy "pokrewieństwo" między sobą a nami
Fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl
Libreria Editrice Vaticana

Drodzy bracia i siostry!

Qui, pridie quam pro nostra omniumque salute pateretur, hoc est hodie, accepit panem — te słowa wypowiemy dziś w kanonie Mszy św. Hoc est hodie — liturgia Wielkiego Czwartku wprowadza do tekstu modlitwy słowo «dzisiaj», podkreślając w ten sposób szczególną rangę tego dnia. On uczynił to właśnie «dzisiaj»: na zawsze ofiarował nam samego siebie w sakramencie swego Ciała i swojej Krwi. Owo «dzisiaj» jest przede wszystkim upamiętnieniem tamtej Paschy. Jest jednak czymś więcej. Kanon wprowadza nas w owo «dzisiaj». Nasze dzisiaj styka się z Jego dzisiaj. On czyni to teraz. Poprzez słowo «dzisiaj» liturgia Kościoła pragnie skłonić nas, abyśmy w duchu skupili uwagę na tajemnicy tego dnia, na słowach, w jakich ona się wyraża. Postarajmy się zatem w nowy sposób wysłuchać opowiadania o ustanowieniu Eucharystii, tak jak przedstawił to Kościół na podstawie Pisma Świętego oraz kontemplacji samego Pana.

Pierwszą rzeczą, jaka nas uderza, jest to, że opis ustanowienia Eucharystii nie zaczyna się zdaniem niezależnym, lecz wprowadzonym przez zaimek względny: qui pridie. Owo qui łączy całe opowiadanie z poprzedzającymi je słowami modlitwy, «aby się stała dla nas Ciałem i Krwią Twojego umiłowanego Syna, naszego Pana, Jezusa Chrystusa». W ten sposób zostaje ono powiązane z wcześniejszą modlitwą, z całym kanonem, i w ten sposób uczynione modlitwą. Nie jest po prostu włączonym w tym miejscu opisem, nie są to też oderwane, autorytatywne słowa, które niejako przerywałyby modlitwę. To jest modlitwa. I tylko w modlitwie dokonuje się kapłański akt konsekracji, który staje się przemienieniem, przeistoczeniem naszych darów chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Modląc się w tym najważniejszym momencie, Kościół w pełni jednoczy się z tym, co wydarzyło się w Wieczerniku, gdyż to, co czynił Jezus, zostało opisane słowami: «gratias agens benedixit — dzięki (...) składając błogosławił». Stosując to wyrażenie, liturgia rzymska ujęła w dwóch słowach to, co w języku hebrajskim wyraża jedno słowo berakha, natomiast w grece oddane jest za pomocą dwóch określeń: eucharistía i eulogía. Pan składa dziękczynienie. Dziękując uznajemy, że dana rzecz jest darem, który pochodzi od kogoś innego. Pan dziękuje i tym samym oddaje Bogu chleb, «owoc ziemi i pracy rąk ludzkich», aby ponownie go od Niego otrzymać. Dziękczynienie staje się błogosławieństwem. To, co zostało oddane w ręce Boga, powraca od Niego pobłogosławione i przemienione. Liturgia rzymska słusznie zatem wyraża naszą modlitwę w tej świętej chwili słowami: «składamy Tobie Ofiarę», «błagamy (...), abyś przyjął i pobłogosławił te (...) dary». Wszystko to kryje się w słowie Eucharystia.

W opowiadaniu o ustanowieniu Eucharystii, zawartym w Kanonie Rzymskim, jest jeszcze jeden szczegół, który teraz rozważymy. Modlący się Kościół patrzy na ręce i w oczy Pana. Chce Mu się niemal przyglądnąć, chce zobaczyć Jego modlitewną postawę i Jego działanie w tej wyjątkowej godzinie, chce spotkać Jezusa, że się tak wyrażę, także za pośrednictwem zmysłów. «On (...) wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce». Patrzymy na te ręce, którymi On uzdrawiał ludzi; na ręce, którymi błogosławił dzieci; na ręce, które kładł na ludzi; na ręce, które zostały przybite do krzyża i które zawsze będą naznaczone stygmatami na znak Jego miłości gotowej oddać życie. Teraz naszym zadaniem jest czynienie tego, co On uczynił: brać w ręce chleb, aby przez modlitwę eucharystyczną został przemieniony. W czasie święceń kapłańskich nasze dłonie zostały namaszczone, aby stały się dłońmi błogosławiącymi. W tej godzinie prośmy Pana, żeby nasze ręce coraz bardziej służyły niesieniu zbawienia, niesieniu błogosławieństwa, uobecnianiu Jego dobroci!

Ze wstępu do arcykapłańskiej modlitwy Jezusa (por. J 17, 1) kanon zaczerpnął później słowa: «Podniósł oczy ku niebu, do Ciebie, Boga, swojego Ojca wszechmogącego». Pan uczy nas podnosić oczy, a przede wszystkim serce. Unosić wzrok, odrywając go od rzeczy tego świata, kierować się w modlitwie ku Bogu, i dzięki temu się podnosić. W hymnie z Liturgii Godzin prosimy Pana, by chronił nasze oczy, aby nie przyjmowały vanitates — próżności, nicości, tego, co jest jedynie powierzchowne, ani nie pozwoliły przeniknąć im do naszego wnętrza. Módlmy się, aby przez oczy nie przeniknęło w nas zło, zafałszowując i kalając nasze życie. Ale módlmy się przede wszystkim o takie oczy, które widzą to wszystko, co jest prawdziwe, świetlane i dobre; abyśmy umieli dostrzegać obecność Boga w świecie. Módlmy się, byśmy patrzyli na świat oczami miłości, oczami Jezusa, dzięki czemu rozpoznamy braci i siostry, którzy nas potrzebują, którzy czekają na nasze słowo i nasze działanie.

Błogosławiąc, Pan łamie chleb i rozdaje go uczniom. Łamanie chleba jest gestem właściwym ojcu rodziny, który troszczy się o swoich i daje im to, czego potrzebują do życia. Ale jest również oznaką gościnności, z jaką rodzina przyjmuje kogoś obcego, gościa, który zostaje dopuszczony do uczestniczenia w jej życiu. Dzielić — współ-dzielić — oznacza łączyć. Poprzez współdzielenie tworzy się jedność. W łamanym chlebie Pan rozdaje samego siebie. Gest łamania nawiązuje w tajemniczy sposób także do Jego śmierci, do miłości aż po śmierć. On rozdaje siebie samego, prawdziwy «chleb za życie świata» (por. J 6, 51). Pokarmem, jakiego człowiek potrzebuje w swej najgłębszej istocie, jest komunia z samym Bogiem. Składając dziękczynienie i błogosławiąc, Jezus przemienia chleb, nie daje już chleba ziemskiego, lecz komunię z samym sobą. To przemienienie ma stać się jednak początkiem przemiany świata. Aby stał się on światem zmartwychwstania, Bożym światem. Tak, chodzi o przemianę — o nowego człowieka i nowy świat, którzy mają początek w konsekrowanym chlebie, przemienionym, przeistoczonym.

Powiedzieliśmy, że łamanie chleba jest gestem komunii, jednoczenia przez dzielenie się. I tak, już sam ten gest wskazuje na głęboką istotę Eucharystii. Jest ona agape, jest ucieleśnioną miłością. W słowie agape znaczenie Eucharystii i znaczenie miłości wzajemnie się przenikają. W geście Jezusa łamiącego chleb miłość, która się daje, osiągnęła swój najwyższy wymiar: Jezus pozwala się łamać jako żywy chleb. W rozdawanym chlebie dostrzegamy tajemnicę ziarna pszenicy, które obumiera i dzięki temu przynosi owoce. Rozpoznajemy nowe rozmnożenie chleba, które jest wynikiem obumarcia ziarna pszenicy i trwać będzie aż do skończenia świata.

Widzimy jednocześnie, że Eucharystia nie może być nigdy jedynie czynnością liturgiczną. Osiąga pełnię tylko wtedy, gdy liturgiczna agape staje się miłością w życiu codziennym. W kulcie chrześcijańskim dwie rzeczy stają się jednym — napełnienie łaską przez Pana w akcie kultu oraz kult miłości bliźniego. Prośmy Pana w tej godzinie o łaskę, byśmy uczyli się coraz lepiej przeżywać tajemnicę Eucharystii, aby dzięki temu rozpoczęła się przemiana świata.

Po chlebie Jezus bierze kielich z winem. Kanon Rzymski określa kielich, który Pan podaje uczniom, jako praeclarus calix (chwalebny kielich), nawiązując tym samym do Psalmu 23 [22], do tego Psalmu, który mówi o Bogu jako o wszechmocnym i dobrym Pasterzu. Czytamy w nim: «Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników (...). Mój kielich jest przeobfity» — to calix praeclarus. Kanon Rzymski interpretuje te słowa Psalmu jako proroctwo, które wypełnia się w Eucharystii. Tak, Pan zastawia dla nas stół pośród zagrożeń tego świata i daje nam kielich chwalebny — kielich wielkiej radości, prawdziwego święta, których wszyscy pragniemy — kielich pełen wina Jego miłości. Kielich oznacza wesele: teraz nadeszła «godzina», do której w tajemniczy sposób nawiązywało wesele w Kanie. Tak, Eucharystia jest czymś więcej niż ucztą — jest ucztą weselną. Ta uczta łączy się z ofiarowaniem się Boga aż po śmierć. W słowach Jezusa z Ostatniej Wieczerzy oraz w kanonie Kościoła uroczysta tajemnica zaślubin kryje się w wyrażeniu novum Testamentum. Ten kielich to Nowy Testament — «Nowe Przymierze we Krwi mojej», zgodnie z tym, jak przekazuje słowa Jezusa o kielichu św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu (por. 1 Kor 11, 25). Kanon Rzymski dodaje: «nowe i wieczne przymierze», aby wyrazić nierozerwalność oblubieńczej więzi Boga z ludzkością. Przyczyną, dla której starożytne przekłady Biblii nie mówią o Przymierzu, lecz o Testamencie, jest to, że spotykające się tu strony nie są sobie równe, ale istnieje nieskończony dystans pomiędzy Bogiem a człowiekiem. To, co my nazywamy nowym i starym Przymierzem, nie jest aktem porozumienia między dwiema równorzędnymi stronami, lecz czystym darem Boga, który pozostawia nam w spuściźnie swoją miłość — siebie samego. Oczywiście, poprzez ten dar swojej miłości, pokonując wszelki dystans, czyni nas On prawdziwie «partnerami», i urzeczywistnia się oblubieńcza tajemnica miłości.

Aby móc zrozumieć, co tam w głębi się dokonuje, powinniśmy jeszcze uważniej wsłuchać się w słowa Biblii i ich pierwotne znaczenie. Uczeni mówią nam, że w odległych czasach, o których opowiadają historie Ojców Izraela, «zawrzeć przymierze» oznacza «zadzierzgnąć z innymi więzy oparte na krwi, czyli przyjąć drugiego do swojego sojuszu, a przez to wejść we wzajemną wspólnotę praw». W ten sposób powstaje rzeczywiste, choć nie fizyczne pokrewieństwo. Partnerzy stają się niejako «braćmi z tego samego ciała i tych samych kości». Przymierze tworzy jedność, która oznacza pokój (por. thwnt ii 105-137). Czy teraz możemy mieć choćby wyobrażenie tego, co wydarzyło się podczas Ostatniej Wieczerzy i co od tamtej pory odnawia się za każdym razem, kiedy sprawujemy Eucharystię? Bóg, Bóg żyjący, ustanawia z nami komunię pokoju, a wręcz tworzy On «pokrewieństwo» między sobą i nami. Dzięki wcieleniu Jezusa, dzięki Jego przelanej krwi zostaliśmy włączeni w prawdziwe pokrewieństwo z Jezusem, a więc z samym Bogiem. Krew Jezusa to Jego miłość, w której Boże i ludzkie życie stały się jedno. Prośmy Pana, abyśmy coraz lepiej rozumieli wielkość tej tajemnicy! Aby działała w nas jej przemieniająca moc, tak żebyśmy byli prawdziwie spokrewnieni z Jezusem, przeniknięci Jego pokojem, a przez to żyli w jedności także jedni z drugimi.

Teraz pojawia się jednak jeszcze inne pytanie. W Wieczerniku Chrystus daje uczniom swoje Ciało i swoją Krew, czyli samego siebie — całą swą osobę. Ale czy może to uczynić? Jest jeszcze fizycznie obecny pośród nich, stoi przed nimi! Odpowiedź brzmi: w tamtym momencie Jezus spełnia to, co wcześniej zapowiedział w przypowieści o Dobrym Pasterzu: «Nikt mi go [życia] nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać» (J 10, 18). Nikt nie może Mu odebrać życia: On oddaje je dobrowolnie. W tamtym momencie zapowiada ukrzyżowanie i zmartwychwstanie. To, co tam się dokona, że tak powiem, fizycznie w Nim, On to już wcześniej wypełnia w wolności swej miłości. On daje swoje życie i odzyskuje je zmartwychwstając, aby móc się nim dzielić na zawsze.

Panie, Ty dziś dajesz nam swoje życie, dajesz nam samego siebie. Przeniknij nas swoją miłością. Spraw, byśmy żyli w Twoim «dzisiaj». Uczyń nas narzędziami swojego pokoju! Amen.

Benedykt XVI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Podczas Ostatniej Wieczerzy Bóg tworzy "pokrewieństwo" między sobą a nami
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.