Św. Anzelm z Aosty

Fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl
Libreria Editrice Vaticana

Drodzy bracia i siostry!

Na rzymskim wzgórzu Awentynie znajduje się benedyktyńskie opactwo św. Anzelma. Jako siedziba wyższej uczelni i opata prymasa Konfederacji Zakonów Benedyktyńskich jest ono miejscem, gdzie łączą się z sobą modlitwa, studia i zarządzanie, czyli trzy dziedziny cechujące życie świętego, którego imieniem jest nazwane — Anzelma z Aosty, którego 900. rocznica śmierci przypada w tym roku. Rozliczne inicjatywy, podjęte z tej doniosłej okazji zwłaszcza przez diecezję Aosta, uwydatniły zainteresowanie, jakie wciąż wzbudza ten średniowieczny myśliciel. Jest on znany również jako Anzelm z Bec i Anzelm z Canterbury, ze względu na swoje związki z tymi miastami. Kim jest ta postać, z którą wspomniane trzy miejscowości, odległe od siebie i położone w trzech różnych krajach: we Włoszech, we Francji, w Anglii, czują się szczególnie związane? Mnich o bogatym życiu duchowym, doskonały wychowawca młodzieży, teolog o niezwykłej zdolności do spekulacji filozoficznej, mądry zarządca i nieprzejednany obrońca libertas Ecclesiae, wolności Kościoła, Anzelm to jeden z najwybitniejszych umysłów Średniowiecza, który potrafił połączyć wszystkie te zalety dzięki głębokiemu doświadczeniu mistycznemu, zawsze kierującemu jego myślą i działaniem.

Św. Anzelm urodził się w 1033 r. (albo na początku 1034 r.) w Aoście w rodzinie szlacheckiej jako pierwszy z synów. Ojciec był człowiekiem nieokrzesanym, gonił za życiowymi przyjemnościami i trwonił majątek; matka natomiast była kobietą o wytwornych manierach i głębokiej pobożności (por. Eadmero, Vita s. Anselmi, PL 159, COL. 49). Na początku to ona zajęła się uczeniem i wychowaniem religijnym syna, którego oddała potem pod opiekę benedyktynów z przeoratu w Aoście. Anzelmowi, który jako dziecko — jak opowiada jego biograf — wyobrażał sobie, że dobry Bóg mieszka wśród wysokich i pokrytych śniegiem szczytów Alp, przyśniło się pewnej nocy, że został zaproszony do tej wspaniałej królewskiej siedziby przez samego Boga, który długo i miło z nim rozmawiał, a na koniec poczęstował go «niezwykłej białości chlebem» (tamże, col. 51). Sen ten zrodził w nim przekonanie, że jest powołany do wypełnienia wzniosłej misji. W wieku 15 lat poprosił o przyjęcie do zakonu benedyktyńskiego, ale ojciec bezwzględnie się temu sprzeciwił i nie ustąpił nawet wtedy, gdy syn ciężko się rozchorował i sądząc, że zbliża się śmierć, błagał o habit zakonny na ostatnią pociechę. Po swoim wyzdrowieniu i po przedwczesnej śmierci matki Anzelm przeżył okres moralnego zamętu: zaniedbał naukę, a pod wpływem ziemskich namiętności ogłuchł na głos Boga. Opuścił dom rodzinny i zaczął wędrować po Francji w poszukiwaniu nowych przeżyć. Gdy po trzech latach dotarł do Normandii, udał się do benedyktyńskiego opactwa Bec, przyciągnięty sławą Lanfranka z Pawii, przeora klasztoru. Spotkanie to było dla niego opatrznościowe i przesądziło o reszcie jego życia. Pod kierownictwem Lanfranka Anzelm z energią na nowo zabrał się za naukę i w krótkim czasie stał się nie tylko ulubionym uczniem, ale także powiernikiem nauczyciela. Na nowo rozbudziło się w nim mnisze powołanie, i w wieku 27 lat, po skrupulatnym namyśle wstąpił do zakonu i przyjął święcenia kapłańskie. Asceza i studium otworzyły przed nim nowe horyzonty, pozwalając mu odnaleźć — na dużo wyższym poziomie — zażyłość z Bogiem, w jakiej żył w dzieciństwie.

Kiedy w 1063 r. Lanfrank został opatem Caen, Anzelm po zaledwie trzech latach życia zakonnego został mianowany przeorem klasztoru w Bec i nauczycielem w klasztornej szkole, gdzie wykazał się wielkim talentem wychowawczym. Nie lubił bezwzględnych metod; porównywał młodych ludzi do roślinek, które lepiej się rozwijają, kiedy nie są zamknięte w szklarni, i zostawiał im «zdrowo pojętą» wolność. Był bardzo wymagający w stosunku do siebie i innych w przestrzeganiu reguły monastycznej, ale zamiast narzucać dyscyplinę, starał się do niej przekonywać. Po śmierci opata Erluina, założyciela opactwa w Bec, Anzelm został jednogłośnie wybrany na jego następcę: było to w lutym 1079 r. W tym czasie wezwano licznych mnichów do Canterbury, by zapoznawali braci po drugiej stronie kanału La Manche z odnową, która dokonywała się na kontynencie. Ich działalność spotkała się z dobrym przyjęciem, a Lanfrank z Pawii — opat w Caen — został nawet nowym arcybiskupem Canterbury i poprosił Anzelma, by spędził u niego trochę czasu, uczył mnichów i pomagał mu w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się jego wspólnota kościelna po najeździe Normanów. Pobyt Anzelma okazał się bardzo owocny; zyskał sobie sympatię i poważanie, toteż po śmierci Lanfranka wybrano go na jego następcę na stolicy arcybiskupiej w Canterbury. Święcenia biskupie przyjął w sposób uroczysty w grudniu 1093 r.

Anzelm natychmiast zaczął zdecydowanie walczyć o wolność Kościoła, opowiadając się odważnie za niezależnością władzy duchowej od doczesnej. Bronił Kościoła przed bezprawną ingerencją władzy politycznej, zwłaszcza królów Wilhelma Rudego i Henryka i, w czym umacniał go i popierał papież, któremu Anzelm dawał zawsze dowody odważnego i serdecznego oddania. Za tę wolność zapłacił w 1103 r. m.in. goryczą wygnania ze swojego Canterbury. Dopiero kiedy w 1106 r. król Henryk i zrezygnował z roszczeń do nadawania urzędów kościelnych, pobierania podatków i konfiskowania dóbr kościelnych, Anzelm mógł powrócić do Anglii, ku radości duchowieństwa i ludu. Tym samym zakończyła się szczęśliwie długa batalia, którą toczył uzbrojony w wytrwałość, poczucie godności i dobroć. Ten święty arcybiskup, który budził tak wielki podziw, gdziekolwiek przebywał, ostatnie lata swego życia poświęcił moralnej formacji duchowieństwa i intelektualnemu zgłębianiu zagadnień teologicznych. Umarł 21 kwietnia 1109 r., gdy w Ewangelii czytanej tego dnia podczas Mszy św. rozbrzmiewały słowa: «Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole» (Łk 22, 28-30). Tak też urzeczywistnił się sen o tajemniczej uczcie, który miał jako dziecko, na początku swojej drogi duchowej. Jezus, który go zaprosił do swojego stołu, przyjął św. Anzelma po śmierci do wiecznego królestwa Ojca.

«Proszę Cię, Boże, chcę Cię poznać, chcę Cię kochać i cieszyć się Tobą. Jeśli w tym życiu nie jestem do tego zdolny w całej mierze, obym mógł codziennie postępować przynajmniej krok naprzód, aż dojdę do pełni» (Proslogion, rodz. 14). Modlitwa ta pozwala zrozumieć mistyczną duszę tego wielkiego świętego z epoki Średniowiecza, ojca teologii scholastycznej, któremu tradycja chrześcijańska nadała tytuł Doctor Magnificus, ponieważ żył głębokim pragnieniem zgłębiania Bożych tajemnic, ale był w pełni świadomy, że droga poszukiwania Boga nigdy się nie kończy, przynajmniej na tej ziemi. Jasność i logiczny rygor jego myśli zawsze miały na celu «wznoszenie się umysłem do kontemplacji Boga» (tamże, Proemium). Twierdzi on jasno, że kto chce uprawiać teologię, nie może liczyć tylko na swoją inteligencję, ale musi jednocześnie głęboko przeżywać wiarę.

Działalność teologa, według św. Anzelma, dzieli się na trzy etapy: pierwszy to wiara, darmo otrzymany od Boga dar, który musi być przyjęty z pokorą; potem doświadczenie, polegające na wcielaniu Słowa Bożego we własne życie codzienne; a na koniec prawdziwe poznanie, które nie jest nigdy owocem aseptycznego rozumowania, ale intuicji zrodzonej z kontemplacji. W odniesieniu do tego są niezwykle użyteczne również dzisiaj, zarówno dla tych, którzy pragną prowadzić zdrowe badania teologiczne, jak i dla wszystkich, którzy chcą pogłębić prawdy wiary, jego słynne słowa: «Nie usiłuję, Panie, przeniknąć Twojej głębi, gdyż w żadnym razie nie przyrównuję do niej mego intelektu; pragnę jednak do pewnego stopnia zrozumieć Twoją prawdę, w którą wierzy i którą kocha moje serce. Nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym zrozumiał» (tamże, 1).

Drodzy bracia i siostry, niech miłość do prawdy i nieustanne pragnienie Boga, które znamionowały całe życie św. Anzelma, będą dla każdego chrześcijanina bodźcem do niestrudzonego poszukiwania coraz ściślejszego zjednoczenia z Chrystusem, Drogą, Prawdą i Życiem. Natomiast zapał i odwaga, które wyróżniały jego działalność pasterską i niekiedy narażały go na niezrozumienie, gorycz, a nawet były przyczyną jego wygnania, niech będą dla pasterzy, dla osób konsekrowanych i dla wszystkich wiernych zachętą do tego, by miłowali Kościół Chrystusowy, modlili się, pracowali i cierpieli dla jego dobra, i by nigdy go nie porzucali ani nie zdradzali. Niech nam tę łaskę wyjedna Dziewica Matka Boga, którą św. Anzelm otaczał czułym i synowskim nabożeństwem. «Maryjo, moje serce Ciebie chce miłować — pisze św. Anzelm — Ciebie chwalić gorąco pragnie mój język».

Do Polaków:

Pozdrawiam obecnych tu pielgrzymów polskich, a szczególnie stypendystów Watykańskiej Fundacji Jana Pawła ii. Łączę się duchowo z rodzinami ofiar i poszkodowanymi w katastrofie górniczej w kopalni Wujek-Śląsk. W modlitwie polecam ich Bożemu Miłosierdziu. Zmarłym upraszam łaskę życia wiecznego, rannym powrót do zdrowia, a ich bliskim dar męstwa, płynący z wiary. Niech Bóg zachowa ludzi pracy od podobnych tragicznych wypadków. Wam wszystkim życzę mocy ducha. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Benedykt XVI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Św. Anzelm z Aosty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.