Zakonnice udają prostytutki, by ratować inne kobiety. Papież chce się z nimi spotkać
Papieskim pielgrzymkom towarzyszą liczne spotkania - oficjalne i prywatne. To miejsce nie będzie tylko kolejnym punktem w planie. Papieżowi osobiście zależało, aby je odwiedzić. Pracują w nim niezwykłe zakonnice, które nie boją się wejść w przebraniu do domu publicznego, aby ratować młode kobiety ze szponów handlu ludźmi i wykorzystywania seksualnego.
Inicjatywa Talitha Kum powstała w 2004 roku i zrzesza osoby konsekrowane działające na rzecz ratowania kobiet i dzieci - ofiar handlu ludźmi. Wspólnota powstała w ramach projektu dzięki Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji. Jej działalność wyrasta ze współpracy wielu zgromadzeń zakonnych i duchownych, co wyraźnie podkreśla powszechność Kościoła i zaangażowane całej wspólnoty. Inicjatywa ta miała swój początek w charyzmacie zgromadzenia misyjnego sióstr kombonianek, które zwalczają nierówności społeczne i walczą o podstawowe prawa człowieka na świecie.
Dom w kolumbijskiej Cartagenie został założony w 2008 roku. Najpierw działał jako samodzielna placówka, a później siostry przystąpiły do międzynarodowego projektu Talitha Kum. Siostra Blanca Nuvia pracowała w ubogiej dzielnicy miasta nazywanej San Francisco. Spotykała się tam z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich dziewczyn, za którym najczęściej stali sami rodzice, chcący zyskać pieniądze na realizację podstawowych potrzeb życiowych wielodzietnych rodzin. - Rodzice sami sprzedawali swoje córki do pobliskich domów publicznych. Pieniądze z tego procederu szły na zapewnienie jedzenia i wody w domu, ale z czasem zaczęli się uzależniać od alkoholu i narkotyków - wspomina siostra. Za wiele tych uzależnień odpowiedzialni są sutenerzy, którzy dbali o to, by pieniądze z prostytucji dziewczyn wracały do nich. W ten sposób rozpadały się całe rodziny.
<<Zakonnice ratują ofiary handlu ludźmi, udając prostytutki>>
Taka jest właśnie historia jednej z dziewczyn mieszkających w domu w Cartagenie. Silvia trafiła tam jako czternastolatka. Nie znała swojego ojca, a matka sama się prostytuowała i była uzależniona od narkotyków. W pewnym momencie zaczęła dawać narkotyki Silvii. Ta nie potrafiła odmówić matce i szybko się uzależniła. Matka za namową swoich licznych partnerów zaczęła wymagać od córki, aby również sprzedawała swoje ciało. Gdy w domu pojawiali się kolejni mężczyźni, którzy z czasem zaczęli być agresywni wobec Silvii, dziewczyna postanowiła uciec do babci. Wtedy poznała ją s. Blanca, która wzięła Silvię i babcię w opiekę. Dziś mieszkają już same, ale nadal mają wsparcie sióstr.
W domu przebywa obecnie kilkadziesiąt młodych kobiet. Siostry bardzo często przyjmują nową tożsamość i przebierają się za prostytutki, aby wniknąć do domów publicznych i na ulice. Stamtąd wyciągają młode kobiety. Symboliczna nazwa stowarzyszenia - "Dziewczynko, mówię ci wstań" - najlepiej oddaje to, co robią. Siostry zajmują się również wykupem dzieci od handlarzy. Ze względu na ogromne ryzyko siostry ukrywają swoją tożsamość i nie pozwalają się fotografować. To bardzo niebezpieczne środowisko narkomanów, dilerów i karteli. W każdej chwili mogą stracić życie, jeśli zostaną zdemaskowane. Mimo to nie poddają się i zapewniają młodym kobietom nową, lepszą przyszłość.
Odwaga sióstr sprawia, że ich podopieczne zmieniają się i odnajdują Boga. - Dziewczyny potrzebują ogromnego wsparcia, przytulenia i opieki. Potrzebują prawdziwej czułości, żeby zrozumieć, czym jest miłość, którą chcemy je obdarzyć. Dopiero później zapada decyzja o zmianie życia - mówi wolontariuszka Beatrice. Opieka nad nimi jest kompletna, siostry angażują w nią również psychoterapeutów, lekarzy i pomoc socjalną. Inicjatywa jest całym sercem wspierana przez lokalnego arcybiskupa Jorge Enrique Jimeneza, który sam finansuje dom, ale również aktywnie prosi o pomoc różne organizacje. Gdy siostry wchodzą do tego brutalnego świata, nie mogą ufać nikomu: ani policji, ani innym duchownym. Ryzykują nie tylko życiem młodych dziewcząt, ale też swoim, dlatego poza Jezusem nie mogą liczyć na nikogo.
Dziewczęta, które przebywają w domach Talitha Kum, mają również zapewnione kształcenie podstawowe oraz zawodowe, biorą udział w profesjonalnych szkoleniach, wszystko po to, by mogły zacząć żyć same. - Niełatwo je stamtąd wyciągnąć, ale trudno też sprawić, by uwierzyły, że mogą żyć inaczej. Jeśli im nie pomożemy na poważnie, to zostaną tam znowu porwane - mówią zakonnice.
Kolumbia, do której obecnie podróżuje papież Franciszek, jest najbardziej niebezpiecznym państwem Ameryki Południowej. Skorumpowana władza, która nawet nie ukrywa swoich powiązań z kartelami narkotykowymi, to tylko wierzchołek problemów tego kraju. Jego PKB w dużym stopniu finansowane jest z nielegalnych źródeł takich jak prostytucja, handel bronią i narkotykami. Ludzie, którzy chcą coś zrobić, muszą mierzyć się również ze sprzeciwem części społeczeństwa, która nie potrafi żyć inaczej i sama czerpie z tego zyski. Kolumbijczycy mimo zaawansowanego procesu pokojowego są podzielonym narodem, w którym władza rozkłada się pomiędzy polityków, kartele i samozwańcze formacje wojskowe, szerzące ideologię wyzwolenia. Dlatego wizyta papieża i umocnienie tamtejszego Kościoła jest tak ważne. Może przynieść oddech nadziei umęczonym Kolumbijczykom, tak jak dawniej przyniósł go Polakom św. Jan Paweł II.
Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"
***
Zespół DEON.pl przygotował specjalny serwis, gdzie zebraliśmy wszystkie informacje na temat pielgrzymki papieża Franciszka do Kolumbii. Informacje te znajdziesz TUTAJ >>
Skomentuj artykuł