Sesja duszpasterzy rodzin o konkubinatach

(fot. Russ Robinson/flickr.com/CC)
KAI / psd

W konkubinatach żyje 3 proc. Polaków, ich liczba w ciągu ostatnich dziesięciu lat podwoiła się, tę formę związku praktykuje 643 tys. osób - poinformował we wtorek ks. dr Wojciech Sadłoń podczas wiosennej sesji duszpasterzy rodzin i diecezjalnych doradców życia rodzinnego, która odbywa się w Warszawie. Jak zaznaczył, konkubinaty wybierają głównie ludzie młodzi, ale ich liczba maleje wraz z momentem zawarcia małżeństwa. - To pokazuje, że zawarcie ślubu jest istotnym elementem w przeżywaniu życia rodzinnego, ale też, że czystość przedmałżeńska nie jest powszechnie praktykowana - zauważył dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.

Dwudniowe spotkanie pt. "Duszpasterstwo rodzin w Polsce wobec problemu konkubinatów" rozpoczął bp Jan Wątroba, przewodniczący Rady KEP ds. Rodziny, podkreślając potrzebę szerszego spojrzenia na wyzwania duszpasterskie dotyczące współczesnej rodziny oraz zaznajomienia z jej obecną kondycją. Podkreślił, że najbardziej kompetentni w tej mierze są właśnie diecezjalni duszpasterze oraz doradcy życia rodzinnego - "zanurzeni w tej problematyce nie tylko od strony teoretycznej, ale dzięki codziennej pracy w swoich diecezjach".

Ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin wyjaśnił, że temat spotkania wynikł z analizy odpowiedzi otrzymanych przez KODR na ankietę na temat rodziny zaproponowaną Kościołom w poszczególnych krajach przez papieża Franciszka. W ankiecie mógł się wypowiedzieć każdy wierny, będzie ona stanowić jeden z instrumentów przygotowujących jesienny Synod Biskupów o rodzinie.

DEON.PL POLECA

Pierwszą kwestią zauważalną dzięki ankiecie jest stale postępujący w naszym kraju wzrost liczby osób żyjących w konkubinacie. - Co więcej, z tych opinii wynikało, że jest to problem o tyle niepokojący, że znajduje coraz większe poparcie nie tylko wśród młodych, ale i wśród rodziców i społeczeństwa - mówił ks. Drąg.

Dyrektor KODR poinformował też, że z ankiet na temat rodziny wynikają też wnioski pozytywne. - Okazało się, że wszędzie tam, gdzie małżeństwo i rodzina uczestniczą w różnych ruchach kościelnych, nie tylko dotyczących rodziny, jakość ich życia - na poziomie materialnym, wzajemnych relacji i duchowości - jest o wiele wyższa. Taka rodzina dużo bardziej szczęśliwa - przekonywał ks. Drąg. - Te zjawisko warto poddać analizie, która posłuży opracowaniu wskazówek duszpasterskich - dodał.

Badania na temat konkubinatu w naszym kraju przedstawił ks. dr Wojciech Sadłoń, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Wynika z nich, że w niewielki sposób, ale systematycznie w ciągu ostatnich dwudziestu lat wzrósł odsetek Polaków żyjących w konkubinacie. Przekonanie, że ślub nie jest potrzebny do wspólnego życia i założenia rodziny w 1991 r. deklarowało 2,7%, w 1998 - 3,8%, a w 2012 - już 8,8% obywateli.

Ks. dr Sadłoń zaznaczył, że zjawisko konkubinatu należy rozpatrywać w szerszym kontekście społeczno-religijnym, do którego zaliczył się m.in. stosunek Polaków do etyki małżeńskiej (w tym do seksu przedmałżeńskiego, antykoncepcji i aborcji) oraz ich deklaracji na temat wiary i praktyk religijnych.

Prelegent podzielił Polaków na dwa bieguny - realizujący katolicki model życia rodzinnego oraz deklarujący się w swoich wyborach życiowych jako przeciwny takim wskazaniom. Fundamentem wspierającym i formującym "biegun katolicki" są przede wszystkim wspólnoty i ruchy religijne działające na poziomie parafialnym.

Ich liczba przez ostatnie 20 lat wzrosła. W 1991 było ich 39 661 (z 2 mln 103 tys. członków), w 1998 - 48 053 (2 mln 576 tys. członków), a w 2012 - już 60 069, gromadzących 2 mln 675 tys. osób. Średnio w jednej parafii działa 5 wspólnot. Przynależność do wielu - np. zespołów Caritas, czy Akcji Katolickiej - bywa tylko formalne, ale powstaje natomiast wiele małych wspólnot, których działanie jest dostosowane do potrzeb lokalnej społeczności.

Drugi biegun gromadzi szereg postaw dystansujących się od wskazań Kościoła, ale zdaniem ks. Sadłonia, można do niego zaliczyć także konkubinat. Statystycznie stanowią one niewielki odsetek społeczeństwa - ok. 3%. Według bowiem ostatnich badań GUS konkubinaty z dziećmi to w Polsce niecałe 2%, a bez dzieci - niecały 1% osób żyjących pod jednym dachem. Dla porównania - małżeństwa z dziećmi to ok. 60% gospodarstw domowych. Kolejne spisy powszechne wskazują jednak, że w ciągu ostatnich 10 lat dokonał się ponaddwukrotny wzrost osób żyjących bez ślubu - z 396 tys. do 643 tys.

Najczęściej w konkubinacie żyją osoby, które wcześniej nie zawierały żadnego sformalizowanego związku małżeńskiego, cywilnego czy kościelnego, a więc z cywilnoprawnego punktu widzenia kawalerowie i panny (62%). Rozwodnicy stanowią 28%, a wdowy i wdowcy 5%, reszta to osoby wciąż trwające w związku cywilnym z poprzedniego małżeństwa.

Konkubinaty dotyczą głównie ludzi młodych, żyją w nich przeważnie Polacy w wieku 20-34 lata. Zdaniem ks. Sadłonia, oznacza to, że taki związek dla młodych stanowi swoiste "przygotowanie" do życia w małżeństwie. Ich liczba maleje bowiem w dalszych przedziałach wiekowych. - Zjawisko to pokazuje zatem, że zawarcie ślubu jest istotnym elementem w przeżywaniu życia rodzinnego, ale z drugiej strony wskazuje, że czystość przedmałżeńska nie jest powszechnie praktykowana - zauważył socjolog.

Te dane powinny pobudzić do otwartości duszpasterskiej - podsumował ks. dr Sadłoń. - Nie wystarczy tkwić w wypracowanych schematach duszpasterstwa rodzin. Należy szukać nowych sposobów dotarcia do nowych grup - poza parami, które już żyją w związku małżeńskim - przede wszystkim do młodych ludzi przygotowujących się do małżeństwa - dodał.

Organizatorem sesji jest Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin oraz Rada KEP ds. Rodziny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Sesja duszpasterzy rodzin o konkubinatach
Komentarze (6)
ŻS
życzę szczęścia
15 czerwca 2014, 14:27
najważniejsze, żeby te pary były szczęśliwe i ich dzieci.
G
gość
15 czerwca 2014, 14:19
Dlaczego młodym ludziom nie stworzy się możliwości uczestniczenia np. w naukach na temat: jak wybierać osobę na całe życie, jak sprawdzić słodkie deklaracje, do czego się zobowiązujemy w prawie cywilnym i kanonicznym, jakie będą dla nas konsekwencje jak się nam nie uda, dlaczego nie ma możliwości uprzedniego badania psychologicznego (czyż wstyd rozwodu nie jest większy?). Pytam DLACZEGO? Czy to brak pieniędzy (rozwód a tym bardziej unieważnienie bardzo drogo kosztuje), czy brak odpowiednich osób do prowadzenia przygotowań, czy może brak nam dobrych psychologów? To że młodzi ludzie mają „burzę hormonów”, zmienne emocje i niestałe decyzje, to normalne w ich wieku i tak było zawsze. Ale dlaczego osoby związane z tym problemem nie potrafią w mądry sposób przestrzec i przygotować aby nie dochodziło do niszczenia związków, tylko wolą później w roli specjalistów naprawiać problemy (najlepiej w swoich gabinetach, co również nie jest tanie). Pytam DLACZEGO???
jazmig jazmig
20 maja 2014, 18:26
Ja myśle, że trzeba tu wykonać ogromną pracę duszpasterską, ale i zwyczajnie uświadamiającą, skierowaną do młodych, a szczególnie do dziewcząt. To dziewczęta są zazwyczaj ofirami tego rodzaju konkubinatów. Wszystko jest ładnie i pięknie, dopóki dziewczyna jest młoda i ładna. Jednak z wiekiem uroda znika, a partner łąkomym okiem zaczyna patrzeć na młode dziewczyni i z dnia na dzień może swoją dotychczasową partnerkę zostawić samą. Trzeba uświadamiać dziewczętom, że godząc się na konkubinat, godzą się na to, że nikła jest szansa na ślub z ukochanym, bo co ma go skłonić do oświadczyn, skoro ma wszystko, czego mu w tym etapie życia potrzeba: seks, ugotowany obiadek, porządek w domu itp.? Dlatego to dziewczyny nie powinny się godzić na wspólne zamieszkiwanie przed ślubem, pomimo nalegań ukochanego. Brak tej zgody jest w ich dobrze rozumianym interesie.
D
Danka
20 maja 2014, 20:04
Cóż za szowinista! Jestem kobietą po 40tce, samodzielną, ustawioną materialnie w zasadzie już do końca życia. Wszystko w życiu osiągnełam sama.  Wychowuje dwie córki, każda z innym partnerem. Mężczyzn to ja sobie zawsze wybierałam i zostawiałam. Nie wydaje mi sie aby moje córki postępowały w przyszłości inaczej z mężczyznami. Twoj ogląd świata zatrzymał się na świecie serialu Daleko od Szosy, czas się przenieść do teraźniejszości choć zdaje sobie sprawę,  że w Twoim wieku to może być bolesne doświadczenie. 
jazmig jazmig
21 maja 2014, 10:59
Danusiu, na starość nikt ci nie poda nawet herbaty do łóżka, gdy będziesz chora na grypę. Możesz sobie co najwyżej zatrudnić pomoc domową, skoro masz pieniądze, ale miłości i czułości za pieniądze nie kupisz. Natomiast obydwaj twoi partnerzy już dawno znaleźli sobie na twoje miejsce inne kobiety, które są mądrzejsze od ciebie.
2
29
21 maja 2014, 11:59
Całe szczęście,że czasy się zmieniły i kobiety są takie niezależne od mężczyzn, myślisz,że jedyne czego kobiety chcą to małżeństwo?????? Śmieszne to i staszne, albo mieszkasz na wiosce albo siedzisz tylko na ''katolickich" portalach . A sprowadzenie roli męża do podawania herbaty podczas choroby pozostawię bez komentarza, zresztą malżeństwo nie jest gwarantem szczęścia i miłości oraz wierności do grobowej deski, i nie sprowadzaj roli kobiety do obiadku i porządków.