Śląskie seminarium przyjęło już ponad tysiąc uchodźców z Ukrainy
Już przeszło tysiąc osób przyjął punkt dla uchodźców w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach. Najpierw był on punktem recepcyjnym, jednak po otwarciu głównego punktu recepcyjnego na pl. Sejmu Śląskiego, stał się punktem pomocniczym.
W Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym w Katowicach otrzymało nocleg prawie 1200 osób. Jak wyjaśnia ekonom seminarium, ks. Marek Konsek, jest to punkt pomocniczy dla punktu recepcyjnego na pl. Sejmu Śląskiego w Katowicach. Tu Ukraińcy dostają jedzenie i krótkoterminowy nocleg.
- W chwili obecnej zamieszkuje w seminarium tylko kilka osób zza wschodniej granicy. Ale od początku wojny nakarmiliśmy już około tysiąca uchodźców. To się szybko zmienia, ponieważ do naszego punktu Ukraińcy przychodzą, odpoczywają, zjedzą i odjeżdżają. Najdłużej nasi goście mieszkają u nas dwa dni. Wszystkim pomagamy dotrzeć do jakiegoś punktu docelowego - wyjaśnia ekonom.
Do seminarium przybywają głównie kobiety z dziećmi
Najczęstszymi gośćmi z Ukrainy w seminarium duchownym są kobiety z dziećmi, ale przybywają także starsi mężczyźni lub całe rodziny osób starszych. Bywają też matki rodzin wielodzietnych. - Na poziomie 200 mamy do dyspozycji dwie sale, gdzie możemy przenocować 20 osób, natomiast na poziomie 400, który normalnie funkcjonuje jako piętro mieszkań kleryków, mamy przygotowanych prawie 60 łóżek - wyjaśnia ks. Konsek.
Zapytany o menu seminaryjne mówi, że i klerycy i goście jedzą to samo. - Nie gotujemy osobno dla Ukrainy, gotujemy wszystkim wspólnie. Jak mamy kurczaka i ziemniaki z surówką, to i dla jednych i dla drugich. Jak jest makaron - to podobnie. Kuchnia funkcjonuje tak samo, jak przed wojną - dodaje.
Przez przybycie gości z Ukrainy, zmieniło się życie w seminarium
Ks. Marek Panek, rektor Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach przyznaje, że przez przybycie gości z Ukrainy, trochę zmieniło się życie w seminarium. - Słyszymy odgłosy, których wcześniej tu nie było i do których nie jesteśmy przyzwyczajeni. Jest to płacz dziecka, albo tupot małych stóp na seminaryjnych korytarzach. To na pewno wpływa na nasze przyzwyczajenia, bywa jakąś uciążliwością nawet, ale przede wszystkim z naszej strony jest ciągła chęć pomocy uchodźcom wojennym - podkreśla ks. rektor.
- Pomoc zawsze wiąże się z pewnym wysiłkiem. Próbujemy uświadomić sobie, co przeżyli nasi goście, że trwająca wojna w ich ojczyźnie jest dla nich ogromnym trudem, i wtedy nasze niewielkie uciążliwości nie mają znaczenia - tłumaczy ks. Panek.
W ostatnich dniach alumni seminarium przeżywali rekolekcje wielkopostne, które były ćwiczeniami duchowymi w ciszy. Jak przyznał ks. rektor, obecność uchodźców nie zaburzyła tego czasu.
Klerycy chętnie włączają się w pomoc na rzecz uchodźców. - Dyżurują razem z wolontariuszami, koordynują przyjmowanie naszych gości z Ukrainy, pomagają także w różnych pracach porządkowych łącząc to wszystko z normalną formacją i studiami teologicznymi - zapewnił ks. Marek Panek.
Od pierwszych dni wojny na Ukrainie w pomoc uchodźcom włącza się katowicka Caritas. W siedzibie centrali działa również punkt pomocniczy.
Źródło: KAI / pk
Skomentuj artykuł