Słowacki biskup: przybycie Ojca Świętego na Słowację ma duszpasterski i społeczny wymiar

fot. Miroslav Lyko / YouTube.com
KAI / tk

"Gdy przyjeżdża papież, to przybywa Następca św. Piotra, aby umocnić swych braci w wierze. Wizyta papieża na Słowacji ma przede wszystkim wymiar duszpasterski, aby przypomnieć o wartościach, które może trochę zaniedbaliśmy. Ale jest też społeczny wymiar tej podróży, są to oczekiwania wielu osób" - mówi bp Viliam Judák, ordynariusz diecezji Nitra.

Krzysztof Tomasik: Miłe zaskoczenie, że papież Franciszek przyjeżdża na Słowację?

Bp Viliam Judák: - No tak, mówiło się o tym wcześniej, staraliśmy się nawet o przyjazd Ojca Świętego Benedykta XVI, ale to były tylko luźne plany. A teraz, gdy widzimy, że papież Franciszek jeździ często do odległych, peryferyjnych krajów, w których są jakieś niepokoje społeczne i polityczne, to tym bardziej nie myśleliśmy o tym, że przyjedzie do nas. Tymczasem okazało się, że odbędzie podróż do dwóch krajów w środku Europy, w tym do Słowacji.

Czy papież przyjeżdża do kraju katolickiego? Jak to wygląda naprawdę? Jak wygląda religijność Słowaków? Niektórzy komentatorzy, zwłaszcza ci niechętni Kościołowi, mówią, że owszem, zewnętrznie Słowacja jest katolicka, ale z tą wiarą w rzeczywistości nie jest najlepiej.

– Statystycznie rzeczywiście Słowacja jest chrześcijańska, w większości katolicka, ale drugą sprawą jest życie, w jakim stopniu wypełniamy w praktyce te wartości i zasady chrześcijańskie. A jeśli chodzi o naszą religijność, to tu sytuacja jest podobna jak w Polsce – na ogół jeszcze przetrwała tradycja chrztów dzieci, katolickich ślubów i pogrzebów, udziału w niedzielnych Mszach świętych, ale też daje się zauważyć spadek tych praktyk, zwłaszcza w odniesieniu do korzystania z sakramentów. Istnieją także różnice między poszczególnymi regionami kraju, np. między północą a zachodem, ale nawet w obrębie jednego regionu można zauważyć różny stopień praktyk, np. w jednym województwie są wsie, w których ludzie bardzo biorą liczny udział w życiu religijnym, a są takie, gdzie te praktyki są dużo słabsze. Tak więc wiele zależy od regionu Słowacji.

Gdy przyjeżdża papież, to przybywa Następca św. Piotra, aby umocnić swych braci w wierze.

Ksiądz Biskup jest wybitnym historykiem Kościoła, czy można prosić o przypomnienie w wielkim skrócie dziejów chrystianizacji tych ziem? Chodzi zwłaszcza o Nitrę, która jest kolebką chrześcijaństwa w Waszym kraju. Św. Jan Paweł II nazwał nawet kiedyś to miasto „Betlejem Kościoła słowackiego”...

– Słowacja leży na wschodzie, ale i w sercu Europy, a więc na obszarze ważnym strategicznie i kulturowo, przez który przechodziły różne drogi i szlaki, także handlowe, np. Szlak Bursztynowy. Pierwsza wzmianka o miejscowych mieszkańcach, oczywiście jeszcze nie Słowakach, ale o ich dalekich przodkach, pochodzi z dzieła Marka Aureliusza „Rozmyślania (O sobie samym lub o swoim życiu)” (161/180 po Chr.). Jest tam mowa m.in. o cudownym deszczu, który miał spaść nad rzeką Hron koło dzisiejszego Hronskiego Beňadika (ok. 40 km od Nitry, dziś jest tam stare opactwo benedyktyńskie) w czasie walk żołnierzy chrześcijańskich z pogańskimi. Ci pierwsi uklękli i modlili się do Boga o deszcz, który miał ich napoić i pokonali nieprzyjaciela. Potem syn Marka Aureliusza – Kommodus kazał umieścić tę scenę na kolumnie zwycięstwa, która dziś znajduje się na Piazza Navona w Rzymie. W swym dziele autor wspomina, że pisał je nad brzegiem rzeki Gran, czyli dzisiejszym Hronem. Jest to taki pośredni dowód na obecność chrześcijaństwa na naszej ziemi, sięgający II stulecia. Potem pojawiały się tu różne misje, m.in. mnichów iroszkockich z wysp brytyjskich, ale przede wszystkim z ziem niemieckich, m.in. z Ratyzbony i z Pasawy. Było to tzw. „Patrocinium św. Emmerama”, które mamy w naszej katedrze. Istnieje też zapis, że na początku IX wieku przybyli do Nitrawy (czyli dzisiejszej Nitry) księża, aby zbudować kościół, który konsekrował biskup salzburski Adalgram tuż przed rokiem 830, a więc przybyciem misji św. Cyryla i Metodego na ziemie morawskie. Niedawno w pobliskiej od nas miejscowości Bojná (40-50 km od Nitry) znaleziono resztki dzwonu i jakieś płyty z wizerunkami aniołów, będące częścią ołtarza lub relikwiarza, prawdopodobnie było to powiązane z misją z Akwilei. We wsi Nitrianska Blatnica niedaleko Bojny znajduje się kościół św. Jerzego, którego część murów jest datowana na połowę IX wieku. Najbardziej znana jest misja cyrylo-metodiańska, którą zaprosił na te ziemie książę Rościsław. Poprosił on papieża o przysłanie misjonarzy, którzy mogliby głosić Ewangelię w języku zrozumiałym przez wszystkich. Papież nie był na to przygotowany, tym bardziej że jedynym narodem słowiańskim, który był już wówczas schrystianizowanym, byli Chorwaci, poza tym nie chciał się mieszać do kompetencji biskupów z Salzburga, którym podlegali Słowianie zachodni, toteż zwrócił się do cesarza bizantyjskiego i to on przysłał braci Cyryla i Metodego, którzy rozpoczęli są misję na ziemiach, należących przynajmniej częściowo, do dzisiejszej Słowacji.

Jak wyglądały relacje słowacko-polskie u zarania chrześcijaństwa na tych terenach? Ważnymi postaciami byli św. Świerad i Benedykt.

– Oni kontynuowali misję cyrylo-metodiańską. Powstawały pierwsze klasztory benedyktyńskie, z których najstarszy na dzisiejszych ziemiach słowackich – św. Hipolita na Záborze, niedaleko stąd – sięga jeszcze czasów wielkomorawskich i żyli tam głównie mnisi niemieccy. Gdy po śmierci św. Metodego zaczęto prześladować wyznawców liturgii słowiańskiej, część mnichów schroniła się w niektórych klasztorach i tam nadal ją sprawowali. I około roku 1000, gdy na Węgrzech władzę objął król Stefan (imię pogańskie – Vajk), rozpoczął chrystianizację swego narodu, wykorzystywał do tego klasztory benedyktyńskie i ich zakonników, To z ich grona wywodzili się pierwsi biskupi w jego kraju. Jako władca chrześcijański założył 10 biskupstw. Jednym z owych biskupów był Astryk, który przywiózł mu z Rzymu koronę, przeznaczoną początkowo dla króla Polski. Otóż on napisał legendę o Świeradzie, który został biskupem w Peczu (dziś Pécs w płd. Węgrzech); z opisu wynika, że Świerad dowiedział się o świętości i dobroczynności króla Stefana i postanowił w jego królestwie zakończyć życie. Jemu też przypisuje się kontynuację dzieła św. Metodego oraz tworzenie eremickiego – pustelniczego sposobu życia mniszego i zakładanie rekluzji, czyli takich eremów, w których zakonnik był całkowicie zamknięty i odcięty od świata. Dzisiejszą diecezję w Nitrze ustanowił papież jeszcze w czasach wielkomorawskich jako morawską, mianując jednocześnie jej pierwszym biskupem Wichinga – niemieckiego benedyktyna, zaznaczając przy tym, że podlega on Metodemu jako metropolicie. Nie wiemy jednak, gdzie była siedziba tej pierwszej metropolii, według niektórych historyków mógł to być Eger na Węgrzech.

Niezwykle ważnym okresem historii słowackiego Kościoła to czas tragicznych jego prześladowań w czasach komunistycznych. Dał mu też wielu męczenników oraz był okresem jego wzrostu duchowego i tożsamości.

– U nas, w Słowacji, lata po II wojnie światowej, szczególnie po komunistycznym puczu lutowym 1948 roku, sytuacja była może nawet gorsza niż w Czechach, gdyż łączono ją z istnieniem niepodległego państwa słowackiego i działalnością ks. J. Tiso. Właściwie to już po Układzie Monachijskim w 1938 r. zaczęły się rozdźwięki między nimi a nami, a wszystko to pogłębiło się jeszcze po wojnie. Oczywiście odbiło się to na sytuacji i na postrzeganiu Kościoła katolickiego przez komunistów. W latach 1945-48, a więc w krótkim okresie wolnej, jeszcze nie komunistycznej republiki, istniała w Słowacji niewielka Partia Demokratyczna o rodowodzie głównie protestanckim. W 1946 wygrała ona wybory w tej części federacji (w Czechach zwycięzcami okazali się komuniści) i biskupi nawet zachęcali do głosowania na nią z nadzieją, że po jej zwycięstwie będzie podział władzy i wpływów w społeczeństwie, ale po puczu 1948, gdy władzę przechwycili komuniści, nie było już mowy o żadnej demokracji. W nowym ustroju Kościół katolicki, a także wszystkie inne wspólnoty religijne były uważane za wroga socjalizmu. W wypadku katolików i ich więzi z Watykanem był dodatkowy zarzut, że Kościół jest agentem imperializmu, a wszyscy wierni są wrogami państwa. Potem przyszły lata pięćdziesiąte, gdy próbowano rozbić Kościół, niektórych biskupów i księży aresztowano i wytoczono im pokazowe procesy sądowe, np. w 1951 przed sądem stanął bp Ján Vojtaššák (1877-1965) i kilku innych biskupów. Skazano go, ponad 70-letniego mężczyznę, na 24 lata więzienia i wysoką grzywnę. Inny biskup – Eduard Nécsey (1892-1968) w latach 1950-51 przebywał w areszcie domowym; miał państwowego strażnika, który śledził go nieustannie, otwierał jego pocztę, kontrolował wszystkie jego wizyty, a nawet gdy chciała go odwiedzić jego staruszka matka, nie wpuścili jej do niego. Biskupa rożniawskiego wywieziono ze Słowacji do Czech, gdzie oczywiście nie mógł sprawować swego urzędu. W 1950, w czasie tzw. „barbarzyńskiej nocy” rozwiązano wszystkie zakony i zgromadzenia, a ich członków i członkinie umieszczono na siłę w kilku klasztorach i innych miejscach. Później zaczęła się podziemna formacja księży. Jednym z nich był mój poprzednik tu w Nitrze, kard. Ján Chryzostom Korec (1924-2015) został wyświęcony na biskupa już w wieku 27 lat przez innego podziemnego biskupa Pavola Hnilicę, któremu potem udało się przedostać za granicę. Podobnie podziemnym biskupem był Róbert Pobožný (1890-1972) z Rożniawy. Ci „tajni” biskupi również potajemnie świecili księży, np. kard. Korec wyświęcił w ten sposób ponad 200 kapłanów. Kandydaci przygotowywali się do kapłaństwa, pracując w zawodach świeckich, a nawet przebywając w więzieniach. Ale niektórzy przyjęli też święcenia w Polsce np. z rąk kard. Karola Wojtyły albo w Niemczech.

W Polsce toczy się duża dyskusja, również w kontekście historycznym nt. wzajemnego przenikania się struktur władzy państwowej z kościelną i ich współistnienia. Dla słowackich, i nie tylko, historyków kłopotliwa jest ocena roli Słowacji w czasie II wojny światowej i prezydentury ks. Jozefa Tiso. Pamiętam, że w latach 90. było to w Słowacji bardzo żywo dyskutowane, byli ludzie, opowiadający się za jego rehabilitacją, a nawet za jego beatyfikacją jako męczennika i inni, którzy nawet nie chcieli o tym słyszeć.

– To rzeczywiście jest zagadnienie, które dzieli ludzi także dziś. W tym kontekście warto wspomnieć biskupa spiskiego Jána Vojtaššáka, którego proces beatyfikacyjny właśnie się toczy. Nie był on politykiem, ale był członkiem Rady Państwa (organu doradczego rządu Słowacji). Inna postać, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął to Jan Eszterházy, który jeszcze bardziej był zaangażowany w politykę jako poseł do parlamentu słowackiego. Oceny tych postaci są bardzo zróżnicowane zależnie od punktu widzenia danej osoby. Cóż polityka niekiedy jest pewnym skomplikowanym misterium. Trudno o jednoznaczne oceny. Procesy beatyfikacyjne są w toku, zobaczymy do jakich wniosków dojdą ci, którzy je prowadzą.

Dziś jesteśmy świadkami całkowitego rozmywania chrześcijańskich korzeni Europy. Dlaczego tak ważne jest podkreślanie roli chrześcijaństwa na naszym kontynencie?

– Benedykt XVI powiedział kiedyś, że kto nie dba o korzenie drzewa, na próżno czeka na owoce z jego korony. Trzeba stale o to się troszczyć, doglądać tych korzeni, a wtedy można spodziewać się owoców. Człowiek nie może pomijać ani porzucać swej historii i przeszłości. Nie jest to wcale oglądanie się wstecz ani coś muzealnego, ale jest to część naszej samoświadomości, którą musimy pielęgnować jako część naszej tożsamości i troski o przyszłość. Wielu młodych ludzi uważa dziś, że nie należą ani do swego kraju, narodu czy nawet do Europy, ale należą do świata, są jego obywatelami, ale po latach nawet ci najbardziej kosmopolityczni licznie wracają do swych korzeni, widzą, że tu jest ich miejsce.

Wspomniał Ksiądz Biskup kard. Karola Wojtyłę. Czy św. Jan Paweł II jest obecny w świadomości Słowaków? Na Słowacji można spotkać wiele jego pomników i innych wyrazów upamiętnienia papieża Polaka.

– Myślę, że żyje on w pamięci naszego narodu, ludzie pamiętają, że trzykrotnie przebywał na naszej ziemi, że przyjmował w Rzymie naszych pielgrzymów. Ze swego okna widzę pomnik św. Jana Pawła II i ludzi, gromadzących się przy nim. Ważne, że dzieci wiedzą, kto to jest, choć nigdy nie widziały go na żywo. Papież z Polski cieszy się u nas dużą popularnością i szacunkiem.

Ksiądz biskup miał okazję spotkać się z nim osobiście?

– Tak, w 1994 pracowałem w Archiwum Watykańskim i z grupą księży byliśmy w Castel Gandolfo, gdzie papież przyjął nas na audiencji prywatnej. Dyrektor biblioteki ks. Bielas zabrał nasz rok na spotkanie z Ojcem Świętym. On zapytał mnie, skąd jestem, a gdy mu powiedziałem, że z Nitry, zapytał o kard. Korca. Papież miał dobrą pamięć. Potem jeszcze spotkaliśmy się w czasie audiencji ogólnych.

Ksiądz Biskup wspomniał kard. Jána Korca. To z pewnością wyjątkowa postać Kościoła słowackiego...

– Tak, oczywiście. W jego osobie można zobaczyć te wszystkie przemiany, które były udziałem Kościoła w Słowacji. Był jezuitą, a wstąpił do zakonu jeszcze w latach I Republiki Czechosłowackiej, kształcił się w czasie wojny, a potem, gdy przyszła ta „barbarzyńska noc”, zmuszono go do powrotu do życia świeckiego. Pozostał kapłanem i w 1951 r. „tajnym” biskupem. Nie mogąc pełnić posługi duchownej, musiał pracować fizycznie, głównie w Bratysławie, gdzie mieszkał a dojeżdżał potem do miejscowości, w której działał duszpastersko. Tam do dzisiaj mają rzeczy, których używał w swojej posłudze. W swoim mieszkaniu przyjmował różnych ludzi, którzy przychodzili do niego po błogosławieństwo, czy po poradę. Pisał książki o tematyce teologicznej, historycznej, filozoficznej. Później, gdy władze zaczęły zwalniać księży z więzień, jego w 1960 skazano na 12 lat więzienia za to, że chciał być zakonnikiem, a zakony były zakazane. Na wolność wyszedł w 1968, w czasie „Praskiej Wiosny”. Wkrótce potem wyjechał do Rzymu, gdzie przyjął go na audiencji Paweł VI, który udzielił mu błogosławieństwa a na znak szacunku podarował mu swój pierścień, który otrzymał jeszcze jako arcybiskup Mediolanu. Ale potem, w 1968 r. była interwencja Układu Warszawskiego, zaczęła się tzw. „normalizacja” i ks. Korec nie mógł pracować jako kapłan. Znów musiał stać się robotnikiem. Dopiero po zmianach ustrojowych pod koniec 1989 w 1990 został w pełni zrehabilitowany. Jan Paweł II mianował go już oficjalnie biskupem Nitry a w 1991 – kardynałem. Ja mam 63 lata i już od 16 lat jestem biskupem a on w tym wieku nie mógł jeszcze sprawować swego urzędu. Był to z pewnością ktoś szczególny w Kościele słowackim.

A jak wyglądała Ekscelencji droga do kapłaństwa, a potem biskupstwa?

– No cóż, jestem dzieckiem socjalizmu, pochodzę z rodziny rolniczej z małej wioski koło granicy z Polską. Już jako mały chłopiec marzyłem o tym, żeby zostać księdzem, na co wpływ miał przykład tych kapłanów, z którymi się wtedy stykałem. Ukończyłem gimnazjum w Czadcu, po czym zgłosiłem się do seminarium duchownego, ale mnie nie przyjęto. Co ciekawe, że z naszego powiatu było nas trzech, którzy chcieli wstąpić do seminarium i dwóch przyjęto a mnie nie. Poszedłem więc do pracy w Ostrawie (Morawy), potem wzięli mnie do wojska w starym, historycznym mieście Stará Boleslav. Po wyjściu do cywila znów pracowałem, ale w końcu w 1980 dostałem się do seminarium i w czerwcu 1985 zostałem wyświęcony na kapłana. Władza nie była już tak ostra jak dawniej, ale nadal trzeba było mieć zgodę rządową na pełnienie funkcji duchownych. Uczyłem też religii w szkołach, ale rodzice, którzy posyłali swoje dzieci na nią, byli prześladowani. Jednocześnie niemal wszyscy chrzcili swoje dzieci, ale musieli „nosić maskę”, czyli ukrywać to. Na Orawie mówiono, że tam ogłaszano, iż zebranie komitetu powiatowego partii odbędzie się po Mszy św. Tak to wtedy wyglądało. Pracowałem potem w kilku miejscach jako wikary, w 1990 zostałem prefektem, a następnie rektorem w seminarium duchownym, a w końcu trafiłem do Nitry.

Jakie największe problemy, stojące przed społeczeństwem i Kościołem słowackim, widzi obecnie Ksiądz Biskup?

– Zasadniczo są to te same problemy, które stoją przed współczesną Europą i światem oraz ludzkością, która chce iść swoją własną drogą, a szukając w życiu własnej „wolności”, często przekreśla i pomija te zasady i wolności, na których opiera się Kościół i społeczeństwo, a które przekazał jej Bóg.

W Polsce jednym z „gorących” problemów jest sprawa ideologii LGBT. Czy w Słowacji to również temat, który podejmuje Kościół?

– Ewangelia jednoznacznie wskazuje na drogę, którą mamy iść i Kościół głosi te zasady, które nieraz wywołują kontrowersje i sprzeciwy w różnych środowiskach. Ale Kościół musi to robić, jeśli chce pozostać wierny prawdzie i nauczaniu Pana Jezusa, który powiedział przed Piłatem: „Moje królestwo nie jest z tego świata”.

Jakie znaczenie będzie miała ta wizyta zarówno dla Kościoła, jak i dla państwa słowackiego i w ogóle dla Słowaków?

– Gdy przyjeżdża papież, to przybywa Następca św. Piotra, aby umocnić swych braci w wierze. Wizyta papieża na Słowacji ma przede wszystkim wymiar duszpasterski, aby przypomnieć o wartościach, które może trochę zaniedbaliśmy i o których nieraz zapominamy, np. sprawy obrony życia. Ale jest też społeczny wymiar tej podróży, są to oczekiwania wielu osób, w tym także tych, którzy stoją daleko od Kościoła, niepraktykujących. Wszyscy oni również w obecnych czasach widzą w papieżu Franciszku autorytet, postrzegają go jako człowieka, który łączy ludzi i działa na rzecz pojednania.

A czego osobiście oczekuje Ksiądz Biskup od papieskiej wizyty?

– Mam nadzieję, że to, co Pana Jezus powiedział Apostołowi: „Posyłam cię, abyś umacniał swoich braci w wierze”, przyniesie owoce w czasie tej podróży. Oczekuję, że będzie to odnowa naszej wiary i ukazanie radości jej wyznawania. Teraz trzeba przede wszystkim modlitwą wspierać przygotowania do wizyty.

Źródło: KAI / tk

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słowacki biskup: przybycie Ojca Świętego na Słowację ma duszpasterski i społeczny wymiar
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.