Sprawa abp. Lengi: od arcybiskupa powinien odciąć się przewodniczący Episkopatu
„Tak naprawdę mamy do czynienia z kukułczym jajkiem, z którym nikt nie wie, co zrobić” – mówi jeden z księży pytany przez Tomasza Krzyżaka.
Jego wypowiedź cytuje publicysta „Rzeczpospolitej” w artykule „Abp Jan Paweł Lenga: Kłopot z (nie)polskim hierarchą”. Krzyżak przedstawił w nim problemy z odpowiedzialnością za emerytowanego biskupa.
Krzyżak przywołuje wczorajszy komunikat rzecznika KEP, w którym ks. Paweł Rytel-Andrianik podkreślił, że abp. Lenga „nigdy nie był i nie jest członkiem Konferencji Episkopatu Polski”, a jego wypowiedzi nie można utożsamiać ze stanowiskiem polskich biskupów.
Abp Lenga publicznie przyznaje, że uważa obecnego papieża za heretyka i jest znany z licznych wypowiedzi bezpośrednio uderzających w Ojca Świętego, ale właściwie nie wiadomo kto miałby podjąć jakiekolwiek działania w stosunku do arcybiskupa. „Komunikat rzecznika odcinający się od arcybiskupa to właściwie jedyne, co można w jego sprawie oficjalnie zrobić. Formalnie nie podlega on władzy żadnego z polskich biskupów, lecz Stolicy Apostolskiej” – pisze Krzyżak.
Sprawa problematycznego hierarchy jest o tyle trudna, że skupia jak w soczewce kwestię odpowiedzialności za samowolną jednostkę w Kościele. Wygląda na to, że nikt nie ukróci tego typu zachowań. Warto zatem przeanalizować jakie ośrodki władzy są w grze jeśli chodzi o Lengę.
Abp Lenga jest emerytowanym biskupem Karagandy w Kazachstanie. Jeśli po przejściu na emeryturę mieszkałby na terenie swojej dawnej diecezji, to odpowiadałby przed obecnym metropolitą. Lenga nie pozostał w obrębie Kościoła lokalnego w którym pracował, a wrócił do Polski.
„Uważam, że od arcybiskupa Lengi oficjalnie powinien odciąć się przewodniczący Episkopatu” – komentuje sprawę anonimowy rozmówca Tomasza Krzyżaka. Abp Lenga nie jest jednak polskim biskupem w tym sensie, że nie należy do Konferencji Episkopatu Polski. To podkreślił wczoraj rzecznik KEP i ta informacja jest dość oczywista, ponieważ utworzona w 1999 roku diecezja Karaganda należy do metropolii Astana. Jej obecnym metropolitą jest abp Tomasz Peta, głowa Konferencji Episkopatu Kazachstanu.
Trzeci ośrodek, z którym jest powiązany abp Jan Paweł Lenga to zakon marianów. Zanim został biskupem, Lenga należał właśnie do tego zgromadzenia i dziś mieszka w Polsce na terenie klasztoru w Licheniu Starym. Zbigniew Nosowski dotarł do informacji, że miejsce zamieszkania na prośbę samego abp. Lengi wskazała biskupowi Stolica Apostolska. „W sensie formalnym nie jest jednak domownikiem domu zakonnego, tzn. nie podlega władzy przełożonych, choć pozostaje członkiem Zgromadzenia” – mówił Nosowskiemu ks. Piotr Kieniewicz MIC, sekretarz Prowincji Polskiej Marianów. Jako biskup-emeryt Lenga „formalnie podlega ordynariuszowi diecezji w Karagandzie oraz – jak każdy biskup – papieżowi” – dodawał ks. Kieniewicz. To odsyła do czwartego ośrodka – nuncjatury apostolskiej, czyli reprezentacji Stolicy Apostolskiej w Polsce.
Nuncjusz wydaje się być najlepszym kandydatem do odpowiadania za biskupa-emeryta, ponieważ jest przedstawicielem Watykanu. To właśnie do nuncjusza był adresowany list Zbigniewa Nosowskiego, który redaktor naczelny „Więzi” przesłał jesienią zeszłego roku po podobnych wybrykach abp. Lengi. Nuncjatura odpisała, że problem zna, lecz od tej pory milczy i nie wiadomo o podjęciu dalszych kroków.
Najciekawsze jest to, że nawet taki ośrodek może nie mieć oddziaływania na abp. Lengę. „Problem w tym, że arcybiskup nie uważa Franciszka za papieża, a zatem istnieje prawdopodobieństwo, że nie podporządkuje się także zaleceniom kierowanych przez niego urzędów” – ocenia jeden z rozmówców Krzyżaka.
Wygląda więc na to, że abp Lenga może mówić co chce i nie bardzo wiadomo, kto może pociągnąć go do odpowiedzialności za głoszenie szkodliwych, krzywdzących poglądów.
Skomentuj artykuł