"Sprawa Funduszu Kościelnego budzi niepokój"

(fot. malloq / sxc.hu)
KAI / wm

Wypowiadając się dla KAI przedstawiciele Kościołów i związków wyznaniowych wyrazili zaniepokojenie zapowiedziami ministra Michała Boniego, iż rząd będzie dążył do "usamodzielnienia płacenia przez duchownych składek ubezpieczenia", dotychczas uiszczanego przez Fundusz Kościelny. Strona rządowa przedstawi swoje propozycje 15 i 16 marca na spotkaniach z Episkopatem Polski oraz przedstawicielami innych wyznań.

Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni, odpowiedzialny w rządzie za kwestie wyznaniowe powtórzył dziś w Radiu Zet, że strona rządowa opowiada się za "usamodzielnieniem" płacenia składek ubezpieczeniowych - emerytalnych, społecznych i zdrowotnych - przez same Kościoły i związki wyznaniowe.

- Będziemy prosili Kościoły i dyskutowali, jak mogą same zapłacić składki ubezpieczeniowe za duchownych - powiedział Boni, informując że rząd przedstawi swoje propozycje w tej kwestii 15 i 16 marca - na spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu oraz spotkaniu rządu z Kościołami mniejszościowymi i przedstawicielami innych wyznań.

Boni podkreślił, że rząd nie jest za likwidacją Funduszu Kościelnego, ale za przeniesieniem części ubezpieczeniowej na Kościoły. - Nie mówię o likwidacji, z pełną świadomością używam określenia "usamodzielnienie płacenia składek", czyli zdjęcie jednej z możliwych funkcji z Funduszu Kościelnego. Teraz państwo uważa, że ze względu na zmiany w systemie emerytalnym trzeba usamodzielnić ten model płacenia składki - dodał.

Choć na razie szczegóły propozycji rządu nie są znane, Kościoły i związki wyznaniowe wyraziły w rozmowie z KAI niepokój zapowiedziami ministra Boniego.

Biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego Marek Izdebski mówi krótko: "Nam się ten pomysł nie podoba". Jego zdaniem Fundusz powinien nadal funkcjonować, tym bardziej, że majątki zabrane Kościołom przez komunistów zostały oddane tylko częściowo. - To jest szczególnie ważne dla Kościołów biednych i małych, tak jak nasz. Istnienie Funduszu to dla nas 'być albo nie być' - twierdzi zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Bp Izdebski podkreśla, że stanowisko jego Kościoła jest podobne do tego, które prezentuje Kościół rzymskokatolicki. - Gdyby rząd przedstawił jakiś alternatywny sposób rozwiązania, to można by dyskutować. Natomiast jeśli się mówi tylko: 'likwidujemy', to jest to dla nas nie do przyjęcia - podkreśla w rozmowie z KAI biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.

Z kolei biskupa Kościoła Zielonoświątkowego Marka Kamińskiego najbardziej niepokoi fakt, że sprawa ubezpieczeń dla duchownych i Funduszu Kościelnego istnieje w mediach, a nie w dialogu między rządem a Kościołami. Biskup chciałby usłyszeć od ministra Boniego jaką rząd ma strategię w tych sprawach. - Czy chodzi o to, żeby nas postraszyć, czy o dialog społeczny? - pyta bp Kamiński. Jednocześnie zwraca uwagę, że choć parafie zielonoświątkowe liczą nieraz zaledwie kilkudziesięciu wiernych, to jednak Kościół ten wnosi duży wkład w pomoc najbiedniejszym i różne inicjatywy społeczne. - Naszą siłą jest to, że nad nami czuwa Pan Bóg Wszechmocny i nawet jeśli królowie ziemscy nie będą nam łaskawi, to sobie poradzimy. Lepiej byłoby jednak, gdyby udało się połączyć to, co boskie i to, co cesarskie - powiedział KAI bp Marek Kamiński.

- Jesteśmy zainteresowani przede wszystkim tym, żeby rząd z nami rozmawiał. Jesteśmy obywatelami tego państwa, zrzeszamy jego obywateli i mamy takie prawa i obowiązki jak inni, należy z nami rozmawiać - uważa Adam Pastucha, wiceprezes Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.

Jego zdaniem, "clue problemu tkwi w szczegółach". - To, że rząd mówi, że mamy się usamodzielnić to jedna sprawa. Inna sprawa, na jakich warunkach ma się to odbyć - czy za "usamodzielnienie" Kościoły dostaną coś w zamian? Sama likwidacja Funduszu Kościelnego, a w zamian nic - nie wchodzi w rachubę - stwierdza luteranin w rozmowie z KAI.

- Bez Kościoła rzymskokatolickiego sobie nie poradzimy, trzeba to robić wspólnie z nim. Powinniśmy się wspierać i przemawiać w tej sprawie jednym głosem. Niedobre byłoby podejście 'każdy sobie rzepkę skrobie' - uważa zwierzchnik Kościoła polskokatolickiego bp Wiktor Wysoczański. Zwraca on uwagę, że niektóre Kościoły mniejszościowe są "słabiutkie" i zrzucenie na nich obowiązku płacenia składek za ubezpieczenia zdrowotne jest nierealne. - Nie bardzo wierzę w to, że państwo zostanie aż tak bardzo zrujnowane, jeśli kilkudziesięciu naszym duchownym będzie się opłacało składki ubezpieczeniowe - powiedział KAI bp Wysoczański.

Zapowiedź ministra Boniego niepokoi także wyznawców judaizmu. - Nie jestem pewien, czy to jest dobra droga - mówi KAI Piotr Kadlčik, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Ze względu na skalę problemu, jaki może powstać po likwidacji Funduszu Kościelnego, rozumie on "powód do niepokoju" ze strony Kościoła katolickiego. - W naszym przypadku jest inny powód: mamy nieliczną społeczność, nielicznych duchownych, więc takie obciążenia będą dla nas szalenie trudne do zniesienia - wyjaśnia przewodniczący Gmin Wyznaniowych Żydowskich.

Jak dodaje, proces odradzania się żydowskich gmin wyznaniowych w Polsce, także pod względem materialnym, następuje bardzo powoli i każda zapowiedź redukcji wsparcia ze strony państwa może budzić niepokój.

- W ciągu ostatnich 20 lat mniej lub bardziej skutecznie udaje nam się odbudować naszą społeczność, dlatego każdy dodatkowy koszt tego procesu stanowi dla nas poważne obciążenie - uważa Kadlčik. - Nam zabrano praktycznie wszystko. Proces, który rozpoczęli Niemcy a kontynuowali komuniści, zakończył się w latach 1968-1971. Jesteśmy w połowie procesu odzyskiwania zabranego majątku, komisja regulacyjna rozpatrzyła czterdzieści parę procent spraw, z czego połowę odrzucono, ale ważne że to postępuje - uważa Kadlčik. - Bardzo trudno jest mi wierzyć, że rząd podejmie autorytarną decyzję, bez konsultacji i jakiegoś konsensusu. Nie wyobrażam sobie tego - dodaje.

Kościół prawosławny odmówił na razie komentarza. Jak poinformował KAI ks. Henryk Paprocki, rzecznik Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w RP, oficjalne stanowisko będzie znane po spotkaniu Kościołów mniejszościowych z rządem.

Biskup naczelny Kościoła Starokatolickiego Mariawitów Ludwik M. Michał Jabłoński oświadczył, że jego Kościół nie przewiduje odrębnego stanowiska w tej sprawie, tym bardziej, że trudno się odnosić do czegoś, co nie zostało oficjalnie przedstawione Kościołom.

Fundusz Kościelny został powołany na mocy ustawy z 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki. Miała być to forma rekompensaty dla Kościołów za przejęte przez państwo nieruchomości ziemskie. Nigdy jednak wartość tych dóbr nie została oszacowana, a wysokość środków Funduszu zależała od decyzji politycznych.

W 2011 r. na Fundusz przekazano 89 mln zł, czyli 0,03 proc. budżetu państwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Sprawa Funduszu Kościelnego budzi niepokój"
Komentarze (5)
7 marca 2012, 09:14
powinien byc zlikwidowany ten Fundusz. Obserwując zaciekłość biskupów KK nasuwa się wniosek o pazerności naszych hierarchow. Sa bardzo pazerni, chcą by spadkobiercy złodzieja jakoś rozliczyć się z tego co zabrano związkom wyznaniowym! Tak być nie może.
X
xP
7 marca 2012, 08:47
powinien byc zlikwidowany ten Fundusz. Obserwując zaciekłość biskupów KK nasuwa się wniosek o pazerności naszych hierarchow.
S
Słaba
6 marca 2012, 22:02
W tej sytuacji nie oplaca się płacić składek na ZUS. Kościół powinien utworzyć własny fundusz emerytalny dla księży, zakonników i zakonnic. Może lepiej byłoby stworzyć alternatywne ubezpieczenia społeczne nie tylko dla duchownych ale i dla świeckich różnych wyznań. Może to utopia, ale o ZUS mam bardzo złe zdanie, oparte na moim doświadczeniu. A swoją drogą "oszczędności", które robi rząd, wydając zarazem ogromne pieniądze na różne "igrzyska", to chyba bardziej gra polityczna niż troska o finanse.
jazmig jazmig
6 marca 2012, 17:56
 W tej sytuacji nie oplaca się płacić składek na ZUS. Kościół powinien utworzyć własny fundusz emerytalny dla księży, zakonników i zakonnic.
AP
Adrian Podsiadło
6 marca 2012, 16:26
Ten rząd zna się tylko jednym: PR i propaganda. I tyle w temacie.