Sudan: proces skazanej na śmierć chrześcijanki
Meriam Yahya Ibrahim, skazana w Chartumie na karę śmierci przez powieszenie za rzekomą apostazję z islamu będzie miała nowy proces. Taką decyzję podjął sąd najwyższy Sudanu, niewątpliwie pod naciskiem wielu państw i organizacji międzynarodowych.
"Śledziliśmy tę sprawę przez naszą ambasadę od chwili, kiedy wyrok został publicznie ogłoszony" - powiedziała minister spraw zagranicznych Włoch Federica Mogherini. Rozmawiała też o tym z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki-moonem. Jego rzecznik prasowy Stéphane Dujarric wezwał Sudan, by "wypełnił obowiązki wynikające z prawa międzynarodowego co do wolności religijnej".
Egipski jezuita ks. Khalil Samir w wypowiedzi dla agencji Asianews zwrócił uwagę, że przypadek skazania na śmierć 27-letniej Meriam nie jest niczym wyjątkowym: "Każdego roku wiele osób jest zabijanych, jeśli nie przez państwo, to przez własne rodziny. Jeśli ktoś publicznie przyzna się do porzucenia islamu, to musi zostać zabity. Taka jest zasada islamskiego prawa" - dodał ten wytrawny znawca islamu.
Meriam Yahyę Ibrahim, 27-letnią mieszkankę Sudanu w ósmym miesiącu ciąży, sędzia zapytał, czy jest gotowa wrócić do islamu. Odpowiedziała ona: "Jestem chrześcijanką" i ta odpowiedź zdecydowała o wydaniu wyroku śmierci. Wzbudziło to liczne protesty polityków i organizacji na całym świecie.
Ojciec skazanej był muzułmaninem. Według islamskiego prawa szariatu, przyjętego na początku lat 80. do kodeksu karnego Sudanu, oznacza to, że jego córka jest automatycznie muzułmanką. Meriam powiedziała w sądzie, że ojciec porzucił jej matkę chrześcijankę, gdy ona była dzieckiem. Matka wychowała ją w swojej wierze. Meriam uważa więc, że nigdy nie była muzułmanką. W 2011 roku wyszła za mąż za chrześcijanina. Obecnie przebywa w więzieniu razem z dwuletnim synkiem.
Ponieważ według szariatu Meriam jest muzułmanką, sąd uznał jej małżeństwo za nieważne, a pożycie za cudzołóstwo. Z tego powodu przed wykonaniem wyroku śmierci za apostazję przez powieszenie otrzyma jeszcze 100 uderzeń biczem. Jej mąż Daniel Wani po ogłoszeniu wyroku, który ma być wykonany po urodzeniu dziecka, powiedział: "Nie wiem, co mam robić, tylko się modlę". Wyrok nie jest prawomocny.
Na całym świecie podniosły się protesty. Listy w jej obronie można wysyłać na adres: meriamdevevivere@avvenire.it
Skomentuj artykuł