Syria: ponad połowa chrześcijan opuściła kraj
W ciągu ponad pięciu lat wojny w Syrii ponad połowa tamtejszych chrześcijan opuściła już ten kraj - powiedział w wywiadzie dla francuskiego dziennika "La Croix" dyrektor Jezuickiej Służby Uchodźcom w tym kraju, o. Nawras Sammour.
Powołał się na dane ONZ, według których w 2015 r. aż 83 proc. Syryjczyków żyło poniżej progu ubóstwa, wobec 1/3 przed wojną. Starsze osoby z klasy średniej mogą zaspokajać swe podstawowe potrzeby dzięki posiadanym oszczędnościom, ale niektórzy już wyczerpali swe rezerwy. Inni otrzymują pieniądze od krewnych z zagranicy, co przy spadku wartości syryjskiego funta i inflacji jest wielką pomocą.
Zakonnik ujawnił, że im dłużej trwa konflikt, tym bardziej fatalizm i obojętność ogarniają serca mieszkańców, który interesują się tylko dniem dzisiejszym, nie dbając o przyszłość, poddają się rozpaczy. Młodzi kończący naukę zadają sobie tylko jedno pytanie: kiedy wyjadę z kraju? Ludzi, którzy jeszcze mają nadzieję i chcą coś robić, stanowią nieliczną mniejszość.
Miejsca, w których wyznawcy Chrystusa żyli od początku chrześcijaństwa, zaczynają się wyludniać. Nikt nie wie, jaki będzie los 30 tys. chrześcijan, jacy pozostali jeszcze w Aleppo, na które wciąż spadają bomby i pociski. - Czy syryjscy chrześcijanie, którzy znaleźli schronienie zagranicą, wrócą do kraju, gdy zapanuje tu pokój? - zastanawia się o. Sammour i stwierdza, że mimo tęsknoty, "gdy ich dzieci zaczną się integrować gdzie indziej, trudno im będzie uczynić krok wstecz".
Chrześcijanie, którzy pozostają w Syrii, głównie w Damaszku, w Dolinie Chrześcijan (Wadi al-Nassara przy granicy z Libanem) i na wybrzeżu Morza Śródziemnego, stanowią "małą grupę". Mogą oni próbować nadać sens swej obecności, głównie poprzez zaangażowanie społeczne. Ale "znalezienie wyjścia z syryjskiego kryzysu znacznie przekracza ich możliwości". - Chrześcijanie potrzebują wsparcia wspólnoty międzynarodowej, różnych Kościołów na świecie, wsparcia nie tylko finansowego, ale w refleksji teologicznej nad sensem duchowego doświadczenia, które przeżywamy - wskazał jezuita.
Skomentuj artykuł