Szef ukraińskiej Eleos o polskiej pomocy: pamięć i duchowa więź są nie do przecenienia
Szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy w rozmowie z KAI mówił m. in. o obecnej sytuacji na Ukrainie oraz współpracy ekumenicznej i międzyreligijnej. Przypomniał, że wojna na Ukrainie trwa od 2014 r. - Wspólnota międzynarodowa inaczej patrzy na naszą sytuację niż my, bardziej nerwowo. Z kolei dla Ukraińców obecna sytuacja to nic nowego - podkreślił.
- Dla mnie niezwykle cenne są codzienne dowody solidarności i pomocy ze strony Polaków, choćby zwyczajne telefony z pytaniem jak się czuję i w czym można nam pomóc. Pamięć i duchowa więź w tych ciężkich czasach są czymś nie do przecenienia - powiedział ks. Sergiej Dmitriew z Kijowa, szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy.
- Gdyby doszło do inwazji, to Rosja musiałaby zabić setki tysięcy naszych ludzi. Czy zdają sobie z tego sprawę, nie wiem. Nasza sytuacja przypomina kryzys kubański w 1962 r. pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. Wtedy też obawiano się i mówiono, że Sowieci zaatakują Amerykę. Teraz też mamy sytuację permanentnego politycznego zastraszania – powiedział ks. Dmitriew.
Wojna Rosji z Ukrainą to niebotyczne koszty
Zwrócił uwagę, że wojna z Ukrainą wpędziłaby Rosję w niebotyczne koszty. - Podam przykład: utrzymanie żołnierza amerykańskiego kosztuje państwo ok. 800 dolarów dziennie i przyjmijmy, że żołnierza rosyjskiego 200 dolarów, pomnóżmy to przez 200 tys. zgromadzonego przy naszych granicach wojska - to utrzymanie takiej armii idzie w miliardy. Przypomnijmy czasy Gorbaczowa, to przecież wyścig zbrojeń doprowadził przede wszystkim do upadku Związku Sowieckiego. Teraz jest analogicznie. Gdyby doszło do wojny to doprowadziłoby to do ekonomicznego i politycznego upadku Rosji, nie mówiąc o upadku moralnym a także religijnym. Doprowadziłaby ona do całkowitego upadku rosyjskiego społeczeństwa – powiedział duchowny.
Wskazał na pewne objawy paniki, ale podkreślił, że nie są one powszechne: na przykład żadna z rodzin wojskowych nie wyjechała i nie zamierza tego robić. Z kolei dyplomaci, którzy wyjechali, postąpili według obowiązujących w sytuacji konfliktów instrukcji. Zwrócił też uwagę, że bardzo wiele osób zgłasza się do oddziałów obrony terytorialnej.
"Nie siejemy strachu i paniki, po prostu jesteśmy ze społeczeństwem"
Zaznaczył, że obecna sytuacja ma też dobre strony, przede wszystkim jednoczy społeczeństwo. - Także jednoczy i zbliża nasze Kościoły prawosławny, rzymskokatolicki i greckokatolicki. Jesteśmy blisko społeczeństwa i modlimy się za Ukrainę. Z tego wyłamuje się Kościół prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego. Jako Kościół Prawosławny Ukrainy wzywamy i modlimy się o pokój, robimy wszystko by pomagać żołnierzom, którzy są na froncie, ich rodzinom oraz wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują. To samo robi Kościół katolicki. Co ciekawe w ostatnich sondażach dotyczących najważniejszych autorytetów społecznych Ukrainy na pierwszym miejscu znalazł się zwierzchnik naszego Kościoła, metropolita Epifaniusz a na drugim papież Franciszek. Nie siejemy strachu i paniki, ale po prostu jesteśmy ze społeczeństwem – powiedział ks. Dmitriew.
Wskazał na ciężką sytuację materialną i duchową ukraińskiego społeczeństwa, czemu stara się przeciwdziałać przede wszystkim Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych, która zajmuje się nie tylko bieżącymi sprawami, pomocą weteranom, bezdomnym, ubogim itp., ale też niepokojącymi zjawiskami społecznymi jak przemoc w rodzinie. Współpracę zacieśniła także walka z pandemią koronawirusa.
Widać wielką solidarność międzynarodową
Ks. Sergiej Dmitriew zwrócił uwagę na wielką solidarność międzynarodową z Ukrainą, w tym Polski. Na przykład już teraz, w wypadku wojny, ponad 200 miast w Polsce zdeklarowało, że są gotowe przyjąć i pomagać ukraińskim uchodźcom. - W historii relacje ukraińsko-polskie różnie wyglądały, ale gdy Ukrainę dotykały kryzysy zawsze mogliśmy liczyć i otrzymywaliśmy pomoc od Polaków. Jest czymś wspaniałym, że nasza granica jest stale otwarta. Dla mnie niezwykle cenne są codzienne dowody solidarności i pomocy ze strony Polaków, choćby zwyczajne telefony z pytaniem jak się czuję i w czym można nam pomóc. Pamięć i duchowa więź w tych ciężkich czasach są czymś nie do przecenienia – powiedział szef Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy.
KAI / mł
Skomentuj artykuł