Sześciu zabitych w ataku na kościół w Burkina Faso
Sześć osób zostało zabitych, w tym ksiądz, w ataku uzbrojonej grupy mężczyzn na kościół katolicki w środkowo-północnej części Burkina Faso - podała agencja AFP. Do ataku doszło w niedzielę rano.
Napastnicy otworzyli ogień do wiernych na samym początku mszy świętej w kościele w Dablo - podał mer miasta Ousmane Zongo. Dablo leży 90 km od miasta Kaya, stolicy regionu Centre Nord i prowincji Sanmatenga.
Według źródeł w służbach bezpieczeństwa atak przeprowadziła grupa złożona z około dwudziestu kilku do trzydziestu uzbrojonych ludzi.
Był to pierwszy w Burkina faso atak na kościół katolicki od czasu, kiedy w tym kraju zaczęły się zamachy terrorystyczne.
"Podpalili kościół, a potem sklepik i bar, po czym udali się do ośrodka zdrowia, gdzie przeszukali lokal i spalili pojazd należący do głównej pielęgniarki - dodał Zongo. - W mieście panuje klimat paniki. Ludzie są uwięzieni w domach, nic nie działa. Sklepy i sklepiki są zamknięte. To praktycznie martwe miasto".
Do ataku na kościół doszło dwa dni po uwolnieniu na północy Burkina Faso czterech zakładników przez francuskie siły specjalne.
Burkina Faso od czterech lat jest miejscem coraz częstszych i coraz krwawszych ataków przypisywanych grupom dżihadystycznym, w tym Ansar ul Islam (nie mylić z Ansar al-Islam z irackiego Kurdystanu), Nusrat al-Islam (Grupie Wsparcia Islamu i Muzułmanów, GSIM) oraz EIGS - Państwu Islamskiemu na Wielkiej Saharze (organizacja terrorystyczna dżihadystów ideologii salafickiej).
Ataki, początkowo koncentrujące się na północy kraju, następnie objęły stolicę - Wagadugu - i inne regiony. Zginęło w nich według - rachuby AFP - co najmniej 400 osób. Głównie na północy kraju często atakowani są duchowni, tak chrześcijańscy, jak i muzułmańscy, uważani przez dżihadystów za nie dość radykalnych lub oskarżani o współpracę z władzami.
Niedzielny atak to drugi w ciągu dwóch miesięcy atak na kościół. Pierwszy miał miejsce w Silgadji, gdzie w końcu marca zaatakowano kościół protestancki i gdzie zginęło sześć osób.
W połowie marca ojciec Joel Yougbare, kapłan Djibo na północy kraju, został porwany przez uzbrojonych ludzi. 15 lutego ks. Cesar Fernandez, misjonarz salezjański pochodzenia hiszpańskiego, zginął w zbrojnym ataku dżihadystów w Nohao w centrum kraju.
Francuscy komandosi oswobodzili turystów w nocy z czwartku na piątek, w pobliżu granicy z Mali.
Od 2014 r. w Afryce Zachodniej trwa francuska operacja "Barchan" (Barkhane), w której uczestniczy 4,5 tys. żołnierzy. Początkowo Francuzi interweniowali w 2013 r. w Mali w celu ratowania tamtejszego rządu przed ofensywą grup islamistycznych. Obecnie operacja obejmuje Mali, Niger, Burkinę Faso, Czad i Mauretanię.
Sytuacja w Afryce jest skomplikowana - powiedział w niedzielnej debacie radia France Info specjalizujący się w sprawach Czarnego Kontynentu dziennikarz tygodnika "L’Express" Vincent Hugeux. Liczni obserwatorzy, przyznając, że bez wojskowej obecności Francji liczba ofiar ugrupowań terrorystycznych byłaby wielokrotnie większa, zgadzają się, że rozwiązanie problemów musi być polityczne.
Według organizacji pozarządowej Armed Conflict Location & Event Data Project od listopada 2018 roku do 26 marca tego roku w wyniku ataków dżihadystów zginęło prawie 5 tys. osób, wielokrotnie więcej niż rok wcześniej. "Mnożenie pożarów" nazwał rozprzestrzenianie się dżihadyzmu jeden z komentatorów dziennika "Le Monde", mające na celu zmuszenie francuskiego kontyngentu do poszerzenia zakresu działania ponad możliwości operacyjne.
Skomentuj artykuł