Taizé: cztery propozycje budowania komunii

Logo 36. Europejskiego Spotkania Młodych w Strasburgu, Wspólnota z Taizé
KAI / mh

W przeddzień rozpoczęcia 36. Europejskiego Spotkania Młodych w Strasburgu Wspólnota z Taizé opublikowała cztery propozycje: "Co zrobić, żeby komunia między ludźmi kochającymi Chrystusa stała się dostrzegalna". Jak zaznaczono podstawą wspólnej drogi, prowadzącej poprzez kolejne etapy do roku 2015 będzie nadal list "Odnowić więzi solidarności". Autorzy propozycji podkreślają, że chrześcijanie tworzą wielką wspólnotę przyjaźnie nastawioną do wszystkich ludzi. Mogą oni wspierać globalizację solidarności, która nie wyklucza żadnego narodu, żadnego człowieka.

Poniżej przedstawiamy cztery propozycje

Pierwsza propozycja - Dołączyć się do modlącej się lokalnej wspólnoty

DEON.PL POLECA

"Miłujcie się wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami" (J 13, 34)

Zdarzają się sytuacje, na przykład spotkania międzynarodowe, kiedy ta przyjazna wspólnota staje się widoczna. Te wydarzenia są jednak sporadyczne. W każdym miejscu można odnaleźć cząstkę tej wielkiej wspólnoty, nawet jeśli ta cząstka jest bardzo skromna. Nie można żyć wiarą w pojedynkę. Wiara rodzi się, kiedy przeżywamy ją w komunii, kiedy odkrywamy, że w Chrystusie jest źródło jedności, która nie zna granic.

Gdyby lokalne wspólnoty (nazywane także parafiami), grupy, duszpasterstwa, coraz bardziej stawały się miejscami przyjaznymi, gościnnymi, gdzie się wzajemnie wspieramy, gdzie troszczymy się o najsłabszych, o cudzoziemców i z uwagą wysłuchujemy tych, którzy nie podzielają naszych przekonań...

Sugestia dla wszystkich: czy udział w niedzielnej liturgii i w różnych wspólnych działaniach, także z osobami, których się nie wybiera, pomaga w przeżyciu komunii?

Sugestia dla odpowiedzialnych za duszpasterstwo: wysłuchać młodych ludzi, rozpoznać, co mogą wnieść do lokalnych wspólnot i pozwolić im działać, przygotować na to starszych.

Druga propozycja - Obdarzać ludzi przyjaźnią ponad granicami, które chcą nam to uniemożliwić

"Wszystko, co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci, zrobiliście dla Mnie" (Mt 25, 40)

Jezus dostrzegał potrzeby osób, które spotykał, przede wszystkim biednych, dzieci, ludzi, z którymi się nie liczono. Idąc za Nim, pokonujmy bariery, aby niosąc pomoc, docierać do potrzebujących. Okażmy im naszą solidarność wspólnie z chrześcijanami innych wyznań a także z osobami, które nie wyznają naszej wiary.

Niezależnie od tego, czy chodzi o ubóstwo materialne, czy o ubóstwo duchowe, solidarność zakłada wzajemność: kiedy niesiemy pomoc, to często my coś otrzymujemy.

Sugestia dla wszystkich: Spróbujmy w najbliższym roku zauważyć w sąsiedztwie trudną sytuację lub osoby, którym potrzebna jest nasza przyjazna bliskość, okażmy im naszą solidarność - odrzuconym, ubogim, chorym lub niepełnosprawnym, zaniedbanym dzieciom, imigrantom, bezrobotnym...

Sugestia dla odpowiedzialnych za duszpasterstwo: pomóc młodym ludziom dostrzec sytuacje, gdzie konieczna i możliwa jest nasza solidarność.

Trzecia propozycja - Wspólnie z innymi osobami regularnie modlić się i rozmawiać

"Tam, gdzie dwaj lub trzej zbierają się w moje imię, jestem pośród nich" (Mt 18, 20)

Trudne przejścia, porzucenie, samotność albo dojmująca świadomość panującej w świecie niesprawiedliwości czasem powodują, że dla części młodych ludzi niemożliwa staje się wiara w Boga. Wiara jest zawsze ryzykiem: ryzykiem zaufania.

Z kim mógłbym podążać drogą wiary i o wierze rozmawiać?

Sugestia dla wszystkich: zamiast zostać samemu ze swoimi pytaniami, spotykać się w kilka osób, z którymi można wymienić doświadczenia co tydzień albo co miesiąc. Przeczytać razem fragment Ewangelii albo jakiś inny tekst. Pomodlić się wspólnie śpiewem, czytaniem biblijnym, długą chwilą ciszy.

Sugestia dla odpowiedzialnych za duszpasterstwo: wspierać takie małe grupy i towarzyszyć im, pomagać, żeby nie zamykały się na innych i przyjaźnie ich przyjmowały.

Czwarta propozycja - Sprawić, aby komunia między ludźmi kochającymi Chrystusa stała się bardziej dostrzegalna

"Wy jesteście Ciałem Chrystusa" (1 Kor 12, 27)

Są w naszym miasteczku, w mieście, w naszym regionie osoby, które również kochają Chrystusa, ale okazują to inaczej niż my. Skoro nazywamy się "chrześcijanami", to znaczy, że nosimy imię Chrystusa. Naszą chrześcijańską tożsamość otrzymujemy w chrzcie, który jednoczy nas z Chrystusem. Starajmy się, żeby bardziej była widoczna ta wspólna tożsamość, zamiast podkreślać tożsamość charakterystyczną dla różnych wyznań.

Kiedy wydaje się, że różnice są nie do pogodzenia, niech to nie będzie powodem, żeby się od siebie odsuwać. Chrystus w swoim ziemskim życiu przekraczał bariery; na krzyżu rozciągnął ramiona w obie strony, między tymi, którzy są podzieleni. Jeśli chrześcijanie chcą iść za Nim i pozwolić, by Boże światło jaśniało w świecie, nie mogą trwać nadal podzieleni. To Duch Święty nas jednoczy.

Sugestia dla wszystkich: Wychodźmy naprzeciw tym, którzy są inni, do innej grupy, innej parafii, do członków innego ruchu, innego wyznania, do chrześcijańskiej wspólnoty imigrantów... Odwiedzajmy ich, pozwólmy się ugościć, zapraszajmy ich. Razem zwróćmy się do Chrystusa w prostej modlitwie, zbierzmy się "pod jednym dachem" nie czekając aż wszystko stanie się w pełni harmonijne, wyprzedzajmy w ten sposób moment dojścia do pełnej komunii.

Sugestia dla odpowiedzialnych za duszpasterstwo: w pracy duszpasterskiej róbmy wszystko, co można zrobić razem z chrześcijanami innych wyznań, nie róbmy niczego, nie licząc się z nimi.

Taizé: w 2015 obchodzona będzie 75. rocznica Wspólnoty i 100. rocznica urodzin brata Rogera

W roku 2015 Wspólnota z Taizé będzie obchodziła 75. rocznicę istnienia oraz 100. rocznicę urodzin brata Rogera (12 maja 1915 - 16 sierpnia 2005 r.). Hasło tych uroczystości będzie brzmiało: "Odnowić więzy solidarności".

Wspólnota prosi młodych, by w maju 2015 roku, kiedy przypadać będzie 100. rocznica urodzin brata Rogera, tam, gdzie mieszkają, spotkali się na modlitwie. Zachęca także do podjęcia solidarnego działania przywołującego pamięć Brata Rogera i wprowadzającego w czyn jego wezwanie do pójścia za Chrystusem.

W niedzielę 10 maja 2015 po południu do Taizé zostaną zaproszeni okoliczni mieszkańcy na modlitwę dziękczynną.

Latem 2015 roku każdego tygodnia odbywać się będą międzynarodowe spotkania młodych będące kontynuacją poszukiwań minionych trzech lat. Od 2 do 12 lipca odbędzie się spotkanie dla młodych zakonników i zakonnic. Jego uczestnicy - żyjący w klasztorach katolickich, prawosławnych i protestanckich - mówić będą o powołaniu zakonnym we współczesnym świecie. Od 9 do 16 sierpnia odbędzie się spotkanie ludzi młodych poświęcone perspektywom odnowienia więzi solidarności.

W niedzielę 16 sierpnia po południu odbędzie się modlitwa dziękczynna za życie i dzieło Brata Rogera w obecności zwierzchników różnych Kościołów.

Ostatnim wielkim wydarzeniem roku jubileuszowego w Taizé - od 30 sierpnia do 6 września - będzie sympozjum młodych teologów: "Wkład Brata Rogera do myśli teologicznej", z wystąpieniami teologów protestanckich, prawosławnych i katolickich z różnych krajów.

Brat Roger urodził się 12 maja 1915 r. jako Roger Schutz-Marsauche w szwajcarskiej Prowansji. Jego ojciec był proboszczem w szwajcarskim kościele reformowanym, matka pochodziła z Francji.

W latach 1937-1940 studiował teologię w Lozannie, a następnie w Strasburgu. Od sierpnia 1940 r. zamieszkał w burgundzkiej wiosce Taizé. W tym czasie udzielał schronienia wielu ludziom, przede wszystkim Żydom, którym groziła śmierć. Stopniowo do brata Rogera przyłączali się inni bracia. Dwaj pierwsi z nich - to studenci z Genewy: Max Thurian, który studiował teologię i Pierre Souvairan, student agronomii. Wśród pierwszych braci byli też Niemcy i Francuzi, którzy do dziś stanowią najliczniejszą grupę w Taizé. W 1949 r. bracia złożyli śluby i zobowiązali się do życia na wzór wspólnoty klasztornej: została utworzona "Communauté" - Wspólnota.

Pierwsi bracia mieli korzenie ewangelickie. Później dołączyli do nich także katolicy. Wspólnota, licząca ponad 100 braci z 25 narodowości, zachowała do dziś charakter ekumeniczny.

Choć brat Roger wywodzi się z tradycji Kościoła reformowanego, Taizé czerpie z różnych źródeł. Z tradycji katolickiej bierze się wielki szacunek dla Eucharystii, z protestanckiej - do Biblii, a prawosławnej - kult ikon i śpiewy kościelne.

Od kilku dziesiątek lat Taizé przyciąga młodych ludzi z całego świata. Papież Jan XXIII powitał niegdyś brata Rogera słowami: "Oh, Taizé, ta mała wiosna!". Jan Paweł II wielokrotnie przyjmował na audiencjach prywatnych założyciela Wspólnoty Taizé. Ta znajomość datowała się jeszcze z czasów krakowskich kardynała Wojtyły. 5 października 1986 roku przybył tam jako papież, spotykając się zarówno z młodzieżą jak i braćmi.

Od 1978 r. Wspólnota Taizé organizuje na przełomie roku wielkie spotkania młodzieży: w Afryce, Ameryce Północnej i Południowej, w Azji i Europie z udziałem dziesiątek tysięcy młodych ludzi.

Za swoją "pracę na rzecz pojednania" brat Roger otrzymał liczne odznaczenia, m.in. Nagrodę Templetona, uważaną za Nobla w dziedzinie religijnej, a także międzynarodową Nagrodę Karola przyznawaną przez Akwizgran i nagrodę UNESCO za wychowanie dla pokoju.

Brat Roger został zamordowany 16 sierpnia 2005 r. przez chorą psychicznie kobietę podczas wieczornej modlitwy w Kościele Pojednania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Taizé: cztery propozycje budowania komunii
Komentarze (21)
P
protestant
28 grudnia 2013, 21:33
do teze: "Panie, kiedy widzielimy Cię łaknącym?"
MS
mamy swoich księży i święty
27 grudnia 2013, 19:51
Choć brat Roger wywodzi się z tradycji Kościoła reformowanego, Taizé czerpie z różnych źródeł. Z tradycji katolickiej bierze się wielki szacunek dla Eucharystii, z protestanckiej - do Biblii, a prawosławnej - kult ikon i śpiewy kościelne. "Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które wyrastają pozornie ze wspólnego pnia. Ci spośród katolików , którzy wierzą w bajkę o wspólnym pniu chrześcijańskiego drzewa, z którego wyrastają gałęzie kolejnych wyznań - katolickiej, luterańskiej, zwinglańskiej, kalwińskiej, anglikańskiej itd. – zapominają, że odłamy protestantyzmu powstały w wyniku rebelii wymierzonej w jedność Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa. Słyszy się dziś "należy szukać tego co łączy, a nie tego co dzieli..." Ale co może łączyć katolika z protestantem? Gdzie istnieje płaszczyzna realnego porozumienia dogmatycznego?" Św. Józef Sebastian Pelczar. A co powiedzieliby kontrreformaci polscy ze Sł.B. ks.Piotrem Skargą, Mikołajem Łęczyckim, św.Andrzejem Bobolą, za co Oni cierpieli, oddawali życie ?
T
teze
27 grudnia 2013, 18:18
To sa fragmenty, z którymi warto sie zapoznac, zanim sie w ogóle zastanowimy, czym jest Taize. http://www.bibula.com/?p=71741 Wykład Jana Jenkinsa
T
teze
27 grudnia 2013, 18:17
Wiele osób, które były osobiście w Taize pisze również o tym, iż doświadczyły „większej potrzeby poszukiwania i zawierzenia” , co praktyce nie oznacza kompletnie nic. Przez sam fakt, iż wspólnota ta pragnie być międzywyznaniową wyklucza ona jakiekolwiek poszukiwanie głębszego zrozumienia prawd wiary, proponując zamiast tego nieokreślne i niejasne pojęcie ufności i zawierzenia. Ludzie opuszczają Taize pełni entuzjazmu, jednak bez jasnego wyobrażenia o własnych obowiązkach religijnych, a entuzjazm ich szybko znika lub wykorzystywany jest dla różnych podejrzanych celów. Ostatnią cechą Taize, która jest zdecydowanie niekatolicka, jest mające tam miejsce nadużycie polegające na udzielaniu Komunii św. niekatolikom. Zgodnie z panującą tam praktyką w niedzielę Komunia św. udzielana jest każdemu, kto wierzy iż obecne są w niej Ciało i Krew Pańska, bez względu na wyznanie. Wszystkie te wyznania mają jednak całkowicie różne rozumienie Komunii. Anglikanie postrzegają ją po prostu jako symbol, luteranie uważają, że Chrystus Pan obecny jest wraz z chlebem i winem etc. Twierdzi się, że papież zezwolił na tę praktykę w roku 1986, faktem jest jednak że sam papież osobiście wyraźnie zakazał jej w dokumencie Redemptoris Sacramentum. Bracia z Taize podkreślają też, że Msza sprawowana jest zwłaszcza dla pielgrzymów z krajów Europy Wschodniej, którzy byliby sfrustrowani, gdyby w niedzielę nie mogli w niej uczestniczyć. Jeśli jednak jest to Msza, należy podczas niej przestrzegać katolickiej dyscypliny sakramentalnej. Jest to niestety tylko jedno z wielu nadużyć, jakie mają miejsce w Taize ze względu na ich rażące lekceważenie przez tą wspólnotę zakazu communicatio in sacris.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:15
Konkluzja Tak więc konkludując możemy bez wahania stwierdzić, że cały ruch Taize nie jest w żaden sposób katolicki ani nie respektuje doktryny Kościoła, co więcej – nie ma on takiej intencji. Nie tylko praktykuje on indyferentyzm religijny, ale też czynnie go propaguje. W tej sytuacji katolikom absolutnie nie wolno angażować się w tego rodzaju inicjatywy. Taize stanowi ogromne zagrożenie dla wiary katolickiej, promuje bowiem indyferentyzm religijny i w sposób świętokradczy udziela sakramentów. Co grosza, usiłując połączyć ze sobą wszystkie konfesje, propaguje w ten sposób rodzaj religijnej schizofrenii.  Wiele pisało się o Taize przy okazji uroczystości pogrzebowych Jana Pawła II, w których uczestniczył osobiście brat Roger – a nawet otrzymał Komunię św. z rąk ówczesnego kardynała Ratzingera. Niektórzy usprawiedliwiali to twierdząc, że przeszedł on potajemnie na katolicyzm. Jednak on sam natychmiast zdementował te plotki, a wspólnota z Taize energicznie protestowała przeciwko tego rodzaju sugestiom. Wielu publicystów usiłowało dojść, jaką religię w istocie wyznawał Roger Schutz – ostatecznie jednak jedynym nasuwającym się wnioskiem musi być, że wyznawał on religię stworzoną przez siebie samego, posiadał własną wizję która mało miała wspólnego z tym, co nazywamy wiarą, jako że odpowiadała ona jego własnym pragnieniom, a nie woli Boga.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:14
Tak więc zachęcanie ludzi do wyjazdów do Taize jest de facto zachęcaniem ich, by stali się protestantami. Oznacza zachęcanie ludzi do ignorowania dogmatów wiary, których wyznawanie konieczne jest do zbawienia, nakłaniając ich równocześnie do budowania życia duchowego bez prawdy. Kiedy próbujemy budować życie duchowe bez dogmatów, w najlepszym razie grozi nam popadnięcie w sentymentalizm, w najgorszym zaś w prawdziwy obłęd. Nie można stać się świętym ignorując równocześnie kwestie doktrynalne. Wszystko co uważamy za dobre pozostaje w relacji do pewnych norm czy standardów wiary – to nasza wiara stanowi fundament dla naszych czynów i to nasza wiara jest początkiem naszego usprawiedliwienia. Traktowanie wszystkich wyznań jednakowo oznacza de facto zanegowanie samego pojęcia prawdy – gdyby bowiem wszystkie religie głosiły różne rzeczy, a równocześnie wszystkie były prawdziwe, wówczas prawda jako taka nie istniałaby, byłaby jedynie słowem pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia. Kiedy czyta się świadectwa ludzi, którzy osobiście jeździli do Taize, uderzają nas w nich przede wszystkim dwa fakty: Często mówią oni o prostocie życia, o warunkach biwakowych i bezpośrednich kontaktach z innymi ludźmi. Samo to nie jest w sobie złe i częstokroć ludzie uważają, że odbywają w ten sposób jakieś ćwiczenia duchowe, podczas gdy w rzeczywistości odrywają się jedynie na jakiś czas od telewizorów i mają trochę czasu na rozmyślanie w ciszy i milczeniu. Już samo to mogłoby przynieść wielką korzyść rzeszom współczesnej młodzieży, której codzienne życie toczy się w nieustannym hałasie i koncentruje się na rzeczach powierzchownych. Musimy jednak jasno powiedzieć, że nie jest to duchowość ani nawet jej początki – jest to po prostu oderwanie się od zgiełku i prowadzenie bardziej ludzkiego życia przez kilka kolejnych dni.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:13
Zwłaszcza kapłani mają obowiązek nauczania wiary katolickiej w całej jej integralności, a nie jedynie tych jej punktów, które osobiście uważają za ważne. Trzeba też zauważyć, że pomijanie pewnych elementów doktryny, które mogłyby być „kłopotliwe” czy „trudne do przyjęcia” dla innych jest po prostu nieuczciwością. Z pewnością roztropność duszpasterska wymaga stopniowego doprowadzania innych do przyjęcia całego depozytu wiary, podobnie jak nauczyciel musi do pewnego stopnia dostosować się do zdolności pojmowania swych uczniów – jednak pomijanie pewnych elementów doktryny całkowicie oznaczałoby poważne zaniedbanie obowiązku. Nie można osładzać prawd wiary ani wynikających z niej obowiązków. Rzeczywistość jest nauczycielem znacznie bardziej brutalnym. Przykładowo: nie wspominanie o konieczności korzystania z sakramentu pokuty tym, którzy popełniają grzech z tego jedynie powodu, iż mogłoby to „urazić ich sumienie” przypomina postępowanie nauczyciela fizyki, który nie nauczałby o grawitacji, ponieważ ludzie mogliby upaść i zrobić sobie krzywdę. To właśnie dzięki nauczaniu ważnych i częstokroć trudnych prawd dusze ratowane są przed katastrofą. Duszpasterze mają obowiązek nauczać wiary katolickiej, a nie głosić jakieś mętne pan-chrześcijaństwo. Materiały oraz modlitwy wspólnoty z Taize są ze swej natury mętne, dwuznaczne i komponowane w taki sposób, by unikać promowania jakiejś konkretnej denominacji, a zwłaszcza wiary katolickiej. W istocie w szczególny sposób starają się one nie promować właśnie katolicyzmu. W rzeczywistości wspólnota z Taize nie różni się niczym od innych grup protestanckich, które poszukują jedności innej niż ta, która bierze się z wyznawania jedynej prawdziwej wiary.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:12
Powinniśmy również powiedzieć wyraźnie, że wspólnota z Taize nie jest formalnie w jedności z Kościołem katolickim ani z papieżem – co więcej, nie ma wcale takiej intencji. W istocie członkowie jej podkreślają z dumą fakt, że nie są związani z żadną konfesją – uczynili z tego niejako swą cechę charakterystyczną. Brat Roger zawsze utrzymywał, iż nigdy nie porzucił wiary protestanckiej i nigdy nie uważał się za członka Kościoła katolickiego. Kodeks Prawa Kanonicznego jasno przedstawia nam obowiązki katolika. Kanon 210 stwierdza, że „wszyscy wierni chrześcijanie muszą starać się prowadzić święte życie oraz przyczyniać się do wzrostu Kościoła oraz jego nieustannego uświęcenia, stosownie do swego stanu życia”. Tak więc chrześcijanom nie każe się działać na rzecz budowy jakiego mętnego i bliżej nieokreślonego „chrześcijaństwa”, ale pracować dla wzrostu Kościoła. Królestwem Bożym jest Kościół – jeden i katolicki. Mamy więc obowiązek pracować dla wzrostu Kościoła katolickiego – przez osobisty przykład i cnotliwe życie. Nie sposób zrozumieć, w jaki sposób angażowanie się w promowanie bezwyznaniowego, ekumenicznego ruchu miałoby prowadzić do wzrostu Kościoła katolickiego. Taize świadomie unika wszelkich więzów konfesyjnych i nie stara się o formalną jedność z Kościołem. Musimy też pamiętać, że mamy obowiązek (oraz prawo) zdobywać coraz lepszą znajomość doktryny chrześcijańskiej, a nawet bronić jej publicznie stosownie do naszego stanu życia. Jak jednak można twierdzić, że żyje się wedle doktryny katolickiej oraz głosi się ją i broni, jeśli równocześnie należy się do organizacji, która celowo stara się pomniejszać znaczenie specyficznie katolickich prawd wiary?
T
teze
27 grudnia 2013, 18:12
Gdyby była to prawda, musielibyśmy przyznać, iż obietnica Zbawiciela, iż Jego słowa nie przeminą, że bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła, nie spełniła się. Sama idea jednoczenia różnych denominacji jest niesłychanie destrukcyjna dla całej religii chrześcijańskiej. W istocie niewiele różni się to od ateizmu, który również twierdzi, iż wszystkie wyznania się w istocie wytworami ludzkimi. Jest nawet czymś gorszym od ateizmu, prowadzi bowiem do pewnego rodzaju schizofrenii i usiłowania godzenia ze sobą opinii całkowicie się wykluczających. Jest to wręcz rodzaj choroby umysłowej – jak bowiem inaczej określić moglibyśmy usiłowanie traktowania każdej opinii jako prawdziwej czy przypisywanie sobie autorytetu samego Boga i decydowanie w co należy wierzyć a w co nie. Konsekwencje moralne Zastanówmy się jednak nad kwestią bardziej praktyczną: czy katolicy mogą uczestniczyć w spotkaniach organizowanych przez wspólnotę z Taize oraz promować w jakikolwiek sposób jej działalność? Po pierwsze zaznaczyć trzeba, że nawet jeśli dałoby się powiedzieć coś dobrego o praktykach, modlitwach czy muzyce wspólnoty z Taize, nie oznaczałoby to jeszcze, iż są to praktyki stosowne dla katolików. Fakt, iż wspólnota ta chwalona była przez kilku papieży nie oznacza jeszcze, że jej praktyki są katolickie.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:11
Budowa lepszego społeczeństwa, czy nawet poszukiwanie wzajemnego zrozumienia, wymaga budowania na jasnych i konkretnych prawdach. Na przykład bardzo praktyczne kwestie, jak: co będziemy robili w niedzielę – zależą całkowicie od naszych przekonań. Dla katolików jest to dzień w którym należy powstrzymać się od pracy i iść na Mszę. Wyznawcy innych sekt i denominacji nie wierzą często nawet w Mszę, a niektórzy z nich za dzień odpoczynku uważają sobotę. Jak można zbudować coś spójnego wobec tak sprzecznych przekonań odnośnie obowiązków moralnych? Nie można też twierdzić, że pewne prawdy wiary są ważniejsze niż inne, tak że można by jedne z nich uwypuklać inne zaś lekceważyć. Kto miałby decydować, co jest bardziej a co mniej ważne? A co ważniejsze – kto dał mu władzę rozstrzygania o ich znaczeniu? Jeśli usunie się Magisterium Kościoła, który posiada dane mu przez Boga upoważnienie do nauczania i sądzenia, pozostanie jedynie anarchia prowadząca do coraz to nowych podziałów. Z samej swej natury Taize nie działa więc na rzecz żadnej jedności – prawda jest wręcz przeciwna, wspólnota ta promuje bowiem wszelkie rodzaje podziałów i wypaczeń prawdziwego nauczania Chrystusa Pana. Jedynym sposobem, by zaakceptować tę zasadę o różnych stopniach znaczenia doktrynalnego, innymi słowy tezę, iż jedne prawdy wiary są ważniejsze niż inne i możemy dowolnie między nimi wybierać byłoby przyznanie, że wszystkie te doktryny pochodzą tak naprawdę od człowieka i dlatego może je on traktować wedle swej woli. Oznaczałoby to, że wszystkie doktryny różnych wspólnot nie pochodzą w istocie od Chrystusa ale są wytworem ludzkim – a w konsekwencji za opinię ludzką trzeba by uznać nawet doktrynę katolicką.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:10
Mortalium animos Wiemy jednak, drodzy wierni, że jeśli Bóg przemówił do nas (a możemy udowodnić iż tak rzeczywiście było), naszym obowiązkiem jest okazywać posłuszeństwo Bożemu Objawieniu. Zbawiciel założył swój Kościół właśnie po to, by zjednoczyć wszystkie dusze pod swym panowaniem – a Kościół ten jest jeden. Cechę tę wyrażają szczególnie dobitnie słowa św. Pawła: „Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4, 5). Tak więc ci, którzy pragną być nazywani chrześcijanami muszą stanowić część owego jednego Kościoła Chrystusowego. Muszą również wyznawać ową jedną wiarę, która pochodzi od Apostołów i podlegać tej samej władzy, o której Chrystus Pan mówi: „ Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10, 16). Dlatego właśnie człowiek który odłącza się od Kościoła gardzi jasno wyrażoną wolą Zbawiciela i przestaje być w istocie chrześcijaninem, nawet jeśli w dalszym ciągu tak się określa. Nie można twierdzić, by Kościół katolicki oraz chrześcijanie nie należący do niego mieli ze sobą coś wspólnego – poza pewnymi cechami bardzo powierzchownymi. Z samej definicji protestant różni się od członków Kościoła tym, iż zachowuje swe własne zdanie w kwestiach wiary. Jest protestantem nie dlatego, że ma coś wspólnego z Kościołem, ale dlatego że pragnie się od niego odłączyć i odseparować. Nikt jednak nie dostępuje zbawienia poprzez wiarę w swe własne opinie, ale jedynie wówczas, gdy wiara jego zgodna jest z tym, co przekazał nam nasz Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus. Co więcej, różnice zapatrywań pomiędzy różnymi sektami są tak liczne, iż nie sposób przyjąć ich wszystkich równocześnie bez zanegowania zasady niesprzeczności. Katolicy wierzą w siedem sakramentów, jednak w przypadku denominacji protestanckich każda grupa wierzy w inną ich liczbę – a niekiedy negują je w ogóle.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:09
Po prostu nie jest to nauka Chrystusa Pana, On sam też niczego takiego nie obiecywał. Zbawiciel zapowiedział nam prześladowania i cierpienia, jakie znosić będziemy musieli dla Jego Imienia, zbawienia zaś dostępujemy jedynie przez Krzyż, a nie dzięki jakiemuś nieokreślonemu pokojowi. Nawet sam zdrowy rozsądek podpowiada nam, że nie da się zadowolić wszystkich ludzi równocześnie – z konieczności muszą pojawiać się między nimi podziały – nikt bowiem nie jest doskonały. Pan-Chrześcijaństwo A jednak mógłby ktoś powiedzieć, że Chrystus Pan prawdziwie obiecywał pokój swym uczniom i modlił się z Apostołami, by pozostali oni zjednoczeni tak, jak On sam zjednoczony jest z Ojcem (J, 17, 21). Podobnie św. Paweł pisze, że Mistyczne Ciało Chrystusa również musi być utrzymywane w jedności przez miłość: „ by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem” (1Kor 12, 25). Zbawiciel mówi, że cechą rozpoznawczą Jego uczniów jest właśnie wzajemna miłość: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35). Wydawać by się mogło więc, iż winniśmy nieustannie starać się o umacnianie więzi jedności pomiędzy uczniami Chrystusa. Jeśli pokój na świecie jest niemożliwy, czy nie może on istnieć przynajmniej miedzy chrześcijanami? Główna zasada wspólnoty z Taize brzmi: podkreślajmy raczej to, co nas łączy, zamiast koncentrować się na tym, co nas dzieli. Budujmy wspólnie lepsze społeczeństwo współpracując w tym co nas łączy i pomagajmy sobie wzajemnie stawać się coraz doskonalszymi wyznawcami religii, w których zostaliśmy wychowani. Na takiej właśnie naiwnej idei opiera się cała ta filozofia.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:09
Mówi nawet bardziej jeszcze jednoznacznie, że nie modli się za świat, ale jedynie za tych, którzy wierzą w Niego: „Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi” (J 17, 9). Wszelkie inicjatywy na rzecz ziemskiego pokoju z konieczności skazane są na niepowodzenie, jako że sam Chrystus go nie pragnie i nie modli się o niego. Pismo Święte stwierdza nawet, że bojowaniem jest żywot człowieka na ziemi (Job 7, 1) – jest wojną toczona przez diabła przeciwko duszom, które pragną uratować się w dzień sądu. Jedynym prawdziwym pokojem jest pokój jaki daje Chrystus, pokój który pochodzi od zwycięstwa nad światem, ciałem oraz szatanem. Również św. Paweł powtarza to nauczanie Zbawiciela, pisząc iż pomiędzy chrześcijanami pojawią się herezje oraz rozłamy, co więcej – stwierdza nawet, iż jest to czymś koniecznym: „Zresztą nawet muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało, którzy są wypróbowani” (1Kor 11, 19). Prawda z samej definicji wyklucza wszelki błąd, tak więc przez sam fakt iż ktoś głosi prawdę odrzuca błąd oraz fałsz. Chrześcijanin nie ma być przyjacielem świata, gdyż sam Chrystus Pan nie wstawia się światem ani nie szuka z nim przyjaźni. Św. Jakub pisze: „Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jkb 4, 4). Tak więc widzimy, że fundamentalna teza ruchu ekumenicznego, owo dążenie do zjednoczenia wszystkich ludzi w pokoju, musi być nieuchronnie skazane na niepowodzenie i nigdy nie może się urzeczywistnić.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:07
Zbawiciel nie obiecał bynajmniej, że wszyscy którzy będą Go podziwiać lub naśladować będą Mu prawdziwie wierni. Co więcej, powiedział nawet, że nie wszyscy spośród tych, którzy mówią „Panie, Panie, wejdą do Królestwa Niebieskiego, ale ten który czyni wolę Ojca Mego, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Zbawiciel zaręcza wręcz, że pojawią się zgorszenia, że są one de facto czymś koniecznym dla rodzaju ludzkiego: „Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18, 7). Chrystus Pan zapowiedział, że będą istniały między ludźmi podziały, jako naturalna konsekwencja dokonywanych przez nich wyborów. Co więcej, zapowiedział nawet, że podziały te pojawią się wewnątrz rodzin: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12, 51-53). Tak więc Pan Jezus mówi jasno, iż nie przyszedł by dać nam ziemski pokój, ale raczej by przynieść rodzajowi ludzkiemu pokój z Bogiem: „Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14, 27).
T
teze
27 grudnia 2013, 18:06
Zgodnie z ideą ekumenizmu rodzaj ludzki, a zwłaszcza chrześcijanie, powinni stanowić jedno, a wszelkie podziały jakie miały miejsce w historii, zwłaszcza podziały w obrębie chrześcijaństwa, stanowią wielkie zgorszenie zarówno dla tych, którzy chrześcijanami nie są, jak i dla samych chrześcijan. Wedle brata Rogera oraz ludzi o podobnych mu przekonaniach ów brak jedności czy też podziały między chrześcijanami stanowią przeszkodę w głoszeniu Ewangelii. Cóż, nie ulega wątpliwości że nasz Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus pragnął, by Jego Kościół był jeden – i rzeczywiście ustanowił dla nas jeden Kościół: „Ty jesteś Piotr – Opoka i na Opoce tej zbuduję Kościół Mój” (Mt 16, 18). Zwróćmy uwagę, że Chrystus Pan mówi tu o jednej opoce – w liczbie pojedynczej oraz o jednym Kościele. Pan Jezus modlił się również za swych Apostołów, by stanowili oni jedno, podobnie jak jedno stanowi On sam ze swym Ojcem Niebieskim: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy” (J 17, 20-22). Chrystus Pan podkreśla w sposób szczególny, że mogą oni stanowić jedno jedynie ze względu na swą wiarę oraz dzięki zjednoczeniu z Nim samym. Zbawiciel mówi jednak również o tych, którzy nie uwierzą w Niego i nie będą mieli udziału z Nim, ale zostaną wrzuceni w ogień wieczny. Stwierdza też, że ten kto nie wierzy już został potępiony (Mk 16, 16). Tak więc widzimy, że istnieje pewien naturalny podział na tych którzy wierzą, a niewiernymi, na tych, którzy otrzymają życie wieczne oraz tych, którzy zostaną potępieni. Podział na tych, którzy wchodzą do życia wiecznego oraz tych, którzy są odrzuceni i potępieni ma fundamentalne znaczenie dla samej idei chrześcijaństwa.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:03
Zamiast starać się o jedność Kościoła poprzez zapraszanie swych zagubionych synów do owczarni Chrystusowej, zapragnęli stworzyć nowy rodzaj owczarni, która skupiałaby w sobie wszystkich chrześcijan. Zamiast obdarzyć wspólnotę z Taize łaską przynależności do Mistycznego Ciała Chrystusa – Kościoła katolickiego sprawili, iż stała się ona elementem nowego planu oraz nowej wizji, który wedle ich własnych słów „uwzględniałby bardziej autentyczną wizję pojednania wszystkich denominacji”. Tak więc po II Soborze Watykańskim wspólnota z Taize rozpoczęła swa nową misję – i stając się stopniowo coraz bardziej wpływową zaczęła pracować nie dla Kościoła katolickiego, ale wykorzystywała jego autorytet dla realizacji nowej ekumenicznej wizji wyrażonej przez Vaticanum II. Niestety , owa nowa ekumeniczna wizja nie jest ani katolicka, ani nie prowadzi do Kościoła katolickiego. Co więcej: zarówno w swej genezie jak i skutkach jest ona w istocie antykatolicka a nawet destrukcyjna dla religii w ogóle. „Jak to?” – zapytacie jednak. Czyż sam Zbawiciel nie modlił się, aby wszyscy Jego uczniowie stanowili jedno, jak jedno stanowi On sam ze swym Ojcem? Czyż nie powinniśmy koncentrować się raczej na tym, co nas łączy, niż na tym, co nas dzieli? Co jest złego w istnieniu międzywyznaniowej wspólnoty, w której wszyscy żyją w zgodzie, bez waśni i żadnych barier? Co dobrego wynika z uwypuklania wszystkich tych różnic wiary – czy nie moglibyśmy po prostu zapomnieć o tym i iść naprzód? Co złego jest w tej wizji ekumenizmu? Problem doktrynalny Zastanówmy się jednak nad całą tą koncepcją wspólnoty międzywyznaniowej i zobaczmy co ona za sobą pociąga.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:02
Jeśli czyta się biografię Rogera Schutza, nawet pisaną przez jego apologetów, nieuchronnie nasuwa się wniosek, że normalne działanie łaski doprowadziłoby go ostatecznie do Kościoła katolickiego. Z pewnością miał on dobrą wolę, był bardzo szlachetny i pobożny, prowadził zaś życie benedyktyńskiego mnicha. Byłoby czymś naturalnym i logicznym, gdyby wspólnota jego stała się kolejnym zgromadzeniem zakonnym w ramach Kościoła katolickiego. By odnaleźć to, czego poszukiwał, potrzebował on jedynie Magisterium oraz Tradycji Kościoła. Zgromadzenia zakonne niejednokrotnie zakładane były przez konwertytów, przykładem mogą być Misjonarze Ducha Świętego, zgromadzenie założone przez nawróconego z judaizmu syna rabina – czcigodnego Libermanna. Do zgromadzenia tego należał również abp Lefebvre. Jednakże – i jest to być może najtragiczniejsze w historii Taize – Kościół nie chciał tego rodzaju nowych zgromadzeń zakonnych, jako że sam przyjął obecnie całkowicie inną perspektywę. Po II Soborze Watykańskim nie było już miejsca na konwersje, ale jedynie na dialog. Tak więc zamiast postępować wedle tchnienia łaski, co doprowadziłoby do nawrócenia członków tej wspólnoty, ich szlachetność i wspaniałomyślność zdradzona została przez najwyższą hierarchię Kościoła. Biografowie stwierdzają jednoznacznie, że przed II Soborem Watykańskim członkowie owej wspólnoty pragnęli porzucić swe błędy i prosili o przyjęcie do Kościoła katolickiego. Wówczas jednak otrzymali od jego władz zdumiewającą odpowiedź: „Nie, poczekajcie. Po soborze staniecie się mostem pomiędzy katolikami a protestantami”. Odmówiono im kanonicznego powrotu do Kościoła, ponieważ władze jego nie chciały, by stali się katolikami, ale by byli rodzajem mostu pomiędzy katolikami a protestantami. Odpowiedź ta oznaczała, że hierarchowie owi pragnęli czegoś innego niż Kościół katolicki, czegoś „mniej inkluzywnego” czy też „szerszego” i jak napisali: „nie związanego z żadną tożsamością wyznaniową”.
T
teze
27 grudnia 2013, 18:00
Fakty mówią jednak coś wręcz przeciwnego. Celowo lub nie, ludzie ci stanowią w istocie ruch oraz kościół zgodnie z grecką etymologią tego słowa – zwoływania zgromadzenia. Faktem jest, że gromadzą oni swych zwolenników na modlitwę, podobnie jak to czyni kościół. Faktem jest też, że rozpowszechniają informacje dotyczące własnej działalności, podobnie jak to czyni każdy inny ruch. Są więc oni bez wątpienia ruchem, organizacją, a nawet mają ambicję by stać się czymś więcej niż kościół. Za chwilę powiemy więcej czym jest ów kościół i jakie są jego ambicje – zacznijmy jednak od przedstawienia krótkiej historii Taize. Historia ta związana jest nierozerwalnie z biografią założyciela wspólnoty, Rogera Schutza. Urodził się on w Szwajcarii jako najmłodsze z dziewięciorga dzieci pastora protestanckiego Charlesa Schutza oraz pochodzącej z Burgundii matki, wywodzącej się od hugenotów. W młodości był podobno bardzo pobożny i wskutek znajomości z wieloma dobrymi katolikami czuł pewien pociąg do katolicyzmu. Studiował teologię w Lozannie i Fryburgu, zgodnie z życzeniem i wolą swego ojca, który pragnął by w przyszłości został on pastorem protestanckim. Podczas II wojny światowej zaangażował się w działalność szwajcarskiego Ruchu Studentów Chrześcijańskich, należącego do Światowej Federacji Studentów Chrześcijańskich, międzywyznaniowego i ekumenicznego ruchu młodzieżowego, który stanowił prawdopodobnie później inspirację dla założenia wspólnoty z Taize. Jednakże w trakcie swych studiów oraz pod wpływem znajomych Schutz zaczął doceniać i podziwiać wiele elementów katolicyzmu, między innymi monastyczny ideał życia wspólnotowego. Napisał również wiele książek broniących życia monastycznego jako całkowicie zgodnego z Pismem Świętym. Podziwiał też liturgię Kościoła katolickiego i starał się naśladować ją w codziennych modlitwach. Jego poszukiwanie prawdy doprowadziło go nawet do uznania oraz wcielenia we własnym życiu ideału celibatu.
T
teze
27 grudnia 2013, 17:59
Drodzy wierni, drodzy słuchacze, We wielu parafiach w Polsce obserwujemy obecnie zjawisko, które do niedawna jeszcze było tu całkowicie nieznane. Zwłaszcza na terenach uniwersyteckich często zobaczyć można plakaty zapowiadające wyjazd na kolejne spotkanie do Taize. Czym jednak jest wspólnota z Taize i co oferuje ona młodym ludziom? Bez wątpienia jest to fenomen współczesny, coś o czym wzmianki nie znajdziemy ani w Ewangeliach ani w Tradycji Kościoła – czym więc ona jest i jakie są jej cele? O tym właśnie chciałbym dziś mówić – pragnę pokazać wam czym jest Taize i dokąd ono prowadzi. Ostatecznie, jeśli ktoś decyduje się na wyjazd do Taize powinien mieć jakieś pojęcie o tym, gdzie się udaje. Czym więc jest Taize i jakie są jego cele? Taize wywiera wielki wpływ na współczesny Kościół, o czym świadczą nie tylko plakaty informacyjne, pielgrzymki i spotkania organizowane przez ten ruch, ale też fakt, iż wedle samego Benedykta XVI pieśni wykonywane w Taize rozbrzmiewały nawet w bazylikach rzymskich. Możemy więc zadać sobie pytanie: jaki jest w skutek owych wpływów?  Dokąd prowadzi to katolików, którzy angażują się w ów ruch? Jaki ma to wpływ na Kościół katolicki? I w końcu: czy katolicy mogą rzeczywiście uczestniczyć w spotkaniach w Taize? Historia Taize Ci którzy słyszeli jedynie o Taize, nie wiedzą jednak zbyt wiele o tym ruchu, powinni zapoznać się nieco z jego historią. Zwolennicy Taize podkreślają w swych materiałach fakt, iż nie stanowią oni w istocie ruchu, że Taize nie jest organizacją czy kościołem. Fundamentalna zasada wspólnoty Taize brzmi, że nie jest ona bynajmniej ruchem czy Kościołem i że osoby z nią związane powinny angażować się w pracę w obrębie swych własnych wspólnot wyznaniowych.
BR
brat Roger
27 grudnia 2013, 13:28
tu nie chodzi o to żeby komuś zabraniać tylko o to żeby zapraszać i otwierać się na innych, żeby gość mógł przyjść do domu trzeba otworzyć drzwi :) 
jazmig jazmig
27 grudnia 2013, 13:04
Nikt nie zabrania innowiercom wejścia do kościoła katolickiego i modlitwy z katolikami. Zatem propozycje Taize już od dawna są możliwe do realizacji.